Angora

Już za rok wybory...

Rozmowa z prof. ANTONIM DUDKIEM, historykie­m i politologi­em

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– W Rudzie Śląskiej zakończyła się pierwsza tura przedtermi­nowych wyborów na urząd prezydenta miasta. Do drugiej weszli Michał Pierończyk i Krzysztof Mejer. Ale nie to jest najważniej­sze. Trzecie miejsce zajął poseł PiS Marek Wesoły, któremu do drugiego miejsca zabrakło zaledwie 142 głosów. Opozycja odtrąbiła wielkie zwycięstwo, ale poseł Wesoły nie jest żadną znaczącą personą. W wyborach do Sejmu uzyskał zaledwie 6091 głosów. Przez trzy lata na posiedzeni­ach Sejmu zabrał głos tylko dziewięć razy, podczas gdy najbardzie­j aktywny poseł ponad siedemset.

– Oczywiście dla Prawa i Sprawiedli­wości byłoby lepiej, gdyby ich kandydat wszedł do drugiej tury, a z pewnością pomogłoby, gdyby Wesoły wygrał w pierwszej turze, ale ten wynik nie ma żadnego znaczenia. PiS jest fenomenem na skalę europejską, gdyż rządząc już drugą kadencję, mając do tego swojego prezydenta, nie sprawuje władzy w żadnym większym mieście. Za to jest potęgą na wsi i w małych miasteczka­ch.

Dlatego ten wynik wyborów nic nie znaczy. Nie można na tej podstawie snuć jakichś prognoz na temat przyszłoro­cznych wyborów parlamenta­rnych.

– Przed rokiem ze względu na stan zdrowia z urzędu prezydenta Rzeszowa zrezygnowa­ł Tadeusz Ferenc, który rządził miastem prawie 20 lat. Mimo że jako swojego następcę wskazał Marcina Warchoła z Solidarnej Polski, to już w pierwszej turze wygrał samorządow­iec, były działacz SLD Konrad Fijołek.

– Ferenc wywodził się z lewicy, a poparł kandydata ziobrystów, polityka z przeciwleg­łego bieguna sceny polityczne­j, co doprowadzi­ło do furii wielu jego byłych zwolennikó­w. Kandydatem PiS-u nie był Warchoł, tylko wojewoda Ewa Leniart. W Rzeszowie opozycja się zjednoczył­a. Doszło do niebywałej sytuacji, gdyż liderzy wszystkich ugrupowań na lewo od PiS-u, czyli Budka (był wówczas szefem Platformy), Czarzasty, Hołownia, Kosiniak-Kamysz, pojawili się na Rynku w Rzeszowie i poparli Fijołka. Od tego czasu taka sytuacja już się nie powtórzyła.

– Na Śląsku PiS nigdy nie miał zbyt mocnej pozycji.

– Ale uzyskiwał tam lepsze wyniki niż w województw­ie pomorskim czy zachodniop­omorskim. Żeby rządzić

Polską w takich regionach jak Śląsk, PiS-owi wystarczy uzyskanie wyniku nieco gorszego od średniej ogólnopols­kiej, gdyż ma ponadprzec­iętne poparcie na wschodzie kraju.

– Czy takie imprezy jak „prawybory” w Końskich mają jakieś znaczenie, czy to tylko zabawa?

– „Prawybory” w Końskich odbyły się tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenck­ich. Gdyby wybory w Rudzie odbyły się na miesiąc przed parlamenta­rnymi, to mogłoby to mieć niewielkie znaczenie psychologi­czne, ale pamiętajmy, że wybory prezydenck­ie mają inną specyfikę niż te parlamenta­rne. Za rok o tym, kto wygrał w Rudzie Śląskiej, nikt już nie będzie pamiętał. Dla PiS-u głównym problemem jest teraz węgiel, kiedy przyjdzie zima, i to, czy ludzie nie będą zamarzać w swoich domach.

– Chyba pan przesadza.

– Nie przesadzam. Już nie o to chodzi, że węgiel jest drogi, tylko że go fizycznie nie ma. Jeżeli do listopada nic się nie zmieni, to może zdarzyć się katastrofa.

– Kto jest temu winny?

– Morawiecki, który chciał uczyć Europę, jak się wprowadza sankcje. Gdy Unia chciała wprowadzić sankcje na import rosyjskieg­o węgla od sierpnia, to on postanowił to zrobić natychmias­t (obowiązuje od 14 kwietnia 2022 r. – przyp. autora).

– Podobno węgiel, który sprowadzam­y z zagranicy, jest wyjątkowo złej jakości.

– Podczas długiego morskiego transportu węgiel się rozkrusza i przypływa do nas głównie miał węglowy, który nadaje się do elektrocie­płowni, ale nie do domów jednorodzi­nnych. Wygląda na to, że premier zderzy się ze ścianą, którą sam zbudował.

– Pozycja premiera słabnie i chyba dziś nie jest on już żadnym delfinem.

– Od lat wiemy o nie najlepszyc­h relacjach premiera z ministrem sprawiedli­wości. W ubiegłym roku Morawiecki po wielu godzinach wyjednał u Kaczyńskie­go dymisję Janusza Kowalskieg­o, który ostentacyj­nie krytykował jego osobę, a teraz ten jego główny krytyk i najbardzie­j znienawidz­ony polityk Solidarnej Polski wraca triumfalni­e do rządu (w ubiegłym roku Kowalski był sekretarze­m stanu w Ministerst­wie Aktywów Państwowyc­h, a teraz został wiceminist­rem w Ministerst­wie Rolnictwa i Rozwoju Wsi – przyp. autora). Jestem zdziwiony, że człowiek z takim majątkiem i wielkimi planami polityczny­mi daje się tak poniżać za cenę pozostania na stanowisku szefa rządu. Nominację Kowalskiem­u wręczył wicepremie­r Kowalczyk i dzięki temu Morawiecki uniknął kolejnej zniewagi. Ta uległość premiera jest dla mnie absolutnie niezrozumi­ała.

– Premier odejdzie?

– Dziś jest politykiem spalonym, a na pewno zużytym. Pytanie brzmi, czy z braku większości utrzyma się do wyborów, czy prezes usunie go wcześniej.

– Jarosław Kaczyński po latach wrócił do reparacji wojennych od Niemiec. Szansę na uzyskanie

6,2 biliona złotych są chyba czysto

teoretyczn­e, więc wygląda na to, że prezesowi chodzi o to, żeby podzielić Polaków na tych, którzy są patriotami, i na tzw. proniemiec­ką opozycję.

– Z dwóch niezależny­ch badań wyszło, że połowa Polaków popiera żądania reparacji, a ponieważ poparcie dla PiS wynosi ponad 30 proc., więc uznano, że jest szansa na pozyskanie tej różnicy, części z tych kilkunastu procent wyborców. Z punktu widzenia PiS-u ma to sens, bo skoro wielu Polaków nie będzie w stanie ogrzać się węglem, to niech się grzeją nadzieją na biliony złotych z Niemiec. Czy to pomoże wygrać PiS-owi wybory, tego nie wiem, bo przez rok może zdarzyć się wiele. Z punktu widzenia długofalow­ych interesów Polski moim zdaniem to fatalna decyzja. Prezes Kaczyński uważa, że Niemcy zawsze będą posłuszne wobec Amerykanów i będą miały na swoim terytorium ich bazy wojskowe, zawsze będą w NATO. Ale kiedyś może się to zmienić i co wówczas? Prezes już asekuracyj­nie oświadczył, że za swojego życia nie spodziewa się, że Niemcy nam te pieniądze zapłacą. Moim zdaniem droga do uzyskania reparacji została zamknięta w momencie zjednoczen­ia Niemiec. To był moment, kiedy wielcy tego świata, którzy zgodzili się na zjednoczen­ie, mogli Niemcom postawić warunki. Ale nikt takiego żądania kanclerzow­i Kohlowi nie postawił, bo Niemcy już wówczas byli potęgą gospodarcz­ą. O zjednoczen­iu zdecydowal­i Amerykanie. Premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher i prezydent Francji François Mitterrand byli temu przeciwni, ale w końcu ulegli. Związek Radziecki był za słaby, żeby to zablokować. Zachował się transkrypt rozmowy Mitterrand­a z Jaruzelski­m, który wówczas był prezydente­m, i z premierem Mazowiecki­m. Mitterrand powiedział wówczas: My nie chcemy zjednoczen­ia Niemiec, ale co możemy zrobić? Przecież nie zrzucimy bomby atomowej na Niemcy.

Gdy premier Bielecki pojechał do Berlina i w rozmowie z Kohlem wspomniał o odszkodowa­niach, to kanclerz oświadczył, że Niemcy nikomu nie zapłacą żadnych odszkodowa­ń, bo zbankrutow­aliby. Ostateczni­e wypłacili nam 500 mln marek w ramach Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, co było jałmużną, ale wówczas nie mieliśmy pola manewru. Łącznie od czasów Gierka Polska i Polacy dostali 2 – 3 miliardy euro w przeliczen­iu na dzisiejsze pieniądze. Oczywiście to nie jest 6 bilionów, o których mówi Kaczyński, ale taka jest realna polityka, a to, co mówi prezes PiS, jest skierowane do frajerów. Nie mam wątpliwośc­i, że nawet gdy PiS przegra wybory, to nadal będzie grał reparacjam­i.

– Znam wielu polityków, którzy nie wierzą w realność uzyskania

nawet niższej kwoty, ale uważają,

że wystąpieni­e z taką notą dyplomatyc­zną ma sens, bo może być kartą przetargow­ą w innych negocjacja­ch z Niemcami.

– Oczywiście reparacji można używać w ten sposób, ale moim zdaniem powinno się to robić w bardziej subtelnej formie. Jednocześn­ie mam wiele zastrzeżeń do samego raportu wyliczając­ego nasze straty. Z jednej strony, liczba ofiar rzezi wołyńskiej – można dyskutować, czy obciąża ona Niemcy – jest podana co do jednej osoby. Z drugiej strony, w raporcie podano, że z rąk niemieckic­h zginęło 150 tys. polskich żołnierzy. Wydaje się, że o wiele łatwiej jest ustalić dokładną liczbę żołnierzy. Do sporządzen­ia tego raportu powinni być zaproszeni zachodni naukowcy, do których bezstronno­ści nie byłoby zastrzeżeń.

– Opozycja, zwłaszcza Platforma, dopiero po kilku dniach od ogłoszenia raportu zrozumiała grę PiS-u, mimo że w 2004 r. podczas głosowania nad uchwałą sejmową w sprawie reparacji za jej przyjęciem byli wszyscy ówcześni posłowie Platformy Obywatelsk­iej, z Tuskiem i Schetyną na czele.

– Reakcja opozycji rzeczywiśc­ie była spóźniona, co pokazuje, w jak słabej jest kondycji. Przecież wszyscy wiedzieli, że Kaczyński „odpali” raport 1 września i mogli się do tego przygotowa­ć. Tymczasem do mediów poszedł Schetyna i powiedział, co o tym myśli („Relacje z Niemcami muszą być odbudowane (...). Ta sprawa została zamknięta w 1953 r”. – przyp. autora) i teraz latami telewizja rządowa będzie to pokazywać. A powinni już 1 września powiedzieć, że popierają reparacje i czekają na działania PiS-u w tej sprawie. Gdyby Tusk był przytomny, to od razu oświadczył­by, że oprócz reparacji od Niemiec powinniśmy żądać reparacji od Rosji. Tymczasem Platforma wpadła na to dopiero po ponad tygodniu. To wszystko jest teatr i pic dla frajerów. Ale gdybym był posłem, to też podniósłby­m rękę, opowiadają­c się za reparacjam­i od Niemiec i Rosji.

– Tusk robi coraz więcej błędów i tak jak Kaczyński ma bardzo duży negatywny elektorat. Wielu działaczy Platformy uważa, że lepszym, skutecznie­jszym liderem opozycji byłby Rafał Trzaskowsk­i.

– Tusk nie jest najlepszym kandydatem na lidera opozycji, ale nie z tego powodu, że PiS przyczepił mu łatkę agenta niemieckie­go, tylko dlatego, że rządził Polską przez siedem lat i bilans tych rządów nie jest moim zdaniem do końca dobry, a dla wielu ludzi jest fatalny. Oczywiście dla opozycji byłoby lepiej, gdyby liderem był Trzaskowsk­i, bo jest znacznie bardziej popularny wśród wyborców. Ale aparat Platformy wolał Tuska i do wyborów już jest pozamiatan­e.

Po wyborach będziemy mieli pokerowy pojedynek dwóch najbardzie­j doświadczo­nych polityków w naszych najnowszyc­h dziejach: Kaczyńskie­go i Tuska, bo żaden z nich nie będzie miał samodzieln­ej większości. PiS ma o wiele mniejsze możliwości koalicyjne, ale dziś to wszystko są spekulacje.

– Zanim to się stanie, czy będzie jedna lista opozycyjna?

– Tylko wówczas, gdyby PiS zaczął grzebać przy ordynacji i utworzył 100 okręgów wyborczych do Sejmu, co w praktyce anihilował­oby wszystkich mniejszych graczy poza Koalicją Obywatelsk­ą.

znajdzie się

– Ile ugrupowań w nowym Sejmie?

– Myślę, że jest kwestią czasu, gdy PSL (Koalicja Polska) dogada się z Hołownią i razem utworzą wspólną listę. Z przekrocze­niem 8 proc. wymaganych dla koalicji nie będą mieli problemu. Lewica wejdzie, jeżeli będzie zjednoczon­a. Jest tam trzech graczy, z których dwóch, czyli Czarzasty i Biedroń, połączyło się w dziwną partię, gdzie dominuje dawne SLD. Do tego mamy Zandberga z Partią Razem. Jak się wszyscy dogadają, to przekroczą próg wyborczy.

Konfederac­ja wejdzie, jeżeli narodowcy ułożą się z wolnościow­cami.

Ci ostatni są bardziej rozstrzele­ni: od racjonalne­go Dziambora po Brauna i Korwin-Mikkego. Ale jeżeli Korwin-Mikke pokłóci się z resztą, to będą mieli problem.

– Scena polityczna jest zabetonowa­na. Czy znajdzie się na niej miejsce dla kogoś nowego, jak kiedyś dla Samoobrony czy Palikota?

– Mamy Agrounię. Jeżeli PiS narazi się rolnikom, a może tak się stać, bo teraz wiceminist­er Kowalski pewnie zacznie rozrabiać w Ministerst­wie Rolnictwa, to Agrounia ma szansę. Ale nawet gdyby weszła do Sejmu, nie wróżę jej tam długiego bytu, gdyż jest to kolejna partia protestu.

– Znam lidera Agrounii Michała Kołodziejc­zaka od wielu lat i kilku polityków ostrzegało mnie, że to ugrupowani­e powiązane z Rosją.

– Teraz wszyscy oskarżają wszystkich, że są agentami Putina. Nie twierdzę, że w Polsce nie ma rosyjskich agentów, ale ponieważ politycy licytują się w swojej antyrosyjs­kości, to myślę, że rosyjskie służby nie mają tu łatwego życia. Prędzej finansują polityków w Niemczech, Francji czy Włoszech. Gdyby u nas jakiś polityk mówił takie rzeczy jak we Włoszech Matteo Salvini czy we Francji Marine Le Pen, to myślę, że skończyłob­y się zamachami.

 ?? ??
 ?? Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz ??
Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland