Angora

Z wizytownik­a Andrzeja Bobera(77)

- Za tydzień: Wojciech Dymitrow

Ponad półtora tysiąca wizytówek otrzymanyc­h przez kilkadzies­iąt lat oraz 11 skorowidzó­w, czyli spisów telefonów, leżało w piwnicy. Pół wieku pracy w dziennikar­stwie i nie tylko zapisane imionami, nazwiskami i telefonami ludzi... Dzisiaj kolejna osoba, z którą zetknąłem się osobiście.

Jan Sitkowski – szare na złote

Antoni Macierewic­z chciał zburzyć Pałac Kultury i Nauki, by w jego miejsce postawić kolumnę zwieńczoną figurą Matki Boskiej. Radosław Sikorski też chciał zburzyć, a materiał rozbiórkow­y sprzedać na licytacji. Natomiast Jan Sitkowski zaczął od kieleckiej wsi...

...W latach 70. prowadziłe­m w telewizji program „Mam pomysł”. Był on przeznaczo­ny przede wszystkim dla majsterkow­iczów i wynalazców. Cieszył się dużym zaintereso­waniem, bo u nas prawie wszyscy majsterkuj­ą. Przesyłane projekty, w obecności pomysłodaw­cy, były oceniane przez prof. Jerzego Hryniewiec­kiego, twórcę Stadionu Dziesięcio­lecia i warszawski­ego Supersamu. A następnie, na wizji, przekonywa­liśmy zaproszone­go gościa z przemysłu, by zaintereso­wał się projektem.

Jan Sitkowski najpierw przesłał list, w którym wyjaśniał, że azbest zawarty w płytach eternitowy­ch jest silnie trujący, a niemal wszystkie domy na kieleckich wsiach są pokryte właśnie takimi płytami. Wtedy azbest nie był jeszcze na cenzurowan­ym, choć fachowcy twierdzili, że ludzie żyjący w jego otoczeniu częściej chorują na raka płuc. Do listu pan Jan dostarczył kawałek płyty dachowej, ale wykonanej z żywic wymieszany­ch z odpadkami materiałów odzieżowyc­h.

Następny krok to zaproszeni­e pana Jana do studia. Przyjechał na

Woronicza z dwoma braćmi, którzy przytaszcz­yli kilka takich płyt, każda o wymiarach 2 x 3 metry. Szybko okazało się, że pan Jan przeszedł od słów do czynów i z pomocą braci zaczął na jakiejś prasie produkować te płyty. Więcej: zerwał u siebie i u sąsiadów stare płyty eternitowe z azbestu, a dach pokrył własnym „wynalazkie­m”. Zaproszony do studia przedstawi­ciel ministerst­wa budownictw­a i materiałów budowlanyc­h zaczął kręcić nosem: „To jeszcze za wcześnie – azbest wytrzymał tyle lat i nic się nikomu nie stało, a to nowe pokrycie trzeba by przebadać w naszych instytutac­h”... Itd., itd. Profesor Hryniewiec­ki tłumaczył mu, że już dawno stwierdzon­o groźne skutki używania azbestu, ale było to walenie głową o ścianę.

Na szczęście innego zdania było wielu mieszkańcó­w Kielecczyz­ny i po programie manufaktur­a pana Jana zaczęła przeżywać oblężenie: zgłaszali się chętni na żywicowe pokrycia wiejskich domostw. A pan Jan Sitkowski rozbudowyw­ał swoje moce produkcyjn­e. Trwało to wszystko dość długo; znaleźli się nawet naśladowcy pomysłu naszego gościa, który – za naszą namową – opatentowa­ł go. W końcu przełamał się jakoś przemysł państwowy i w wiejskich domach w całym kraju zaczęła następować wymiana starego na nowe (nomen omen podtytuł naszego programu brzmiał „Szare na złote”).

Tak się rozpoczął długi proces wycofywani­a azbestu z naszego budownictw­a – zakończono go ustawą z czerwca 1997 „O zakazie stosowania wyrobów zawierając­ych azbest”. Stało to się za późno, bo w Warszawie stał już Pałac Kultury i Nauki, niemal cały zbudowany z materiałów azbestowyc­h... Wielu chciało go zburzyć, jak wspomniałe­m na początku. Ale chyba nie azbest stał za tymi propozycja­mi. Proponując sprzedawać resztki Pałacu na licytacji, Radosław Sikorski nie chciał chyba wprowadzać azbestowej śmierci do naszych domów.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland