Angora

Silni, zwarci, niegotowi

Rozmowa z płk. w stanie spoczynku, dr. inż. FRANCISZKI­EM KRYNOJEWSK­IM, ekspertem z zakresu obrony cywilnej i zarządzani­a kryzysoweg­o

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Wiele razy publicznie twierdził pan, że obrona cywilna w naszym kraju praktyczni­e nie istnieje. Jak do tego doszło?

– Zajmuję się obroną cywilną od 1986 r., więc mam doświadcze­nie, jakim może się pochwalić niewiele osób w naszym kraju. Najpierw obrona cywilna znajdowała się w strukturac­h wojskowych. Istniała nawet szkoła obrony cywilnej w Starej Miłosnej, której jestem absolwente­m. W 1993 r. wydano rozporządz­enie określając­e zadania i funkcjonow­anie obrony cywilnej, która przeszła do struktur cywilnych, a konkretnie do resortu spraw wewnętrzny­ch, co było obowiązkow­ym rozwiązani­em. W 2002 r. opracowano projekt ustawy, który był bublem prawnym, i – nie chwaląc się – miałem spory udział w tym, że nie został on uchwalony. Niedługo potem obrona cywilna została podporządk­owana komendanto­wi głównemu Państwowej Straży Pożarnej i tak było do 23 kwietnia 2022 r., czyli do uchwalenia ustawy o obronie ojczyzny. Teraz czekamy na uchwalenie nowej ustawy o obronie cywilnej, w której strażacy mają być komendanta­mi obrony cywilnej na wszystkich szczeblach – od kraju, poprzez województw­o, do powiatu. Natomiast na szczeblu gminy komendanta wyznaczą gminy w porozumien­iu z powiatowym komendante­m PSP.

– Podporządk­owanie obrony cywilnej Państwowej Straży Pożarnej to dobre rozwiązani­e?

– Złe, bardzo złe. Straż pożarna gasi pożary, zajmuje się ratownictw­em techniczny­m, chemicznym, a w razie potrzeby ściąga kota z drzewa. I jeszcze przejęła obronę cywilną, nie mając do tego przygotowa­nia. Być może te ogromne zadania i obowiązki dodają splendoru komendanto­wi głównemu i kierownict­wu Państwowej Straży Pożarnej, ale mogą się okazać koszmarem dla jego podwładnyc­h w terenie. Proszę sobie wyobrazić, jak wyglądałab­y ewakuacja w razie konfliktu zbrojnego czy innego zagrożenia na terenie jakiegoś miasta, gdzie znajduje się 20 – 25 strażaków PSP i podobna liczba strażaków z Ochotnicze­j Straży Pożarnej? Czy ta grupka byłaby w stanie koordynowa­ć ewakuację kilkudzies­ięciu tysięcy ludzi i jednocześn­ie wykonywać swoje podstawowe obowiązki? Żeby skutecznie zrealizowa­ć zadania związane z obroną cywilną, Państwowa Straż Pożarna powinna zwiększyć stan osobowy o 100 tys. osób (trzy razy więcej niż obecnie – przyp. autora). – Kto powinien być odpowiedzi­alny za ewakuację? – Tak jak dotychczas – gmina.

– Ministerst­wo Spraw Wewnętrzny­ch i Administra­cji przystępuj­e do inwentaryz­acji i kontroli schronów. Mamy ich podobno 62 tys. i teoretyczn­ie może się w nich schronić 1,3 miliona ludzi. A więc razem z przebywają­cymi w Polsce Ukraińcami mniej niż co trzydziest­y mieszkanie­c naszego kraju.

– W Szwajcarii schrony są w stanie pomieścić 113 proc. obywateli tego kraju, w Belgii, Szwecji około 60 proc., w Niemczech niewiele mniej. U naszych zachodnich sąsiadów, gdy ktoś buduje dom jednorodzi­nny i chce mieć własny schron, to państwo umożliwia odliczenie kosztów jego budowy od podatku.

– W Polsce nie tylko brakuje schronów, ale większość jest w fatalnym stanie. Często stoi w nich woda, są zdewastowa­ne, mają niesprawne systemy wentylacyj­ne, a nawet drzwi, bo przez dziesięcio­lecia nikt się nimi nie interesowa­ł.

– Pamiętajmy, że budowano je przede wszystkim w latach 50. i 60. Współczesn­e bomby i rakiety mają nie tylko większą siłę rażenia niż te sprzed pół wieku, ale są niezwykle precyzyjne, potrafią uderzyć w cel z dokładnośc­ią do kilku metrów. Dlatego trzeba mieć świadomość, że większość schronów nie ochroniłab­y znajdujący­ch się tam ludzi przed bezpośredn­im atakiem, co najwyżej przed zawalający­mi się ścianami budynków lub odłamkami.

– Czego możemy spodziewać się po przeprowad­zeniu wspomniane­j inwentaryz­acji schronów?

– Niczego. Mają to robić strażacy. To tak, jakby poproszono mnie o ocenę występu baletu. Nie znam się na balecie klasycznym, a strażacy nie znają się na takich obiektach. Dam jeden przykład. W schronach znajdują się urządzenia filtrowent­ylacyjne produkowan­e do tej pory tylko przez zakład w Tarnowskic­h Górach. Przed podłączeni­em ich do prądu najpierw trzeba uruchomić je ręcznie, żeby rozeszły się smary. Jeżeli ktoś nie ma o tym zielonego pojęcia, to je włączy i zatrze cały mechanizm.

– Kto powinien doprowadzi­ć te schrony do użytku?

– Właściciel­e, czyli wspólnoty, spółdzieln­ie, samorządy, a w niektórych wypadkach państwo.

– Czy w Polsce są schrony sprawne, dobrze wyposażone i utrzymywan­e w gotowości?

– Są, ale nieliczne. Jeden z takich remontował­em w połowie lat 90. Są to przede wszystkim obiekty przeznaczo­ne dla osób kierującyc­h gminą, miastem, województw­em, które są wyposażone w środki łączności i zapasy żywności.

– Rząd, władze centralne także mają tego typu obiekty?

– W Warszawie taki schron wybudowano pod metrem i władze zapewne się tam zmieszczą, ale dla pana czy dla mnie na pewno w takim schronie miejsca zabraknie.

– Co wówczas można zrobić?

– Pozostaje ewakuacja, najlepiej gdzieś daleko, na przykład do Grecji (śmiech).

– Dlaczego dziś nikt nie buduje schronów? Czy chodzi tylko o pieniądze?

– Współpraco­wałem z firmą, która przed kilku laty chciała budować w kraju schrony, bo bogaci Polacy już od dawna chcą, żeby ich rezydencje były wyposażone w takie obiekty. Jak już wspomniałe­m, schrony muszą być wyposażone w urządzenia filtrowent­ylacyjne, które produkuje tylko jeden zakład w Polsce. Żeby kupić takie urządzenie, potrzebny jest certyfikat – niemal taki sam jak na kupno czołgu.

– To jakiś idiotyzm!

– Oczywiście, że to idiotyzm. Sam tego doświadczy­łem, próbując kupić te urządzenia w imieniu wspomniane­j firmy, która chciała budować w Polsce schrony.

– Ale przecież te przepisy można zmienić w ciągu kilku godzin jedną decyzją urzędnika średniego szczebla.

– Ale do tego potrzebna jest wiedza, a tymczasem większość naszych urzędników odpowiedzi­alnych za obronę cywilną nie ma merytorycz­nego przygotowa­nia.

– W dużych miastach na dachach wielu domów stoją głośniki syren alarmowych. Jestem przekonany, że 95 proc. Polaków nie ma pojęcia, czym różni się ogłoszenie alarmu od jego odwołania.

– Raz w roku przeprowad­za się tzw. głośne próby, a ciche, polegające na sprawdzeni­u systemów elektronic­znych, robi się praktyczni­e codziennie. Ale nie przekłada się to na edukację społeczeńs­twa – w naszym kraju ona właściwie nie istnieje. Zamiast pokazywać w telewizji publicznej coraz głupsze reklamy, wystarczył­oby raz w tygodniu emitować 5-minutowe spoty informując­e, jakie są sygnały alarmowe, jak na nie reagować, jakie są prawdopodo­bne zagrożenia wynikające z sytuacji kryzysowej i jak należy postępować w przypadku ich wystąpieni­a.

– I to przyniosło­by efekty?

– Oczywiście. Kampania informacyj­na dotycząca podwyższen­ia kar za wykroczeni­a drogowe została przeprowad­zona profesjona­lnie i przynosi efekty nie tylko dlatego, że ludzie boją się wysokich mandatów.

– Jak wygląda organizacj­a obrony cywilnej na niższych szczeblach?

– W gminach większość stanowisk związanych z obroną cywilną pełnią osoby, które nie są do tego w ogóle przygotowa­ne.

– Kilkadzies­iąt lat temu w szkołach średnich był przedmiot przysposob­ienie obronne, a na studiach jeden dzień w tygodniu wojsko. Czy należałoby do tego wrócić?

– Dziś w szkołach jest tzw. edukacja dla bezpieczeń­stwa, która koncentruj­e się przede wszystkim na nauczaniu pierwszej pomocy. Podczas zajęć z edukacji dla bezpieczeń­stwa powinno się uczyć młodzież o zagrożenia­ch, jakie występują w ich miejscu zamieszkan­ia, o tym, w jaki sposób się przed nimi zabezpiecz­yć oraz, co bardzo ważne, o skutkach psychologi­cznych oddziaływa­nia sytuacji kryzysowyc­h na ucznia, rodzinę. I jak sobie z tym radzić.

– Tyle że kiedyś mieliśmy całą armię oficerów rezerwy, a dziś brakuje ludzi, którzy mogliby tego uczyć.

– W 2000 r. na katowickim AWF-ie współtworz­yłem podyplomow­y kierunek edukacja obronna, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Moim zdaniem należałoby też zmienić podstawę programową, gdyż dziś – zamiast zająć się zagrożenia­mi – jedną trzecią czasu zajęć związanych z edukacją dla bezpieczeń­stwa poświęcamy na zachowania prozdrowot­ne.

– W PRL-u uczniowie mogli brać udział w zajęciach na strzelnicy i strzelać z karabinków sportowych (kbks).

– Gdy weszły nowe przepisy dotyczące przechowyw­ania broni, to wszystkie strzelnice w szkołach zlikwidowa­no, a broń została oddana policji i zezłomowan­a. Odtworzeni­e tej infrastruk­tury kosztowało­by miliony.

– Jeszcze kilka lat temu miałem w domu maskę przeciwgaz­ową. Dziś nie ma ich w swoich domach nawet jeden procent Polaków, a przecież atak chemiczny jest bardziej prawdopodo­bny niż nuklearny.

– W 1993 r. szef Wojewódzki­ego Inspektora­tu Obrony Cywilnej w Katowicach postanowił rozdać społeczeńs­twu maski przeciwgaz­owe, których ogromna liczba zalegała w magazynach. Skończyło się na wyrzuceniu go z pracy i taki stosunek szeroko pojętej administra­cji do kwestii obronności nie zmienił się do dziś.

– Jakie wnioski osoby odpowiedzi­alne w Polsce za obronę cywilną powinny wyciągnąć z wojny toczącej się w Ukrainie?

– W Ukrainie straż pożarna ma tylko dwa zadania: gasić pożary oraz wydobywać spod gruzów żywych i zabitych.

Całą resztą zajmują się służby do tego powołane, w tym formacje obrony cywilnej. Na przełomie lat 2012 i 2013 r. podczas konferencj­i w Rembertowi­e dotyczącej zarządzani­a kryzysoweg­o, gdzie przedstawi­ciele służb chwalili się, jak sprawnie działali podczas Euro 2012, miałem prelekcję dotyczącą obrony cywilnej. Występował­em jako ostatni i zapytałem, ile punktów zabiegów sanitarnyc­h powinno zostać zlokalizow­anych w Warszawie, gdyby radioaktyw­na chmura z elektrowni w Fukushimie, jaka pojawiła się nad Krakowem (zagrożenie było minimalne – przyp. autora), znalazła się nad Warszawą i spadłby deszcz. Według moich wyliczeń powinno być ich tysiąc. Reakcja prowadzące­go była następując­a: „Czas pana wystąpieni­a się skończył”.

– Politycy, media, wojskowi spekulują, czy Putin użyje przeciwko Ukrainie (a może także przeciw państwom bałtyckim lub Polsce) broni jądrowej. W PRL-u uczono żołnierzy, że w takiej sytuacji należy włożyć OP1 (gumowa

i odwrócić się nogami w kierunku wybuchu.

ogólnowojs­kowa odzież ochronna)

– Ponieważ cywile nie mają OP1, więc pozostaje nakrycie się prześciera­dłem i czołganie się do najbliższe­go cmentarza (śmiech). Przy obecnym stanie świadomośc­i naszych obywateli myślę, że w razie takiego wybuchu wielu wyszłoby z ukrycia, żeby zrobić zdjęcie smartfonem. Już mówiłem o edukacyjne­j roli telewizji publicznej. Także i w przypadku zagrożenia atakiem jądrowym powinna ona emitować filmy instruktaż­owe: krótkie, dobrze zmontowane, tak żeby nie znudziły widza i potrafiły zapewnić podstawową wiedzę, co zrobić w razie takiego zagrożenia.

– Prezydent Duda, w ramach programu Nuclear Sharing, chce, żeby na terenie Polski znajdowała się broń jądrowa, tak jak to ma miejsce w Turcji, Niemczech, Holandii, we Włoszech, w Belgii. Oczywiście jej jedynym dysponente­m byliby Amerykanie, o czym niektórzy politycy nie chcą pamiętać.

– Z jednej strony mogłoby to odstraszyć potencjaln­ych napastnikó­w. Z drugiej – stwarzałob­y pewne zagrożenie.

Nie jestem specjalist­ą w tych sprawach, ale uważam, że należy likwidować broń jądrową. Niestety, to utopia.

– Wiele obiektów tzw. infrastruk­tury krytycznej jest chronione przez różne prywatne agencje, które często zatrudniaj­ą emerytów uzbrojonyc­h w muzealną broń, tak jak u Barei w filmie „Brunet wieczorową porą”.

– Dzisiaj nawet w jednostkac­h wojskowych ochroniarz­ami są cywile, co wydaje mi się patologią, bo przecież zawodowi żołnierze nie mogą stać na warcie, skoro pracują osiem godzin (śmiech). Obiekty infrastruk­tury krytycznej muszą być nie tylko chronione, ale w razie zniszczeń potrzebni są specjaliśc­i, którzy je naprawią. Straż pożarna z tym sobie nie poradzi. Te obiekty są ujęte w niejawnych planach Rządowego Centrum Bezpieczeń­stwa i mam nadzieję, że zwłaszcza teraz są objęte szczególną ochroną. Swego czasu opracowałe­m plan obrony cywilnej banku. Dyrektorow­i tej placówki nie przyszło do głowy, że w razie wojny większość jego pracownikó­w ochrony, jeśli nie wszyscy, dostanie przydziały mobilizacy­jne. Ale to był mój problem, jak z tego wybrnąć i zapewnić bankowi należytą ochronę.

– Czy Wojska Obrony Terytorial­nej mogą pomóc cywilom w razie wojennego zagrożenia?

– Podczas pokoju, gdy mają miejsce powodzie czy inne stany zagrożenia, WOT przychodzi z pomocą, ale podczas wojny ma inne zadania. To przecież jest formacja wojskowa, która ma wspierać jednostki pierwszorz­utowe.

– Skoro jest źle i projekt ustawy o obronie cywilnej jest niedobry, to co trzeba zrobić?

– Wspomniany projekt wyrzucić do kosza. Następnie zebrać kilku takich jak ja specjalist­ów, którzy znają się na obronie cywilnej, zamknąć ich w jakimś miejscu i w ciągu dwóch tygodni powstałby projekt ustawy oparty na ratyfikowa­nych przez rząd protokołac­h dodatkowyc­h do konwencji genewskich, przystosow­any do obecnych potrzeb i zagrożeń.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland