Czytelnicy o książce
Dżuma
John Kelly opisuje średniowieczną czarną śmierć jak żywą istotę, która wędruje, biegnie, odpoczywa, czai się, ucieka. A kiedy wreszcie znika, pozostawia za sobą całkiem inny świat i skłania ludzi do zmiany życia, pracy, kultury.
Szacunki dotyczące śmiertelnych ofiar dżumy są różne, od 30 do 60 proc. mieszkańców ówczesnej Europy. Można przełożyć tę statystykę na obraz łatwiejszy do wyobrażenia. Powiedzmy, że mój kraj, Filipiny, ma populację liczącą 100 mln. Pandemia skończyłaby się śmiercią 30 mln, czyli w każdym gospodarstwie domowym byliby jacyś martwi członkowie rodziny. Pewien kronikarz pisał, że pochował żonę i pięcioro dzieci. Zmarli byli wszędzie, zjadały ich psy i świnie, które później również masowo ginęły. Ludzi chowanych w zbiorowych mogiłach układano warstwami jak lasagne. Desperacko poszukiwano lekarstwa. Najbardziej dziwaczne zaproponował lekarz o nazwisku John Colle. Jego zdaniem zaraza unosiła się w powietrzu, a najrzadziej chorowali grabarze oraz osoby opiekujące się chorymi. Wysnuł stąd wniosek, że można się wyleczyć wąchając cuchnące wyziewy, im gorsze, tym skuteczniejsze. Tak więc chorzy gromadzili się w miejskich latrynach i rywalizowali we wdychaniu szkodliwych oparów pochodzących z ludzkich odchodów.
Joselito (Manila, Filipiny) Po lekturze „Dżumy” nie jestem pewna, co było bardziej przerażające – zachorowanie na nią czy życie codzienne w XIV wieku, zwłaszcza w europejskich miastach? Jestem nowoczesną kobietą, a to oznacza, że lubię codzienny gorący prysznic, środki czyszczące, odkurzacz, papier toaletowy i spłukiwaną toaletę podłączoną do rur, które usuwają wszystko w niewidoczny sposób. Natomiast Europejczycy w XIV wieku uważali, że dwie kąpiele w roku to o jedną za dużo. Z opisów zawartych w książce (...) wynika, że nosili brudne łachy, spali w śmieciach i brudzie oraz pracowali w śmieciach i brudzie. Dostępność pożywienia w pobliżu tak prosperujących Europejczyków pokochały szczury. Szczury zaś są ulubieńcami pcheł. Dużo szczurów oznacza więcej pcheł przenoszących choroby, więc nastała apokalipsa. Gdy zaraza dostała się do płuc, chorzy umierali w ciągu trzech dni, jeśli zaatakowała inne części ciała, zajmowało to trochę więcej czasu (...). Ludzie oszaleli ze strachu i robili szalone rzeczy, aby się ochronić. Jednym z „leków” na czarną śmierć było ludobójstwo Żydów, których obarczano winą w każdym europejskim kraju. Krążyły plotki, że zatruli dżumą wszystkie studnie.
ApriL Fascynujące, że teraz rozgrywają się podobne scenariusze. Jest kryzys, kogo obwiniamy? – Żydów, ateistów, grzeszników, skorumpowane duchowieństwo, naukowców (...). Dzisiejsi fanatycy ostrzegają przed czasami ostatecznymi, które przepowiada Biblia. Fanatycy z 1350 roku mówili to samo. Czy kiedykolwiek czegoś się nauczymy? Bob Schnell (Nowy Jork, USA)
Wybrała i oprac. E.W. Na podst.: goodreads.com JOHN KELLY. DŻUMA. CZARNA ŚMIERĆ. NAJBARDZIEJ WYNISZCZAJĄCA EPIDEMIA WSZECH CZASÓW (THE GREAT MORTALITY: AN INTIMATE HISTORY OF THE BLACK DEATH, THE MOST DEVASTATING PLAGUE OF ALL TIME). Przeł. Iwona Kukwa. Wydawnictwo FILIA, Poznań 2022. Cena 52,90 zł.
Za dwa tygodnie: Anne Sebba. „Ta kobieta. Biografia Wallis Simpson”.