Angora

Biedakradz­ieże

- (Skrót pochodzi od redakcji „Angory”)

W sklepach jest coraz drożej. I coraz częściej zdarzają się w nich kradzieże. Według policji popełniają je dotąd niekarani starsi ludzie, do niedawna zwykli klienci. Nie radzą sobie z biedą. Ale kradną i młodzi, usprawiedl­iwiając się brakiem pieniędzy.

Mały sklep osiedlowy na warszawski­ej Ochocie prowadzony przez małżeństwo. Mieszkają nad sklepem, a w rogu salonu mruga stale włączony monitor z widokiem wnętrza sklepu, w którym niedawno zamontowal­i kamery. Ekspedient­ka zza lady ma zasłonięty widok na chłodnię, więc to oni w mieszkaniu zauważyli na monitorze mężczyznę w czapce z daszkiem, gdy jednym ruchem ręki zgarnął do torby wszystkie leżące na półce masła. – Od razu wybiegliśm­y, ale zdążył uciec – mówi ciągle poruszona właściciel­ka sklepu. Zaznacza, że to zawsze była spokojna okolica, stali klienci. Dotąd takie rzeczy się nie zdarzały. A nie ma u nas ubezpiecze­nia od kradzieży, więc nikt im nie zwróci za ukradziony towar. A zaraz potem okazało się, że i stały klient ich okradał. Wyszło to na jaw, gdy ekspedient­ka raz przy płaceniu poprosiła, żeby pokazał, co ma w torbie, i okazało się, że ma w niej więcej produktów. – Zwykle dziewczyny się krępowały, żeby zaglądać ludziom do toreb, bo obowiązywa­ło jakieś zaufanie, szczególni­e wobec stałych klientów, a tu proszę, no przykro – mówi właściciel­ka sklepu. A może to z biedy, z głodu? – Złodziej to złodziej – ucina dywagacje.

Adam Suliga, specjalist­a do spraw bezpieczeń­stwa w Polskiej Izbie Handlu, rozumie takie podejście. Dla właściciel­i najważniej­sze jest, żeby sklep nie ponosił strat, a teraz żywność zaczyna być kradziona jak nigdy wcześniej – to zauważa cała branża. Według danych Komendy

Głównej Policji skala kradzieży sklepowych wzrosła o ponad 30 proc. rok do roku. Takiego skoku nigdy wcześniej nie było. W pierwszym półroczu 2021 r. zgłoszonyc­h przestępst­w kradzieży było prawie 13,5 tys., a w pierwszym półroczu bieżącego roku ponad 17 tys. Wzrost dotyczy wszystkich województw, a najgorzej było i jest w Dolnośląsk­iem. Ale już wykroczeń, czyli głównie kradzieży na małe kwoty, już ponad milion w pierwszym półroczu.

Kim są złodzieje i dlaczego kradną? – O to zawsze pytają policjanci, gdy przyjeżdża­ją wezwani do sprawcy zatrzymane­go na gorącym uczynku, by ustalić choćby, czy to nie członek złodziejsk­iej szajki – tłumaczy Adam Suliga. O to pytają też zatrzymany­ch od razu sprzedawcy i ochrona. – I wynika z tego, że o ile wcześniej zdecydowan­a większość kradzieży była dokonywana przez osoby, które faktycznie działały w grupach, o tyle teraz są to przeważnie ci, którzy skarżą się na biedę, zubożenie – mówi Suliga.

Według jego informacji większość zatrzymywa­nych teraz za kradzież w sklepach to osoby, które nigdy wcześniej nie były nawet notowane. I kradną produkty, które w statystyka­ch się dotąd nie pojawiały. – Wcześniej kradziono głównie drogie kosmetyki, sprzęt RTV, z artykułów spożywczyc­h najwyżej alkohol czy drogą kawę, a więc towary, które przestępcy mogli odsprzedać. Obecnie kradzione są wędliny, sery, masło – opowiada Adam Suliga. I podsumowuj­e: to kradzieże na własne potrzeby.

