Przebojowa laudacja
„Ja i Chrissie wykonamy piosenkę, której nie śpiewałem od czasu, kiedy została nagrana, czyli jakieś 100 lat”. Te słowa Paula McCartneya błyskawicznie obiegły świat, chociaż impreza, podczas której 80-letni legendarny muzyk je wypowiedział, dedykowana była innemu artyście.
A ta impreza to sześciogodzinny koncert, który odbył się 3 września na Wembley. Poświęcony był głównie Taylorowi Hawkinsowi, zmarłemu 25 marca w wieku 50 lat byłemu perkusiście amerykańskiej grupy Foo Fighters. Zaprezentowany podczas muzycznego maratonu repertuar – pokaźny, bo liczący 50 utworów – przypomniał także inne nieżyjące muzyczne gwiazdy.
Wydarzenie obfitowało w niespodzianki. Największą był wspomniany utwór „Oh! Darling” wykonany przez Paula McCartneya w duecie z gwiazdą grupy The Pretenders Chrissie Hynde. Współautor tej kompozycji wcześniej nigdy nie śpiewał jej na scenie. Grupa The Beatles nagrała „Oh! Darling” w 1969 roku. Mimo że pod utworem podpisani są Lennon i McCartney, to ten drugi jest jego głównym twórcą i pełnił podczas sesji obowiązki wokalisty. Przychodził do studia rano, żeby zaśpiewać niewyspanym głosem. Chciał brzmieć, jakby wykonywał „Oh! Darling” w końcówce koncertu, kiedy głos jest wyeksploatowany i szorstki. Nagrywał utwór o świcie przez kilka dni, ale za każdym razem ograniczał się do jednego podejścia, kiedy jeszcze jego głos nosił ślady porannej chrypki. Kompozycja trafiła na album „Abbey Road” (1969), jeden z najlepszych w dorobku „chłopców z Liverpoolu”.
Przez ponad pół wieku McCartney nie wykonywał „Oh! Darling” na scenie, więc widzowie byli w szoku, kiedy były Beatles pojawił się z gitarą basową przy mikrofonie i zaintonował utwór. Jego głos nie ma już tej siły co w czasach Beatlesów, więc w drugiej części piosenki, bardziej ekspresyjnej, wspomogła go Hynde. W finale jednak McCartney był ponownie przy mikrofonie. Dlaczego po tak długim czasie wrócił do „Oh! Darling”? Zapewne w hołdzie dla Hawkinsa, jednego z najlepszych perkusistów rocka.
Taylor Hawkins dołączył do Foo Fighters w 1997 roku. Wcześniej zasłynął jako perkusista zespołu akompaniującego Alanis Morissette podczas koncertów, którymi wokalistka promowała album „Jagged Little Pill” (1995). Grał też z kapelą Sylvia przekształconą w Anyone. Największe jednak sukcesy odniósł z zespołem Dave’a Grohla, byłego perkusisty Nirvany. Jego Foo Fighters kontynuuje tradycje grunge’u spopularyzowanego przez Kurta Cobaina, wzbogacając ten gatunek o elementy innych stylów, w tym rocka i niekiedy folku.
Hawkins zadebiutował z Foo Fighters na trzecim ich albumie, który nosi tytuł „There Is Nothing Left To Lose” (1999). A o tym, że był nietuzinkowym instrumentalistą, świadczy jego zwycięstwo w 2005 roku w ankiecie na najlepszego pałkarza, w której wzięli udział czytelnicy magazynu „Rhythm”.
Hawkins, oprócz grania na bębnach, komponował i czasami śpiewał. Jedną z najpopularniejszych piosenek Foo Fighters z jego wokalem jest „Cold Day In The Sun”. Hawkins też chętnie przejmował rolę wokalisty, kiedy grupa brała na warsztat przeboje innych wykonawców. Tak było m.in. z hitami „I Feel Free” grupy Cream i „Have A Cigar” formacji Pink Floyd.
Prywatnie Hawkins był fanem grupy Queen. Wziął udział w sesjach, podczas których powstał jedyny album tego zespołu z udziałem Paula Rodgersa przy mikrofonie. Płyta ukazała się w 2008 roku i nosi tytuł „The Cosmos Rocks”, a głos Hawkinsa słychać w nagraniu „C-lebrity”. Przebojów Queen nie mogło więc zabraknąć na Wembley. Zaprezentowali je dwaj współpracownicy niezapomnianego Freddiego Mercury’ego – Roger Taylor (perkusja) i Brian May (gitara). Towarzyszyli im Luke Spiller z grupy The Struts oraz Rufus, syn Rogera Taylora. Ten ostatni zastąpił ojca przy perkusji, kiedy Queen wykonywali hit „I’m In Love With My Car”. Na
Wembley nie mogło też zabraknąć stadionowego numeru „We Will Rock You”, a na zakończenie Brian May zaśpiewał solo kompozycję „Love Of My Life”.
Były też inne wspomnieniowe sety, jak ten poświęcony Jeffowi Buckleyowi, również jednemu z idoli Hawkinsa. Publiczność na Wembley usłyszała utwory „Last Goodbye” oraz „Grace” – tytułowy z najsłynniejszego albumu Buckleya.
Nie zabrakło hitów Davida Bowiego z jego płyty „Let’s Dance”. Wykonali je muzycy z różnych zespołów, w tym m.in. Josh Homme z formacji Queens of the Stone Age, Nile Rodgers z Chic, Chris Chaney z Jane’s Addiction oraz perkusista Omar Hakim, który wsławił się grą z wieloma gwiazdami sceny rockowej i jazzowej, w tym właśnie z Davidem Bowiem, a także ze Stingiem, Milesem Davisem i grupą Dire Straits.
To nie koniec słynnych artystów, którzy złożyli hołd Hawkinsowi. Koncert otworzył Liam Gallagher, lider modnej, zwłaszcza na przełomie XX i XXI wieku, grupy Oasis, prezentując przebój „Rock And Roll Star”. Żeby upamiętnić Hawkinsa, skrzyknęła się również formacja The Pretenders, mimo że Chrissie Hynde zapowiadała rozstanie z przebojami grupy. Do niespodzianek można zaliczyć reaktywację kapeli Them Crooked Vultures, z udziałem byłego basisty Led Zeppelin, Johna Paula Jonesa, i wymienionego wcześniej Josha Homme’a, znanego także z kapeli Kyuss. Przy bębnach był Dave Grohl, też członek tego gwiazdorskiego tria.
Wreszcie jeszcze jeden niespodziewany duet. Brian Johnson – znany z AC/DC – połączył siły z perkusistą Metalliki, Larsem Ulrichem, aby wykonać „Back In Black” i „Let There Be Rock”. Wspierali ich muzycy kapeli Foo Fighters, która miała na zakończenie najdłuższy set, bo złożony z 10 numerów, przerwany tylko na krótko przez McCartneya, który oprócz „Oh! Darling” zaśpiewał „Helter Skelter”.
Grupie Dave’a Grohla w każdym utworze towarzyszył inny perkusista. Wśród akompaniatorów nie zabrakło zdolnych dzieci. W piosence „Learn To Fly” przy bębnach zasiadła 12-letnia Nandi Bushell, która już jako dziewięciolatka zadziwiała swoją grą na różnych instrumentach internautów śledzących YouTube’a i nawet w tak młodym wieku towarzyszyła na scenie Lenny’emu Kravitzowi. Z kolei utwór „My Hero” zagrał na bębnach syn Taylora Hawkinsa, 16-letni Shane.