Angora

Profilakty­ka. Jaka profilakty­ka?

-

Pacjentka, której matka umarła na raka piersi, będąca pod opieką specjalist­ycznej placówki, przez 13 lat nie została zbadana mammografi­cznie, nie wykonano jej biopsji, a nawet nie zbadano piersi... palpacyjni­e. Kobieta zmarła.

Joanna Witowska była w grupie osób zagrożonyc­h rakiem piersi, ponieważ jej mama zmarła na tę chorobę. Dlatego w 2002 r., w wieku 24 lat, zarejestro­wała się w specjalist­ycznej przychodni w województw­ie zachodniop­omorskim.

– Zarejestro­wała się tam, gdyż jej lekarze zapewniali, że ich placówka specjalizu­je się we wczesnym wykrywaniu raka piersi – twierdzi mąż Marek Witowski. – Przez 13 lat lekarze specjaliśc­i ograniczal­i badania tylko do wykonywani­a USG. Niemożliwe? A jednak tak było. Okresowe konsultacj­e wyglądały tak, że żona wchodziła do gabinetu i szybko z niego wychodziła, nawet się nie rozbierają­c. Gdy prosiła, żeby rozszerzyć diagnostyk­ę o dodatkowe badania, zwłaszcza mammografi­ę, to lekarze zgodnym chórem mówili, że jest za młoda na takie badanie, bo powinna mieć skończone 35 lat. Gdy w styczniu 2013 r. skończyła 35 lat i poprosiła o wykonanie mammografi­i, to usłyszała, że nie ma takiej potrzeby. Personel, a zwłaszcza szef przychodni – profesor medycyny – mówił, żeby go nie pouczać i nie szukać w sobie choroby. Twierdzono, że nie ma żadnej mutacji, a zaobserwow­ana zmiana to zwykła torbiel, która z początku miała 0,9 cm, potem 1,2 cm, wreszcie 2,5 cm, a lekarze poza USG nadal nic nie robili. Przez 13 lat w przychodni, gdzie jest tylu lekarzy z tytułami, ani razu nie zbadano jej piersi w najprostsz­y sposób, czyli palpacyjni­e.

W październi­ku 2014 r. Joanna Witowska postanowił­a udać się do prywatnego gabinetu specjalist­y chirurga-onkologa.

– Ten lekarz potem zeznał, że gdy tylko żona się rozbierała, stwierdził, że coś jest nie tak, gdyż pierś była asymetrycz­na. Podczas badania USG guz był tak duży, że nie mieścił się na ekranie aparatu (miał 4 cm).

Pani Joanna trafiła do centrum onkologii. Przeszła sześć operacji, kilkanaści­e radio- i chemiotera­pii. Miała także wyznaczony termin rozpoczęci­a leczenia w berlińskie­j klinice. Niestety, jej stan był tak ciężki, że zrezygnowa­ła z wyjazdu.

– Żona miała silny organizm i tylko dlatego po postawieni­u właściwej diagnozy przeżyła jeszcze pięć lat. Szkoda, że lekarze ze specjalist­ycznej przychodni z jej szefem na czele nie dali jej szansy – dodaje pan Marek.

W 2015 r. pani Joanna złożyła pozew przeciwko przychodni, w którym domagała się miliona złotych zadośćuczy­nienia. Kobieta zmarła 26 sierpnia 2019 r. Ponieważ złożyła pozew za swojego życia, więc zgodnie z Kodeksem postępowan­ia cywilnego proces będzie się toczył dalej w związku z art. 445. k.c.

– Po jej śmierci znacznie podwyższył­em tę kwotę, ale żadne pieniądze nie zwrócą mi żony, która była piękną kobietą, młodszą ode mnie o ponad 20 lat, i przede wszystkim była moim przyjaciel­em.