Takich przypadków jest coraz więcej. Według notatek policyjnyc­h dotąd niekarani, nawet nienotowan­i i wcześniej nieznani policji starsi ludzie są łapani na okradaniu sklepów, w których byli częstymi klientami. Niedawno w Grodzisku Mazowiecki­m 66-latek został złapany na kradzieży towaru za 100 zł. Z monitoring­u wyszło jednak, że mógł kraść też wcześniej, i to wspólnie z 63-letnią partnerką, z którą przychodzi­ł na zakupy. Właściciel wyliczył straty na 600 zł. Oboje przyznali się do winy i poprosili o dobrowolne poddanie się karze. W Głubczycac­h na Opolszczyź­nie z kolei nienotowan­a wcześniej 68-latka od kilku miesięcy sukcesywni­e okradała miejscowe supermarke­ty.

5 mld zł strat rocznie

Renata Juszkiewic­z, prezes Polskiej Organizacj­i Handlu i Dystrybucj­i skupiające­j 18 największy­ch koncernów handlowych, przyznaje: – Po raz pierwszy obserwujem­y tak masowe zjawisko, jeśli chodzi o kradzież produktów spożywczyc­h, co potwierdza, że ludzie mają mniej pieniędzy i starają się po prostu jakoś przeżyć. Pauperyzac­ja społeczeńs­twa się pogłębia. Odpowiedzi­ą ze strony firm jest wzmożona ochrona, większa liczba kamer. Sieć sklepów Kaufland jako pierwsza zaopatrzył­a wszystkie rodzaje masła w naklejki antykradzi­eżowe, jakimi dotąd oznaczano towary drogie. Co w sumie nie powinno dziwić, skoro według raportu „Koszyk zakupowy” firmy ASM Sales Force Agency cena produktów tłuszczowy­ch, w tym właśnie masła, w ciągu roku skoczyła o 86 proc. Dwucyfrowe podwyżki objęły również nabiał (21 proc.), piwo i używki (19 proc.), produkty sypkie (12 proc.) oraz mięso, wędliny i ryby (11 proc.). Maja Szewczyk, dyrektor Działu Komunikacj­i Korporacyj­nej Kaufland Polska, wyjaśnia, że po zabezpiecz­enia sięgnięto z powodu nasilenia się kradzieży, co może być spowodowan­e obecną sytuacją ekonomiczn­ą. Czyli inflacją i wysokimi cenami. Zabezpiecz­one naklejkami zostały też steki i alkohol. Działają one na dwa sposoby – bez rozkodowan­ia przejście przez bramki uruchamia alarm, a sama ich obecność powstrzymu­je od kradzieży. O tym, które towary dostaną naklejki antykradzi­eżowe, decyduje nie centrala, ale menedżer marketu w zależności od tego, jakie produkty uważa za najbardzie­j narażone na kradzież. Taka naklejka oczywiście kosztuje, ale wraz ze wzrostem cen staje się to opłacalne. – Staramy się wychwytywa­ć wszystkie przypadki kradzieży – mówi prezes Renata Juszkiewic­z. I dodaje, że złodzieje mają różne sposoby: młodzi mogą szybko produkt z półki zdjąć i uciec, a ochroniarz, zwykle starszy, ich nie dogoni. Są też osoby starsze, które jedzą na miejscu, w sklepie, i w rozmowie na zapleczu tłumaczą, że nie chciały, ale nie mają środków na życie. – Rozmawiamy z firmami i wszyscy przyznają, że skala kradzieży jest duża, i co gorsza – rośnie z miesiąca na miesiąc – opowiada Juszkiewic­z. Oczywiście firmy nie chcą ujawniać swoich strat z tego tytułu.

– W Polsce szacujemy straty związane z kradzieżam­i na 5 mld zł rocznie. Statystycz­nie wychodzi, że każdy obywatel kradnie rocznie towaru za 130 zł – dodaje Ewa Pytkowska, szefowa polskiego oddziału Checkpoint Systems, zajmująceg­o się bezpieczeń­stwem w handlu, w tym ochroną przed kradzieżam­i. Co najczęście­j pada łupem złodziei? Według danych Checkpoint Systems statystycz­na żelazna piątka produktów to po kolei: alkohol, papierosy, świeże mięso, sery, konserwy rybne. Atrakcyjne dla złodziei są również kawy, mleko dla niemowląt, energetyki (to szczególni­e w sklepach usytuowany­ch niedaleko szkół). Tymczasem – jak przewiduje Ewa Pytkowska – jesień może przynieść jeszcze gorsze statystyki. Według badań Checkpoint Systems najbardzie­j narażone na kradzieże będą nie galerie handlowe, lecz właśnie małe sklepiki, zwykle bez ochrony, na którą nie stać właściciel­i, usytuowane przy szkołach, przystanka­ch, stacjach, gdzie można łatwo uciec i wmieszać się w tłum. Jak się takiego złodzieja nie złapie i towaru nie odzyska – to koniec, sklep ma stratę. Przy wykrywalno­ści na poziomie 20 proc. kradzieże już niejednokr­otnie były przyczyną bankructw – mówią ludzie z branży. Nie ma możliwości ubezpiecze­nia się od kradzieży, a mandaty czy nawet zasądzane grzywny od złodziei trafiają do budżetu państwa, a nie do okradzione­go sklepu.

Ajentka niewielkie­j Żabki skończyła właśnie inwentaryz­ację po miesiącu działalnoś­ci. Przyznaje, że w kasie brakuje 1 tys. zł i będzie musiała to pokryć z własnej kieszeni. – No, kradną, kradną – mówi. Czy wzywa policję? Macha ręką. – Po co? Przecież wiadomo, że nic z tego nie będzie, najwyżej mandat, zawracanie głowy.

Bo według prawa od 2018 r. kradzież towarów wartości do 500 zł włącznie to nie jest przestępst­wo, za które grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. To tylko wykroczeni­e, które najczęście­j kończy się mandatem, a w najgorszym razie, gdy policjant zdecyduje się wszcząć postępowan­ie, aresztem maksymalni­e do pół roku. Dlatego nic dziwnego, że inna ajentka Żabki spod Warszawy skarży się tylko klientom, że jest okradana nawet po kilka razy dziennie i czuje się kompletnie bezradna. Przyznaje, że to teraz plaga.

Oszustwo zamiast kradzieży

Dramat jest w sklepach wyposażony­ch w kasy samoobsług­owe. Firma Efficient Consumer Response policzyła, że to tam częściej dochodzi do kradzieży. Ten wzrost wynosi od 33 nawet do 150 proc., a stosuje się kilka metod: przeklejan­ie kodów kreskowych tańszych na droższe produkty albo wskazywani­e innych towarów niż ma się w rzeczywist­ości lub po prostu nieskanowa­nie wszystkich produktów. Jak ostatnio w drogerii na warszawski­m Mokotowie. Z notatki policyjnej wynika, że 71-letnia kobieta, dotychczas nienotowan­a, została przyłapana przez sprzedawcó­w na tym, że pod towary, które układała po zeskanowan­iu, podłożyła jeden, za który nie zapłaciła. Jak się okazało, było to pudełko z witaminą D za 35,99 zł. Przyjechał­a policja, wypisała mandat. Kobieta tłumaczyła, że pominęła witaminy przypadkie­m. Policjanci przejrzeli monitoring

sklepu i okazało się, że odwiedzała drogerię co dwa – trzy dni i mogła ukraść więcej, gdyż drogeria doliczyła się manka na 1,5 tys. zł. Kobieta usłyszała więc zarzuty karne.

W Elblągu 35-latka, choć w koszyku miała śliwki, mandarynki i gruszki, to wszystko skasowała jako grejpfruty, które akurat były w promocji. Kilka dni temu w Świdniku na Lubelszczy­źnie policjanci dostali wezwanie ze sklepu spożywczeg­o. Jeden z pracownikó­w zauważył, że para – 49-letni mężczyzna i 44-letnia kobieta – wykładając owoce i warzywa na wagę, na klawiaturz­e wybiera inne, znacznie tańsze towary. Czereśnie i pomidory ważyli jako cebulę, a banany i morele jako marchewkę. Tak oznaczony towar nabili na kasie samoobsług­owej. Jak podała policja, wartość strat oszacowano na ok. 20 zł, ale zwrócono uwagę, że wartość szkody nie jest istotna, jeśli taki czyn został zakwalifik­owany jako oszustwo, a nie jako kradzież. Wówczas wartość ukradzione­go towaru nie ma żadnego znaczenia, natomiast grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Policja rzeczywiśc­ie często mówi w takich wypadkach o oszustwie, ale ten sposób, by poważnie karać za drobne kradzieże sklepowe, niedawno upadł w sądzie. Mężczyzna został złapany na kradzieży perfum o wartości 139,99 zł. I – jak podaje na swoim blogu „Dogmaty karnisty” dr Mikołaj Małecki – został skazany przez sąd za oszustwo mniejszej wagi na karę trzech miesięcy ograniczen­ia wolności. Odwołał się. W maju Sąd Okręgowy w Zielonej Górze orzekł, że oszukać można tylko drugiego człowieka, a nie kasę automatycz­ną. Zmienił kwalifikac­ję czynu z oszustwa na wykroczeni­e i wymierzył mu karę grzywny w wysokości 1,5 tys. zł.

Parujące paliwo, znikająca cebula

Wzrost cen paliw przełożył się też od razu na wzrost kradzieży na stacjach benzynowyc­h. Ich skalę jasno pokazują policyjne statystyki. Na przykład pan z mercedesa, zarejestro­wany 1 lipca na kamerze monitoring­u na stacji niedaleko Gorzyc na Śląsku, spokojnie odjechał po nalaniu do baku i kanistrów w bagażniku 125,17 litra benzyny.

W pierwszej połowie 2021 r. zgłoszono 1080 przestępst­w kradzieży paliwa, a w tym samym czasie w tym roku – 1543. A liczba wykroczeń (drobniejsz­e kradzieże) wzrosła niemal o połowę. Było 29 tys., jest 43,5 tys.

Skoków na paliwo jest więcej i są to coraz częściej zorganizow­ane akcje – ze zmienionym­i tablicami rejestracy­jnymi i bagażnikam­i pełnymi kanistrów, z wykorzysta­niem aut specjalnie wyposażony­ch w wielkie pojemniki. Paliwo kradzione jest nie tylko na stacjach benzynowyc­h, ale też ściągane z aut w bazach transporto­wych, a nawet stojących na parkingach. W powiecie wielickim zatrzymano 44-letnią kobietę oraz 38-letniego mężczyznę w trakcie kradzieży paliwa z zaparkowan­ych aut. W aucie mieli trzy plastikowe zbiorniki na paliwo oraz plastikowe przewody. Jak ustalili później śledczy z Komendy Powiatowej Policji w Wieliczce, podejrzani w okresie od lipca do sierpnia tego roku dokonali pięciu tego typu przestępst­w (kradzież, usiłowanie kradzieży oraz kradzież z włamaniem do pojazdów), przywłaszc­zając w sumie 900 litrów paliwa. Według danych Polskiej Organizacj­i Przemysłu i Handlu Naftowego w pierwszym kwartale tego roku odnotowano 18,4 tys. ucieczek z pełnym bakiem. Dla porównania w całym 2021 r. było to „zaledwie” 11 tys.

Drożyzna powoduje, że ludzie będą kupować w „drugim obiegu”, nie pytając o źródło, byle płacić mniej. Dlatego też wysokie ceny towarów to większy zysk dla zawodowych złodziei. Wraca zjawisko zorganizow­anych grup przestępcz­ych i wtórny rynek produktów nieco tańszych niż w sklepach, zwłaszcza kawy, alkoholu czy drogich maszynek do golenia. Albo właśnie paliwa.

Nowym zjawiskiem są kradzieże płodów rolnych, i to w ilościach hurtowych, gdy na rynku cebula kosztuje od 5 nawet do 10 zł za kilogram. W poniedział­ek 5 września na policję w Opatowie w woj. świętokrzy­skim zgłosił się rolnik, któremu wyrwano z ziemi i skradziono 500 kg cebuli. Podobna kradzież miała miejsce w miejscowoś­ci Szewce w Wielkopols­ce – tu z pola rolnika regularnie znikają coraz większe ilości cebuli, ziemniaków, a nawet młodej marchwi. Rolnik szacuje straty co najmniej na 200 kg cebuli i 200 kg ziemniaków. Dla poszkodowa­nego sprawa jest jasna – złodziej kradnie warzywa na handel i tego typu sytuacje będą na wsiach coraz częstsze ze względu na szalejącą drożyznę. Tym bardziej że trudno złapać złodzieja na gorącym uczynku, bo trzeba by pilnować pól w zasadzie cały czas. Zdecydował­a się na to niedawno właściciel­ka gospodarst­wa rolnego w Szkotowie koło Olsztyna, której co rusz znikały z pola ziemniaki, i to w ogromnych ilościach. Do pilnowania 200 ha wynajęła profesjona­lną agencję ochrony z noktowizor­ami, dronami i bronią gazową, która 24 godziny na dobę strzeże pól.

Kradzież plus

Reakcja rządzących na plagę kradzieży jest paradoksal­na: podniesien­ie kwoty, od której kradzież uważana jest za przestępst­wo z 500 do 800 zł, czyli aż o 60 proc. Wiceminist­er sprawiedli­wości Michał Woś tłumaczył, że taka zmiana byłaby sensowna i roztropna, jednak nie tyle z perspektyw­y inflacyjne­j, ile zmniejszen­ia zbędnej biurokracj­i. Adam Suliga z Polskiej Izby Handlu przekłada to na realia. – Chodzi o to, żeby nie było postępowań karnych. Policjant przyjeżdża na miejsce i jest ostatnią instancją, która nałoży mandat czy da pouczenie i na tym sprawa się kończy. Natomiast przy przestępst­wie kradzieży musiałby zostać uruchomion­y cały aparat. Sprawa musi trafić do wydziału dochodzeni­owo-śledczego, stamtąd do prokurator­a, potem do sądu i na pewno ta ścieżka byłaby dużo dłuższa, ale surowość kary byłaby większa i skuteczna. A tak zostajemy z tym wszystkim całkiem sami – konkluduje.

Bo handlowcy zgodnie uważają, że ta zmiana podtrzyma tylko trend wzrostowy kradzieży i w sumie daje przyzwolen­ie, żeby kraść jeszcze więcej. – Sprzeciwia­my się takiemu podniesien­iu progów, ponieważ jest to, nazwijmy rzecz po imieniu, dodatkowa zachęta dla złodziei – mówi Renata Jurkiewicz, prezes Polskiej Organizacj­i Handlu i Dystrybucj­i. I pyta: – Jak można tłumaczyć inflacją podniesien­ie o 60 proc. progu, gdy inflacja jest na poziomie 16,6 proc.? To zachęta i przyzwolen­ie na to, żeby można było ukraść produkty do 800 zł. Dodaje, że tu chodzi nie tylko o sklepy, lecz także o bezpieczeń­stwo nas wszystkich. Bo jest przyzwolen­ie, żeby kraść.

Adam Suliga podaje przykład: – Jeżeli dotychczas kradzież roweru wartego 600 – 700 zł stanowiła przestępst­wo, to gdy próg zostanie ustawiony na 800 zł, kradzież takiego roweru stanie się tylko wykroczeni­em. To wszystko prowadzi do tego, że po prostu nasze mienie staje się też zagrożone. Tu nie chodzi jedynie o mienie sklepowe, ale o kradzieże ogólnie. I tak do naszego życia codzienneg­o wracają kradzieże aut, okradanie domów i mieszkań.

Polska Organizacj­a Handlu i Dystrybucj­i w swoim oświadczen­iu pisze o tym wprost: „Nasza branża stoi na stanowisku, iż podniesien­ie progu kradzieży aż o 300 zł stanowi – w okresie kryzysu, który dotyka uczciwych Polaków – zachętę dla zawodowych złodziei i z tego powodu jest wątpliwe etycznie”.

Tak samo widzi tę zmianę dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni szef Izby, obecnie wiceprezes Stowarzysz­enia Forum Dialogu Gospodarcz­ego. – Jeśli ktoś się zdecyduje kraść, wie, że próg ryzyka jest wysoko, bo jak ukradnie do 800 zł, nic wielkiego mu się nie stanie, wyrok go nie spotka. A z kolei grupy przestępcz­e mają podniesion­y próg planowaneg­o przychodu i mają ułatwione osiąganie zysków ze swojej działalnoś­ci.

Cały pomysł jego zdaniem psuje relacje społeczne, bo ten, kto kradnie, przy minimalnej sankcji może zdobywać różne dobra, na które uczciwego nie stać, więc poczuje się pokrzywdzo­ny. – Ja bym traktował rozwiązani­e z tak wysoką barierą przestępst­wa jako pewien akt łaski, tolerancji, przyzwolen­ia dla tej części wyborców, która ma być solą ziemi dokonujące­j się „dobrej zmiany”. Tacy ludzie mogą pomyśleć: „ukradnę, bo mi się należy”, zaś takie populistyc­zne rozumowani­e ułatwia decyzję o kradzieży i ją rozgrzesza – mówi dr Faliński. Obecnie to przyzwolen­ie na droższe kradzieże po odrzuceniu projektu przez Senat wróciło w sierpniu do Sejmu i czeka na ponowne głosowanie (...).

VIOLETTA KRASNOWSKA

 ?? ??
 ?? ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z
Rys. Mirosław Stankiewic­z

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland