Ustrój mi się nie podoba
Kiedy tak pędzimy z jednej sprawy sądowej na drugą, z negocjacji na negocjacje, zaczyna brakować czasu na podstawowe pytania. Na przykład takie, jak długo – po ponad dwudziestu latach takiego biegu – damy jeszcze radę? Jaki sens ma ratowanie poszczególnych jednostek, skoro lichwa, eksmisje na bruk lub do slumsów, wyzysk, krzywda mają charakter systemowy? Chwilami mam wrażenie, że źli ludzie kradnący innym dach nad głową, pracę, pieniądze, przyszłość, zdrowie są o wiele lepiej wpasowani w ten system niż my, obrońcy pokrzywdzonych.
Zaczyna się od tego, że wspólnik oszukał, padła działalność, nakręca się spirala długów i w końcu puka komornik, by zlicytować to, co nam jeszcze zostało: dom, mieszkanie. Albo zachoruje ktoś najbliższy i nie liczymy się z kosztami, pożyczamy najpierw w bankach, potem u lichwiarzy; próbujemy wszystkiego, aby tę osobę przywrócić do zdrowia. Kiedy już popadniemy w ruinę, słuchamy połajanek różnych mądrali, że długi trzeba płacić.
Utrata pracy, zawód miłosny, śmierć bliskiego czy inny duży wstrząs może spowodować, że się załamiemy. Przestaniemy odbierać pocztę, płacić rachunki, wychodzić z domu. I ani się obejrzymy, a wyprowadzi nas z niego w eskorcie policji komornik. Ten ciąg nieszczęśliwych zdarzeń nie ma końca. A my dwoimy się i troimy, żeby ludzi ratować.
Sprawcy wielu tych nieszczęść i krzywd czują się obrażeni, kiedy obnażam ich postępki i skarżą mnie z osławionego art. 212 Kodeksu karnego. Nie zawsze zdążę się wybronić. Wtedy przegrywam i do mnie przychodzi komornik.
Większość krzywd wydarza się dlatego, że panuje system, który nagradza chciwość, a karze uczciwość. System skrojony dla silnych i możnych przeciw słabym i niezamożnym. Często ofiara oszusta czy lichwiarza nie ma po prostu na wpis sądowy, a sądy zbyt rzadko z tych opłat zwalniają. W procesach cywilnych kamienicznicy, banki, lichwiarze, pracodawcy, ci silniejsi mają wygadanych, eleganckich pełnomocników, którzy z łatwością miażdżą reprezentujące same siebie nieszczęsne ofiary.
Dlatego tego lata spotkaliśmy się na Podlasiu w gronie ludzi rozumnych, by porozmawiać o jakiejś alternatywie dla tego nieludzkiego systemu. O połączeniu wysiłków tysięcy społeczników, którzy na co dzień mierzą się z systemem. O koordynowaniu walk i wymyślaniu świata na nowo. I dobrze nam idzie.