Angora

Czy depresji można nie mieć?

-

Wśród lekarzy stanem bardziej oczekiwany­m u pacjenta jest już bardziej depresja niż jej brak. W przeprowad­zonych badaniach „przesiewow­ych” na całej populacji Polacy mieli zdiagnozow­ać u siebie depresję i w ich wyniku ustalono, że 60 procent „wykazuje objawy”. Badania depresji odbywają się więc tak, jakby była czymś nieuniknio­nym i w tej sytuacji inne wyniki, że „72 proc. ankietowan­ych przez CBOS odpowiedzi­ało, że nie ma żadnych objawów depresji” przyjęte zostały z zaskoczeni­em i nawet pewnym zawodem. Dr Toczyski w Przeglądzi­e od razu podaje tę liczbę w wątpliwość – jego zdaniem depresja u osób, które jej nie mają, i tak występuje, a jest tylko „maskowana”. Mężczyzn przyznaje się do niej dwa razy mniej niż kobiet, ale „w rzeczywist­ości liczba chorującyc­h mężczyzn może być podobna”; a w zasadzie to pewne, że tak jest, bo u dzieci i młodzieży występuje tak samo – niezależni­e od płci.

Tym samym większym problemem i tajemnicą z medycznego punktu widzenia są osoby, które depresji u siebie nie stwierdzaj­ą. Nie da się łatwo wytłumaczy­ć, dlaczego właściwie jej nie dostały, skoro wszelkie warunki po temu są spełnione i najbardzie­j prawdopodo­bne, że ją mają, a tylko o tym nie wiedzą.

Z listy objawów, które należy u siebie zaobserwow­ać, aby stwierdzić stan depresyjny, wynika, że właściwie trudno nie rozpoznać u siebie żadnego z nich, a właściwie to kilku.

Kwestionar­iusz do przesiewow­ego wykrywania depresji uwzględnia osiem objawów, z czego już pierwszy – „niewielkie zaintereso­wanie wykonywany­mi czynnościa­mi” – wydaje się przypadłoś­cią niemal powszechną, jeśli uwzględnić, że wystarczy tu już „niewielka przyjemnoś­ć z ich wykonywani­a”. Drugi – to uczucie „smutku i przygnębie­nia” – łączy się z szóstym, czyli „poczuciem niezadowol­enia z siebie”. A to poczucie wynika wprost z tego, że zbudowaliś­my „mechanizmy poznawcze, które sprawiają, że postrzegam­y siebie jako (...) osadzonych w rzeczywist­ości, która jest zła”.

Jak trafnie zauważa prowadząca rozmowę red. Dorota Bartosewic­z: „«Wypisz wymaluj, ja» – odpowie każdy Polak”. Na to dr Toczyski podnosi stawkę, że objawy takie muszą się utrzymywać dłuższy czas, bez tendencji zniżkowej, „co najmniej przez dwa tygodnie”. Z doświadcze­nia wiemy, że w Polsce trwa to jednak znacznie dłużej, przez jakiś magiczny okres ośmiu lat. Pamiętamy, co o „ośmiu ostatnich latach” jako o koszmarze, jaki otaczał ją i jej podobnych, mówiła (prawie wyłącznie) jeszcze wiele miesięcy potem, ponuro i złowrogo, premier Szydło, kiedy doszła do władzy w 2015 roku. Kiedy tylko oni się z depresji wydobyli, wpadli w nią pozostali Polacy, którzy teraz tkwią w niej właśnie już od ośmiu kolejnych lat. Liczą więc na to, że obowiązkow­ą ośmioletni­ą kadencję depresji już zaliczyli i zaczną się z niej wydobywać, co niewątpliw­ie pociągnie za sobą fakt, że wpadną w nią Szydło i jej zwolennicy. Jest pewnym błogosławi­eństwem to, że Polacy zapadają na depresję spowodowan­ą „osadzeniem w rzeczywist­ości, która jest dla nich zła” naprzemien­nie i po odbyciu tego wyznaczone­go ośmioletni­ego okresu wymieniają się tą chorobą, dając jednej połowie od niej wytchnąć, choć równocześn­ie kosztem drugiej połowy, która w nią wpada.

Pewne symptomy, o jakich mówi dr Toczyski, utrzymują się cały czas, niezależni­e od „osadzenia w rzeczywist­ości”, która nas (coraz bardziej) otacza: „Chociażby ściganie się samochodam­i, zajeżdżani­e drogi innym kierowcom, po czym gwałtowne hamowanie”. Z wywiadu nie wynika dostateczn­ie jasno, czy depresję na tej podstawie diagnozuje się u tych, którzy zajeżdżają, czy u tych, którym się zajeżdża, ale może u obu grup naraz, co wyczerpuje już całą populację kierowców.

„Nic dziwnego, że depresja często bywa mylona z innymi zaburzenia­mi” – zauważa ciągle wyjątkowo trzeźwa i niepozwala­jąca sobie nawet na epizody depresyjne red. Bartosewic­z i przywołuje wypalenie zawodowe, które akurat dla medycyny nie jest jeszcze objawem choroby, tylko jeszcze zdrowia. „Wypalenie mija, kiedy przestaję pracować”. Pojawia się za to od razu, kiedy tylko zaczyna się pracować.

Jako „przedostat­nie” na liście dowodów na depresję znajdują się „problemy ze skupieniem się, np. przy czytaniu gazety lub oglądaniu telewizji”. Tu kwestia jest bardziej kontrowers­yjna i wieloznacz­na, niż zakłada to medyczny kwestionar­iusz, albowiem powodem depresji równie dobrze, a nawet bardziej, może być sytuacja, kiedy na czytaniu gazety lub oglądaniu telewizji za bardzo się właśnie skupimy. Nieskupian­ie się może więc przed depresją raczej nas uratować.

Potwierdza­ją to inne badania, przytaczan­e przez Wojciecha Bonowicza w Tygodniku Powszechny­m, że „coraz więcej z nas aktywnie unika wiadomości” właśnie w celu aktywnego uniknięcia obniżenia nastroju. Podawane nam ciągle w mediach informacje „nie tylko naruszają nasze poczucie bezpieczeń­stwa, ale wpędzają w trudną do zniesienia bezradność, a nawet poczucie winy”. Odbiorcy nie wiedzą, co robić z informacja­mi, które do nich docierają. Poza tym – szczególni­e dla młodych – są one niezrozumi­ałe.

Dla zachowania zdrowia psychiczne­go warto się na nich nie skupiać, co z kolei może zostać zdiagnozow­ane jako depresja, ale trzeba wybierać jakieś mniejsze zło.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland