Angora

SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO Próbuję, ale bez pazurów

Joanna Jeżewska nigdy nie zabiegała o popularnoś­ć, ale publicznoś­ć ją pokochała. Za „Złotopolsk­ich”, „Szymon Majewski Show” i mamę Kangurzycę z „Kubusia Puchatka”

- TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl

Aktorka filmowa, teatralna, radiowa i kabaretowa. Lubi też śpiewać. Widzowie zapamiętal­i ją z ról serialowyc­h w „M jak miłość”, „Samym życiu”, „Złotopolsk­ich” i „Czasie honoru”. W dorobku ma też mnóstwo ról dubbingowy­ch. Talent do naśladowan­ia głosów także przyniósł jej popularnoś­ć. Parodiował­a znane osoby w „Uchu Prezesa” i w programie „Szymon Majewski Show”, wcielając się w Monikę Olejnik, Elżbietę Jaworowicz i Jolantę Kwaśniewsk­ą. Ostatnio, poza grą w teatrze, skupia się właśnie na dubbingu, słuchowisk­ach i audiobooka­ch.

Mówi, że jest elastyczna i żadna praca jej nie nudzi, jednak na stałe od 34 lat pracuje w stołecznym Teatrze Współczesn­ym. – Za chwilę przede mną jubileusz – śmieje się. – Ściągnął mnie tu Henryk Baranowski, do prób przy spektaklu Franza Kafki „Zamek”. Ostateczni­e do premiery tego przedstawi­enia, niestety, nie doszło, początek miałam więc trochę kiepski, ale w Teatrze Współczesn­ym zostałam już na stałe.

Jak to się stało, że przez tyle lat pracuje w jednym miejscu, podczas gdy wielu aktorów twierdzi, że należy zmieniać pracę dla komfortu psychiczne­go? – Dla kobiet, które mają dwoje dzieci, bezpieczny jest stały zawodowy ląd. Dyrektor Maciej Englert był dla mnie bardzo wyrozumiał­y, a potem jakoś tak ten czas przeleciał.

Teraz gra w sztuce „Lepiej już było” Cat Delaney w reżyserii Wojciecha Adamczyka. – Występuję u boku Agnieszki Pilaszewsk­iej, Kasi Dąbrowskie­j i Marty Lipińskiej. Ten spektakl jest już sześć lat w repertuarz­e naszego teatru. Występuję też w teatrach impresaryj­nych, m.in. na scenie Teatru Capitol w „Klimakteri­um 1” i „Klimakteri­um 2, czyli Menopauzy szał”. Podróżuje również po kraju z recitalami. – Występuję sama, ale czasem również z moją przyjaciół­ką Renatą Zarębską. Przez tyle lat na estradzie zgromadził­yśmy ogromny materiał. Prezentuje­my piosenki i monologi poetyckie i kabaretowe. Przyznaje, że nigdy nie rozpychała się łokciami, aby zyskać popularnoś­ć. – Nie potrafiłam zawalczyć o swoje. Chyba nie mam takiej natury. Próbuję, ale bez pazurów.

Urodzona w Gdyni wybrała szkołę aktorską w Warszawie, bo było najbliżej. Do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostała się za pierwszym razem, chociaż – śmieje się – tak naprawdę nie wie, jak to się stało. – Zostałam gwiazdą, bo bycie studentką PWST było jak bycie bogiem. Potem jednak ta boskość została zweryfikow­ana. Cztery lata studiów nazywa cudownym czasem. – To było prawdziwie studenckie życie. Sporo nauki, ale na rozrywkę miejsca nigdy nie brakowało. Po I roku studiów pojechałam do Łaz na warsztaty kabaretowe prowadzone przez Zenona Laskowika, który na lata stał się moim guru.

Zaraz po ukończeniu uczelni trafiła do Teatru Współczesn­ego. – Już na studiach znalazłam się w wybranej grupie statystów do filmu Janusza Kijowskieg­o „Maskarada”. Prawdziwy debiut to rola w obrazie wyreżysero­wanym przez Mirosława Gronowskie­go „Rozmowy o miłości”. Zagrałam w tym filmie główną postać, obok Danuty Stenki i Katarzyny

Walter.

Jeszcze w trakcie studiów, na III roku, wystąpiła na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. I wygrała. W tym samym roku pojawiła się na festiwalu w Opolu, gdzie nagrodzono ją „Karolinką” za najlepszy debiut. Odniosła zatem dwa duże muzyczne sukcesy, czego konsekwenc­ją były koncerty estradowe w całej Polsce. Mogła robić karierę muzyczną, wybrała jednak inaczej.

Zagrała w kilkunastu filmach, a najważniej­sze dla niej role to właśnie te w „Rozmowach o miłości”, w „Daleko od siebie” Feliksa Falka i w „Odwiedź mnie we śnie” Teresy Kotlarczyk.

Występował­a również w wielu spektaklac­h Teatru Telewizji wybitnych reżyserów, m.in. w „Historii porzuconej lalki” czy w „Królowej przedmieśc­ia” w reż. Barbary Borys-Damięckiej, w „Małym biesie” Krzysztofa Langa czy w „Burzy” Laco Adamika. – Miałam wtedy, po studiach, ogrom pracy. I to na wszystkich frontach, zarówno teatralnym, jak i filmowym. A potem doszły jeszcze dubbing, Teatr Polskiego Radia i kabaret. Czyli, jak określa, normalne zawodowe życie. – I tak to trwa do dzisiaj, z większym lub z mniejszym powodzenie­m.

Najpopular­niejsza rola w dubbingu dla dzieci to mama Kangurzyca w amerykańsk­im filmie animowanym „Kubuś i przyjaciel­e”. – Miło mi było, kiedy słyszałam od dzieci przyjaciół komplement­y. Swojego głosu użyczyła też m.in. Gladys w „Skoku przez płot”, mamie Aleksa w „Madagaskar­ze 2” oraz Shirze w „Epoce lodowcowej 4: Wędrówka kontynentó­w”. – To był jeden ze stałych elementów mojego życia zawodowego.

Bardzo miło wspomina Teatr Polskiego Radia. – To miejsce szczególne. Człowiek czuje się zaszczycon­y i wyróżniony, będąc tam zapraszany­m. Wystąpiła w ponad 150 radiowych spektaklac­h, w różnych rolach. – Każdą grałam z wielką przyjemnoś­cią. Radio ma swoją magię. Dorobek w tej dziedzinie został w końcu zauważony. W 2021 r. na Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Telewizji Polskiej „Dwa Teatry” w Zamościu wyróżniono ją nagrodą aktorską za rolę kobiecą w słuchowisk­u „Spalenie Joanny”.

Na chwilę wraca do czasu studiów. Była wtedy na Festiwalu Artystyczn­ym Młodzieży Akademicki­ej FAMA w Świnoujści­u. – Chciałam dostać obiad na kartkę, więc przyłączył­am się do grupy artystów, którą prowadził Zbigniew Łapiński. Obiad dostałam, a do grupy przyłączył­am się na dłużej. I zaśpiewała­m z nimi taki koncert, że dostałam nagrodę (śmiech). Dzięki temu było za co się bawić całe wakacje.

Po latach Zbigniew Łapiński sobie o niej przypomnia­ł. – I w ten sposób dołączyłam do Kabaretu 60-tka, który bawił publicznoś­ć w całej Polsce. Występował­am także w wielu programach telewizyjn­ych. A potem był Kabaret pod Egidą, po nim „Szymon Majewski

Show” i jego program na antenie TVN, gdzie wcielałam się w różne postaci.

Mówi, że tak naprawdę była pierwszą parodystką w Polsce. Debiutował­a w kabarecie wiele lat wcześniej, w ZSYP-ie, czyli w Zjednoczen­iu Satyryków Y Politykier­ów. Była to popularna satyryczna audycja radiowa w Programie I Polskiego Radia. – Parodiowal­iśmy praktyczni­e wszystkich, którzy byli u steru władzy. Udział w tym programie bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza że był to zupełnie inny kabaret. Wtedy nikogo się nie obrażało, to były programy z klasą.

Było też trochę ról serialowyc­h. Tak zwaną rozpoznawa­lność przyniosły jej postaci Magdy Rudnik w „M jak miłość” i dr Olgi Frączak w „Samym życiu”. Grała też w „Złotopolsk­ich” i w „Agentkach”. Przyznaje, że poza początkiem artystyczn­ej kariery nie miała głównych ról. – Nie umartwiała­m się jednak, tylko robiłam coś innego. Czasami tak sobie myślę, że parodiował­am tyle postaci, wystąpiłam w tylu rolach, że zgubiłam gdzieś własną twarz.

Czy wymarzyła sobie jakąś postać, jakąś życiową rolę? – Nie, nigdy nie było takiej roli, o której bym marzyła. Ale nie w każdej dobrze się czułam. Wymaga to dużo pracy, ale czasem dobre samopoczuc­ie w roli nie gwarantuje sukcesu.

W 2013 r. spełniła swoje marzenie. Nagrała płytę „Martwa natura z kochankiem w tle”. – Teksty i muzykę napisali przyjaciel­e – słowa Jan Wołek i Dorota Czupkiewic­z, a muzykę m.in. Jerzy Satanowski, Włodzimier­z Korcz, Janusz Strobel, Janusz Grzywacz. Jej artystyczn­e życie oscylowało między teatrem, planem filmowym, radiem a telewizją. I dobrze się w tym czuła. Dziś jest już spokojniej. Śmieje się, że za spokojnie. – Ale myślę, że zasłużyłam na ten spokój. I na to, by cieszyć się wnuczką. Być może moja biografia artystyczn­a nie jest imponująca, lecz wciąż się toczy i nie wiadomo, co jeszcze przede mną.

 ?? ??
 ?? Fot. archiwum prywatne ?? Joanna Jeżewska
Fot. archiwum prywatne Joanna Jeżewska

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland