Katakumby z kartonu
Gdy usłyszałem, że z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego odchodzi jeden z wybitnych duchownych uczonych, ks. prof. Alfred Wierzbicki, etyk i teolog, że odchodzi poniżony i udręczony, pojąłem temat konferencji na Jasnej Górze: „Prześladowany jak katolik”. Ale pomyliłem się, bo jak to w sprawach kościelnych bywa, rzeczywistość wygląda inaczej, niż nam się zdaje.
Jasnogórska konferencja nie dotyczyła katolików, szerzej chrześcijan, którzy za wiarę oddają życie w Egipcie, Jemenie, Syrii, Iraku czy Nigerii. Nie bez zdumienia dowiedziałem się, że spotkanie dotyczy prześladowań katolików w... Polsce. W kraju, w którym władza świecka ostentacyjnie zblatowała się z władzą duchowną, mieszając sacrum z profanum, a budżet państwa z kościelną tacą. W Polsce, gdzie przyjęto przed laty konkordat, dziś wart już grosze, skala roszczeń Kościoła wobec państwa jest odwrotnie proporcjonalna do jego społecznego znaczenia.
O męczennikach katolickich w Polsce (czy to nie deprecjonuje martyrologii tych, którzy za wiarę oddali życie?) mówili działacze kościelni i politycy. Aktywiści Akcji
Katolickiej oraz Solidarnej Polski nie pozostawiali złudzeń. „Jesteśmy spychani na margines. Mówi się, że nasze uczucia religijne i symbole można profanować i nikt nie ponosi za to żadnych konsekwencji, wręcz przeciwnie, wyroki sądowe do tego zachęcają” – głosił prezes Akcji. Być może podano przykłady takiego uciśnienia, ale media tego nie cytowały. Powstało jeno wrażenie, że oto we współczesnych katakumbach – zamiast magazynować gaz – chronią się prześladowani za wiarę, aliści wrażenie potrafi człowieka zwieść na manowce.
O co idzie, objaśnił prof. Tadeusz Kulik z Akcji Katolickiej archidiecezji warszawskiej: „Garstka wojujących antychrześcijan terroryzuje masy chrześcijańskie”. Profesor nie zidentyfikował antychrześcijan ani nie określił ilościowo terminu masa. Po prostu stwierdził. Jakiś biskup wzniósł na obradach błagalną suplikację, by chrześcijan polskich traktowano tak jak innych ludzi w różnych instytucjach. Zważywszy na nachalne zblatowanie państwa i Kościoła, sądziłem pierwej, że woła, by nie wyróżniać katolików, lecz biskup uważał inaczej: oni są prześladowani! – Nie chcemy niczego nadzwyczajnego – lamentował biskup. – Chcemy sprawiedliwości! Basował biskupowi partyjny cynik, choć katolik, Warchoł, w cywilu wiceminister sprawiedliwości. – Państwo neutralne światopoglądowo – deklarował polityk z partii o poparciu trzykrotnie mniejszym niż błąd statystyczny – nie oznacza państwa laickiego. Co oznacza, tego Warchoł już nie wspomniał, a szkoda, bo nie każdy taką kazuistykę strawi. Ale może tego nie trzeba rozumieć? Może tylko trzeba się bać? W końcu to Warchoł jest jednym z inicjatorów obywatelskiego projektu zmian w Kodeksie karnym „w obronie opluwanych i wyszydzanych chrześcijan”. Jako każdy wierzący ziobrysta Warchoł wierzy głęboko, że od demokracji skuteczniejszy jest loch i knut.
Boży dar nierozumienia epoki uosabia swym jestestwem mało szczęsna małopolska kurator Nowakowa, która ma receptę na młodzieży chowanie. Aż dziw, że nieskuteczną. – Chaos w umysłach młodych ludzi mogą uporządkować lekcje religii i widok w szkołach księdza, który przychodzi w sutannie, co jest bardzo ważne, bo zupełnie inaczej ustawia rzeczywistość szkolną.
Każdy, kto na konferencji sprawozdawał swoje poczucie gorszości czy społecznego lekceważenia, łukiem omijał ich powód: słabość ewangelizacji i duszpasterską niemoc Kościoła instytucjonalnego, który nie radzi sobie z nowymi czasami. Ani z wiernymi, tym bardziej młodymi, na których czas też wywiera presję i wymusza marsz naprzód. Kościół przeszedł do obrony pozycyjnej i trwa w okopach Świętej Trójcy, a chwilowo w klasztornym bastionie św. Barbary, gdzie konferencja się toczyła, dzieląc Polaków na prześladowanych i prześladowców. – Lękam się, widząc wspólnoty chrześcijańskie dzielące świat na dobrych i złych, na świętych i grzeszników – mówi tymczasem papież Franciszek. – W ten sposób czujemy się lepsi od innych. Ale w polskim życiu publicznym skażonym toksyczną, prawicową wizją o to właśnie chodzi! O lepsze i gorsze sorty...
Jeśli katolicki Kościół w Polsce ma wrogów, to pośród siebie. Postępujący upadek też zawdzięcza wyłącznie sobie. A prześladowcy? Najwięcej ich w samym Kościele... To oprawcy dzieci zamęczonych w domach na śmierć. To sakramentalni małżonkowie latami katujący swe ślubne małżonki. To księża przestępcy chronieni przez hierarchię. To te ofiary winny być upamiętniane na jasnogórskich konferencjach! A nie są, bo Kościół nie jest od uznawania faktów, tym bardziej od uznania swych win! Kościół polski uprawia karykaturę katolicyzmu, gdzie eschatologię zastąpiła geotermia, hagiografię – Cichopek rozpaczająca w jerozolimskiej Bazylice Krzyża, a teologię rodziny – Jacek Kurski tasujący małżeńskie sakramenty. To dziś wyznacza pozycję Kościoła i to jest obraz współczesnego polskiego katolicyzmu.
Ks. prof. Alfred Wierzbicki nie odchodzi z KUL-u jako prześladowany. Według uczonych w Piśmie jęczących na Jasnej Górze to duchowny był prześladowcą, więc minister Czarnek zalecił mu modlitwę.