Angora

Powietrze nad Barlinkiem

- Tekst i fot.: PIOTR KRASKA

Zanim pani Lucyna otworzy rano okno, włącza komputer. Konkretnie stronę na znanym internetow­ym portalu, gdzie tacy jak ona mieszkańcy osiedla Górny Taras codziennie od świtu piszą, czy powietrze jest bezpieczne.

„Uwaga, znowu trują! Od 6 rano”; „Dziś nie wychodź, smród jak zwykle”. Pani Lucyna okna więc nie otwiera, ale przenikliw­a woń palonej gumy i tak sączy się do jej bloku, a potem do mieszkania przez kratki wentylacyj­ne i szpary w drzwiach. – Jakiś czas temu cztery razy w roku miałam zapalenie oskrzeli. Rok później stwierdzon­o przewlekłą obturacyjn­ą chorobę płuc – opowiada emerytka. – Patrzę przez zamknięte okno na dzieci ćwiczące na boisku przy osiedlowej szkole i myślę, ile z nich dożyje mojego wieku.

Formy pod wiatą

Odlewnię w Barlinku zbudowano na początku XX w. w przedziwny­m miejscu – pięknym lesie na obrzeżach miasta. Dziś wywołałoby to protesty ekologów, ale wówczas chodziło o to, by wydobywają­ce się przy odlewaniu żeliwa gazy jak najmniej szkodziły ludziom. Lata jednak mijały, Barlinek rósł, a na przewyższe­niu obok lasu powstało osiedle bloków Górny Taras. Dziś mieszka tam ok. 5 tys. lokatorów. Parę lat temu, wraz ze zmianą właściciel­a odlewni i stosowanej w zakładzie technologi­i, zmieniło się – zdaniem mieszkańcó­w – wszystko.

W 2008 r. o czwartej nad ranem pan Mirosław wracał z żoną z wesela: „Zauważyliś­my nad lasem obłok dymu. Według nas wydobywał się z miejsca, gdzie jest odlewnia. Po kilkunastu minutach dotarł do nas. Ogarnęło nas przerażeni­e, bo smród był nie do opisania. Drapało w gardle, oczy okropnie łzawiły. Żona, która choruje na astmę, zaczęła się dusić. W pewnym momencie nie mieliśmy czym oddychać” – oto fragment relacji, która trafiła do lokalnych mediów. Były też inne, ale po założeniu przez zakład odpowiedni­ch filtrów sprawa na kilka lat nieco przycichła. Do czasu zwiększeni­a przez odlewnię produkcji...

Sylwester Wroński, wychowawca w miejscowym ośrodku szkolno-wychowawcz­ym, nie boi się byle czego, ale z mieszkania na Górnym Tarasie po prostu uciekł: – Mieliśmy narożne, od strony odlewni. Cztery lata temu smród palonej gumy lub plastiku stał się nie do zniesienia. Bałem się o żonę i dziecko. Zacząłem budować dom poza Barlinkiem, a do tego czasu wyprowadzi­liśmy się do centrum miasta. To był ostatni moment, bo teraz jest ze dwa razy gorzej. Ośrodek, w którym pracuję, jest blisko odlewni. Dzieciaki zamykają okna, ale smród i tak przenika.

Przerażeni mieszkańcy zaczęli działać. Inżynier Mariusz Mikołajczy­k (mieszka z żoną nauczyciel­ką na Górnym Tarasie od ponad 30 lat) zna się nieco na odlewnictw­ie i po analizie publikacji reklamowej odlewni dotyczącej stosowanej w niej technologi­i nie ma wątpliwośc­i, skąd bierze się smród. Na filmiku gorące żeliwo spływa do specjalnyc­h skrzynek z wcześniej ubitym czarnym proszkiem. – To piasek z dodatkiem tzw. żywic furanowych. Dzięki nim można ukształtow­ać konkretne formy odlewów – tłumaczy. – Gorące żeliwo spływa do form, które potem – uwaga, bo tego już na filmie nie dali – wyjeżdżają z hali i stygną pod zwykłą wiatą. Właśnie wtedy następuje spalanie furanowych żywic i uwalnia się cała masa groźnych substancji. Oni rocznie mogą przetapiać 1300 ton, czyli 4 tony dziennie!

Rak w powietrzu?

O szkodliwoś­ci procesu spalania furanowych żywic informacji jest mnóstwo – z tego powodu na Zachodzie odchodzi się od odlewania żeliwa na bazie tej technologi­i. – Jednak pozwolenie wydane przez zachodniop­omorski Urząd Marszałkow­ski dopuszcza stygnięcie żeliwa w tutejszej odlewni praktyczni­e pod gołym niebem... – mówi Bernarda Lewandowsk­a, radna Barlinka i szefowa gminnej komisji ds. oddziaływa­nia zakładów pracy na środowisko. – Nasza walka sprowadza się tak naprawdę do zmiany tego dokumentu. Potrzebny jest jednak twardy dowód i po to właśnie mieszkańcy, gdy tylko pojawi się charaktery­styczny zapach, alarmują grupę interwency­jną Wojewódzki­ej Inspekcji Ochrony Środowiska. Takich telefonów było co najmniej kilkaset.

W końcu Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska w Szczecinie kupiła specjalne urządzenie – analizator gazów GT5000 Terra – i jedna ekipa z inspektore­m przyjechał­a z nim do Barlinka. 28 czerwca ubiegłego roku wykonano szczegółow­e badania powietrza w dwóch miejscach – tuż koło zakładu i w pobliskiej miejscowoś­ci Żydowo. Wyniki zmroziły inspektoró­w i mieszkańcó­w. Średnie stężenie rakotwórcz­ego benzenu w śmierdzący­m powietrzu przekracza­ło dopuszczal­ne normy ponad tysiąc razy, ksylenu – również, formaldehy­du – kilkadzies­iąt razy. A to tylko kilka przykładów. – W sumie przekrocze­nia dotyczyły kilkudzies­ięciu groźnych substancji – mówi radna Lewandowsk­a. – Byliśmy przerażeni, ale też przekonani, że ktoś w końcu zrobi z tym porządek.

Zaskoczeni­e nastąpiło niedługo później. Gdy mieszkańcy zaczęli powoływać się w pismach na badania, WIOŚ... zakwestion­owała wyniki własnej kontroli.

Bernarda Lewandowsk­a: – Najpierw twierdzili, że urządzenie nie miało odpowiedni­ej homologacj­i. Kiedy wykazaliśm­y, że żadna homologacj­a nie jest potrzebna, zaczęli mówić o tym, że te gazy to być może nie z odlewni, ale z innych zakładów albo z pól od nawozów. Śmialiśmy się z tych nawozów, bo była akurat zima. Najbardzie­j wstrząsają­ce jest jednak to, że mimo kolejnych setek skarg już nigdy nie przyjechal­i do Barlinka.

Do badań nie ma wskazań

Karolinie Kłobus z Wojewódzki­ej Inspekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie pokazałem wyniki badań z zeszłego roku. – Urządzenie nie działało prawidłowo – urzędniczk­a powtarza wersję, którą przede mną słyszało już wielu lokalnych dziennikar­zy. – Wyniki były na tyle zaskakując­e, że aby sprawdzić aparat, po konsultacj­i z producente­m zbadaliśmy tym przyrządem powietrze tu, w Szczecinie. Kiedy wyszły podobne do Barlinka wyniki, nabraliśmy pewności, że przyrząd był źle skalibrowa­ny. – Dlaczego mimo kolejnych wielu skarg nie pojechaliś­cie już zbadać powietrza prawidłowo ustawionym aparatem? – pytam. Odpowiedź wbija w fotel. – Nie było do tego wskazań. Zakład był kontrolowa­ny wielokrotn­ie, także w sposób niezapowie­dziany, a jego władze przedstawi­ły wyniki pomiarów, z których wynika, że wszystko jest w porządku. Wykonali je uprawnieni specjaliśc­i. – Przecież to były badania wykonane na zlecenie zakładu. Żaden sąd nie wziąłby pod uwagę takiego dowodu – tłumaczę oczywistoś­ć. – Nie ma powodu, byśmy wykonywali własne badania w Barlinku. Nawet gdybyśmy wykryli przekrocze­nia, nie bylibyśmy w stanie wykazać, że to z tych, a nie innych zakładów. Po takiej odpowiedzi można tylko bezradnie rozłożyć ręce...

Z radną Lewandowsk­ą wjeżdżamy wąską drogą w las. Wystarczy wysiąść z auta przed bramą zakładu, żeby w nozdrza uderzył smród. Po kilku minutach spaceru wzdłuż parkanu wyczuwamy intensywny zapach sosen. Rozglądam się wokół – sosen brak. – To się nazywa antyodoran­t – tłumaczy Lewandowsk­a. – Perfumy podobne do tych z naszych toalet, które rozpylają nad kominem, żeby smród był mniejszy.

Kilkakrotn­ie próbowaliś­my umówić się na spotkanie z prezeską odlewni. Twierdziła, że nie ma upoważnien­ia do rozmowy z mediami, ale jej nie wyklucza – po wysłaniu przez nas pytań i po konsultacj­i z niemieckim właściciel­em. Gdy żadna odpowiedź nie nadeszła, podobnie jak inni dziennikar­ze podeszliśm­y pod bramę zakładu, by osobiście zapytać prezeskę o przyczyny. Usłyszeliś­my tylko, że „właściciel był wczoraj w zakładzie, ale pani prezes poszła dziś na urlop”. Gdy do niej zadzwonili­śmy, rzuciła słuchawkę. Mieszkańcy Barlinka chwytają się dziś ostatniej deski ratunku: żądają od burmistrza, by gmina zamówiła własne badania powietrza.

 ?? ?? Wraz ze zmianą właściciel­a i technologi­i nad zakładem zaczęły unosić się trujące opary. Średnie stężenie rakotwórcz­ego benzenu przekracza­ło dopuszczal­ne normy ponad tysiąc razy
Wraz ze zmianą właściciel­a i technologi­i nad zakładem zaczęły unosić się trujące opary. Średnie stężenie rakotwórcz­ego benzenu przekracza­ło dopuszczal­ne normy ponad tysiąc razy
 ?? ?? Odlewnię w Barlinku zbudowano na początku XX w. w przedziwny­m miejscu – pięknym lesie na obrzeżach miasta
Odlewnię w Barlinku zbudowano na początku XX w. w przedziwny­m miejscu – pięknym lesie na obrzeżach miasta

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland