Co natura robi, by nas zniszczyć
Dżuma, czarna ospa, tyfus, trąd, syfilis, polio, cholera, wąglik, wścieklizna, wielkie epidemie grypy, czyli...
AIDS, ebola, żółta febra, denga, malaria, wirus zika, a w końcu COVID-19 – z tymi epidemiami zmagamy się teraz i na razie to one są górą. A do gry wciąż wchodzą nowe wirusy, jak hanta, hendra czy nipah, który właśnie znalazł się na liście Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) jako jeden z najgroźniejszych patogenów na świecie. Z większym potencjałem pandemicznym niż SARS-CoV-2. Są jeszcze priony, pleśnie i grzyby – bezlitośni zabójcy stworzeni przez naturę.
Na tropie pacjenta zero
O tym między innymi mówi nowa książka Lydii Kang i Nate’a Pedersena pt. „Patient Zero: A Curious History of The World’s Worst Disease” (Pacjent Zero: Ciekawa historia najgorszych chorób świata), duetu znanego już w Polsce z wcześniejszej książki „Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny”. Już sam tytuł jest nieco przewrotny, bo w przypadku większości epidemii nie udaje się znaleźć prawdziwego pacjenta zero – osoby, od której rozpoczęło się masowe rozprzestrzenianie choroby. Choć historia zna kilka nazwisk nieszczęśników, których okrzyknięto, zwykle niesłusznie, pacjentem zero.
Najsłynniejszym z nich był Gaetan Dugas, chory na AIDS kanadyjski steward z linii lotniczych Air Canada. Na początku lat 80. dziennik „New York Post” nazwał go „człowiekiem, który dał nam AIDS”. Dugas przyznawał się do kontaktów seksualnych z ogromną liczbą partnerów (2,5 tys.). Kiedy pojawiły się pierwsze przypadki nowej choroby, odkryto, że znajdował się w centrum wielkiej sieci powiązanych ze sobą homoseksualistów. Obwołano go więc „pacjentem zero” i obarczono odpowiedzialnością za wprowadzenie wirusa HIV do Ameryki Północnej.
Tę teorię obalili epidemiolodzy, bo okazało się, że na drzewie genealogicznym wirusa HIV Dugas znalazł się w środku, nie na początku. Ale łatka i tak do niego przylgnęła. Dziś wiadomo, że historia AIDS nie zaczęła się w roku 1981 wśród amerykańskich homoseksualistów, lecz 70 lat wcześniej, w dżungli Kamerunu, gdzie nastąpił pierwszy przeskok wirusa HIV-1 z szympansów na człowieka.
Kiedy naukowcy zaczęli badać wywoływaną przez wirus HIV-1 chorobę, którą nazwano AIDS, nie przypuszczali, że na ich oczach rodzi się największa epidemia od czasu grypy hiszpanki, która w latach 1918 – 1919 przetoczyła się przez świat, pochłaniając, według różnych szacunków, od 25 do 40 milionów ofiar. Zakażenie wirusem HIV od początku epidemii dotknęło około 80 milionów ludzi, z czego około 36 milionów zmarło. I choć dziś tę chorobę da się kontrolować antywirusowymi preparatami, pozostaje ona nieuleczalna.
Strzeż się nietoperza
W 1980 roku Światowa Organizacja Zdrowia za całkowicie zwalczoną uznała ospę prawdziwą – jeden z najbardziej śmiercionośnych zarazków w historii ludzkości. Niedługo potem szczepionka uwolniła świat od polio. U progu XXI wieku wydawało się, że wielkie epidemie ludzkość ma już za sobą. Ale okazało się, że wirusy wciąż przechytrzają naukowców. W 2002 roku pojawił się SARS, w 2003 – ptasia grypa, w 2009 – świńska grypa, w 2012 – MERS i w końcu koronawirus z Wuhan – SARS-CoV-2.
A w tle pandemii COVID-19 tlą się epidemie śmiertelnych chorób tropikalnych, jak: gorączka krwotoczna ebola, denga, żółta febra, cholera czy malaria. Globalizacja powoduje, że coraz więcej przypadków tych chorób pojawia się w Europie i Ameryce Północnej. Zanim pojawił się COVID-19, naukowcy już od jakiegoś czasu przewidywali nadejście tzw. choroby X wywoływanej przez nieznany, lecz niezwykle groźny patogen. Do tych ponurych prognoz skłoniła ich obserwacja dwóch niepokojących zjawisk, które od początku XXI wieku nabrały tempa – ocieplenia klimatu i kurczenia się przestrzeni życiowej dzikich zwierząt. Człowiek wkracza coraz głębiej na ich terytoria i zmniejsza dzielący go od nich dystans, a to sprzyja „przełamywaniu bariery międzygatunkowej”, jak mówi nauka. Czyli „przeskakiwaniu” wirusów ze zwierząt na ludzi. Wszystkie epidemie i pandemie zostały wywołane przez wirusy „sprzedane” ludziom przez zwierzęta, głównie nietoperze, komary i gryzonie.
Zaraza spadnie z drzew
David Quammen, amerykański pisarz i dziennikarz naukowy, autor wydanej w 2021 roku bestselerowej książki „Zaraza. Najskuteczniejsi zabójcy naszych czasów”, uważa, że będzie już tylko gorzej. A COVID-19 to dopiero początek. Zoonozy, czyli choroby odzwierzęce powodowane przez wirusy przeskakujące na ludzi, będą nękały nas coraz częściej. I sprawią to nasze własne błędy, a nie żadne fatum ani dopust boży.
Quammen zjeździł pół świata tropem zwierząt, które mogą być nosicielami śmiercionośnych wirusów, odwiedzał laboratoria, gdzie badane są najgroźniejsze patogeny, i rozmawiał z wybitnymi mikrobiologami i wirusologami. Za lawinowy wysyp coraz groźniejszych chorób odzwierzęcych nie wini ani zwierząt, ani samych wirusów. „To nie one chcą nas dopaść. W pewnym sensie to my wchodzimy im w drogę. Niszczymy ekosystemy, mordujemy zwierzęta i sami ściągamy na siebie ich patogeny” – pisze.
Człowiek wycina lasy, wdziera się w niedostępne dotąd tereny, rujnuje dzikie ekosystemy i niszczy ich równowagę ekologiczną. Nie na darmo wśród naukowców słychać głosy, że następna zaraza spadnie ze ściętych drzew. „Kiedy wycinamy drzewa i zabijamy rodzime zwierzęta, zamieszkujące tam zarazki unoszą się w powietrzu jak pył z burzonego magazynu” – pisze Quammen. Drzewo bowiem to nie tylko pojedyncza roślina – to cały ekosystem. Naruszając go, można dosłownie zrzucić zarazę
z drzewa, np. wirusy w odchodach nietoperzy, małp czy ptaków.
Co po COVID-19?
Naukowcy są pewni, że wirus, którego jeszcze nie odkryliśmy, już się czai. Obecnie największy niepokój budzą dwa: hendra i nipah, należące do rodziny paramyksowirusów (wirusy z tej rodziny wywołują m.in. odrę i świnkę). Ich żywicielami pośrednimi są zwierzęta blisko związane z człowiekiem – konie i świnie.
Wirus hendra wyizolowano w Australii w 1994 r. z próbek pobranych podczas pierwszej epidemii. Pojawił się u koni, które stały się jego żywicielem pośrednim, a pochodzi od nietoperzy. U ludzi hendra wywołuje objawy grypopodobne, które mogą prowadzić do śmiertelnej choroby układu oddechowego lub nerwowego. Podczas pierwszej epidemii w 1994 roku zmarło 21 koni i dwoje ludzi; podczas drugiej – w 2008 roku – wirus zabił 11 koni.
Jeszcze bardziej niebezpieczny wydaje się wirus nipah. Przenoszony jest przez nietoperze owocożerne. Z nich „przeskoczył” na świnie, a z tych – na ludzi. Nipah wywołuje śmiertelne zapalenie mózgu oraz płuc. Podobnie jak SARS-CoV-2 rozprzestrzenia się drogą kropelkową, a także przez skażoną żywność. I jest bardziej śmiercionośny: zabija 75 proc. zarażonych. WHO uważa, że to on wywoła kolejną pandemię. Po raz pierwszy pojawił się w 1998 roku w Malezji. Odnotowano wtedy 256 przypadków zakażenia, a zmarło aż 92 proc. chorych. Od tego czasu regularnie pojawiają się nowe ogniska nipah, m.in. w Chinach i Bangladeszu. Ostatnie odkryto kilka miesięcy temu w Indiach; przeżyło zaledwie sześciu z 23 zakażonych. W USA trwają już prace nad szczepionką.
Przywiane z wiatrem
Kolejne rosnące zagrożenie to hantawirusy przenoszone przez gryzonie, zwierzęta owadożerne oraz, jak zwykle, nietoperze. Hantawirusy wywołują dwie choroby, obie wysoce śmiertelne: gorączkę krwotoczną oraz zespół płucny. To przy badaniu hantawirusów odkryto ścisły związek ryzyka pandemicznego z globalnym ociepleniem.
Dotychczas do zakażenia hantawirusem dochodziło u osób przebywających w miejscach zasiedlonych przez zakażone gryzonie. Ale oto w 1993 roku na ogromnym obszarze południowo-wschodniej części USA odnotowano zagadkowe masowe zachorowanie na hantawirusowy zespół sercowo-płucny. Chorowali również mieszkańcy miast, którzy nie mieli żadnego kontaktu z zakażonymi zwierzętami. Przyczyną było rozniesienie przez wiatr wirusów uwolnionych z wysychającej gleby – wysychały też zwierzęce odchody, które z kurzem i pyłem niesione były na wielkie odległości. Ocieplenie klimatu to również większy geograficzny zasięg występowania komarów tropikalnych, egzotycznych kleszczy czy pcheł ziemnych. Naukowcy przewidują, że pojawienie się w Europie malarii to kwestia czasu.
Klimat i odporność na antybiotyki
Obawy budzą także patogeny, które wyłaniają się z topniejącej wiecznej zmarzliny. Niektóre wciąż są w stanie powrócić do życia. W 2014 roku naukowcom udało się ożywić w laboratorium dwa szczepy wirusów odkryte w lodowym rdzeniu sprzed 30 tysięcy lat – mogły one zarażać laboratoryjne ameby. W zmarzlinie odkryto także wirusy, które zachowały zdolność do infekowania roślin. A w 2016 roku patogeny uwolnione z zamrożonej ziemi wywołały masowy pomór reniferów na syberyjskim półwyspie Jamał. Lato tamtego roku było bardzo gorące, co ogrzało glebę. Zaraz potem zaczęły padać renifery.
Badania wykazały, że zostały zarażone laseczką wąglika – choroba ta nie występuje na tym terenie już od ponad pół wieku. Ich źródłem okazały się zwłoki zwierząt zabitych przez wąglik dziesięciolecia temu i uwięzionych w wiecznej zmarzlinie. Upał spowodował, że jego przetrwalniki uwolniły się, a wiatr i owady rozniosły je na wielkie odległości. Zdechło 2500 reniferów. Zachorowało także 30 osób, a jedna zmarła.
Szczególnie groźne jest rozmrażanie się ciał zwierząt, które padły kiedyś na ospę prawdziwą. Co prawda naukowcy twierdzą, że taki wybuch epidemii ospy jest mało prawdopodobny, ale z arktycznych lodów mogą wyłonić się inne patogeny. W próbkach lodu z Arktyki oraz lodowców gór Kaukazu odkryto np. bakterie mające geny kodujące antybiotykoodporność. A ponieważ bakterie bardzo łatwo wymieniają się materiałem genetycznym, geny te mogą niebawem zostać przyswojone przez wiele gatunków bakterii.
W 2021 roku badanie prehistorycznych wirusów rozpoczęli Rosjanie z laboratorium Wektor na Syberii, analizując szczątki zwierząt z roztopionej wiecznej zmarzliny. Najpierw zbadali konia sprzed 4500 lat. Naukowcy mają nadzieję, że zdołają ustalić kluczowe elementy prowadzące do powstania patogenów istniejących obecnie, co pozwoli ustalić kierunek ewolucji tych wirusów w przyszłości.
Wektor jest jednym z dwóch miejsc na świecie, gdzie przechowuje się próbki wirusa ospy prawdziwej. Drugim jest główne laboratorium Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom Zakaźnym w Atlancie w USA.
EWA DEREŃ
Korzystałam m.in. z pozycji: David Quammen „Zaraza. Najskuteczniejsi zabójcy naszych czasów”; Anna Sierpińska „Wirusy, bakterie i spółka – choroby w cieplejszym świecie”.