Nie pytaj o Janinę Goss
Od początku „dobrej zmiany” zarobiła w radach nadzorczych państwowych spółek ponad milion złotych
Nr 222 (22 IX). Cena 7,99 zł
Na prawicy krąży wiele opowieści o wpływie Janiny Goss na Jarosława Kaczyńskiego. Mówi się, że z ogródka w Łodzi, gdzie mieszka, woziła mu do Warszawy suszone kasztany, a jego matce Jadwidze Kaczyńskiej zioła. To Goss udzieliła Kaczyńskiemu 200 tys. zł pożyczki na leczenie matki.
Czy to bliskie relacje z Kaczyńskim stanowią powód, dla którego kancelaria premiera od ponad miesiąca nie odpowiada na pytania o jednoczesne – a najprawdopodobniej niezgodne z prawem – zasiadanie Janiny Goss w radach nadzorczych Polskiej Grupy Energetycznej i Banku Ochrony Środowiska?
Zawsze przy Jarosławie
– Nie pytaj o panią Janinę – słyszę od byłego współpracownika Goss w odpowiedzi na pytanie, czy jego zdaniem można się spodziewać jej rezygnacji z członkostwa w którejś z rad nadzorczych. Zdaniem rozmówcy Janina Goss jest „nie do ruszenia”, ponieważ zawsze „stała przy Kaczyńskim”. Swoistym testem wierności miała być sytuacja sprzed wyborów prezydenckich 2015 roku, kiedy Jarosław Kaczyński dzwonił do Marcina Mastalerka, jednego z twórców kampanii Andrzeja Dudy. Chodziło o spot wyborczy, za którym miał stać Jacek Kurski, późniejszy szef TVP. Mastalerek miał go zablokować, na co Kurski poskarżył się Kaczyńskiemu. Prezes PiS nie dodzwonił się do Mastalerka, a „życzliwy” doniósł mu, że sztabowiec nie odebrał telefonu celowo. W efekcie współtwórca wyborczego sukcesu Dudy wyleciał z listy PiS na wybory do Sejmu, gdzie miał być „dwójką”. Jarosław Kaczyński skreślił go z listy osobiście. W niełaskę popaść mieli też wszyscy, którzy stanęli po stronie Mastalerka. Formalnie Mastalerek pełnił funkcję szefa łódzkiego PiS, ale Janina Goss, która rządziła regionalnymi strukturami w praktyce, nie poparła go. Stanęła przy Kaczyńskim. Jak zawsze wcześniej. I zawsze później. – Jarosław Kaczyński w przeszłości proponował Goss, żeby była „jedynką” na liście wyborczej z Łodzi, ale odmawiała. Bo po co jej to, skoro i tak rządzi, a zarabia więcej niż jakiś tam poseł? – pyta mój rozmówca. I dodaje: – Moim zdaniem z tego samego powodu nie jest jej na rękę to, by PiS wygrał w Łodzi wybory samorządowe. Nie chciałaby, żeby lokalny ośrodek władzy w PiS przeniósł się z Piotrkowskiej 143 [łódzka siedziba PiS] na Piotrkowską 104 [adres Urzędu Miasta Łodzi]. – Siła Janiny Goss bierze się z tego, że ona nigdy nic od Kaczyńskiego nie chciała. Ani stanowisk, ani miejsc na listach. Dlatego on tak bardzo jej ufa – słyszę od kolejnego, niegdyś wpływowego polityka PiS.
Gabinet na Nowogrodzkiej
W Łodzi Janina Goss formalnie jest tylko skarbniczką PiS. Za to w Warszawie – członkinią zarządu spółki Srebrna, która kontroluje środowisko polityczne Kaczyńskiego i która ma na Woli atrakcyjne grunty. To właśnie Srebrna miała budować „dwie wieże”, co ujawniła w 2019 r. „Wyborcza”, publikując nagrania z biznesowych negocjacji między prezesem PiS a austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem.
W łódzkim PiS mówi się o Goss „pani mecenas”, bo z zawodu jest radczynią prawną, ale w Warszawie, jak słyszę od osób bliskich partii, to już „pani prezes” – z racji na funkcje w Srebrnej, gdzie stanowić ma głos samego prezesa PiS. Czesław Telatycki, szef miejskiego PiS w Łodzi z czasów, kiedy Kaczyński pierwszy raz wygrał wybory parlamentarne, opisywał w TVN24 jedno ze spotkań na Nowogrodzkiej: – Będąc w sekretariacie, słyszałem, jak pani Janina w ostrym tonie i dosyć mocnym głosem wykrzykuje do pana Jarosława swoje argumenty.
Wyszło tak, że stanęło na słowie pani Janiny. Od tamtej pory Goss miała się już dorobić własnego gabinetu na Nowogrodzkiej.
Janina Goss i spółki
Janina Goss od 2016 roku zasiada w radach nadzorczych PGE i BOŚ. Jak wynika z publicznych dokumentów spółek, zarobiła tam już ponad milion złotych. W lipcu pisaliśmy w „Wyborczej” o wątpliwościach prawnych związanych z łączeniem przez Goss rad nadzorczych, ponieważ PGE to spółka Skarbu Państwa, a BOŚ spółka zależna od państwowej osoby prawnej (Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej). Prawo nie pozwala na zasiadanie w dwóch tego rodzaju radach nadzorczych. Tymczasem pod koniec czerwca Janinę Goss ponownie powołano do obu rad – a PGE i BOŚ zasłaniają się pozytywną opinią Rady do spraw Spółek z udziałem Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych. Rada działa przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pierwszą wiadomość z pytaniami o ponowne powołanie Janiny Goss do rad nadzorczych wysłałem do KPRM 5 lipca, ostatnią – 22 sierpnia. Odpowiedzi brak.
Biuro nie dla Glińskiego
– Ale o co chodzi z tą panią Janiną? To superbabka. Jak słyszę, że tak wszystkim trzęsie, to się pytam: to jak Waldek Buda został ministrem rozwoju i technologii, Piotr Gliński wicepremierem, a Grzegorz Schreiber marszałkiem województwa łódzkiego? Przecież to nie są bliskie jej osoby – słyszę w łódzkim PiS. Faktycznie – na wymienioną trójkę polityków Janina Goss ma ograniczony wpływ. Buda miał być w przeszłości protegowanym
Janusza Wojciechowskiego, dzisiejszego unijnego komisarza ds. rolnictwa, zaś Gliński i Schreiber są spoza łódzkiego regionu. Glińskiemu Goss miała się dać we znaki w ostatniej kampanii do wyborów parlamentarnych, kiedy wicepremier – i łódzka „jedynka” do Sejmu – chciał, by udostępniono mu lokal w łódzkim biurze PiS na potrzeby spotkania wyborczego. Dwa źródła potwierdzają, że Goss się nie zgodziła i Gliński musiał poszukać lokalu gdzie indziej.
– Zawsze było tak, że nie na wszystkich Janina Goss miała wpływ. Ale zawsze wszyscy się jej bali – mówi jeden z byłych polityków PiS.
Dopytuję kolejnego rozmówcę: – Skąd ma takie wpływy? Rady nadzorcze, Srebrna... – Po prostu jest świetnym prawnikiem – odpowiada. – I świetny prawnik nie wie, że nie powinien zasiadać w dwóch radach nadzorczych państwowych spółek? – Są wyjątki, które na to pozwalają – odpowiada polityk. Wśród wyjątków przepisy wymieniają m.in. pracowników urzędów państwowych zajmujących stanowiska kierownicze, dyrektora generalnego lub kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli, radców i referendarzy Prokuratorii Generalnej, wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, dyrektorów państwowych przedsiębiorstw, państwowych banków, prezesów i dyrektorów agencji państwowych, a także np. skarbników gmin i powiatów. Skarbnika PiS na liście wyjątków nie ma – ale i tak objęci wyjątkami członkowie rad powinni być wskazani przez Skarb Państwa, jego spółki lub jednostki bądź związki jednostek samorządu terytorialnego. Próba pytania w PiS o oficjalny komentarz w sprawie członkostwa Janiny Goss w obu radach nadzorczych nie przynosi rezultatu. Sebastian Bulak, łódzki radny, ale także sekretarz wojewódzki PiS, na gruncie lokalnym bardzo angażował się w krytykę Marcina Gołaszewskiego, przewodniczącego łódzkiej rady miejskiej z Koalicji Obywatelskiej, który przez kilka miesięcy zasiadał w dwóch radach nadzorczych spółek komunalnych. Zakazuje tego ten sam artykuł ustawy o gospodarce komunalnej, który nie pozwala jednej osobie łączyć rad nadzorczych w spółkach państwowych. Gołaszewski zarobił w drugiej radzie kilka tysięcy złotych, które po rezygnacji z członkostwa oddał. Radny Bulak z PiS grzmiał w mediach społecznościowych o „chciwości” przewodniczącego rady z KO. Tymczasem, zapytany o sprawę Janiny Goss, odpowiada, że jej nie badał, a z pytaniami odsyła do centrali partii. Ta jednak, podobnie jak Kancelaria Premiera, od lipca nie odpowiada.
Jacek Kurski zwolniony z TVP przez Janinę Goss?
Osobą, która najwyraźniej nie bała się Janiny Goss, jest Jacek Kurski, do niedawna prezes Telewizji Polskiej podporządkowanej PiS. Kurski wydawał się nie do ruszenia, lecz na początku września niespodziewanie stracił stanowisko. Właśnie po tym – jak pisze w „Wyborczej” Dominika Wielowieyska – gdy u Kaczyńskiego poskarżyła się na niego Goss. Powód? Kurski miał zlekceważyć Goss, gdy ta chciała przywrócenia przez niego na stanowisko usuniętego niedawno dyrektora TVP3 Łódź Błażeja Kronica. Kurski na początku sierpnia zastąpił go Marcinem Szypszakiem.
Po swoim zwolnieniu Kronic miał być widziany przy Goss na pikniku wojskowym w Łasku 14 sierpnia i dzień później na mszy z okazji Święta Wojska Polskiego w łódzkiej katedrze. Czy szukał protekcji u wpływowej „przyjaciółki Kaczyńskiego”?
18 sierpnia Kurski odwiedził siedzibę łódzkiej TVP3 i spotkał się z dziennikarzami. Zdjęcia z tamtego spotkania telewizja opublikowała w swoich mediach społecznościowych: Szypszak i Kurski stoją pośrodku przestronnego pomieszczenia, a pracownicy stacji – wzdłuż ścian.
Zapytałem wówczas o powód i charakter tamtej wizyty. Centrum Informacji TVP odpowiedziało: „Prezes Jacek
Kurski poinformował zespół TVP3 Łódź o kolejnej planowanej istotnej zmianie, jaką jest pasmo informacyjne na antenie TVP3, które pozwoli na bieżąco szeroko informować o codziennym życiu mieszkańców mniejszych miejscowości oraz opowiedział o innych planowanych w oddziale zmianach technologicznych”. Nieoficjalnie można było jednak usłyszeć, że wizyta Kurskiego miała być demonstracją wsparcia dla nowego dyrektora. Ponadto 22 września Onet napisał, że ze spotkania powstało nagranie, na którym Kurski mówi, że do przywrócenia na stanowisko Kronica nie zmusi go nikt – nawet Jarosław Kaczyński. To nagranie Goss miała przekazać prezesowi PiS. Czy po tym, jak Goss miała pozbawić Kurskiego funkcji prezesa TVP, stanowisko straci również jego łódzki protegowany? Wielowieyska (powołując się na portal Press) twierdzi, że „Szypszak jest pierwszy do zwolnienia na liście nowego prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza”.
„Wnusiowie” pani Janiny
Janina Goss potrafi się odwdzięczyć za lojalność. W PiS o tych, którzy aktualnie cieszą się jej względami, mówi się „wnusiowie”. Rodzaj męski nie jest przypadkowy, ponieważ Goss podobno nie toleruje kobiet w swoim bezpośrednim otoczeniu. „Wnusiowie” pełnią nieformalną funkcję szoferów Janiny Goss. Wożą ją do pracy, na oficjalne uroczystości i po zakupy na rynek. Do grona „wnusiów” należy sekretarz Bulak, który ponoć miał szansę wożenia Janiny Goss samochodem, ale okazało się, że nie ma on prawa jazdy. Czy to prawda? Zapytany o to Bulak odpowiada jedynie, że prawo jazdy zrobił dopiero wtedy, kiedy urodził mu się syn, bo wcześniej nie było mu potrzebne. Jednym z szoferów jest Radosław Marzec, szef klubu PiS w łódzkiej radzie miejskiej, a od zeszłego roku wiceprezes zarządu klubu siatkarskiego Skra Bełchatów, gdzie miesięcznie zarabia prawie 25 tys. zł brutto. Sponsorem strategicznym Skry jest PGE, stąd powszechne przekonanie, że intratne stanowisko Marzec ma zawdzięczać protekcji Goss. Mówi się też, że Marzec – aby zaskarbić sobie przychylność Janiny Goss – przynosił jej ciasto. Jedno ze źródeł dodaje nawet, że słodkości było tak dużo, że Goss musiała je po kryjomu wyrzucać, bo nie nadążała wszystkiego zjadać. Na pytania o ciasto, wożenie Janiny Goss samochodem i pracę w zarządzie Skry Bełchatów Marzec odpowiada tak samo: „Bez komentarza”. W przeszłości Marzec współdzielił funkcję szofera Janiny Goss z Krzysztofem Ciebiadą, działaczem PiS z Pabianic. Dzięki temu Ciebiada miał zajmować wysokie stanowiska w PGE – był m.in. koordynatorem ds. compliance, czyli czuwał nad tym, aby PGE działało zgodnie z własnymi procedurami. Dziś podobno Ciebiada popadł już w niełaskę Janiny Goss.
21 lipca, po artykule „Wyborczej” na temat wątpliwości prawnych związanych z zasiadaniem przez Goss w radach nadzorczych dwóch państwowych spółek, interpelację w tej sprawie skierował do premiera poseł Krzysztof Piątkowski z KO. 16 sierpnia zamiast odpowiedzi do Kancelarii Sejmu wpłynęła prośba o przedłużenie terminu. Poseł Piątkowski, który w przeszłości był członkiem PiS (wyleciał z partii w roku 2011), nie jest tym zdziwiony. – Zaskoczyło mnie tylko to, że poprosili o prolongatę terminu, bo to nie jest regułą. Spodziewałem się raczej, że bez pytania będą termin przeciągać – mówi poseł Piątkowski i dodaje, że temat jest dla PiS-u bardzo niewygodny. Dlaczego? – Dlatego że pytamy o osobę, która uchodzi za bardzo wpływową. I którą pomimo zastrzeżeń związanych z tym, że ewidentnie łamie przepisy zakazujące łączenia rad nadzorczych, rządzącym będzie bardzo trudno usunąć z jednej z tych rad. To w końcu przyjaciółka Kaczyńskiego – odpowiada Piątkowski. Zapytany, czy pamięta Goss z czasów, kiedy sam był członkiem PiS, odpowiada twierdząco: – Janinę Goss nietrudno było zapamiętać. Jednak nie przypominam sobie, żeby jej wpływ był aż tak duży jak teraz. Każdy jednak wiedział, że z Kaczyńskim łączy ją silna więź.