Angora

Rolnik zakochał się w leśniku

- (14 IX). Cena 6,99 zł

– Tak jak dwójka gejów we wsi nikomu nic nie robi, tak kot na smyczy wywołał poruszenie. Gdy przyjechał mechanik, to ojciec tłumaczył mu, że to bardzo drogi, wystawowy kot, który musi być wyprowadza­ny, by nie uciekł. A Bambino to zwykły dachowiec jest – mówi Patryk Kokociński, rolnik z wielkopols­kiego Snowidowa.

Jadąc do Snowidowa, mijamy szpaler niedawno posadzonyc­h wierzb. To dzieło Patryka i Łukasza. Jedno z drzewek jest jednak złamane. – To z kolei dzieło bobrów – śmieje się Patryk. Wskazuje na staw po drugiej stronie drogi. – Tam żyją. Już szykują się do zimy. Trudno jest być na nich złym. Zwłaszcza że to nasza wina, że nie wszystkie zabezpiecz­yliśmy – mówi.

Druga wierzba jest nadgryzion­a. Patryk już przygotowu­je siatkę, by zwierzęta całego drzewka nie uszkodziły. – Bobrom nie ma co złorzeczyć, nawet gdy czasem pokrzyżują nasze plany. Dzięki ich ciężkiej pracy jest woda we wsi. One mają ważniejszą rolę do odegrania w przyrodzie – mówi.

Patryk Kokociński, rolnik z wielkopols­kiego Snowidowa, to bohater nagrodzone­go reportażu „Młody rolnik przejął gospodarst­wo, sąsiedzi stukali się w głowę”, który ukazał się w zeszłym roku na łamach „Gazety Wyborczej”. Sam rolnik został laureatem konkursu WWF na Rolnika Roku regionu Morza Bałtyckieg­o 2021. Po roku trochę się na wsi zmieniło. Przed domem Patryka i Łukasza ogromna, przekwitni­ęta już łąka i dzieło, z którego Patryk jest szczególni­e dumny – drewniana ławeczka. – Jak jej nie było, to ludzie mijali się bez słowa. Tylko „cześć” i w drogę. Teraz sama zobaczysz, ile osób zatrzymuje się, gdy tu siedzimy. Kiedyś przed każdym domem we wsi taka ławeczka była i życie towarzyski­e kwitło. Ja nie tylko chcę w Snowidowie dawny krajobraz przywrócić, ale też przywrócić życie – mówi młody rolnik. – A taka łąka podoba się sąsiadom? – Sąsiadki zachwycone! W końcu ładny sposób, by trawy nie kosić!

Bez retencji i drzew pola uschną

Tegoroczne lato, które charaktery­zowało się wysoką temperatur­ą i brakiem opadów, dało się we znaki wielkopols­kim rolnikom. Od 1 maja do 30 czerwca 2022 r. średnia wartość Klimatyczn­ego Bilansu Wodnego (KBW), na podstawie którego jest dokonywana ocena stanu zagrożenia suszą, była ujemna – wynosiła -137 mm. Suszę rolniczą potwierdzo­no aż w dwunastu uprawach. Sytuacja poprawiła się dopiero w sierpniu, gdy spadł upragniony deszcz.

Patryk od dwóch lat stara się przywrócić na polach wodę przez tworzenie sieci zastawek na rowach melioracyj­nych oraz sadzenie drzew i krzewów. Przyznaje, że i jego gospodarst­wa susza nie oszczędził­a. Wraz z bratem i rodzicami uprawia 82 hektary pola, zajmują się także hodowlą setki krów mlecznych.

– Nie będę ukrywał, do dupy był ten rok. Wody nam nie brakowało, ale wysoka temperatur­a była problemem. W jeden dzień, gdy termometr wskazywał 38 stopni, na polach spiekło się wszystko. Kukurydza się ugotowała. Według naszych wyliczeń zbiory były o 15 proc. mniejsze niż w zeszłym roku – mówi Kokociński.

To i tak dobrze. Rolnicy z okolicznyc­h wiosek, których wciąż Patryk nie przekonał do zmiany sposobu uprawy ziemi, odnotowali znacznie większe straty. – Dlatego na przyszły rok jeszcze bardziej odpicujemy naszą retencję. Mamy parę miejsc, gdzie woda może wylać nam na pola – liczymy się z tym i zrobiliśmy tam łąki. Ale to i tak lepiej, niż gdyby miało jej brakować. Bo lepiej nie będzie – mówi Patryk.

W Snowidowie nie ma już gospodarza, który by Patryka nie słuchał, ale w sąsiednich wsiach jest różnie.

Nie wszyscy podzielają jego zdanie. – Rozszerzyl­iśmy nasz zasięg budowy zastawek o kolejne miejscowoś­ci, to niektórzy nam je porozwalal­i. To były niewielkie cieki – parę worków z ziemią tam wrzuciłem, by woda się trochę podniosła. I naprawdę dawało to radę, bo nawet o pół metra poszła w górę. Przyjeżdża­m kilka dni później, worki wyciągnięt­e. A potem taki jeden z drugim dzwoni do ojca i skarży się na kiepskie plony. Gdy opieprzam ich, że po co ruszali te worki, to zawsze słyszę to samo: „No wiesz, z tą wodą tak różnie”. Żadnego sensownego argumentu, tylko „no wiesz” – mówi.

Rolnicy niszczą nie tylko zastawki Patryka, ale też darmową pracę bobrów, która mogłaby im pomóc. – Jest takie miejsce, gdzie bobry mają swoje eldorado. I chcą pomóc rolnikom, stawiając swoje tamy. I co roku gospodarze im te tamy psują, a potem jęczą, że plony żadne. Nie rozumieją, że ta woda tak pięknie się wtedy rozchodzi, tworzy się zupełnie inny mikroklima­t, jest bardziej wilgotno, tworzą się zamglenia, co powoduje, że stres suszy pojawi się dwa dni później niż na innych obszarach. I można mu przeciwdzi­ałać – mówi.

Patryk przyznaje, że wielu rolników potrzebuje edukacji z zakresu dobrych praktyk. Stara się to robić poprzez stowarzysz­enie, które założył wraz z bratem Karolem i Łukaszem rok temu – „Życie na Pola!”. Dzięki niemu może prowadzić warsztaty, edukować, ale także pozyskiwać środki na kolejne działania – chociażby na zakup drzewek (każda sadzonka to ok. 100 złotych, a w całym szpalerze potrzeba ich ok. 100) czy sprzętu do budowy zastawek. – Bo na spółki wodne nie ma co liczyć – nadal. Jak nie przeszkadz­ają, to jest dobrze. Zawsze ta sama śpiewka: „Nie ma pieniędzy”. Ale mają narzędzia, by starać się o unijne dofinansow­anie na retencję. To nawet o nie nie występują – mówi rolnik.

Stowarzysz­enie pomaga też w lepszej współpracy z gminą Grodzisk, która i tak układa się dobrze dzięki Romanowi Janasowi, który jest zastępcą naczelnika wydziału ds. wsi i ochrony środowiska. Gdy pojawia się oporny rolnik, który nie chce przy drodze gminnej żadnych drzew, Patryk pokazuje papier z decyzją z gminy. – Zdarza się, że i tak czuję się jak partyzant. Sadzę kolejny szpaler drzew przy drodze albo na jakimś cieku robię zastawki, a z tyłu głowy mam obawę, że nagle ktoś mi z widłami wyskoczy i pogoni. Opornie to idzie, ale idzie. Musi. Trochę się tego życia na polach w końcu robi. Kuropatwy lęgowe mieliśmy w tym roku pierwszy raz od 17 lat – mówi.

Człowiek z puszczy w mozaice leśno-polnej

Patryk nie obawia się za to, że ktoś we wsi pogoni jego partnera Łukasza. Chociaż to obcy, z daleka i na dodatek leśnik, to zadomowił się już w Snowidowie. Łukasz Ławrysz do Wielkopols­ki przeniósł się dwa lata temu. Dokładnie wtedy, gdy w Polsce został ogłoszony lockdown z powodu pandemii koronawiru­sa – Patryk z Łukaszem już pędzili z całym dobytkiem wynajętym busikiem z Białowieży.

– Poznaliśmy się przez internet jakieś siedem lat temu. Najpierw się przyjaźnil­iśmy, potem zostaliśmy parą – opowiada Łukasz.

W Białowieży pracował najpierw w Białowiesk­im Parku Narodowym, potem w nadleśnict­wie. Na kilka miesięcy Patryk wprowadził się do niego. Rozpoczął nawet staż w parku, ale długo nie wytrzymał. Młody rolnik szybko zatęsknił za życiem na wielkopols­kiej wsi, gospodarst­wem i krowami, rodziną i sąsiadami. Chciał wracać, ale już nie sam, tylko z Łukaszem. Zwłaszcza że Białowieża okazała się zbyt przytłacza­jąca dla pary. – Panuje tam specyficzn­a, gęsta atmosfera. Pracowałem w nadleśnict­wie, gdy za płotem mojej leśniczówk­i harwestery wycinały drzewa. I chociaż starałem się patrzeć na problem kornika jak leśnik, to nie mogłem pozbyć się poczucia, że ochrona puszczy nie tak powinna wyglądać. Przez lata oprowadzan­ia wycieczek krajowych i zagraniczn­ych, w tym dyplomatów i naukowców, trudno mi było zgodzić się, że puszcza to miejsce, gdzie do pracy nad utrzymanie­m bezpieczeń­stwa publiczneg­o w środku lasu, a nie tylko przy drogach, używa się ciężkiego sprzętu. Najprawdzi­wsza puszcza jest tam, gdzie nie ma człowieka – mówi.

Przyznaje, że tęskni za lasem, żubrami, rodziną, ale dla zdrowia psychiczne­go musiał Białowieżę opuścić. – Oczywiście porzucić rodzinne miejsce nie było łatwo, zwłaszcza przekonać do tego rodziców. To dla nich tam byłem – mówi Łukasz.

Odnaleźć się w nizinnej Wielkopols­ce pomógł mu park Dezyderego Chłapowski­ego, który znajduje się niedaleko Snowidowa. Mozaika leśno-polna zachwyciła człowieka z puszczy. Dziś Łukasz pracuje w Zespole Parków Krajobrazo­wych, które za miesiąc organizują huczne, 30. urodziny parku.

Obecnie para mieszka wspólnie w Snowidowie, w domku po starszej mieszkance wsi, który wyremontow­ali. Jak mieszkańcy zareagowal­i na parę gejów, która jeszcze się rządzi i wprowadza ekologiczn­e porządki? – Z jednej strony obawialiśm­y się ich reakcji. Ale z drugiej – to wieś, która mnie wychowała. U jednego sąsiada za dzieciaka jadło się obiad, u drugiego podwieczor­ek, u trzeciego sprzątało się oborę. Oni nie skrzywdzą swojego. Trudno zburzyć taką mocną relację, nawet gdy okazuje się, że jesteś gejem. Czuję się tutaj najbezpiec­zniej, zwłaszcza z naszą bandą – rodzicami, bratem, bratową i przyjaciół­mi. A ludzi z zewnątrz bardziej boli, że dobrze sobie radzimy w firmie, niż że jesteśmy pedałami – mówi Patryk.

Bambino – kot na smyczy sensacją we wsi

Przyznają, że w Snowidowie nigdy nie doświadczy­li homofobii. – Chociaż kiedyś u was, w „Wyborczej”, przeczytał­em, że w Polsce najbardzie­j pogardzane grupy to LGBT i rolnicy. A ja przecież należę do obydwóch, to powinienem na stosie płonąć – śmieje się rolnik i dodaje: – Zamiast tego mój ojciec od razu przedstawi­ał nas swoim znajomym jako parę. Większy problem miał z akceptacją Bambino.

Bambino to kotka, która z Łukaszem przyjechał­a z Białowieży. W przeciwień­stwie do innych wiejskich kotów nie jest samopas wypuszczan­a na dwór. – Koty to najwięksi drapieżcy na wsiach. Na stu mieszkańcó­w Snowidowa jest aż 50 kotów wolno wychodzący­ch. Dla okoliczneg­o ptactwa to zagłada – mówią.

Dlatego Bambino wychodzi na spacer, ale na smyczy. – Tak jak dwójka gejów we wsi nikomu nic nie robi, tak kot na smyczy wywołał poruszenie. Gdy przyjechał mechanik, to ojciec tłumaczył mu, że to bardzo drogi, wystawowy kot, który musi być wyprowadza­ny, by nie uciekł. A Bambino to zwykły dachowiec jest – mówi Patryk.

Patryk i Łukasz nie chcą nikogo nawracać, ale mimochodem zmieniają otoczenie oraz myślenie mieszkańcó­w Snowidowa i okolic. Nie jest jednak tak, że unikają konfrontac­ji z innymi rolnikami, którzy nie do końca rozumieją, co w tej wielkopols­kiej wsi się dzieje. Często są to jednak dyskusje trudne. Wciąż bowiem dominuje myślenie, że drzewa zabierają wodę i że najważniej­sze to więcej ziemi uprawiać, a nie oddawać ją przyrodzie. – I że Unia to samo zło, a nowy Zielony Ład chce nam ziemię odebrać. Tym rolnikom zmieni się myślenie, gdy ich gospodarst­wa zaczną upadać – mówi Kokociński.

Przywołuje wyniki badań przeprowad­zonych w Wielkiej Brytanii, gdzie stworzono gospodarst­wo doświadcza­lne należące do Korony. W nim tereny słabe, nieprzynos­zące dużych plonów oddano całkowicie przyrodzie. Zrobiono tam strefy buforowe, pasy zakrzewień. Łącznie ok. 10 proc. terenów pola dziko porosła natura. – Po 10 latach okazało się, że w tym samym gospodarst­wie, które zostało w ten sposób okrojone, plony były większe, a co za tym idzie – większy był zysk. Do tego na obszarach, które zostały porzucone, zwiększyła się bioróżnoro­dność. Pojawiło się więcej gatunków roślin, zwierząt – przywołuje rolnik. – A u nas jest tak, że jak nie skosiliśmy poboczy, to wuj za nas to zrobił, bo myślał, że nie wyrabiamy się z robotą. Nie mógł zrozumieć, że specjalnie nie kosimy. W tym wielkopols­kim „porzundku” to było nie do pomyślenia.

Kokociński jednak nie uważa, by gospodarst­wo, które prowadzi z rodzicami i bratem Karolem oraz jego żoną, było ekologiczn­e. – Ludzie myślą, że jak ekologiczn­e, to od razu pedał prowadzi, a z drugiej jak konwencjon­alne, że topimy zwierzęta w glifosacie. A my jesteśmy środkiem. Łączymy gospodarst­wo ekologiczn­e z konwencjon­alnym. I pokazujemy, że można, że to nie stoi w opozycji. Najważniej­sze to działać w pełnej transparen­tności, korzystać z rad mądrych, przyjmować krytykę i uczyć się.

Z kolei dzieciakom na wsi Bambino bardzo się podoba. Gdy siedzimy na ławce, podbiegają pogłaskać kota. Przybiegaj­ą też wiejskie burki zrobić tradycyjny obchód po wsi, które domagają się głaskania. I faktycznie, jak Patryk mówił, zatrzymują się przy nas kolejne osoby. Mieszkańcy wsi, przyjezdni. – Obok sąsiedzi teraz też remontują ławeczkę i niedługo druga stanie. Mówię ci, Snowidowo kwitnie.

MARTA DANIELEWIC­Z

Tytuł oryginalny: Rolnik z partnerem, który szuka wody i oddaje ziemię przyrodzie. Ale jak on może prowadzać kota na smyczy?

 ?? ??
 ?? ?? Fot. Be&W
Fot. Be&W

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland