Pandemia eksmisji
Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej
Media wieszczą, że będzie bieda. Błąd. Bieda już jest. Co piąta polska rodzina pożycza u lichwiarzy, żeby przeżyć do pierwszego. Po pandemii covid mamy teraz pandemię eksmisji i licytacji. Lawina próśb o pomoc zalała Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej. Im kto bardziej chory, stary, niedołężny, bezradny, tym mocniej obrywa. Im bardziej zasługuje na pomoc, tym mniej jej dostaje.
Pan Sławek wyszedł już z bezdomności. W czasie pandemii przestał zarabiać – jak wiele innych osób. Poszliśmy do burmistrza na Pradze. Zapewniono nas, że eksmisji nie będzie. Trzeba tylko płacić czynsz i raty. Więc płacił. Teraz niczym grom z jasnego nieba przyszedł list od komornika, że o tej i o tej godzinie przyjdzie go wyrzucić. Pan Sławek nie chce wrócić na ulicę. Kopiujemy więc akta w sądzie. Piszemy sprzeciw do wyroku zaocznego. Próbujemy ustalić, czy lokator został prawidłowo powiadomiony o rozprawie eksmisyjnej, bo ma grupę inwalidzką i gdyby był na sprawie, dostałby lokal socjalny. Wprawdzie sądy nawet na sprawach zaocznych są zobowiązane badać, czy osoba eksmitowana ma prawo do lokalu socjalnego, ale sędziom się nie chce i prawie nigdy tego nie robią. System miażdży słabych. Maszyna eksmisyjna puszczona w ruch działa bezwzględnie.
Właśnie wróciłem z Supraśla. Kobieta z nastoletnią córką miała być wyrzucona na ulicę. Do lokalu zastępczego przy szkole trafiła po pożarze. Ale pan kierownik twierdzi, że „było mówione”, że to tylko na pół roku, więc zapowiedział, że przyjdzie z policją i ją wyrzuci. Ale nie wyrzuci. Burmistrz okazał się przychylny. Kierownik też ma swoje racje. Przecież te mieszkania są dla pogorzelców. „A jak wybuchnie nowy pożar, to gdzie następnych umieszczę?”.
Bardzo często przedstawiciele samorządu przekonują nas, że są bardziej potrzebujący niż ci, w sprawie których się wstawiamy. Odpowiedzią jest jednak budowanie nowych mieszkań komunalnych, remontowanie pustostanów, a nie wyrzucanie jednych, żeby zakwaterować „bardziej potrzebujących”. Włodarze miast i gmin ulegają też pokusie dokonywania sądu moralnego nad osobami zagrożonymi eksmisją. Na tej podstawie wyrokują, komu warto pomóc, a komu nie. Pewna kierowniczka kwaterunku w Łodzi zarzucała lokatorce, że nie pracuje na etacie. Miało to dowodzić tego, że za mało się stara. Tak jakby nie wiedziała, jak niechętnie pracodawcy zawierają normalne umowy o pracę.
Pan Stefan źle wygląda. Widać, że jest uzależniony od alkoholu. Pokazuje zaświadczenie – cierpi na schizofrenię paranoidalną. Boi się trafić na ulicę, liczy na nas. W biurze kłębi się od ludzi, którzy na nas liczą. A my mamy nadzieję, że ich nie zawiedziemy.