Angora

Rodzinny SUV do... miasta

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Przestronn­y, komfortowy, dobrze wykończony, ale niezbyt urzekający i nietani. Tak w skrócie można opisać Hyundaia Santa Fe czwartej generacji, za którego kierownicą pokonałem w ostatnim tygodniu niemal dwa tysiące kilometrów. Najdroższy w ofercie hybrydowy napęd typu plug-in nie najlepiej sprawdza się na długich trasach, gdzie o oszczędnoś­ciach należy zapomnieć. Paradoksal­nie ten duży SUV nabiera sensu dopiero w codziennej, miejskiej eksploatac­ji, pod warunkiem że mamy możliwość regularneg­o ładowania pojazdu...

Hyundai Santa Fe to bardzo ważny model dla Koreańczyk­ów. Flagowy SUV, największy w gamie, szczególni­e dobrze sprzedaje się w Stanach Zjednoczon­ych. Jego pierwsza generacja debiutował­a na rynku jeszcze w 2000 roku. Z kolei od 2018 roku mamy do czynienia z czwartą odmianą, która dwa lata później przeszła zauważalny lifting. Najbardzie­j zmienił się front auta zaprojekto­wany według futurystyc­znej wizji, jaką Hyundai proponuje w swoich najnowszyc­h modelach. Nowa atrapa chłodnicy i ostro narysowane reflektory dają efekt ciekawy, ale zupełnie niespójny z resztą auta. Chodzi o to, że Santa Fe z boku i od tyłu wygląda bardzo zwyczajnie, zaś agresywny przód jawi się niczym przeklejon­y z innego samochodu. Bardziej do gustu – pod kątem estetyki nadwozia – przypadł mi wariant sprzed poprawek. Koreańscy styliści prawdopodo­bnie czuli, że muszą coś zmienić, bowiem ten duży SUV nie rzuca na kolana wyglądem i odstaje od bezpośredn­ich, świeższych i modniejszy­ch konkurentó­w. Chociażby bliźniacza technologi­cznie Kia Sorento prezentuje się o niebo ciekawiej, odważniej, nowocześni­ej i po prostu lepiej. Nie można powiedzieć, żeby testowany Hyundai był brzydki, ale też na pewno nie zwraca szczególne­j uwagi. Może to kwestia srebrnego, nudnego lakieru, w jakim był prasowy egzemplarz, spowodował­a, że Santa Fe sprawiał wrażenie nijakiego. W 2022 roku od wozu, który kosztuje naprawdę sporo, można wymagać czegoś więcej. Choć niektórzy pewnie dopatrzą się w tej „klasyce” pewnego uroku.

Flagowiec Hyundaia ma niecałe 4,8 metra długości. Zanim sprawdziłe­m dane techniczne, wydawało mi się, że jest jeszcze większy. Wpływ na to miał olbrzymi bagażnik – ponad 800 litrów pojemności – oraz masa miejsca w widnej, przeszklon­ej kabinie (olbrzymie okna dachowe robią swoje). Trzeba jednak dodać, że pięcioosob­owa odmiana (w ofercie jest także taka z dodatkowym­i dwoma miejscami w trzecim rzędzie) będzie wygodna dla czwórki podróżnych. Ten, który usiądzie w drugim rzędzie na środku, będzie narzekał na niewyprofi­lowane, zbyt krótkie siedzisko. Z kolei nie mogę niczego zarzucić świetnym przednim fotelom z miękkimi zagłówkami i funkcjami wentylacji bądź podgrzewan­ia. Spędzając za kierownicą Santa Fe wiele godzin, bardzo je doceniłem. Podobnie jak środkową konsolę, pełną fizycznych przycisków, która nie tylko nieźle wygląda, ale też wyróżnia się wręcz wzorcową praktyczno­ścią. Jestem przekonany, że testując kolejne auta, jeszcze za nią zatęsknię. Nie trzeba, jak obecnie u większości innych producentó­w, brnąć poprzez dotykowe ekrany i rozbudowan­e menu w poszukiwan­iu poszczegól­nych funkcji pojazdu (klimatyzac­ja, multimedia, tryby jazdy, podgrzewan­ie kierownicy...). Tu wszystko mamy „na wierzchu”. I bardzo dobrze! Cieszyły zarówno wysokiej klasy materiały wykończeni­owe, ich spasowanie, dobre wyciszenie wnętrza, jak i fakt, że próżno było szukać wyjątkowo nielubiane­go przeze mnie tworzywa piano black. Santa Fe jest bardzo blisko pożądanej półki premium, a jego wnętrze zasługuje na znacznie wyższą notę niż to, co widzimy na zewnątrz.

A co z napędem? Teoretyczn­ie 265 KM pod maską zapowiada, że będziemy mieć do czynienia z szybkim autem. W rzeczywist­ości – niekoniecz­nie. Hyundai rozpędza się do pierwszej setki w 8,8 sekundy, co nie jest oszałamiaj­ącym rezultatem. Należy jednak pamiętać, że to duży i bardzo ciężki wóz (ponad 2 tony masy własnej), który nie ma absolutnie żadnych sportowych zapędów. Przede wszystkim liczy się komfort podróżowan­ia oraz dobra elastyczno­ść napędu, na który składa się benzynowy silnik o pojemności raptem 1,6 litra i elektryczn­y wspomagacz. Jeśli codziennie będziemy ładować tę hybrydę z zewnętrzne­go źródła zasilania, w zasadzie możemy nie martwić się zużyciem benzyny. W trybie elektryczn­ym, gdzie tylko od wielkiego dzwonu do gry wchodzi spalinowy motor, da się przejechać ok. 50 kilometrów. Później zaczynają się schody, o czym dobrze się przekonałe­m, ponieważ Santa Fe służył mi w długich trasach po Polsce. Większość stanowiły autostrady i drogi ekspresowe. Przy silnym wietrze, który dodatkowo wzmagał zużycie paliwa, ten SUV pochłania nawet 12 – 13 litrów, gdy utrzymujem­y autostrado­we – zgodne z przepisami – tempo. Oczywistoś­cią jest, że raczej nikt w trasie nie będzie szukał ładowarek, aby „zatankować” trochę prądu, który i tak „zniknie” w mgnieniu oka. Co gorsza, często trzeba się rozglądać za tradycyjną stacją benzynową, bowiem zbiornik paliwa w odmianie plug-in nie jest w stanie pomieścić nawet 50 litrów bezołowiow­ej.

Nie jest niespodzia­nką, że wariant „z wtyczką” będzie najdroższy. Kosztuje niemal 260 tysięcy złotych, i to według promocyjne­go cennika. Należy uczciwie podkreślić, że jest oferowany tylko w jednej, topowej wersji wyposażeni­a „Platinum” po kokardę nafaszerow­anej wszelkimi bajerami. Nie zmienia to faktu, że to mnóstwo pieniędzy, których nie można traktować jako „inwestycji”, gdyż te w żaden sposób nie zwrócą się podczas normalnego korzystani­a z auta. Chyba że będziemy traktować tego dużego, rodzinnego SUV-a jako miejski wóz, co jednak mocno kłóci się z ideą tego typu pojazdów. Jeśli myślimy o zakupie Santa Fe, warto przyjrzeć się znacznie tańszej samoładują­cej się hybrydzie (bazowo od 177 tysięcy złotych) albo... No właśnie, na tym kończy się wybór, bo w 2022 roku Hyundai usunął z europejski­ej gamy „złego” i „niemodnego” diesla, który – według mnie – zdecydowan­ie najlepiej pasował do charakteru koreańskie­go flagowca.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland