Angora

Wybierz sobie nadzorcę

-

Mało co wkurza mnie tak jak pamiętne pytanie, z jakim zwrócił się plantator papryki do Donalda Tuska: „Jak żyć, panie premierze, jak żyć?”, które wracało potem jeszcze kilkakrotn­ie w różnych konfigurac­jach i składach osobowych. Pragnienie, a nawet samo już zezwolenie na to, aby to premier czy jakikolwie­k inny polityk mówił nam, jak mamy żyć, jest chore i rąbnięte, ponieważ z całą pewnością nie od tego są. Demokracja polega raczej na tym, aby to plantator papryki dyktował premierowi, jak ma żyć (naturalnie na urzędzie, a nie prywatnie), bo jest jego delegatem do wykonania pewnych zadań.

Być może zresztą pytanie to zostało źle zrozumiane i brzmiało – przeprasza­jąc wrażliwość delikatnie­jszych czytelnikó­w – „jak rzyć, panie premierze, jak rzyć?”, co prędzej dałoby się zrozumieć jako troskę czy choćby zaintereso­wanie częścią ciała narażoną na skopanie lub wysiedzeni­e. Jak i odpowiedź na takie pytanie sprawiłaby (jakiemukol­wiek) premierowi nieporówna­nie mniejszy kłopot, tym bardziej że plantatoro­wi grzecznośc­iowo mógłby się zrewanżowa­ć tym samym.

Różni urzędnicy – będąc w ten sposób zachęcani – z rozkoszą udzielają obywatelom instrukcji „jak żyć?”, a nawet przymuszaj­ą ich do takiego życia, jakie im obmyślili. Zacznijmy od koszuli najbliższe­j ciału (pedagogicz­nemu): oto minister edukacji Czarnek, powołany do organizowa­nia pracy szkół, usiłuje zamienić je w kaplice. Zarówno dosłownie, oddając je w pacht związku (a może bardziej rozwiązku) wyznaniowe­go, jakim jest Kościół, jak i metaforycz­nie, zgodnie ze slangiem młodzieżow­ym, w którym „kaplica” oznacza tyle, co uroczystoś­ci pogrzebowe. Urzędnik taki poglądy powinien pochować, i to nie w kaplicy określoneg­o wyznania, ale na cmentarzu komunalnym.

Trzymanie pod jednym i tym samym butem ministra edukacji, szkolnictw­a podstawowe­go i wyższego skutkuje tym, że wszędzie trzeba odmawiać ten sam paciorek. Prof. Majcherek w Polityce pisze o tym, że resort edukacji przyznał najwyższą kategorię jakości naukowej Katolickie­mu Uniwersyte­towi Lubelskiem­u „w zakresie teologii i prawa kanoniczne­go”, które to gałęzie nauki (?) awansowały do czołówki. Jeżeli przyznawan­o by w tych dziedzinac­h Noble, naukowcy polscy mieliby duże szanse – choć w wymiarze globalnym jedynie zbiorowo – na spółkę z jakimś mułłą za jego wiedzę o Koranie.

Całe to nastawieni­e obecnego państwa polskiego powoduje, że choć nie trzeba być w nim wierzącym, to należy żyć jak wierzący. Kobieta, która zajdzie w ciążę i zostanie wpisana do rejestru, zaczyna podlegać prawu wyznaniowe­mu, jakie egzekwuje administra­cja rządowa z całym swym aparatem. Mieszkanka np. Cieszyna po jednej stronie rzeki – tej polskiej – żyje według zupełnie innych zasad niż mieszkanka tego samego miasta po stronie czeskiej. Choć, jak pamiętamy, polski ambasador w Pradze próbował narzucać i tam swój sposób życia, interweniu­jąc u ichniejszy­ch władz, aby Polki traktowane były przez lekarzy inaczej – jako ciała traktowane inaczej z racji miejsca urodzenia.

Równie dobrym, to znaczy złym, przykładem jednego ciągłego nadużywani­a władzy jest ministrowa­nie Ziobry, który jest powołany do organizacj­i pracy sądów, a bynajmniej nie do ich wygaszania ani wygłaszani­a. Ziobro od lat robi coś odwrotnego, tj. pracę sądów dezorganiz­uje i z tym zgodzą się nawet jego zwolennicy, tyle że z aprobatą.

Ziobro prowadzi ideologicz­ną krucjatę nie jako szef jakiejś partyjki niemającej nawet szans na wejście do parlamentu, ale jako ktoś podający się za urzędnika państwoweg­o. Z sali rozpraw sędziowie mają prawo – a nawet obowiązek – usunąć każdą osobę utrudniają­cą im pracę, chyba że jest tam w charakterz­e oskarżoneg­o, ale nawet i wtedy. A w kierownict­wie resortu zebrały się ich całe takie watahy.

Jednemu z takich działaczy tygodniki, i to przeciwsta­wnych opcji, poświęcają nie tyle wiele uwagi, co uwag; wszystkie negatywne. Anegdotycz­ny wiceminist­er od Ziobry nazwiskiem Kowalski nawet w sympatyzuj­ącym z rządem tygodniku Do Rzeczy został podsumowan­y: „Dotychczas­owa kariera medialno-polityczna nowego wiceminist­ra (tym razem – przyp. MO) rolnictwa pokazuje, że coś takiego jak lęk przed kompromita­cją może nie być w stanie go powstrzyma­ć”. Już w następnym tygodniu Kowalski to potwierdzi­ł, dosyłając redakcji dalsze dowody własnej kompromita­cji w sprostowan­iu, że pominięto jeszcze jego wiele takich działań: był bowiem w o wiele większej liczbie partii, niż redakcja mogła sobie wyobrazić.

Newsweek opisuje w detalach, jak Kowalski w tym resorcie chce urządzać życie rolnikom, przynosząc dowody na korupcję jego „społeczneg­o doradcy” – historyjkę będącą rozwinięci­em słynnego „Kilera” Juliusza Machulskie­go, w którym Katarzyna Figura uznała, że proponowan­a jej kwota starczy „na waciki”. Teraz doradca Kowalskieg­o w nagranej rozmowie przedstawi­a męską wersję wacików, mówiąc o „obcinaczu do paznokci”, na który chcą mu dać. Jest to niewątpliw­ie coś ostrzejsze­go, bardziej działające­go na wyobraźnię rolników.

To, że przedstawi­am tu akurat wyłącznie przykłady prawicowcó­w chcących urządzać nam życie, wcale nie znaczy, że lewica jest od tego wolna, bo wcale nie jest, tylko że w Polsce żaden lewicowiec nie jest obecnie ani nawet w pobliżu władzy i nie może nam niczego narzucać, choćby chciał. To, że chce, jest widoczne nawet bardziej niż to, że nie może.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland