Kaczyńskiego „Gra w Niemca”
Czy to fobia antyniemiecka Jarosława Kaczyńskiego, sterowanie strachem czy tylko cynizm? Bo o głupotę tego doktora praw trudno posądzać. Już w 2012 r. mówił, że chce ograniczyć prawa mniejszości niemieckiej i finansowanie nauki języka niemieckiego dla Polaków pochodzenia niemieckiego. Wtedy Waldemar Kuczyński ocenił, że „...to fobia antyniemiecka Kaczyńskiego i chodzi mu o budzenie demonów za Odrą”. Te pogróżki zrealizował w 2022 r. minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek chyba tylko dlatego, aby zrobić przyjemność szefowi partii PiS. Ten małpi ruch z kolei ocenił przewodniczący Towarzystwa Kulturalnego Niemców w Polsce Rafał Bartek: „Skoro nie jesteśmy w stanie coś złego zrobić Niemcom za granicą, to robimy to Niemcom w Polsce”. Efekt? Skarga mniejszości do Komisji Europejskiej i zawieszenie współpracy z polskim rządem. Emerytowany Zbawca Ojczyzny w jednej ze swoich wypowiedzi wyeliminował żołnierzy niemieckich przy tworzeniu brygad NATO w Polsce, a Niemcy to przecież sojusznicy. Fobia to, czy gra strachem, a może cynizm?
W 2014 r. pojawił się dowcipny komentarz w Info-Elbląg.pl: „Pan prezes zatrzymał się na «Czterech pancernych i psie» i «Stawce większej niż życie», bo te wojenki prezesa z Niemcami już wtedy przypominały czasy Gomułki”. Niektórzy twierdzą, że Jarosław Kaczyński w dalszym ciągu żyje w czasach PRL-u... W 2017 r., przed wyborami, Jarosław Kaczyński kontynuował tę „grę w Niemca”, odgrzewając żądania niemieckich reparacji wojennych, głosząc hasła, że „to ich (Niemiec) polityka – począwszy od polityki historycznej, a skończywszy na energetycznej – jest skierowana przeciwko naszym interesom”. Pojawiły się też dziwne wąt
ki o zbrojeniu Niemiec przeciwko Polsce, i to w ramach NATO (...)! Ta sama narracja oczywiście powielana była też przez TVP na sławnych czerwonych paskach. Różne orkiestry, ale ta sama partytura i dyrygent. Rok 2021 przyniósł kolejne kłopoty i nieporozumienia „dobrej zmiany” z Komisją Europejską i TSUE, kary za Turów i Izbę Dyscyplinarną SN idące w miliony euro. Szukano winnego i prezes go znalazł – to Niemcy, które chcą osłabienia Polski! W ślad za nim partyjni wyznawcy, TVP i media zaprzyjaźnione zaczęli głosić narrację prezesa (...). Pojawili się też zdrajcy – poplecznicy Niemiec – to opozycja z Donaldem Tuskiem na czele, który został nazwany namiestnikiem niemieckim.
Spirala tej (już!) wrogości w stosunku do Niemiec nakręca się dalej. Marek Suski głosi hasła o wojnie Unii Europejskiej przeciwko Polsce. W podtekście – Niemiec. Europoseł Zdzisław Krasnodębski, mieszkający w Niemczech profesor Uniwersytetu w Kassel i w Bremie, mówi o większym zagrożeniu Polski ze strony Zachodu (czytaj: Niemiec) aniżeli Putinowskiej Rosji. I to wtedy, gdy trwa agresja Rosji w Ukrainie i cała Europa potrzebuje solidarności! Można powiedzieć, że takie tezy są na rękę Putinowi (...). Marek Gróbarczyk wysuwa tezę o źródłach zakażenia Odry na terenie Niemiec, „by zahamować procesy inwestycyjne na Pomorzu Zachodnim w obrębie Odry”. Klakierem okazał się również prezes NBP opowiadający na ten temat różnego rodzaju głupstwa typu: „Niemcy chcą, w jakiejś formie, odzyskać ziemie należące do Polski”. W tym gronie znalazł się premier Mateusz Morawiecki, wskazując, jak fatalne skutki mogłoby mieć niemieckie przywództwo w UE, a minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau mówił o odradzającym się imperializmie (niemieckim). Te wypowiedzi to jedna wielka katastrofa polskiej dyplomacji!
Występ Zjednoczonej Prawicy na Zamku Królewskim w Warszawie w 83. rocznicę napaści III Rzeszy na Polskę z przedstawieniem roszczeń wojennych w kwocie ok. 6,2 biliona złotych miał typowy charakter polityczny. Kwota wyliczona przez komisję posła Mularczyka powala na kolana! Wypowiedzi polityków, że ta kwota będzie w oficjalnym wystąpieniu Polski w stosunku do Niemiec, na pewno nie przysporzy nam chwały w świecie, a ewidentnie popsuje stosunki polsko-niemieckie, z czego zdawał sobie sprawę Jarosław Kaczyński. Szybko nastąpiła riposta. Rzecznik niemieckiego MSZ stwierdził, że rząd niemiecki nie zmienił swojego stanowiska, nie ma żadnej możliwości wypłaty odszkodowań wojennych dla Polski, bo sprawa została zakończona. A więc okazało się, że bawiliśmy się w strzelanie grochem do słonia! I znowu pojawia się pytanie, po co ta niebezpieczna zabawa polskich polityków (...)?
W wielu krytycznych opiniach o aktualnych stosunkach Polski i Niemiec przewija się często określenie: fobia antyniemiecka Kaczyńskiego. A fobia to uporczywy, chorobliwy strach. Pytanie, czy przed Niemcami – partnerem w Unii Europejskiej, sojusznikiem w NATO i największym naszym partnerem handlowym? To przecież absurd! Bardzo rzadko padają opinie o cynizmie szefa PiS i wykorzystywaniu „gry w Niemca” dla celów polityki wewnętrznej przed każdorazowymi wyborami. Rzadko padają też słowa o sterowaniu strachem, co PiS już wykorzystywał, np. strasząc uchodźcami.
Uważam, że te akcje antyniemieckie prezesa PiS, łącznie z roszczeniami wojennymi, to chęć odwrócenia uwagi Polaków od klęsk rządzących, a jest ich dużo. To zniszczenie wymiaru sprawiedliwości reformą Zbigniewa Ziobry, zapaść służby zdrowia, co wykazał COVID-19, ideologia w kulturze i edukacji, uwłaszczanie się na majątku publicznym, inflacja 16-proc., katastrofa ekologiczna na Odrze i inne. To są prawdziwe problemy, a nie enigmatyczna możliwość uzyskania odszkodowań wojennych od Niemiec. Pewnie w tej narracji antyniemieckiej jest też i trochę fobii, bo wróg w polityce wewnętrznej PiS musi być zawsze, ale w większości to cyniczna gra polityczna pod swoich wyznawców, bo przecież to oni są najważniejsi, aby utrzymać stołeczki i stołki Zjednoczonej Prawicy, ostatnio już na szczęście rozbitej.
ANDRZEJ WAWRZEŃCZAK (adres internetowy do wiadomości redakcji)