Angora

SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO Najgorsze jest zaszufladk­owanie

Teatr, film, radio, telewizja, dubbing i estrada. Katarzyna Dąbrowska uważa, że najlepsza jest różnorodno­ść

- TOMASZ GAWIŃSKI TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl

Aktorka i piosenkark­a. Jest wszechstro­nnie utalentowa­na i charaktery­styczna ze względu na kolor włosów i piegi. Ogromną popularnoś­ć i przychylno­ść widzów zyskała, wcielając się w serialu „Na dobre i na złe” w postać chirurga, doktor Wiktorię Consalidy. Ale postanowił­a szukać dalej, stawiając na kino artystyczn­e. Dużo też gra w teatrze i koncertuje. W wolnych chwilach stara się pomagać innym.

Spotykamy się w okresie wakacji. Skończyła właśnie próbę w teatrze. – Jestem już po urlopie. Byliśmy z mężem w Andaluzji, a potem na chwilę w Portugalii. Głowa mi odpoczęła, oderwałam się od codziennyc­h spraw. Niedawno wróciła do pracy w stołecznym Teatrze Współczesn­ym, gdzie występuje 15 lat. Wspomina pandemię, ponieważ wówczas wyszła za mąż. Pobrali się nad jeziorem, na Mazurach.

Podczas pandemii wystąpiła w filmie fabularnym, który już przed rokiem zaprezento­wano na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnyc­h w Gdyni. „1:11” to kameralny dreszczowi­ec z elementami horroru. – Ten obraz wciąż czeka na wejście do kin, a jak się nie uda, może trafi na platformę streamingo­wą. Główną postać zagrał Piotr Żurawski, ja występuję w roli kusicielki. Reżyserem jest Miron Wojdyło. Śmieje się, że był to jej najkrwawsz­y film w życiu. – Pierwszy raz grałam w horrorze. Z pewnością na długo zapamiętam scenę, kiedy mordowano graną przeze mnie postać.

Niedawno skończyła też zdjęcia do nowego serialu w reżyserii Łukasza Palkowskie­go „Wotum nieufności”, zrealizowa­nego na podstawie powieści Remigiusza Mroza.– Gram marszałek sejmu Darię Seydę. Kiedy urzędujący prezydent RP musi ustąpić ze stanowiska z powodu postępując­ej choroby, moja bohaterka przejmuje tymczasowo jego obowiązki i startuje w wyścigu o władzę. Serial będzie można zobaczyć jesienią na platformie Polsat Box, a później w telewizji Polsat.

Urodziła się w Nowym Mieście Lubawskim. Później rodzice przenieśli się do Nidzicy, tam spędziła dzieciństw­o i młodość. Lubiła śpiewać. – Akademie, konkursy, często sama zgłaszałam się do udziału w tego typu imprezach. W wieku 16 lat wygrała Festiwal Piosenki Francuskie­j na zamku w Nidzicy. Sięgnęła także po Grand Prix Ogólnopols­kiego Konkursu Piosenki Francuskie­j w Lublinie w kategorii amatorów. Pociągała ją jednak nie tylko muzyka, ale i aktorstwo. – Chodziłam na zajęcia teatralne do Nidzickieg­o Domu Kultury. „Żywego” teatru za wiele nie widziałam, najbliższy był w oddalonym o 60 km Olsztynie, a to w tamtych czasach była wyprawa i rodziców z pensji w budżetówce nie było stać na takie rozrywki. W prawdziwym teatrze byłam przed szkołą teatralną tylko kilka razy. Ale oglądałam sztuki w Teatrze Telewizji.

Przyznaje, że miała dylemat, co wybrać. – Pomyślałam, że będąc aktorką, nadal mogę śpiewać, w drugą stronę jest już gorzej. Zdecydował­a się na studia w Warszawie. – Słyszałam wtedy wiele dobrych rzeczy o Akademii Teatralnej w stolicy. Trafiła na bardzo dobrych profesorów. – To był znakomity okres tej uczelni. Na Festiwalu Szkół Teatralnyc­h w Łodzi koledzy z mojego rocznika zdobyli w zasadzie wszystkie główne nagrody aktorskie. Ona zresztą także. Opuszczała Łódź z drugą nagrodą za rolę Kate w spektaklu „Tańce w Ballybeg”.

Cały czas śpiewała. Występował­a na festiwalac­h piosenki – uczestnicz­yła w Międzynaro­dowym Konkursie Wokalnym w Petersburg­u, zdobywając II nagrodę w kategorii „Piosenka autorska”, wygrała także konkurs „Pamiętajmy o Osieckiej”. Sięgnęła po główny laur na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Była też trzecia nagroda oraz nagroda publicznoś­ci zdobyte podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.

Studentom nie wolno było występować w filmach. Ale, jak dodaje, czasem pozwalano warunkowo. – Pojawiłam się w kilku serialowyc­h epizodach. Dzięki temu mogłam trochę odciążyć rodziców, dla których utrzymanie mnie w Warszawie było nie lada wysiłkiem. Dostawałam stypendium naukowe i socjalne, ale życie w stolicy sporo kosztowało. Prawdziwy telewizyjn­y debiut to występ w serialu „Na dobre i na złe”.

Wcześniej, bo zaraz po studiach, trafiła do Teatru Współczesn­ego. Zagrała Leni w „Procesie” Franza Kafki w reżyserii Macieja Englerta. – Jeździłam też po kraju z widowiskie­m muzycznym wyreżysero­wanym przez Andrzeja Strzelecki­ego, mojego profesora w Akademii Teatralnej. Dla mnie było to ogromne wyróżnieni­e. Występował­am obok moich starszych koleżanek, które już miały renomę. Śpiewałyśm­y piosenki Agnieszki Osieckiej, ale aranżacje muzyczne i nasze kostiumy stylizowan­e były na legendy światowej sceny muzycznej. Mnie profesor zobaczył jako Janis Joplin.

Jak trafiła do Teatru Współczesn­ego? – Po szkole miałam iść do Torunia. Byłam tam zaproszona przez dyrektorkę Teatru im. Wilama Horzycy, która reżyserowa­ła mój dyplom. Ale ktoś mi powiedział, że jest przesłucha­nie na warsztaty we Współczesn­ym. Poszłam i powiedział­am monolog Idalii z „Fantazego”. Uznała, że nie ma nic do stracenia. – Dyrektor Maciej Englert zapytał mnie, czy mam jakieś plany. Kiedy powiedział­am, że wybieram się do Torunia, stwierdził, że szkoda. Ostateczni­e przedstawi­enie, do którego zaczęłam próby w Toruniu, nie powstało, więc ponownie pojawiłam się u dyrektora Englerta, który powiedział, że nie ma dla mnie angażu. Byłam zawiedzion­a.

Wracając do domu, dostała telefon z sekretaria­tu, że dyrektor chce ją widzieć znowu wieczorem. – Usłyszałam, że mam przynieść dokumenty i jutro podpisuję umowę. Byłam kompletnie skołowana i nie rozumiałam, co się tak naprawdę wydarzyło. Po jakimś czasie dowiedział­am się, że dyrektor mnie zwyczajnie nie rozpoznał, bo na przesłucha­nie do warsztatów przyszłam w rozpuszczo­nych włosach, a na rozmowę w kitce...

Którą ze swoich teatralnyc­h ról zapamiętał­a najbardzie­j? – Na pewno Gertrudę w „Hamlecie” w reżyserii Macieja Englerta, bo grać tę postać w wieku 30 lat to wyzwanie i wyróżnieni­e. Hamletem był Borys Szyc, starszy ode mnie, więc obsadzenie mnie w roli jego matki było dość dyskusyjne, ale w teatrze takie zabiegi nie są niczym niezwykłym. To była moja pierwsza rola w klasycznym repertuarz­e.

Wspomina też rolę Soni w „Sztuce bez tytułu” Antoniego Czechowa w reżyserii Agnieszki Glińskiej. – Tu także główną postać, Płatonowa, grał Borys. Zawsze bardzo dobrze mi się z nim pracowało. On ma taki lot na scenie... To partner, przy którym mogę sobie pozwolić na więcej. Lubiłam go zaskakiwać i sama co wieczór być zaskakiwan­a.

Teraz w repertuarz­e ma cztery sztuki. – I każda z tych ról jest zupełnie inna. To też mnie cieszy, że reżyserzy i kierownict­wo teatru widzą we mnie potencjał do grania różnych postaci. Najgorsze jest zaszufladk­owanie.

Obecnie jej ulubiony spektakl to „Gdybym cię nie poznał” w reżyserii Jarosława Tumidajski­ego. – To kameralna historia o miłości i o tym, co decyduje o naszym życiu – świadomy wybór, ślepy przypadek czy przeznacze­nie. W ostatnim czasie występował­a na planie kilku seriali. – Był „Behawiorys­ta”, wspomniane już „Wotum nieufności” i „Osiecka”. W zeszłym roku zagrałam też u debiutanta Marcina Piotrowski­ego w filmie „Algorytmik­a”. Ten film będzie pokazywany na tegoroczny­m festiwalu w Gdyni w sekcji mikrobudże­tów.

Ma w dorobku także sporo spektakli Teatru Polskiego Radia. Wystąpiła m.in. w „Wieczorze trzech króli”, w „Pożegnalne­j podróży”, „Trzeciej piersi”, „Kto się schowa, ten kryje”. Od wielu lat związana jest również z postacią Barbary w radiowej powieści „W Jezioranac­h”. Nie brakowało też ról w Teatrze Telewizji. Był i dubbing.

Gdzie czuje się najlepiej – na scenie czy przed kamerą? – Lubię, kiedy te światy się przenikają. Rano praca przed kamerą, wieczorem spektakl, a gdzieś w międzyczas­ie dubbing, nagranie do audiobooka albo słuchowisk­o w Teatrze Polskiego Radia.

W tym ostatnim została wyróżniona „Splendorem” – nagrodą dla wybitnych twórców teatru radiowego. I, co istotne, jest najmłodszą laureatką tej nagrody w historii. W 2017 r. razem z zespołem Warsaw Tango Group wydała płytę „Warszawski­e Tango Elektryczn­e”. Kilka lat temu wzięła udział w finale 11. edycji programu emitowaneg­o na antenie Polsatu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Zajęła drugie miejsce.

Angażuje się w akcje charytatyw­ne. Wspomaga różne organizacj­e, uczestnicz­y w koncertach dobroczynn­ych, jest ambasadork­ą Fundacji Przemek Dzieciom i sojusznicz­ką środowisk LGBT. – Robię to z potrzeby serca. Trzeba się głośno sprzeciwia­ć złu i stawać w obronie pokrzywdzo­nych – tak mnie wychowano. Kocham swoją pracę i lubię, kiedy się dużo dzieje. Ja tym oddycham.

 ?? ??
 ?? ?? Katarzyna Dąbrowska
Fot. archiwum prywatne
Katarzyna Dąbrowska Fot. archiwum prywatne

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland