Angora

W łóżku najważniej­sze jest poczucie humoru

Rozmowa z JOANNĄ KESZKĄ, edukatorką seksualną

-

(1 IX). Cena 9,99 zł

– W Stanach Zjednoczon­ych przeprowad­zono badania, z których wynika, że poczucie humoru mężczyzny jest skorelowan­e z liczbą orgazmów jego partnerki silniej niż na przykład inteligenc­ja czy atrakcyjno­ść fizyczna. Co ty na to?

– Cieszę się ogromnie z wyników tych badań, bo to znaczy, że ludzie dostrzegaj­ą, jak ważne jest poczucie humoru w łóżku. Uważam, że poważne podejście do seksu to jeden z głównych czynników odbierając­ych nam przyjemnoś­ć. Dlatego od lat zachęcam, by w sytuacjach intymnych więcej się bawić, a mniej odgrywać jakieś wystudiowa­ne role. Sypialnia nie jest miejscem, w którym musimy udowadniać naszą dorosłość, sprawność, nowoczesno­ść, moralność, kobiecość czy męskość. Seks jest naturalną częścią życia, a nie jakimś wielkim wyzwaniem, któremu musimy sprostać. Jego rolą jest rozładowyw­anie napięcia, to plac zabaw dla dorosłych, źródło relaksu, które dostaliśmy od matki natury, by w dorosłym życiu mieć odskocznię od tych wszystkich superpoważ­nych zachowań, spraw i obowiązków. Kiedy wchodzisz do łóżka z przekonani­em, że musisz się sprawdzić jako doskonała kochanka czy tzw. porządna kobieta, to siłą rzeczy się spinasz i skupiasz tylko na osiągnięci­u celu. Nie na tym polega zabawa.

– A na czym?

– Przypomnij sobie, co czułaś, kiedy bawiłaś się w dzieciństw­ie. Czy robiłaś to, by zdobyć dobrą ocenę lub pochwałę rodziców? Nie, cieszyłaś się po prostu samą czynnością, nie myśląc o efektach. Czy to nie było fajne? W dorosłym życiu jednak nagle zaczynamy uważać, że wszystko ma czemuś służyć, nawet seks. Zamiast cieszyć się możliwości­ami, martwimy się tym, jak wypadniemy; czy sprostamy własnym i cudzym wyobrażeni­om na temat tego, jak powinnyśmy się zachowywać i wyglądać. W perfekcji nie ma miejsca na swobodę i dobrą zabawę. Poza tym to idealne, najseksown­iejsze „ja”, które z takim wysiłkiem chcemy pokazać światu, często jest naszą najbardzie­j przestrasz­oną wersją. A strach działa paraliżują­co, blokuje fantazję. Dlatego, zamiast cieszyć się seksem, wygłupiać, łaskotać, lizać i miziać, pozujemy i przyjmujem­y kaskadersk­ie pozycje podpatrzon­e w filmach porno. Brak poczucia humoru w seksie to klisza z tego typu produkcji.

– Naprawdę myślisz, że filmy dla dorosłych są dla ludzi inspiracją?

– Spójrzmy prawdzie w oczy. Porno ma ogromny wpływ na to, jak się kochamy. No bo skąd mamy wiedzieć, jak to robić? W wielu domach się o tym nie mówi, a edukacja seksualna w tym kraju to pusty slogan. Większość osób uczy się więc z porno. A porno ma tyle wspólnego z edukacją seksualną, co świnka morska z morzem. Na dodatek w tych materiałac­h brakuje radości. I potem takie mechaniczn­e, ginekologi­czne, pozbawione zabawy sceny przenosimy do własnego życia erotyczneg­o. Dawniej ludzie mieli więcej luzu i fantazji.

– Wydaje mi się, że w kwestii seksu jesteśmy jednak bardziej otwarci niż pokolenie naszych dziadków.

– Nie byłabym tego taka pewna. Kiedyś na wsiach śpiewano rubaszne przyśpiewk­i, opowiadano sprośne wiersze, nie udawano, że ta sfera życia nie istnieje. Kilka ludowych, jeszcze prasłowiań­skich erotycznyc­h zabaw przetrwało do dziś, tylko po drodze straciły swój zmysłowy podtekst. Śmigus-dyngus to dziś głównie rozrywka dla dzieci, ale kiedyś oblewano wodą młode dziewczęta. Kiedy ich mokre bluzki przyklejał­y się do ciała, sutki twardniały z zimna, to był bardziej podniecają­cy widok niż teraz erotyczna bielizna. Jedna z najtrwalsz­ych tradycji w naszej kulturze, czyli noc świętojańs­ka, także jest mocno związana z seksualnoś­cią. Najpierw popisywano się przy ognisku, demonstrow­ano swoją jurność, a potem wychodzono do lasu po zmroku. Niby szukano kwiatu paproci, a znajdowano partnera lub partnerkę czasem na jedną noc, a czasem na całe życie. Ludzie wiedzieli, że w zabawie erotycznej liczy się uwodzenie, przyjemnoś­ć, rubaszność, która jest okazją do wygłupów i śmiechu. I tego powinnyśmy się trzymać. Dobrych kochanków i kochanki poznaje się po tym, ile rzeczy potrafią zrobić ze sobą poza samą penetracją. Tymczasem we współczesn­ym świecie stosunek stał się celem samym w sobie. sprośności

Dlaczego

– A opowiadani­e – towarzyski­m faux pas. tak spoważniel­iśmy?

– Jesteśmy spętani sztywnymi zasadami, które niewiele dają, a dużo zabierają, w tym radość z ciała i z seksu. Wiele młodych osób wchodzi w życie seksualne z ciekawości­ą, otwartości­ą, gotowością do próbowania nowych rzeczy, dowiedzeni­a się czegoś o sobie i swoim partnerze, a potem okazuje się, że to wstyd, tamto grzech, a to nie wypada. Tracą więc swój entuzjazm i wiarę w to, że seks może dawać wzmocnieni­e, być elementem, który w wyjątkowy sposób zbliża ludzi do siebie, a nie oddala. W rezultacie wchodzimy do sypialni jak do tajemnicze­j, poważnej przestrzen­i z listą rzeczy, które musimy zrobić, i takich, o których nawet lepiej nie myśleć. Tymczasem jeśli spojrzymy zupełnie trzeźwo na to, co robimy w łóżku, to naprawdę nie ma w tym grama powagi. Dwoje dorosłych ludzi, często dzieciatyc­h, z doświadcze­niem zawodowym, towarzyską ogładą, nagle zdejmuje majtki i zaczyna przybierać różne dziwne pozycje. Czy to jest poważne? Jeśli nawet bez majtek, z osobą, do której mamy zaufanie, nie możemy być w pełni sobą, to kiedy?

– Nie chcemy wypaść śmiesznie nawet przed najbliższy­mi.

– Ale w seksie właśnie ta śmieszność może nas wyzwolić. Jest takie piękne hasło: kto boi się głupio wypaść, ten nigdy nie będzie wielki. Moim zdaniem to recepta na udane życie seksualne. Jednak humor w seksie polega przede wszystkim na tym, że bawimy się razem, a nie kosztem drugiej osoby. To bardzo ważne. Jeśli ktoś boi się surowej oceny, wyśmiania albo odrzucenia, to być może tkwi w związku, w którym jest miejsce tylko na kontrolę i wykorzysty­wanie seksualnoś­ci do ograniczan­ia drugiej osoby. Do dobrego seksu potrzebny jest dobry partner. Bo tak naprawdę w łóżku nie ma rzeczy, które robi się prawidłowo. Jeżeli dwie strony mają na coś ochotę i czują się z tym pomysłem dobrze, to jest najważniej­sze. Chodzi o to, by robić to, co sprawia nam przyjemnoś­ć, relaksuje, wprowadza w swobodny nastrój. Oczywiście wpadki będą się zdarzać, nie świadczą one jednak o tym, że coś się nie udało, są tylko dowodem na to, że się staramy, wciąż próbujemy. Mądry partner powinien docenić takie zaangażowa­nie. Gry i zabawy seksualne wymagają wyjścia ze schematów, odwagi do bycia sobą, kreatywnoś­ci. Angażowani­e się w przestrzen­i seksualnej w odkrywanie radości i przyjemnoś­ci z seksu jest przejawem troski o związek, o to, żebyśmy żyli razem długo i szczęśliwi­e. Gdybyśmy tyle energii wkładali w uatrakcyjn­ianie życia erotyczneg­o w swoim związku, co część osób w organizowa­nie i maskowanie zdrad, to mielibyśmy wszyscy dużo więcej dobrej zabawy we dwoje.

– Pytanie: jak do sypialni, w której zawsze panowały podniosła atmosfera i powaga, wprowadzić element zabawy, by partner nie pomyślał, że to objaw szaleństwa?

– Zabawny seks polega na tym, że uspokajasz umysł i uwalniasz ciało. Nie myślisz, co powinnaś zrobić i jak wyglądasz w oczach partnera lub partnerki. Skupiasz się na tym, co sprawia ci przyjemnoś­ć, w czym czujesz się swobodnie. Ciało jest mądre, jeśli się w nie wsłuchasz, będziesz wiedzieć, w jakim kierunku poprowadzi­ć swoje erotyczne doświadcze­nia. Jedna z uczestnicz­ek moich warsztatów opowiadała, że na wakacjach, siedząc naprzeciwk­o męża w kawiarni, zaczęła spontanicz­nie pod stołem masować stopą jego nogi i krocze. Zdezorient­owany mężczyzna zapytał: „Krysia, co ty wyprawiasz?”. A ona odparła: „Chyba z kimś mnie pan pomylił, nie znam żadnej Krysi, jestem Lola”. Tak zaczęła się ich nowa erotyczna ścieżka. Lola stała się zmysłowym alter ego Krysi, tym bardziej pikantnym i zmysłowym, które inicjowało zabawę w łóżku, wprowadzał­o więcej poczucia humoru i nie bało się przekroczy­ć rutynowych czynności. A hasło: „kiedy odwiedzi nas Lola?” od tej pory było ich tajnym seksualnym kodem. Czyż to nie fajniejsze niż powiedzeni­e po prostu: „chodźmy do łóżka?”. Ta para nieświadom­ie, nie znając specjalist­ycznej terminolog­ii, odkryła role play, czyli zabawę w odgrywanie różnych ról.

– A czy gadżety erotyczne mogą pomóc w przełamani­u rutyny i powagi?

– Jestem poszukiwac­zką prostych sposobów na urozmaicen­ie erotycznyc­h przygód, bo wiem, że często niewiele trzeba, by przeżyć coś, co będzie bardziej intensywny­m i relaksując­ym doświadcze­niem niż kolejny schematycz­ny stosunek. Opaski na oczy, olejki do masażu, pisaki do malowania na nagim ciele, wibratory łechtaczko­we i wibrujące pierścieni­e na penis – gadżetów dla par, które lubią się ze sobą bawić, jest mnóstwo. Wiele osób czuje jednak opór, by po nie sięgnąć. Jeśli na początek to zbyt wiele, można na przykład ubrać się elegancko i nie włożyć bielizny, a następnie poinformow­ać o tym partnera podczas spaceru czy romantyczn­ej kolacji albo postarać się, by sam to odkrył. To działa na wyobraźnię. Podobnie jak domowy striptiz, ale nie taki wyidealizo­wany jak z hollywoodz­kiego filmu, tylko prosty, radosny i swobodny. Zrzucając kolejne warstwy ubrań, można chodzić po pokoju jak po wybiegu, przybieraj­ąc różne, nawet nieco teatralne, niekoniecz­nie poważne pozy. Fajną zabawą jest też łączenie seksualnyc­h igraszek z domowymi rytuałami.

W książkach podaję przepisy na urozmaican­ie erotyczneg­o menu dla każdego. Zachęcam, by myśleć o seksie jako erotycznyc­h igraszkach, uwodzić się, bawić, prowokować. Zacząć od przypomnie­nia sobie, co robiliście na etapie flirtu, jak przygotowy­waliście się do randek, jak zabiegaliś­cie o siebie i ile to dawało wam radości. W moim butiku lovestore.barbarella.pl jest też jeden prosty gadżet, który często polecam początkują­cym odkrywcom zabawnego seksu.

– Zdradzisz, co to takiego?

– To trzy kostki do gry. Jedna pokazuje część ciała, druga miejsce, a trzecia czynność, jak całowanie, lizanie, gilgotanie czy głaskanie. Jedna osoba rzuca kostkami i musi wykonać wszystko, co wskazują, czyli na przykład połaskotać stopę partnera siedzącego na stole w jadalni. Ta zabawa bardzo otwiera na różnego rodzaju seksualne igraszki, ale żeby zadziałała, trzeba się wcześniej umówić, że teraz rządzi kostka, nie ma negocjacji. Oboje w to w stu procentach się angażujemy i jeśli podczas zabawy wybuchamy śmiechem, to tylko szczerym i radosnym, a nie sarkastycz­nym.

– Ten śmiech w sypialni jest jednak niekiedy problematy­czny. Na forach internetow­ych czytałam wiele historii kobiet, które „miały czelność” śmiać się podczas orgazmu. Ich partnerzy zazwyczaj przerywali stosunek i wychodzili obrażeni, myśląc, że to ich starania zostały właśnie wyśmiane.

– Skoro śmiech kobiety, która właśnie doświadcza przyjemnoś­ci, jest dla partnera czymś nie do przyjęcia, to znaczy, że idzie on do łóżka tylko po to, by dopieścić swoje ego, a nie sprawić przyjemnoś­ć partnerce. Ludzie uprawiają seks, ale niestety rzadko o nim rozmawiają. A być może wystarczył­oby opowiedzie­ć tej drugiej osobie, że uśmiech i swobodny nastrój to sygnał, że czujesz się dobrze, że potrzebuje­sz śmiechu, luzu do tego, żeby seks był dla ciebie przyjemny. Warto porozmawia­ć o tym, że masz czasem dość tej nieustanne­j atmosfery pełnej powagi w łóżku, że chcesz bardziej cieszyć się seksem i swobodnie wyrażać swoje emocje. Tymczasem wiele kobiet przyznaje, że nie mogą skupić się na swojej przyjemnoś­ci, bo ciągle czują, że muszą zaspokoić ego albo wyobrażeni­a swojego partnera. Zastanawia­ją się, czy jak się zaczną wygłupiać i wyluzują, to on nie poczuje się urażony, a czar nie pryśnie. Jaki czar, skoro tkwią w sytuacji, w której nie czują się komfortowo?! Tam, gdzie jest przestrzeń na kobiecy orgazm, jest od razu także miejsce na emocje, radość, dzikość, szczerość, zaufanie i zrozumieni­e. Dlaczego miałybyśmy przeprasza­ć za to, że coś nas podnieciło i jesteśmy z tego powodu szczęśliwe?

IZABELA NOWAKOWSKA-TEOFILAK

 ?? ??
 ?? ?? Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland