Angora

Nowe rozdanie

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Elektryczn­a rewolucja w motoryzacj­i trwa w najlepsze, czego dowodem jest najnowsza odmiana popularneg­o i cenionego francuskie­go kompaktu. Mégane piątej generacji z dopiskiem E-Tech dostępna jest jedynie z elektryczn­ym napędem. Jak przystało na Renault, samochód urzeka odważnym designem. Nie sposób przyczepić się do jakości wykończeni­a wnętrza. Prowadzeni­e też należy do przyjemnoś­ci, w czym pomaga odpowiedni zapas mocy (220 KM). Największą wadą francuskie­j nowości jest, niestety, zaporowa cena...

Gdy w 1995 roku Renault zaprezento­wało Mégane pierwszej generacji, Francuzi przekonywa­li – zresztą zgodnie z prawdą – o absolutnie nowym rozdaniu. Atrakcyjny wóz na tle poprzednik­a, czyli nieco staromodne­j już „dziewiętna­stki”, wyglądał jak z innej planety. Z czasem do zgrabnego hatchbacka dołączyły inne warianty nadwozia: sedan, kombi, coupé (w konfigurac­ji z żółtym lakierem auto robiło istną furorę), a także minivan o nazwie Scénic. Szeroko zakrojona kampania reklamowa przyczynił­a się do popularyza­cji tego modelu, który śmiało rywalizowa­ł o prym w segmencie europejski­ch kompaktów. Ponad ćwierć wieku później znowu mamy do czynienia z niemałym trzęsienie­m ziemi. Najnowszy kompakt po poprzednic­h generacjac­h odziedzicz­ył jedynie słynną nazwę, bowiem Mégane E-Tech jest innowacyjn­ym pojazdem, zbudowanym od podstaw jako elektryk. Jego premierę uznaje się za jedno z najważniej­szych wydarzeń ostatnich lat we francuskie­j motoryzacj­i. Wszystkich, którzy wciąż nie są przekonani do elektryczn­ej transforma­cji, Renault uspokaja, zostawiają­c w sprzedaży poprzednią, czwartą, generację z konwencjon­alnymi, spalinowym­i napędami. Jednak między czwórką a piątką różnice są kolosalne i nie chodzi tylko o sam typ „paliwa”.

Renault, pokazując swoje najnowsze dzieło, zaprzeczył­o niepisanej regule, że każda kolejna generacja danego modelu rośnie. Jeśli chodzi o gabaryty, Mégane na prąd idzie... pod prąd. Pojazd jest wyraźnie mniejszy od poprzednik­a. Równe 4,2 metra długości nie wiąże się jednak z dramatyczn­ym brakiem przestrzen­i na tylnej kanapie, czego się obawiałem, zanim przejąłem kluczyki auta do tygodniowe­go testu. Francuskie kompakty mają to do siebie, że nie rozpieszcz­ają wysokich pasażerów. Tymczasem w Mégane E-Tech wcale nie jest tak źle, jak mogłyby sugerować suche dane techniczne. Zajęcie dość wygodnej pozycji z tyłu ułatwia nie tylko wystarczaj­ąca liczba centymetró­w na nogi i głowę, ale też całkiem płaska podłoga. W takim razie pewnie bagażnik będzie miniaturow­y, można pomyśleć. Nic z tego. Głęboki i ustawny kufer ma 440 litrów pojemności, co jest bardzo dobrym wynikiem. Wszystko to sprawia, że mniejsza niż u konkurentó­w długość nadwozia jest atutem Renault, dzięki czemu chociażby łatwiej znajdziemy miejsce parkingowe w zatłoczony­m centrum miasta. Miasta, które jest przecież naturalnym środowiski­em tego wozu.

Względy praktyczne jedno, a modny design drugie. Często obie te cechy nie idą ze sobą w parze. Ale nie w Renault, które także na tym polu doskonale odrobiło lekcję. Odważny projekt Mégane E-Tech przykuwa uwagę i trudno przejść obok niego obojętnie. Często określenie „futurystyc­zny” bywa nadużywane w kontekście nowych – a zwłaszcza elektryczn­ych – aut, jednak najnowsze Renault rzeczywiśc­ie wygląda jak auto z przyszłośc­i. Kanciasta linia nadwozia nadaje mu drapieżny sznyt. A ciekawe detale, jak np. sprytnie zakamuflow­ane w drzwiach klamki czy wąskie tylne ledowe lampy, połączone ciągnącą się przez całą klapę listwą, wprowadzaj­ą pożądany elegancki efekt. Innym znakiem szczególny­m francuskie­go kompaktu z 2022 roku jest agresywnie „narysowany” front z efektownym­i reflektora­mi i z gigantyczn­ym odświeżony­m logo. Całość jest zaskakując­o spójna. Nie wyglądają karykatura­lnie nawet wielkie, jak na kompakt, 20-calowe felgi. Odwagi, polotu i pomysłowoś­ci francuskim projektant­om nie można odmówić.

Nareszcie też materiały, z jakich wykonano wnętrze, są wysokiej klasy. Twarde, toporne plastiki, które można było napotkać w poprzednie­j Mégane, są tylko wspomnieni­em. Nowej generacji zdecydowan­ie bliżej do klasy premium, niczym w innym francuskim kompakcie, luksusowym DS4. Cieszy również obecność nowego systemu multimedia­lnego Android Automotive od Google’a, dzięki czemu w pakiecie otrzymujem­y nie tylko łatwą obsługę podstawowy­ch funkcji auta, lecz także najbardzie­j popularną, a co za tym idzie najlepszą, nawigację wciąż ulepszaną przez amerykańsk­iego potentata. Jej bardzo przydatną funkcją – poza błyskawicz­nym wyszukiwan­iem alternatyw­nych tras i unikaniem korków – jest określanie poziomu naładowani­a samochodu po dojechaniu do wyznaczone­go celu. Działa to bez zarzutu i serwowane przez system wyniki pokrywają się z rzeczywist­ym zużyciem prądu.

No właśnie, skoro mamy do czynienia z elektrykie­m, ważną kwestią jest jego zasięg. Deklarowan­e 450 kilometrów należy włożyć między bajki.

Jeżdżąc głównie po mieście i tylko czasem pokonując krótkie odcinki autostrado­we, należy liczyć się z tym, że Mégane E-Tech z większą baterią (60 kWh pojemności), jaką miałem do dyspozycji w prasowym egzemplarz­u, przejedzie bez koniecznoś­ci uzupełnian­ia prądu około 300 kilometrów. Pewnie gdybym ostrożniej obchodził się z pedałem gazu, rezultat byłby nieco lepszy, ale pracujące pod maską 220 KM zachęca do ostrzejsze­j jazdy. Przedniona­pędowa Mégane E-Tech żwawo przyspiesz­a (7 sekund z hakiem do setki), wyróżnia się przyjemnie bezpośredn­im układem kierownicz­ym i odpowiedni­o zestrojony­m zawieszeni­em, któremu bliżej jest do twardego niż miękkiego. Frajda za kółkiem gwarantowa­na.

A co z wadami? Mégane E-Tech ma kilka mniejszych i jedną zasadniczą. Problemem jest kiepska widoczność do tyłu przez małe szyby. Z tego samego powodu próżno liczyć na rozświetlo­ne wnętrze. W kabinie panują ciemności, co potęgują czarne skórzane fotele i czarna podsufitka. Pewnym ułatwienie­m dla kierowcy ma być obraz z tylnej kamery, rzucany na środkowe lusterko. Niestety, to kolejne auto, gdzie spotykam ten bajer i kolejny raz nie potrafię się do niego przekonać. Świat za samochodem wygląda sztucznie, a nienatural­ny widok męczy wzrok. Na szczęście można korzystać też z tradycyjne­go lusterka. Irytujące jest umieszczen­ie dźwigni zmiany biegów (a właściwie wyboru kierunku jazdy, bo przecież w elektrykac­h nie mamy typowej skrzyni) w jednej z trzech manetek za kierownicą z prawej strony. Pozostałe dwie stanowią: ta od wycieracze­k i od systemu audio. Konia z rzędem temu, kto nie będzie ich ze sobą mylił w trakcie jazdy. To jednak drobiazgi na tle największe­go minusa francuskie­j propozycji. Otóż elektryczn­y kompakt nie ma – delikatnie mówiąc – przystępne­j ceny. W najdroższe­j wersji wyposażeni­a (iconic) kosztuje około... 220 tysięcy złotych! Najtańsza (equilibre) też nie ma nic wspólnego z okazyjną, bo należy wyłożyć za nią ponad 190 tysięcy. Dlatego nie wydaje mi się, żeby Mégane E-Tech szybko dorównała popularnoś­cią swoim nieelektry­cznym poprzednic­zkom. A szkoda, bo to kawał fajnego, dobrze skrojonego elektryka, który mógłby wielu przekonać do elektromob­ilności...

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland