SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO Próbuję, ale bez pazurów
Joanna Jeżewska nigdy nie zabiegała o popularność, ale publiczność ją pokochała. Za „Złotopolskich”, „Szymon Majewski Show” i mamę Kangurzycę z „Kubusia Puchatka”
Aktorka filmowa, teatralna, radiowa i kabaretowa. Lubi też śpiewać. Widzowie zapamiętali ją z ról serialowych w „M jak miłość”, „Samym życiu”, „Złotopolskich” i „Czasie honoru”. W dorobku ma też mnóstwo ról dubbingowych. Talent do naśladowania głosów także przyniósł jej popularność. Parodiowała znane osoby w „Uchu Prezesa” i w programie „Szymon Majewski Show”, wcielając się w Monikę Olejnik, Elżbietę Jaworowicz i Jolantę Kwaśniewską. Ostatnio, poza grą w teatrze, skupia się właśnie na dubbingu, słuchowiskach i audiobookach.
Mówi, że jest elastyczna i żadna praca jej nie nudzi, jednak na stałe od 34 lat pracuje w stołecznym Teatrze Współczesnym. – Za chwilę przede mną jubileusz – śmieje się. – Ściągnął mnie tu Henryk Baranowski, do prób przy spektaklu Franza Kafki „Zamek”. Ostatecznie do premiery tego przedstawienia, niestety, nie doszło, początek miałam więc trochę kiepski, ale w Teatrze Współczesnym zostałam już na stałe.
Jak to się stało, że przez tyle lat pracuje w jednym miejscu, podczas gdy wielu aktorów twierdzi, że należy zmieniać pracę dla komfortu psychicznego? – Dla kobiet, które mają dwoje dzieci, bezpieczny jest stały zawodowy ląd. Dyrektor Maciej Englert był dla mnie bardzo wyrozumiały, a potem jakoś tak ten czas przeleciał.
Teraz gra w sztuce „Lepiej już było” Cat Delaney w reżyserii Wojciecha Adamczyka. – Występuję u boku Agnieszki Pilaszewskiej, Kasi Dąbrowskiej i Marty Lipińskiej. Ten spektakl jest już sześć lat w repertuarze naszego teatru. Występuję też w teatrach impresaryjnych, m.in. na scenie Teatru Capitol w „Klimakterium 1” i „Klimakterium 2, czyli Menopauzy szał”. Podróżuje również po kraju z recitalami. – Występuję sama, ale czasem również z moją przyjaciółką Renatą Zarębską. Przez tyle lat na estradzie zgromadziłyśmy ogromny materiał. Prezentujemy piosenki i monologi poetyckie i kabaretowe. Przyznaje, że nigdy nie rozpychała się łokciami, aby zyskać popularność. – Nie potrafiłam zawalczyć o swoje. Chyba nie mam takiej natury. Próbuję, ale bez pazurów.
Urodzona w Gdyni wybrała szkołę aktorską w Warszawie, bo było najbliżej. Do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostała się za pierwszym razem, chociaż – śmieje się – tak naprawdę nie wie, jak to się stało. – Zostałam gwiazdą, bo bycie studentką PWST było jak bycie bogiem. Potem jednak ta boskość została zweryfikowana. Cztery lata studiów nazywa cudownym czasem. – To było prawdziwie studenckie życie. Sporo nauki, ale na rozrywkę miejsca nigdy nie brakowało. Po I roku studiów pojechałam do Łaz na warsztaty kabaretowe prowadzone przez Zenona Laskowika, który na lata stał się moim guru.
Zaraz po ukończeniu uczelni trafiła do Teatru Współczesnego. – Już na studiach znalazłam się w wybranej grupie statystów do filmu Janusza Kijowskiego „Maskarada”. Prawdziwy debiut to rola w obrazie wyreżyserowanym przez Mirosława Gronowskiego „Rozmowy o miłości”. Zagrałam w tym filmie główną postać, obok Danuty Stenki i Katarzyny
Walter.
Jeszcze w trakcie studiów, na III roku, wystąpiła na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. I wygrała. W tym samym roku pojawiła się na festiwalu w Opolu, gdzie nagrodzono ją „Karolinką” za najlepszy debiut. Odniosła zatem dwa duże muzyczne sukcesy, czego konsekwencją były koncerty estradowe w całej Polsce. Mogła robić karierę muzyczną, wybrała jednak inaczej.
Zagrała w kilkunastu filmach, a najważniejsze dla niej role to właśnie te w „Rozmowach o miłości”, w „Daleko od siebie” Feliksa Falka i w „Odwiedź mnie we śnie” Teresy Kotlarczyk.
Występowała również w wielu spektaklach Teatru Telewizji wybitnych reżyserów, m.in. w „Historii porzuconej lalki” czy w „Królowej przedmieścia” w reż. Barbary Borys-Damięckiej, w „Małym biesie” Krzysztofa Langa czy w „Burzy” Laco Adamika. – Miałam wtedy, po studiach, ogrom pracy. I to na wszystkich frontach, zarówno teatralnym, jak i filmowym. A potem doszły jeszcze dubbing, Teatr Polskiego Radia i kabaret. Czyli, jak określa, normalne zawodowe życie. – I tak to trwa do dzisiaj, z większym lub z mniejszym powodzeniem.
Najpopularniejsza rola w dubbingu dla dzieci to mama Kangurzyca w amerykańskim filmie animowanym „Kubuś i przyjaciele”. – Miło mi było, kiedy słyszałam od dzieci przyjaciół komplementy. Swojego głosu użyczyła też m.in. Gladys w „Skoku przez płot”, mamie Aleksa w „Madagaskarze 2” oraz Shirze w „Epoce lodowcowej 4: Wędrówka kontynentów”. – To był jeden ze stałych elementów mojego życia zawodowego.
Bardzo miło wspomina Teatr Polskiego Radia. – To miejsce szczególne. Człowiek czuje się zaszczycony i wyróżniony, będąc tam zapraszanym. Wystąpiła w ponad 150 radiowych spektaklach, w różnych rolach. – Każdą grałam z wielką przyjemnością. Radio ma swoją magię. Dorobek w tej dziedzinie został w końcu zauważony. W 2021 r. na Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Telewizji Polskiej „Dwa Teatry” w Zamościu wyróżniono ją nagrodą aktorską za rolę kobiecą w słuchowisku „Spalenie Joanny”.
Na chwilę wraca do czasu studiów. Była wtedy na Festiwalu Artystycznym Młodzieży Akademickiej FAMA w Świnoujściu. – Chciałam dostać obiad na kartkę, więc przyłączyłam się do grupy artystów, którą prowadził Zbigniew Łapiński. Obiad dostałam, a do grupy przyłączyłam się na dłużej. I zaśpiewałam z nimi taki koncert, że dostałam nagrodę (śmiech). Dzięki temu było za co się bawić całe wakacje.
Po latach Zbigniew Łapiński sobie o niej przypomniał. – I w ten sposób dołączyłam do Kabaretu 60-tka, który bawił publiczność w całej Polsce. Występowałam także w wielu programach telewizyjnych. A potem był Kabaret pod Egidą, po nim „Szymon Majewski
Show” i jego program na antenie TVN, gdzie wcielałam się w różne postaci.
Mówi, że tak naprawdę była pierwszą parodystką w Polsce. Debiutowała w kabarecie wiele lat wcześniej, w ZSYP-ie, czyli w Zjednoczeniu Satyryków Y Politykierów. Była to popularna satyryczna audycja radiowa w Programie I Polskiego Radia. – Parodiowaliśmy praktycznie wszystkich, którzy byli u steru władzy. Udział w tym programie bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza że był to zupełnie inny kabaret. Wtedy nikogo się nie obrażało, to były programy z klasą.
Było też trochę ról serialowych. Tak zwaną rozpoznawalność przyniosły jej postaci Magdy Rudnik w „M jak miłość” i dr Olgi Frączak w „Samym życiu”. Grała też w „Złotopolskich” i w „Agentkach”. Przyznaje, że poza początkiem artystycznej kariery nie miała głównych ról. – Nie umartwiałam się jednak, tylko robiłam coś innego. Czasami tak sobie myślę, że parodiowałam tyle postaci, wystąpiłam w tylu rolach, że zgubiłam gdzieś własną twarz.
Czy wymarzyła sobie jakąś postać, jakąś życiową rolę? – Nie, nigdy nie było takiej roli, o której bym marzyła. Ale nie w każdej dobrze się czułam. Wymaga to dużo pracy, ale czasem dobre samopoczucie w roli nie gwarantuje sukcesu.
W 2013 r. spełniła swoje marzenie. Nagrała płytę „Martwa natura z kochankiem w tle”. – Teksty i muzykę napisali przyjaciele – słowa Jan Wołek i Dorota Czupkiewicz, a muzykę m.in. Jerzy Satanowski, Włodzimierz Korcz, Janusz Strobel, Janusz Grzywacz. Jej artystyczne życie oscylowało między teatrem, planem filmowym, radiem a telewizją. I dobrze się w tym czuła. Dziś jest już spokojniej. Śmieje się, że za spokojnie. – Ale myślę, że zasłużyłam na ten spokój. I na to, by cieszyć się wnuczką. Być może moja biografia artystyczna nie jest imponująca, lecz wciąż się toczy i nie wiadomo, co jeszcze przede mną.