Były zbyt nowoczesne.
„Za niewarte ocalenia – napisała Peggy w pamiętnikach z dość znacznym animuszem – uznali obrazy Kandinskiego, kilka prac Paula Klee i Picabii, kubistyczne dzieła Braque’a, Grisa, Légera, Gleizesa, Marcoussisa, Delaunaya, futurystyczne prace Severiniego i Balli, van Doesburga, Mondriana z okresu De Stijl. Wśród obrazów surrealistów znalazły się prace Miró, Maksa Ernsta, Giorgia de Chirico, Tanguya, Dalego, Magritte’a i Braunera”. Weźmie odwet za kilka lat, gdy Luwr zwróci się do niej o wystawienie jej obrazów...
W 1942 roku, już w Nowym Jorku, otworzyła swą drugą galerię – Art of This Century, znów promowała młodych artystów (w tym Pollocka, przyszłą gwiazdę amerykańskiego malarstwa). Ówczesny zbiór Peggy zawierał 171 pozycji i był jedną z najbardziej spójnych kolekcji sztuki nowoczesnej w kraju. Do Europy triumfalnie wróciła w 1948 roku na 24. biennale weneckie. To wtedy zdecydowała się pozostać w tym mieście. Kupiła pałac na Dorsoduro. I zaczęły zgłaszać się do niej miasta i instytucje, by udostępniła swą kolekcję.
W grudniu 1966 roku Włochy nadały Peggy tytuł Commendatore, a „trzy lata później w 1969 roku w Nowym Jorku odbyła się wystawa kolekcji Peggy Guggenheim. Urządzono imponujące otwarcie, a wystawa cieszyła się ogromnym powodzeniem”. Obecnie wartość zbioru to około 350 milionów dolarów, zaś wydatki, jakie Peggy Guggenheim poniosła, by dzieła kupić do kolekcji, zamknęły się w kwocie 250 tysięcy dolarów.
„Kiedy po raz pierwszy ujrzałem kolekcję Peggy Guggenheim – pisze jej biograf – uderzył mnie jej ożywczy kontrast ze sztuką renesansu oraz baroku, w którą Wenecja obfituje. To pierwsze spotkanie było niczym pewien rodzaj oczyszczenia, po którym z radością wraca się do wspaniałości Scuola San Rocco albo Frari. Peggy nie chciała nigdy wskazać żadnego obrazu ze swojej kolekcji jako ulubionego, ale w ogóle miała ulubiony obraz,
Giorgionego (1505), wiszący w Accademii, rzut kamieniem od jej palazzo. Pewnego razu stwierdziła, że wymieniłaby na niego całą swoją kolekcję...”.