Leczenie cukrzycy – to nie takie proste
Cukrzyca typu II atakuje już 3 mln Polaków. To ogromna rzesza chorych wymagająca nie tylko opieki lekarskiej i ambulatoryjnej, ale i ogromnej ilości leków (nie tylko insuliny) ze względu na uszkadzające oddziaływanie tej choroby na rozmaite narządy człowieka. Dlatego bardzo zaskoczyła mnie informacja w ANGORZE nr 37 pt. „Nadzieja: dla diabetyków” („Proszę wstać! Nauka idzie!”) o możliwości dostarczania insuliny drogą dojelitową zamiast jej wstrzykiwania do układu krwionośnego. Takie informacje pojawiają się co jakiś czas w historii tej choroby, rozbudzając nadzieję chorych na uniknięcie kilkukrotnego kłucia w ciągu doby. Ale pamiętajmy o tym, że takie podawanie poza układ krwionośny wymaga ogromnej ilości insuliny. Tego rodzaju sposoby pojawiały się już wielokrotnie i były po jakimś czasie wycofywane ze względu na ogromne zużycie leku i małą efektywność dostarczania tego medykamentu do organizmu człowieka. Obecnie igły są cienkie, a zatem iniekcja nie jest bolesna. Można przecież wybrać sobie grubość igły.
Moim zdaniem w leczeniu cukrzycy najważniejsze jest samoszkolenie. Jestem cukrzykiem od lat 90. (obie moje babki były obciążone cukrzycą). Ale od początku choroby uczestniczyłam w szkolącym turnusie w specjalistycznym sanatorium (Biawena w Beskidzie Niskim). Codziennie odbywały się w nim zajęcia prowadzone przez rozmaitych specjalistów: lekarzy badających koneksje rodzinne związane z cukrzycą, laborantki, pielęgniarki, zajęcia fizyczne prowadzone przez rehabilitantów itp. Były to odległe czasy, gdy glukometry mieli tylko nieliczni chorzy, później mogli je nabyć, również nieliczni, za niebagatelną sumę, a obecnie otrzymuje się je za darmo (urządzenia coraz to nowszej generacji z Polskiego Związku Diabetologicznego). I co jakiś czas wykonuje się także rozmaite pomiary masy ciała (BMX), co pozwala kontrolować wagę. Kiedy przychodzę na okresowe badania do Poradni Diabetologicznej przy ul. Nowej w Łodzi (warto tu przypomnieć postać Pani dr Anny Heleny Mikołajczyk-Swatko, która utworzyła Wojewódzką Poradnię Diabetologiczną w Łodzi), spotykam się z wieloma cukrzykami – najczęściej wyróżniają się oni wysoką masą ciała; niektórzy z nich chętnie dzielą się informacjami o zawartości glukozy w ich krwi. Niektóre oświadczenia mnie nie tylko zaskakują, ale czasem wręcz szokują – np. na pytania otyłego pana, ile mam glukozy i co trzeba robić, aby mieć mniej, odpowiadam: stosować dietę „żm”, czyli... żreć mniej. Samokontrola to przecież podstawa walki z cukrzycą i jej leczenia. Czy trzeba mamić ludzi, że będzie łatwiej bez prawie żadnego wysiłku? Trzeba się wziąć za siebie jak najszybciej. We wszystkich poradniach specjalistycznych są przykłady takich diet, jak również można znaleźć gotowe wydrukowane poradniki.
Pamiętajmy, że najefektywniejsza w leczeniu jest odpowiednia dieta. Rozmaite przeliczniki zawarte w książeczkach pozwalają ustalić sobie taką przykładową dietę. A najlepiej – nie objadać się zanadto nieodpowiednimi produktami, czyli – dieta żm.
MARIA GRZYBKOWSKA, ekolog z Uniwersytetu Łódzkiego (adres internetowy do wiadomości redakcji)