Obyś cudze dzieci uczył
Rozmowa ze SŁAWOMIREM BRONIARZEM, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego
– Giertych, Hall, Szumilas, Rostkowska, Zalewska – ci wszyscy byli ministrowie edukacji zupełnie nie radzili sobie z tym resortem. Nawet gdy tak wybitni naukowcy jak profesorowie Samsonowicz i Legutko zostawali ministrami, prochu nie wymyślili. Więc może są państwo zbyt krytyczni wobec Przemysława Czarnka?
– Zdarzali się jednak ministrowie, których dobrze wspominam. Może pana zaskoczę, ale jednym z nich był prof. Seweryński z Prawa i Sprawiedliwości, były rektor Uniwersytetu Łódzkiego, człowiek wielkiej kultury. Bardzo wysoko oceniam też nieżyjącą już minister Krystynę Łybacką (SLD), która w czasach tzw. dziury Bauca, czyli zadłużenia wynoszącego ponad 80 mld (dziś ta dziura jest pewnie pięć razy większa) zrobiła wiele dla naszego środowiska. W przypadku ministra Czarnka jest duża dysproporcja między tym, co mówi, a tym, co robi. Pan minister zapowiedział podwyżkę wynagrodzeń nauczycieli o 9 proc., a rząd proponuje 7,8 proc. Tymczasem w projekcie ustawy budżetowej zapisano 4,4 proc., więc zapowiedzi ministra to tylko deklaracje. Minister oczekuje cudów od nauczycieli w nauczaniu dzieci ukraińskich, i tak się rzeczywiście dzieje, ale nie usłyszałem od niego jednego słowa podziękowania czy pochwały. Pan minister potrafi powiedzieć, że nauczyciele zarabiają nawet 7,9 tys. zł brutto, co oczywiście nie jest prawdą. No, chyba że miał na myśli swojego kuzyna, który jako dyrektor szkoły dostał od gminy bardzo wysoki dodatek funkcyjny w wysokości 3 tys. zł. Moim zdaniem minister wykazuje wyjątkowo mało empatii wobec środowiska nauczycielskiego, a do tego budzi wielkie emocje. Mało się zna na edukacji, a będąc przede wszystkim politykiem, próbuje wprowadzić do szkolnictwa więcej polityki niż wszyscy jego poprzednicy w ostatnich latach.
– Minister stale podkreśla, że nauczyciele zarabiają coraz lepiej. ZNP uważa, że warunki płacowe, zwłaszcza w warunkach inflacji, są coraz gorsze. W mediach pojawiają się też różne wysokości wynagrodzeń.
– Proszę zajrzeć do rozporządzenia z dnia 24 sierpnia 2022 r. w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli.
– Według tabeli znajdującej się w rozporządzeniu nauczyciel początkujący zarabia 3424 zł, mianowany – 3597 zł, a dyplomowany – 4224 zł.
– Brutto. Nie są to kwoty, które mogłyby przyciągnąć do tego zawodu. Nauczyciel wchodzący do zawodu, absolwent wyższej uczelni, dostaje więc na rękę 2800. Jeżeli po studiach chce zostać w mieście, gdzie się uczył, na przykład w Łodzi, to na kawalerkę musi wydać 1500 – 1800 zł. Tak więc na życie zostanie mu 1000 zł lub trochę więcej. Tymczasem absolwent szkoły zawodowej – elektryk, ślusarz, mechanik – zaraz po
zakończeniu edukacji może liczyć na wynagrodzenie w wysokości 4 tys. zł na rękę! Nie licząc żadnych dodatkowych fuch.
– Nauczyciele też mogą mieć nadgodziny.
– I wówczas zarobią o tysiąc złotych więcej, ale razem z pracą w domu będą musieli poświęcić na to około 60 godzin tygodniowo, a przecież w Polsce obowiązuje 40-tygodniowy tydzień pracy.
– Ile według pana powinien zarabiać nauczyciel?
– W obywatelskim projekcie ustawy oświatowej jest napisane, że wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela dyplomowanego powinno być równe przeciętnemu wynagrodzeniu w kraju, czyli teraz jest to około 6,5 tys. zł, a nauczyciela wchodzącego do zawodu – 75 proc. tej sumy. To byłby istotny bodziec, żeby przyciągnąć absolwentów szkół wyższych do tego zawodu.
– Polska oświata cierpi na brak nauczycieli. Tyle że według jednych wyliczeń brakuje nam 17 tys., a według innych – 70 tys. nauczycieli.
– Obie liczby są prawdziwe. Ta mniejsza wynika z tego, że dyrektorzy szkół wymusili na nauczycielach pracę w godzinach ponadwymiarowych. Statystycznie to dwie godziny tygodniowo. Gdybyśmy je pominęli, to wówczas brakowałoby 70 tys. nauczycieli.
– Związek na 15 października zapowiada powstanie miasteczka edukacyjnego w Warszawie (zapewne przed Kancelarią Premiera), pikietę oraz różne akcje protestacyjne w regionach, w tym np. rezygnację z używania przez nauczycieli własnego sprzętu w pracy.
– Lokalizacja miasteczka jest już ustalona, ale na razie pozostaje naszą wewnętrzną sprawą. Ten protest ma przede wszystkim unaocznić politykom, samorządowcom, a także wszystkim rodzicom, jak w rzeczywistości wygląda praca w szkole – że 18-godzinny tydzień pracy to zwykła fikcja. Chcemy uświadomić ludziom, że ważne są nie tylko pieniądze, ale także warunki pracy, podstawa programowa, która jest tak stworzona, że trudno ją zrealizować, i goni się z lekcji na lekcję.
– Ale wielki strajk z 2019 r., w którym uczestniczyła większość nauczycieli, niewiele przyniósł. Można nawet powiedzieć, że przegraliście.
– To prawda, że nie udało nam się wywalczyć naszego głównego postulatu, jakim była podwyżka w wysokości tysiąca złotych. Ale jeszcze w 2019 r. suma podwyżek wyniosła 16,5 proc. Minister Zalewska wycofała się z bardzo skomplikowanych i atakujących nas procedur oceny pracy nauczycieli, zachowano dodatek „na start”, zrezygnowano z niekorzystnych dla środowiska zmian w Karcie nauczyciela i wprowadzono jednolity dodatek za wychowawstwo. Dlatego nie można mówić, że strajk zakończył się klęską.
– Swego czasu minister Czarnek w wywiadzie radiowym zarzucił wam, że nie byliście tak krytyczni wobec rządu PO – PSL. Zapytał, gdzie był Związek
Nauczycielstwa Polskiego przed 2016 rokiem i dlaczego nie protestował?
– Widocznie pan minister nie interesował się wówczas edukacją. Przypomnę więc tylko najważniejsze akcje protestacyjne od 2008 r.:
• 18 stycznia 2008 r. – ogólnopolska manifestacja w Warszawie;
• 8 kwietnia 2008 r. – pogotowie protestacyjne w ogniwach ZNP;
• 9 – 16 maja 2008 r. – referenda strajkowe;
• 27 maja 2008 r. – ogólnopolski strajk pracowników oświaty;
• 1 września 2008 r. – pikieta przed gmachem ministerstwa;
• 5 listopada 2008 r. – wspólna pikieta z FZZ i „Solidarnością” przed gmachem Sejmu;
• 19 listopada 2008 r. – pikieta ZNP, oświatowej „Solidarności” i FZZ przed Sejmem;
• 14 czerwca 2010 r. – demonstracja ZNP w Warszawie;
• 18 listopada 2013 r. – Ogólnopolska Akcja Protestacyjna „Dość tego!”;
– 18 – 23 listopada 2013 r. – oflagowanie budynków szkół i placówek;
– 23 listopada 2013 r. – ogólnopolska manifestacja ZNP w Warszawie;
– 18 kwietnia 2015 r. – ogólnopolska manifestacja ZNP nauczycieli i pracowników oświaty;
– 19 maja 2015 r. – pikieta ZNP podczas obrad rządu.
– W szkołach oprócz ZNP działa także nauczycielska „Solidarność”. Czy to wasz partner, czy przeciwnik?
– Dobre pytanie. Czasami, jak słucham moich kolegów z „Solidarności”, mam wrażenie, że to nasi przeciwnicy, a nie związek zawodowy, który chciałby razem z nami rozwiązać problem biedy nauczycielskiej. A ta, przepraszam za patos, nie ma barw politycznych ani związkowych. „Solidarność” prowadzi indywidualne rozmowy z prezydentem z udziałem ministra, bez pozostałych związków zawodowych. A potem zarzuca nam, że upolityczniamy oświatę, bo rozmawiamy z partiami opozycyjnymi. Rozmawiamy z tymi, którzy chcą z nami rozmawiać. O ile pamiętam, to Janusz Śniadek, poprzedni przewodniczący „Solidarności”, już trzecią kadencję jest posłem z listy Prawa i Sprawiedliwości.
– Od 20 lat toczą się dyskusje o tym, żeby oświata była finansowana bezpośrednio z budżetu, gdyż obecny system to fikcja.
– Od 6 lat w Sejmie leży nasz projekt, który mówi, że faktycznym pracodawcą nauczycieli jest państwo, a nie dyrektor szkoły. Dziś samorząd dostaje od państwa subwencję na oświatę. I jak teraz samorządy mogą mieć problemy z wodą, światłem, gazem, ciepłem, to kto na tym ucierpi? Szkoły.
– Co pana zdaniem czeka w oświacie do końca roku?
nas
– Po 15 października projekt ustawy budżetowej wchodzi do Sejmu i będziemy się starali przekonać jak najwięcej posłów do naszych racji. Chcielibyśmy wiedzieć, co się stało z sumą 1,3 miliarda zł, która powinna być przeznaczona na regulowanie wynagrodzeń nauczycieli jeszcze w tym roku. Podobno mamy najlepsze finanse od czasów Jana III, więc dlaczego nakłady na edukację spadły poniżej 2 proc. PKB?
– W przyszłym roku czekają nas wybory parlamentarne. Politycy próbują układać koalicje, do których chcą przyciągnąć nie tylko partie, ale także różne wpływowe organizacje. Czy ZNP wejdzie w koalicję z Lewicą i Koalicją Obywatelską?
– ZNP nie jest związany z żadną partią polityczną. Jeżeli jacyś członkowie związku będą chcieli kandydować z jakiejś listy, to mają do tego prawo. Ja startować nie zamierzam. Ale jak już wspomniałem, będziemy chcieli rozmawiać z każdą partią, która mówi, że chce pomóc szkole.