Przymiarka
Do wyborów jeszcze rok, a prezes wszystkich prezesów chce posadzić w przezroczystych urnach swoich ludzi, by patrzyli, na kogo ludzie głosują – jak powiedział jeden z opozycyjnych polityków. Tuż po wykonaniu polecenia prezesa o nadaniu Orderu Orła Białego A. Macierewiczowi, prezydent pozbył się resztki godności (o ile ją miał, godząc się być prezydentem z woli prezesa) i zyskał wśród internautów miano chłopca w krótkich majteczkach imieniem Duduś. Przykre to i smutne w świetle zapowiadanej już „jego” decyzji o podpisaniu zmian ustawowych dotyczących przyszłych wyborów według pomysłów prezesa. A prezes myśli już, jak wydłużyć czas liczenia głosów (chce podobno dokładniej policzyć), aby dać SWOJEJ Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych decydującej o ważności wyborów czas na podjęcie JEGO decyzji o ich unieważnieniu, gdyby wyniki były nie po jego myśli. W tym kontekście nieważne jest już np. to, że w Warszawie na A. Dudę głosowało więcej osób niż na całym Podkarpaciu.
W zapomnienie poszedł nawet Pegasus. Nikt nie widzi, albo nie chce widzieć, że ten Pegasus, narzędzie PiS-u w totalnej inwigilacji (a może mają już inne, lepsze?), to nie żadna zwykła afera, która objęła już nawet polityków w instytucjach UE, tylko to kryzys egzystencjalny całego państwa. Ta Partia (duża litera zamierzona!) ustami jej prezesa, chcąc zmieniać sposób liczenia głosów, nie ma już prawa egzystencji w demokratycznym państwie! Są też i tacy – nawet wśród dyskutantów na parkowych ławkach – którzy mówią, że pisiory nie wiedzo, co to ta demokracja, bo tak gadajo, co im telewizornia pedziała. Jednak przerażające jest nie to, że aż tylu wyborców PiS to zaczadzeni ideologicznie ludzie, ale to, że oni świetnie wiedzą, czego ich Partia chce i co robi – oni widzą w niej siebie, choć jej członkami nie są.
Jest jeszcze zaskakująco duża grupa ludzi, większa niż tzw. twardy elektorat PiS (o ile można nazwać ich wyborcami, bo wyborczo są raczej obojętni), którzy tak ogólnie PiS-owców nie znoszą, ale dopuszczają do swoich umysłów myśl, że gdzieś tam, w pewnych tematach Partia zrobiła być może coś dobrego. Często mówią, że owszem, PiS to banda nieudaczników, że może czasem chcą dobrze, ale z powodu owych nieudolnych ministrów i urzędników wychodzi jak zawsze. Przyznał to nawet Artur Balazs, dawny kumpel prezesa, że Platforma też obsadzała spółki Skarbu Państwa i urzędy swoimi, ale ci byli przynajmniej kompetentni, a w PiS-ie nie jest to norma. To właśnie ta grupa wyborców (nawet wśród zwolenników Partii) na rok przed wyborami nadal uważa, że Partia robi rzeczy straszne, ale w sposób niezamierzony. A tak w ogóle to nie nie chce wyprowadzić Polski z UE, a nawet gdyby do tego doszło, to tylko przypadkiem. No i sądów nie chcieli demolować, tylko je zreformować, ale wyszło, jak wyszło...!
Jeśli jednak prawdą jest, że filozofia Partii opiera się na doktrynie Po trupach do celu, w sytuacji kiedy jawnie, bez skrępowania zbroją już bojówki Bąkiewicza, to oby nie wyszło w pewnym momencie tak, że to hasło w stosownym czasie stanie się sensem merytorycznym jej działania. A tego chce prezes, który, przeczuwając porażkę, ma jeszcze rok, aby wtłaczać w głowy słuszność swoich poczynań i przygotowań do kontynuowania władzy. A narzędzia do tego celu już ma.
KOMINIARZ (imię, nazwisko i adres internetowy do wiadomości redakcji)