Najlepsze plażowiczki świata
Rozmowa z JAROSŁAWEM JAGIELSKIM – trenerem klubowego mistrza świata w plażowej piłce nożnej BSC Lady Grembach Łódź
– Gratulacje! Pana zawodniczki wygrały na Sardynii klubowe mistrzostwa świata w plażowej piłce nożnej!
– Duma nas rozpiera. To największy sukces w historii polskiego beach soccera. W 2019 roku w pierwszym turnieju o klubowe mistrzostwo świata mój zespół zajął drugie miejsce. Dobrze, że po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa zorganizowano kolejne zawody. Turniej rozegrano w Cagliari, na specjalnie usypanym boisku blisko plaży i toru wyścigów konnych.
– W pierwszym spotkaniu zmierzyliście z mistrzem Włoch – FBA Beach Soccer. – Dlaczego? – Zawodniczki mają profesjonalne umowy?
się
– Silny przeciwnik. Wydawało się nam, że najtrudniejszy, najbardziej wymagający w turnieju. Wygraliśmy nieoczekiwanie dość łatwo 9:2. Świetnie zagrały Katarzyna Borowiec i Barbara Colodetti, które zdobyły po trzy gole. Byliśmy w znakomitych nastrojach, apetyty na sukces znacznie wzrosły, ale turniej okazał się jednak sportowym rollercoasterem.
– Podbudowani wysoką wygraną z Włoszkami myśleliśmy, że łatwo poradzimy sobie z kolejnym przeciwnikiem. Przegrana z mistrzem Japonii Lazo Apego 1:2 była zimnym prysznicem. Zagraliśmy słabo, to nie był nasz dzień, Japonki wygrały zasłużenie. Pojawiły się łzy, wyczuwalna była złość, zmieniły się nastroje, zapanowała niepewność. Zaczęły się kalkulacje, czy są jeszcze szanse na wygranie turnieju? Okazało się, że kolejny mecz z niepokonanym dotąd mistrzem Salwadoru – Barra de Santiago należało wygrać różnicą dwóch goli. I tak właśnie się stało, pokonaliśmy rywalki 2:0. Brama do sukcesu znowu stała przed nami otworem, bo mistrz Japonii też stracił punkty.
– Trzeba było wygrać kolejny mecz z... tegorocznym mistrzem Polski FC 10 Zgierz.
– Okazało się, że jeśli zwyciężymy, to będziemy mieli tyle samo punktów co jeszcze dwa zespoły, ale najlepszą różnicę goli i wywalczymy Puchar Świata. Niektórzy byli przekonani, że będzie nam łatwo, ale mecz z zespołem ze Zgierza był bardzo zacięty. Prowadziliśmy 3:0, dziewczyny widziały się już pewnie w roli triumfatorek i nastąpiło chyba rozluźnienie. Końcówka była bardzo nerwowa. Rywalki zdobyły dwa gole, mogły odebrać nam szansę na mistrzostwo świata na rzecz zespołu z Japonii. Na szczęście piłkarkom FC 10 Zgierz nie starczyło już czasu na wyrównanie i ostatecznie wygraliśmy 3:2. Dziewczyny zostały mistrzyniami świata! Polały się tym razem łzy ogromnej radości. Jestem dumny z moich zawodniczek. Wiem, ile potu wylały na treningach; mają charakter do sportu.
– Przed wyjazdem na Sardynię apelowaliście w mediach społecznościowych o finansową pomoc.
– Klub nie prowadzi działalności gospodarczej, dlatego wspieramy się datkami od sponsorów, znajomych. Takie są realia w polskiej piłce plażowej – niestety, niszowej dyscyplinie w Polsce. Zrobiliśmy zrzutkę w mediach społecznościowych i jesteśmy wdzięczni każdemu darczyńcy, bo w czasach kryzysu finansowego taka pomoc szczególnie zasługuje na uznanie.
– Dziewczyny nie mają kontraktów, to czysto amatorskie przedsięwzięcie. W naszym zespole są zawodniczki, które jeszcze się uczą, niektóre już pracują. Mamy pielęgniarkę, trzy policjantki, trenerki fitness.
W turnieju na Sardynii oprócz ośmiu Polek wystąpiły cztery Brazylijki, które grały u nas i w poprzednich latach. Doceniają nasze sukcesy, organizację i dobrą, przyjazną atmosferę. Drużynę tworzą zawodniczki o fantastycznych charakterach. Budowałem ten zespół, jestem trenerem, ale czuję się starszym kolegą każdej zawodniczki.
– Wcześniej prowadził pan męski zespół BSC Grembach Łódź.
– Pracowałem z wieloma świetnymi piłkarzami. Witold Ziober to jeden z najlepszych na świecie zawodników beach soccera, podobnie jak Bogusław Saganowski czy obecny trener reprezentacji Polski Tomasz Wydmuszek. W 2016 roku postanowiłem zbudować kobiecy zespół. Dziewczyny porwały mnie zapałem, chęcią, ogromnym zaangażowaniem, pracowitością. Dla nich każda minuta treningu ma znaczenie. Byliśmy niepokonani w kraju przez pięć lat. W tym roku wywalczyliśmy brązowy medal w mistrzostwach kraju, ale zdobyliśmy Puchar Polski.
– Grembach to nazwa jednego z łódzkich osiedli położonego w pobliżu stadionu Widzewa.
– Blisko pięćdziesiąt lat temu powstała tam piłkarska drużyna, która brała udział w amatorskich rozgrywkach Ligi Szóstek. W latach 90. ubiegłego wieku dołączyłem do tego zespołu. Byłem zawodnikiem, a potem zostałem trenerem. Graliśmy w ekstraklasie futsalu. W 2004 roku trochę przypadkowo wzięliśmy udział w turnieju piłki plażowej. Wyjazd nad morze traktowaliśmy jak relaks, jako oderwanie od codzienności. Zakochałem się jednak w plażowej odmianie futbolu i tak powstał Beach Soccer Club Grembach Łódź.
– Plażowa piłka nożna staje się coraz bardziej popularna na świecie.
– Jest bardzo widowiskowa. Beach soccer to wyjątkowa finezja. Połączenie piłki trawiastej z halową, ale występują spore różnice, jeśli chodzi o przepisy gry. Odmienna jest taktyka, gra się głównie „górą”, co wymaga dużych umiejętności technicznych. Trzeba mieć szczególną swobodę gry w powietrzu, a najbardziej efektownym zagraniem jest strzał przewrotką. W piłce trawiastej gole zdobyte w taki sposób przez Lewandowskiego, Ronalda czy Messiego wywołują zachwyty komentatorów i kibiców, a w piłce plażowej to normalność. W drużynie gra czterech zawodników plus bramkarz, a mecz składa się z trzech 12-minutowych tercji. Jeśli po 36 minutach jest remis, to następuje 3-minutowa dogrywka, a kiedy i ona nie przynosi rozstrzygnięcia, zwycięzcę wyłaniają rzuty karne. Piłka jest nieco inna, gładka, niepowlekana specjalnym materiałem, gąbczasta, przyjazna dla stopy.
– Bieganie po piasku nie jest łatwe.
– Wymaga szczególnych umiejętności. Z Danielem Głowackim, trenerem przygotowania fizycznego, uczymy dziewczyny właściwego biegania na bosaka. Plażowicze wiedzą, jak trudno chodzi się po piasku, a co dopiero gra w piłkę! Ale można szybko biegać, stosując odpowiednią technikę. Nie stawia się całych stóp na piasku, należy odbijać się z palców lub śródstopia przy obniżonej sylwetce, na ugiętych nogach.
– Wspomniani piłkarze – Lewandowski, Ronaldo, Messi – daliby sobie radę?
– Nie mam wątpliwości. Jestem przekonany, że wielu gwiazdom piłki nożnej beach soccer bardzo by się spodobał. Zwłaszcza w ubiegłych latach piłkarze łączyli te dwie odmiany gry i w Polsce widziałem na plaży m.in. Jerzego Dudka, Piotra Świerczewskiego, Tomasza Iwana, Bartosza Ławę, Kamila Grosickiego.
– W świecie piłkarskim czujecie się niedoceniani?
– Uderzył pan w czułą strunę. Jest mi czasami przykro, że inaczej patrzy się w naszym kraju na piłkarzy grających na plaży, a oni również ciężko pracują. W wielu krajach wygląda to inaczej, federacje piłkarskie „plażowiczów” nie traktują po macoszemu. Cieszymy się, że w Krakowie w czasie przyszłorocznych igrzysk europejskich odbędzie się turniej beach soccera i dlatego powstanie w końcu kobieca reprezentacja Polski. Dziewczyny pisały petycje w tej sprawie do poprzedniego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewa Bońka. Szkoda, że nie było żadnego odzewu z jego strony i nie udało się stworzyć narodowej drużyny wcześniej. Mam nadzieję, że obecny prezes Cezary Kulesza zauważy, że ma fajne piłkarskie „dziecko” w swoim domu.
– A Polski Związek Piłki Nożnej nie zaprosił najlepszej klubowej drużyny świata na środowy mecz Polska – Holandia? Była idealna okazja, by na Stadionie Narodowym przedstawić kibicom drużynę Lady Grembach.
– Ech... PZPN pomógł nam finansowo przy okazji wyjazdu na Sardynię, ale po powrocie do kraju na razie panuje cisza. Mam nadzieję, że wynika ona jedynie z powodu wielu obowiązków prezesa oraz członków zarządu PZPN i wkrótce zostaniemy zaproszeni na spotkanie. Warto chyba poznać mistrzowskie dziewczyny, które reprezentowały także naszą federację. Dla zawodniczek byłaby to ogromna motywacja do dalszej pracy; nieczęsto zdarza się, by polska drużyna zdobywała mistrzostwo świata.