Kropla drąży skałę
Młody ksiądz prowadzący swój blog na portalu społecznościowym robi karierę, wypowiadając się o problemach, przed którymi staje coraz więcej wiernych mających zgryz moralny, gdy wybierają rozwiązania nie do końca zgodne z odwiecznymi zasadami Kościoła. Ostatnio jasno zmierzył się z „problemem” dzieci poczętych przed sakramentalnym ślubem.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że młodzi ludzie zaczynają swoje życie intymne coraz wcześniej i dawno w niepamięć odeszła idea czystości przedmałżeńskiej. Dziewczyna po prostu informuje rodziców, że zamierza dzielić wspólne lokum z chłopakiem, którego pokochała, i że oboje pragną od tej chwili być razem tak do końca, a ślub to jednak oddzielny temat, nad którym przyjdzie zastanowić się później.
Zasady kościelnej moralności wyblakły, stały się czymś w rodzaju reliktu, których wypełnienie jest sprawą drugoplanową, bo życie uległo zmianie i proponuje młodym inne, ważne dla nich wartości. Czy jest to dobry trend?
Można z tym polemizować, ale to i tak nie zmieni rzeczywistości. Tak samo nie da się obronić innych odwiecznych zasad, którymi Kościół żył przez stulecia, a teraz, chcąc nie chcąc, musi zrewidować swoje postanowienia – chociażby w kwestii związków niesakramentalnych, w których żyje obecnie większość wiernych po nieudanych ślubach kościelnych zakończonych cywilnymi rozwodami.
Zapewne znaczna część tych nieszczęśników, którym życie się pokopało, po prostu biernie godzi się z losem i tylko w trakcie komunii rozdawanej podczas niedzielnego nabożeństwa stoją oni gdzieś w podcieniach świątyni z poczuciem bycia kimś gorszym.
W dalece gorszej psychicznej sytuacji pozostają jednak ci, którym został „głód” Bożego pokarmu, a jeżeli do tego muszą się mierzyć z pytającym wzrokiem swoich pociech, nierozumiejących, dlaczego rodzic nie przyjmuje komunii, to staje się to nadzwyczaj trudne. Kościół co prawda coś robi w tej trudnej sprawie, dając wiernym rodzaj protezy na ich kłopoty, i w coraz łatwiejszy sposób daje im możliwość unieważnienia ich dotychczasowego sakramentu, orzekając jego nieważność. Jednak to tylko zakłamywanie rzeczywistości i na razie korzystają z tego jednostki szczególnie zdesperowane lub będące w „dobrych” stosunkach z kościelnymi prokuratorami.
Trudno więc dziwić się młodym, że tak krytycznie odnoszą się do sakramentu, który w swoim założeniu miał uświęcać ich miłość, a stał się rodzajem pułapki niosącej nieodwracalne skutki w przypadku życiowej pomyłki.
Młody kapłan prowadzący własny blog w jasny sposób określił swoją aprobatę dla dzieci poczętych w nieformalnych związkach i trzeba powiedzieć, że wykazał się nie lada odwagą, idąc pod prąd kościelnemu betonowi, który po wielokroć stawia przeszkody (chociażby w kwestii udzielenia sakramentu chrztu takim dzieciom), argumentując swój sprzeciw obawą, że rodzice nie zagwarantują im należytego wychowania w wierze. To kolejny głos Kościoła rozmijającego się z rzeczywistością, broniącego litery prawa i niewidzącego poza nią człowieka.
Młyny kościelnych zmian mielą powoli, ale nawet to nie uchroni tej instytucji przed zmianą podejścia do problemu wiernych, którzy pragną realizować swoją życiową drogę po swojemu. Papież Franciszek, obecny szef tej organizacji, chyba jak mało kto stara się zauważać ów problem i dlatego podejmował próby wyjścia naprzeciw tym, którzy muszą się z nim mierzyć w swojej codzienności.
Na razie zdaje się przegrywać z tymi, którzy uważają, że wszystko powinno pozostać tak, jak było, ale kropla drąży skałę i ostatecznie ją pokonuje.