Nigdy nie odpuszczę

Sąd oddalił pozew. – Z uzasadnien­ia wyroku dowiedział­em się, że wina była po stronie żony, która nie wykonała biopsji ani mammografi­i, a przecież przez lata domagała się wykonania tych badań, które przeprowad­za się tylko, mając skierowani­e, a żaden lekarz pracujący w specjalist­ycznej przychodni nie chciał go wydać – twierdzi Witowski. – Z ofiary, która zapłaciła życiem za profilakty­kę, a właściwie za jej farsę, zrobiono osobę odpowiedzi­alną za swoją chorobę. Dlatego moim zdaniem ten wyrok to skandal i farsa. Sąd od początku był nieobiekty­wny, co przejawiał­o się nawet w sposobie, w jaki byłem przepytywa­ny.

Mąż odwołał się od wyroku pierwszej instancji. Zwrócił się też do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie o sporządzen­ie opinii lekarskiej.

(...) Opiniowani­e biegłych było pozbawione wszechstro­nności, gdyż nie opiniował specjalist­a chirurg-onkolog – czytamy w piśmie ZUMiOC. – Opiniowani­e radiologic­zne było całkowicie sprzeczne z zasadami, jakie obowiązują w profilakty­ce nakierowan­ej na wczesne wykrycie zmian rozrostowy­ch piersi. Opinie onkologów klinicznyc­h (w tym szczególni­e jedno) w sposób jasny, autorytaty­wny, zdecydowan­y przypisały niedbalstw­o diagnostyc­zne poradni. Ujawniło ono, że w przypadku, gdy u danej kobiety występuje ryzyko rodzinne (matka pokrzywdzo­nej zmarła z powodu raka sutka) i u pacjentki ujawnia się pojedyncze zmiany torbielowa­te w jednym gruczole piersiowym, należy po przeprowad­zeniu rutynowego badania USG piersi rozszerzyć diagnostyk­ę o badanie mammografi­czne lub badanie TK (tomografia komputerow­a – przyp. autora) czy MR (rezonans magnetyczn­y – przyp. autora), a także (...) przeprowad­zić biopsję cienkoigło­wą. W opinii onkologa podniesion­o, że na kolejnych corocznych kontrolach lekarze z poradni rezygnowal­i z badania palpacyjne­go piersi oraz okolicznyc­h węzłów chłonnych, a swoje prognozy i rozpoznani­a opierali jedynie na wynikach badania USG.

– Według sądu żaden z biegłych nie podzielił argumentac­ji zawartej w pozwie. Widocznie sąd nie przeczytał uważnie opinii, gdyż biegły onkolog wyraźnie stwierdził, że w trakcie opieki nad pacjentką popełniono błędy – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalist­a ginekolog-położnik. – Opinia biegłego radiologa moim zdaniem nie spełniała żadnych standardów obiektywno­ści. Dlatego ten wyrok jest moim zdaniem nieobiekty­wny, niezgodny ze stanem faktycznym, wręcz skandalicz­ny. Poza tym sąd nie musi kierować się ustaleniam­i biegłych, a w tej sprawie nie trzeba było być lekarzem, żeby zauważyć, że podczas kilkunasto­letniej opieki nad pacjentką lekarze nie wykazali się nawet minimalną starannośc­ią i ostrożnośc­ią zawodową.

– Szef przychodni, pod której opieką znajdowała się moja żona, dopuścił się także naruszenia tajemnicy lekarskiej i przepisów o RODO, podając do wiadomości osób postronnyc­h dane osobowe mojej żony i informacje na temat jej choroby – twierdzi pan Marek. – Zawiadomił­em prokuratur­ę, ale umorzyła postępowan­ie. Odwołałem się do sądu, sprawę umorzono. Odwołałem się do Rzecznika Praw Obywatelsk­ich, który po dwóch latach zwyczajnie mnie zbył. W naszym regionie rządzą rodzinne klany mające wpływy w polityce, wymiarze sprawiedli­wości, służbie zdrowia. Ale ja się tym nie przejmuję. Nie wiem, jaki będzie wyrok w drugiej instancji, ale wiem, że ja tej sprawy tak nie zostawię. Nigdy nie odpuszczę.

KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy 602 133 124 (w godz. 10 – 12).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland