Psychodelia i lecznictwo
Ludzi pamiętających psychodeliczną atmosferę lat 60. w Stanach Zjednoczonych coraz mniej. Jimi Hendrix, Janis Joplin, Woodstock. Muzyka ich oraz innych sławnych kapel słuchana przy krążącym w kółko skręcie. Uduchowienie i zamroczenie, niepowtarzalna atmosfera, euforia i transcendencja. Wszystko jest piękne i pokojowe, dzieci kwiaty pragną miłości i szczęścia, nie makabry Wietnamu. Przeminęło bezpowrotnie. Czyżby? Właśnie wraca. Z nową siłą.
Cuyama Valey, Kalifornia. Namioty pośród drzew, z głośników sączy się sugestywna muzyka. Ludzie w fantazyjnych strojach – jak wtedy. Dwieście osób, sądząc po twarzach bardziej zwycięzców w wyścigu szczurów niż luzackich hippisów – siedzi wokół ogniska. Słuchają wykładu, coś w skupieniu przeżuwają. Niemal widać opary uduchowienia. To plenerowa impreza z cyklu Mycologia, reklamowana jako „pierwszy festiwal psychodeliczny”. Weekend w namiocie z jedzeniem i wykładami kosztuje 450 zielonych. Coś do przeniesienia się w inny wymiar trzeba przywieźć ze sobą. Nad bezpieczeństwem ćpających czuwają sanitariusz oraz dwaj instruktorzy.
Uczestnicy natrafili wcześniej w internecie na biuletyn DoubleBlind. Założyły go w 2019 roku dziennikarki Shelby Hartman i Madison Margolin. – Jako dziecko miałam kłopoty z koncentracją. Dopiero ayahuasca podbiła mój mózg i powiedziała mu: tak się masz koncentrować – mówi Hartman. Ayahuasca to używany od stuleci w obrzędach religijnych w Ameryce Południowej wywar z halucynogennych ziół. Margolin dotarła do „ziela” przez koligacje rodzinne: jej ojciec był w Los Angeles adwokatem guru LSD, Timothy’ego Leary’ego. DoubleBlind ogłasza internetowe kursy. „Jak stosować rośliny halucynogenne”, „Jak dozować”, „Jak hodować grzybki”. Ceny za wiedzę: od 70 do 170 dolarów.
Halucynogenne grzybki i rośliny robią w Stanach karierę. Jedna trzecia Amerykanów wierzy w ich lecznicze i rekreacyjne właściwości. Coraz więcej firm farmaceutycznych się nimi interesuje, badają ich właściwości i potencjalne zagrożenia. W większości stanów są nielegalne. Dopuszczone – pod kontrolą medyczną – są w Kalifornii i Oregonie; w kilku wielkich miastach Zachodniego Wybrzeża policja przymyka oczy na ich konsumpcję. Większość
zainteresowanych Amerykanów eksperymentuje za granicą. Ośrodki utworzone z myślą o bogatych turystach są w Peru, Brazylii oraz Kostaryce, gdzie funkcjonuje luksusowy ośrodek Rythmia. Tygodniowy turnus obejmuje masaże, dietę na bazie organicznej żywności i cztery dni seansów z użyciem ayahuaski. Pod okiem szamana. Pierwszym objawem po wypiciu nalewki są wymioty, potem zaczynają się zwidy. Niekoniecznie euforyczne, częściej mają postać koszmarów. Ale to nic, ayahuasca dopiero rozgaszcza się w mózgu i go przestraja.
Suzie i David Stadnyk, para finansistów z Nowego Jorku, nie łapią się na dzieci kwiaty. Wiek 59 lat klasyfikuje ich bardziej jako seniorów grzybki. Pierwszej nocy w Rythmia wypili po trzy szklanki zawiesistego, brunatnego zajzajeru. Potem był odjazd. – Próbowałem odpędzić wizje, oblepiały mnie, to nie było miłe – wyznaje David. – Następnej nocy wypiłem mniej i doświadczyłem bardzo przyjemnej wycieczki onirycznej. To była najlepsza noc mego życia. Lewitowałem i myślałem: Jeśli mam umrzeć, to teraz, bo nie sądzę, bym się mógł kiedyś czuć lepiej.
Do Rythmii Stadnykowie wracali kilka razy. Ostatnio zabrali 25-letnią córkę. Południowa Ameryka to coraz popularniejsza destynacja rekreacyjna nowojorskich bogaczy z Upper East Side. 42-latek, chcący zachować anonimowość menedżer z branży hi-tech, jest pod wrażeniem: – Byłem przeciwnikiem narkotyków. Mój mózg zarabia dla mnie ciężką forsę i wolałem z nim nie eksperymentować. Przełamałem opory i psychodeliki wpuściły mnie do raju.
Ayahuasca to wywar z liści krzewu, które zawierają związek chemiczny DMT, pochodną „hormonu szczęścia” – serotoniny. Ponieważ enzymy w jelitach szybko go rozkładają, nie dopuszczając do etapu halucynacji, jest zmieszany z wyciągiem z egzotycznej winorośli. Zaczyna działać 20 – 40 minut po wypiciu koktajlu, a efekty utrzymują się od 2 do 6 godzin.
Psychoaktywne właściwości ayahuaski bada m.in. dr Christopher Timmermann z Center of Psychodelic Research w Imperial College London. Podejrzewa, że specyfik ma własności lecznicze, zwłaszcza w przypadkach odpornej na farmakologię depresji, jednak są to wciąż tylko przypuszczenia.
Aby ominąć przeszkody prawne, oferenci ayahuaski zaprezentowali ją jako sakrament w religii, którą lansują. Tym samym represje wobec konsumpcji ayahuaski stały się pogwałceniem wolności religijnej. W kościele Soul Quest Ayahuasca Church w Orlando na Florydzie służy za opłatek. Podobną rolę spełniała w kościele Zide Door w Oakland w Kalifornii, dopóki łapsy nie wtargnęły do środka, konfiskując wywary, grzybki, marihuanę i 200 tysięcy dolarów. Założyciel i kapłan placówki Dave Hodges wytoczył miastu i policji proces. Psychiatrzy z Hamptons, szpanerskich peryferii Nowego Jorku, oferują pacjentom ketaminę, jedyny halucynogenny środek legalny w stanie Nowy Jork. Dr Lea Lis z kliniki Hamptons
Insight Center zapewnia, że ketamina jest skuteczna, gdy tradycyjne psychotropy antydepresyjne – prozac i zoloft – nie działają.
Ayahuasca to egzotyczny żywioł: ekscytujący, ryzykowny, wciąż nieprzebadany i raczej nielegalny. Psylocybina (grzybki przypominające opieńki) to szlagier, który już wdarł się na scenę psychodelicznych eskapad i toruje sobie drogę do świątyni oficjalnej medycyny – po sześciu dekadach wygnania i piętna nielegalnego narkotyku. Grzybki uznaje się za „przełom medyczny”. Łaskawym okiem spogląda na nie amerykańska agencja federalna Food and Drug Administration, dopuszczająca farmaceutyki do obiegu. Studium kliniczne wykazało, że jedna lub dwie dawki psylocybiny mogą mieć „dramatyczne konsekwencje”: leczą niepoddające się innym terapiom depresje. Prominentny grzyboznawca Paul Stamets, który w minionych 40 latach odkrył cztery gatunki grzybków halucynogennych i napisał na ich temat kilka książek, jest przekonany, że mają korzystny wpływ na zdrowie mózgu: – Są fenomenalne – twierdzi. – Psylocybina sprawia, że jesteśmy lepszymi obywatelami, stajemy się bardziej inteligentni. Być może niebawem staną się środkiem leczniczym w przypadkach stanów lękowych, traum psychicznych, migren, anoreksji; uwolnią od nałogów. Nie powodują uzależnienia i dotychczas nie wykryto negatywnych skutków ubocznych ich stosowania. Prof. Richard Isaacson, specjalista od choroby Alzheimera z Center for Brain w Atlantic University na Florydzie, zapewnia: – Jestem podekscytowany na myśl o przyszłości naturalnych substancji psychoaktywnych. Obecnie ayahuasca i psylocybina przechodzą rygorystyczne badania kliniczne.
Prof. David Nutt, neurolog z Imperial College London, potwierdza, że psylocybina promuje lepszą łączliwość neuronów: – Wstrząsa mózgiem, pacjenci z depresją zaczynają postrzegać rzeczywistość w pozytywnym świetle. Nie można takiej poprawy uzyskać przy użyciu tradycyjnych środków farmakologicznych, nawet po długim czasie. Prof. David Duke z Uniwersytetu Greenwich uważa, że psylocybina zmniejsza lęk przed śmiercią u ludzi terminalnie chorych. U 80 proc. z 29 chorych na raka stwierdzono znaczną redukcję depresji, stanów lękowych, poczucia beznadziei. Poprawa wciąż utrzymywała się pół roku po podaniu grzybków. Prof. Allan Young z King’s College London twierdzi, iż: – Wstępne dane pokazują, że środki psychoaktywne mogą być pomocne w medycynie paliatywnej.