Ostatnie punkty Federera
W. Brytania
23 września zapisał się w historii światowego tenisa. W piątkowy wieczór pożegnaliśmy jednego z najwybitniejszych zawodników w dziejach, który oficjalnie zakończył karierę. Roger Federer, w obecności 24 tysięcy kibiców zgromadzonych na londyńskiej O2 Arenie, po raz ostatni wystąpił na korcie w profesjonalnym turnieju. Spektakularne, cieszące się olbrzymią popularnością wydarzenie było najlepszym dowodem na to, jak wielką i cenioną postacią jest utytułowany 41-letni Szwajcar.
Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković. Tych trzech sportowych gigantów zdominowało w XXI wieku światowe korty, niejednokrotnie tocząc ze sobą zacięte boje o miano najlepszej rakiety. Gdy pierwszy, a zarazem najstarszy z nich, zapowiedział, że jego kariera dobiega końca, wszyscy zdali sobie sprawę, że kończy się również pewna wspaniała epoka. 24 lata rywalizacji na najwyższym poziomie, 103 wygrane turnieje ATP i 20 wielkoszlemowych triumfów. Ponadto 310 tygodni liderowania w światowym rankingu i olimpijskie złoto z Pekinu. Bilans Federera robi piorunujące wrażenie. Podobnie jak styl, szyk i klasa, z którymi nieodzownie kojarzy się Szwajcar. Najlepiej wiodło mu się na Wimbledonie, gdzie wygrywał aż ośmiokrotnie. O ironio, to właśnie na londyńskich kortach po raz ostatni, w 2021 roku, mogliśmy oglądać go w singlowym meczu. „Maestro”, jak zwykło się nazywać Federera, przegrał wówczas w ćwierćfinale z Hubertem Hurkaczem i – jak sam przyznaje – zrozumiał, że pewnych rzeczy już nie przeskoczy. – Tamten ostatni, przegrany 0:6, set był jednym z najgorszych momentów w mojej karierze. Nic nie funkcjonowało jak należy, a ja uświadomiłem sobie, że to koniec – wspominał pamiętny pojedynek z Polakiem 41-latek.
Kiedy w otwartym liście do kibiców zapowiedział, że nieuchronnie przychodzi czas jego pożegnania z zawodowym sportem, sprawy potoczyły się bardzo szybko. Szwajcar zdecydował, że miejscem, gdzie zobaczymy go po raz ostatni z rakietą w dłoni (mowa o profesjonalnych zawodach, bowiem Federer nie wyklucza udziału w towarzyskich czy charytatywnych meczach), będzie Londyn i Puchar Lavera. Rozgrywki na cześć dawnego mistrza, Australijczyka Roda Lavera, stworzono w 2016 roku z inicjatywy Federera. Ich wyjątkowa drużynowa formuła polega na rywalizacji europejskich tenisistów z tzw. resztą świata. „Maestro” ogłosił, że wystąpi jedynie w deblu, grając w parze z odwiecznym rywalem, ale też wieloletnim przyjacielem Rafaelem Nadalem. Ich rywalami byli Amerykanie, Francis Tiafoe i Jack Sock. Jednak tego wieczoru oczy całego sportowego świata były zwrócone wyłącznie na Federera. Publiczność wiwatowała za każdym razem, gdy zdobywał jedne ze swoich ostatnich punktów w karierze. Ostatecznie europejska para uległa Amerykanom 1:2, po zaciętym tie-breaku, ale tym razem nie wynik był najważniejszy, lecz symboliczne pożegnanie legendarnego Szwajcara.
– To był piękny dzień! Dziś jestem szczęśliwy, nie smutny. Cieszyłem się, wiążąc buty po raz ostatni i idąc na kort. Bo wszystko było ostatnie. Mecz był cudowny, tak samo jak cała jego oprawa. Za mną piękna podróż i – gdybym mógł – zrobiłbym to wszystko jeszcze raz – opowiadał bohater wieczoru zaraz po meczu. Łamiącym się głosem zwrócił się także do obecnej na trybunach rodziny. – Są tu moi chłopcy, moje dziewczynki, moja żona, która zawsze była dla mnie wsparciem. Powinna mnie powstrzymać dawno temu, ale tego nie zrobiła. Pozwoliła mi grać... To niesamowite, dziękuję. Bez mojej mamy również by mnie tu nie było, dziękuję rodzicom, dziękuję wszystkim... – mówił do najbliższych, nie mogąc powstrzymać się od płaczu.
Płakali także kibice, płakali zawodnicy – ze szczerze wzruszonym Nadalem na czele – i płakała żona Mirka (była tenisistka), z którą Federer jest w związku od ponad dwudziestu lat. Pobrali się w 2009 roku i szczęśliwie wychowują dwie pary... bliźniąt. Dziewczynki Mila Rose i Charlene Riva oraz chłopcy Leo i Lenny są ich oczkiem w głowie i uwielbiają sport. Niemniej wszyscy, którzy marzą o tym, że dzieci Federerów pójdą w ślady utytułowanego ojca, na razie mogą się czuć rozczarowani. Zdecydowanie bardziej ciągnie ich do narciarstwa i na stoku – jak przyznał w swojej biografii dumny tata – czują się doskonale, co być może wróży ich bogatą karierę, tyle że w innej dyscyplinie. Bo przecież drugiego takiego Maestro światowych kortów jak wielki Roger nie ma i zapewne nie będzie...