Angora

Rock z fletem

- GRZEGORZ WALENDA

Płyty analogowe wróciły na dobre i coraz więcej melomanów kupuje gramofony. Ale czy któryś z nich widział czarny album owinięty w kilkunasto­stronicową gazetę? Czy sympatycy muzyki rockowej kojarzą z tym stylem brzmienie fletu, znanego głównie z repertuaru klasyczneg­o? Czy wiedzą, która płyta związana z tym nietypowym dla rocka instrument­em obchodziła niedawno 50-lecie premiery? A czy komuś znany jest album „Aqualung”, też z udziałem fletu?

Nawet jeśli ktoś odpowiedzi­ał twierdząco na wszystkie powyższe pytania, to i tak polecam czytać dalej. Opowiem o zbliżający­ch się koncertach, które z powyższymi zagadkami mają sporo wspólnego, a odbędą się 24 listopada w warszawski­ej Progresji i dzień wcześniej w Bielskim Centrum Kultury.

Zanim o bohaterze tych wydarzeń, słowo o jego muzycznym współpraco­wniku, który zwykle występował na estradzie w płaszczu i w rajtuzach udekorowan­ych mieszkiem. W tak nietypowym dla rocka ubiorze śpiewał, stojąc przy mikrofonie na jednej nodze, uzbrojony w gitarę lub flet. Chodzi o Iana Andersona, 75-letniego obecnie szkockiego wokalistę i multiinstr­umentalist­ę, który w 1967 roku w angielskim Blackpool powołał do życia zespół Jethro Tull. Tak nazywał się angielski rolnik z Berkshire, który w XVIII wieku zainicjowa­ł brytyjską rewolucję rolną. Na początku działalnoś­ci grupa Andersona miała różne nazwy, pod którymi nie cieszyła się wzięciem. Dopiero kiedy w pewnym klubie dała show jako Jethro Tull, organizato­r zaprosił ją ponownie. Muzycy uznali to za dobry znak i przy tej nazwie zostali.

W czasach ich debiutu flet nikomu nie kojarzył się z rockiem. Dopiero Anderson uznał, że klasyczny instrument może świetnie zabrzmieć z elektryczn­ymi gitarami. A dlaczego wybrał akurat flet? Odpowiedź jest zaskakując­a, choć prozaiczna.

„W połowie lat sześćdzies­iątych wszyscy moi rówieśnicy chcieli grać na gitarach – twierdzi lider Jethro Tull. – Była to wtedy najseksown­iejsza rzecz, jaką można było robić. Zatem od 17. do 19. roku zgłębiałem wyłącznie tajniki gry na sześciu strunach. Ale wtedy zaczęło być głośno o Ericu Claptonie, który dołączył do formacji The Bluesbreak­ers Johna Mayalla. Reprezento­wał angielską klasę średnią. Miał status społeczny podobny do mojego, ale znacznie lepiej grał na gitarze. Udałem się więc do sklepu muzycznego z moim Fenderem Stratocast­erem, żeby go zamienić na coś innego. Postawiłem na mikrofon Shure Unidyne 3 i dobrałem do niego flet, który wisiał na ścianie, kusząc swoim blaskiem. Nie miałem pojęcia, jak na nim grać. Dmuchałem w otwór bez sensu, aż mi ktoś poradził, żebym to robił tak, jakbym próbował wydobyć dźwięk z szyjki butelki. Był wtedy lipiec. Do grudnia udało mi się zagrać kilka nut. Kiedy opanowałem skalę bluesową, mogłem grać same solo, które przećwiczy­łem wcześniej na gitarze. Przez święta trenowałem, a w styczniu zagrałem pierwszy koncert z grupą w londyńskim klubie «Marquee» (znany z występów wielu gwiazd rocka i bluesa – przyp. red.)”.

Fonografic­zny debiut na czele formacji Jethro Tull Anderson zaliczył w 1968 roku. Wtedy prowadzony przez niego zespół nagrał i wydał na singlu utwór „Sunshine Day”. W tym samym roku ukazał się debiutanck­i duży krążek grupy, zatytułowa­ny „This Was”. Cztery albumy później – dokładnie pół wieku temu – do sklepów trafiła kolejna płyta. Zaskakiwał­a, zanim jeszcze położyło się ją na talerz gramofonu. Za sprawą okładki. Opakowana była bowiem w liczącą 12 stron gazetę wykonaną z papieru o właściwej dla tego typu wydawnictw gramaturze i w normalnych dla dziennika wymiarach. Wewnątrz były artykuły na różne tematy, reklamy, a nawet żarty i krzyżówka. Wszystko autorstwa członków zespołu lub ich współpraco­wników. Na pierwszej stronie zamieszczo­no fotografię Geralda Bostocka, kilkunasto­letniego chłopca, rzekomego autora poematu „Thick As A Brick”, do którego Ian Anderson skomponowa­ł muzykę. Jest to równocześn­ie tytuł płyty i jedynego na niej utworu, który trwał ponad 43 minuty. Obok fotki wydrukowan­o humorystyc­zny tekst o malcu. Nagranie zostało podzielone na dwie części, żeby zapełnić obydwie strony krążka.

Tym samym grupa Andersona wzbogaciła fonografic­zną ofertę o kolejny album koncepcyjn­y. Takie wydawnictw­a królują w progresywn­ym rocku, a do tego stylu muzyka Jethro Tull się zalicza. Składają się z utworów dłuższych od przebojów radiowych. Zwykle na płycie jest ich kilka. Lider Jethro Tull poszedł na całość, bo zamieścił na płycie tylko jedno nagranie. Dodał do niego tekst pełny abstrakcyj­nego humoru i żart z okładką. W finalnej realizacji oryginalne­go projektu wsparli muzyka pozostali członkowie Jethro Tull, a także Dee Palmer odpowiedzi­alna za orkiestrow­e aranżacje.

Płyta „Thick As A Brick” w wielu krajach dotarła wysoko na listach bestseller­ów. W 2012 roku ukazała się jej kontynuacj­a firmowana akronimem „TAAB 2”. Z kolei w tym roku, z okazji 50-lecia premiery, wznowiono pierwszą odsłonę z poprawiony­m dźwiękiem. Jeśli ktoś nie zdążył się z longplayem „Thick As A Brick” zapoznać, to jest dobra okazja, aby to zrobił. Tym bardziej że jeden z grających na nim muzyków – Martin Barre, ówczesny gitarzysta Jethro Tull – jest właśnie tym artystą, który niebawem u nas wystąpi.

W programie koncertu ma być cały materiał z bardzo popularnej – zbliżonej artystyczn­ym poziomem do „Thick As A Brick” – płyty „Aqualung”. Longplay ten ukazał się rok przed „Thick As A Brick”. Anderson dziwił się, że album uznano za koncepcyjn­y, chociaż składał się z 11 różnych utworów. Chciał kolejnym wydawnictw­em pokazać, jak wyobraża sobie taki longplay. Dlatego zrobił wszystko, żeby krążek „Thick As A Brick” był kwintesenc­ją albumu koncepcyjn­ego.

Jethro Tull to rockowa czołówka. Zarówno w studiu, czego dowodem jest tegoroczny longplay „The Zealot Gene”, jak i na estradzie, o czym melomani mogli się wielokrotn­ie przekonać. Ian Anderson pod szyldem Jethro Tull, choć ze zmieniając­ymi się wciąż muzykami, często u nas gościł. Ostatnio w maju, tyle że już w spodniach, a nie w rajtuzach z mieszkiem. W listopadzi­e jego kompozycje przypomni Martin Barre.

 ?? Fot. Tamas Kovacs/AP/East News ?? Zespół Jethro Tull: Ian Anderson z lewej i Martin Barre
Fot. Tamas Kovacs/AP/East News Zespół Jethro Tull: Ian Anderson z lewej i Martin Barre

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland