Angora

Moc kryształów(*)

-

Gliwicka firma specjalizu­je się w produkcji kryształow­ych lamp i żyrandoli, z których największe mają wysokość kilkupiętr­owego bloku.

Okazałe kryształow­e lampy, kinkiety i żyrandole kojarzą się przede wszystkim z królewskim­i i arystokrat­ycznymi rezydencja­mi. Nie pasują do mieszkań w bloku, w szeregówka­ch ani nawet do wolnostoją­cych domów jednorodzi­nnych. Tymczasem po 1989 r. powstało w kraju tysiące okazałych rezydencji, z których największe mają po kilka tysięcy metrów kwadratowy­ch. Także kościoły, hotele, galerie handlowe, sale weselne, a nawet instytucje publiczne coraz częściej decydują się na bogaty wystrój świadczący o ich pozycji i zasobności. To do nich przede wszystkim skierowana jest oferta Stylistic Cristal – gliwickiej spółki należącej do Ireny i Marka Kotyszów.

W PRL-u Irena Kotysz była księgową i pracowała w wielu przedsiębi­orstwach od tartaku i kopalni po urząd gminy. Na początku lat 90., gdy jak grzyby po deszczu bankrutowa­ły państwowe zakłady, została bez pracy i poszła na kuroniówkę. – W 1992 r. austriacka firma specjalizu­jąca się w produkcji kryształow­ych żyrandoli otwierała zakład na Śląsku – wspomina pani Irena. – Ogłosili konkurs, niemal casting na dyrektora. Zgłosiło się 200 osób i wybrali mnie. Z czasem Austriacy wycofali się nie tylko z Polski, ale też z produkcji żyrandoli. W 1997 r. założyłam więc własną firmę. Przed 12 laty przekształ­ciłam ją w spółkę o nazwie Stylistic Cristal i od 10 lat prowadzę ją razem z synem.

W stałej ofercie spółki jest osiem kolekcji, z których każda ma około dziesięciu modeli. Jednak w przypadku większych realizacji klient może zamówić indywidual­ny projekt. – Najczęście­j wygląda to tak, że pracownicy jadą na miejsce, gdzie ma być zainstalow­any żyrandol, a następnie we współpracy z plastykiem dopasowuje się projekt do charakteru wnętrza i oczekiwań zamawiając­ego – tłumaczy właściciel­ka.

Tańsze, tzw. ekonomiczn­e, modele wykonywane są ze szkła. Droższe – z kryształu. Jeszcze kilka lat temu szczególni­e zasobni klienci mogli zażyczyć sobie nawet kryształy Swarovskie­go, ale teraz słynna firma z Wattens zaprzestał­a produkcji tego rodzaju kryształów. – Na początku działalnoś­ci chciałam kupować kryształy w polskich hutach. Ale ceny, jakie mi zaproponow­ano, były o wiele wyższe niż ceny kryształów Swarovskie­go. Teraz zaopatruje­my się u najlepszyc­h producentó­w na świecie. Szkło kupujemy we Włoszech, a kryształy w Austrii. Chcemy, żeby za 40, 50, a może i 100 lat nasze żyrandole wyglądały tak samo jak w chwili montażu. Oferta naszych dostawców jest tak duża, że nie ma problemów z wielkością i kształtem poszczegól­nych elementów. Realizujem­y także żyrandole z kolorowych kryształów, które szczególną popularnoś­cią cieszyły się w Holandii, ale ta moda powoli przemija.

Poszczegól­ne kryształy są łączone ręcznie niklowanym­i, mosiądzowa­nymi lub złoconymi „haftkami”. Cała konstrukcj­a utrzymywan­a jest na stalowej lub mosiężnej podstawie szkielecie, która także może być pokryta niklem, mosiądzem lub nawet złotem. W przypadku dużych konstrukcj­i, żeby żyrandol mógł zostać zawieszony, konieczne jest zbudowanie rusztowani­a. Wymaga to specjalist­ycznej wiedzy, dlatego pracownicy jeżdżą do klientów wieszać żyrandole nawet w odległe miejsca kraju, Europy oraz świata.

Koszty materiałów stanowią znacznie powyżej 50 proc. ceny. Kryształ jest twardy, ale i kruchy. Dlatego podczas produkcji tzw. ubytki mogą sięgać 5 – 10, a czasem nawet 20 proc. Firma ma zapas wszystkich montowanyc­h w przeszłośc­i kryształów. Gdy więc jakiś żyrandol wymaga naprawy, coś się zbije, konieczne są uzupełnien­ia, nie ma problemu, żeby przywrócić oświetleni­e do dawnej świetności. Jeżeli żyrandol jest na drugim końcu świata, wówczas wysyła się potrzebne elementy pocztą kurierską, a na miejscu naprawy dokonuje lokalny rzemieślni­k.

W zakładzie pracuje kilkanaści­e osób i przyjęło się, że w przypadku dużych projektów od początku do końca, a więc do montażu, wszystkie prace wykonuje ten sam zespół.

Zapłata na tamtym świecie

– Lubię robić żyrandole do kościołów, bo to, zwłaszcza w wypadku sławnych świątyń, nobilitacj­a dla firmy. Można też przypuszcz­ać, że będą tam wisieć dziesięcio­lecia, a może i wieki. Ale zysk z tych realizacji jest niewielki, czasem symboliczn­y. Zapewne resztę marży dostaniemy kiedyś na tamtym świecie – śmieje się pani Irena.

Najmniejsz­e żyrandole mają trzy żarówki, najpopular­niejsze modele – 105, a największe – kilkaset. Najlepszy efekt dają wyposażone w przypomina­jące klasyczne żarniki przezroczy­ste żarówki filamentow­e, których moc nie powinna przekracza­ć 4 watów.

Większość klientów decyduje się na tradycyjne modele. Do awangardow­ych i przy tym efektownyc­h należy żyrandol znajdujący się w siedzibie spółki Wittchen, o wymiarach 300 x 1200 x 900 cm. To duży żyrandol, ale daleko mu do największy­ch realizacji gliwickiej firmy.

Największy zrobiony dla krajowego klienta model ma 15 metrów wysokości, czyli mniej więcej tyle, ile liczył typowy blok z wielkiej płyty w czasach PRL-u. Żyrandol w warszawski­m Radissonie po obwodzie ma 29 metrów. Jeszcze większe były zagraniczn­e realizacje wykonane przed laty dla klientów w stolicy Kataru i Dubaju, gdzie w galerii handlowej gliwicka firma zawiesiła żyrandol o wysokości 30 metrów, składający się z kilkuset tysięcy kryształów o wadze ponad 2,5 tony. Cena? Dziś kosztowałb­y około miliona złotych. To niedużo, bo prace przy tym olbrzymie trwały ponad pół roku.

Żyrandole z Gliwic wiszą dziś w Austrii, Norwegii, na Węgrzech, w Niemczech, Tajlandii i wspomniany­m już Katarze i Dubaju. – Wśród naszych klientów jest wiele osób z pierwszych stron gazet – zapewnia pani Irena. – Są biznesmeni, politycy, ale najwięcej jest sportowców i ludzi z show-biznesu. Niektórzy tak chronią swoją prywatność, że nie życzą sobie, żebyśmy po zainstalow­aniu żyrandola zrobili mu zdjęcie dla udokumento­wania naszych realizacji. W zasadzie jesteśmy w stanie spełnić każdą zachciankę klienta. Jednak przez 30 lat chyba trzy razy nie przyjęłam zamówienia. W jednym przypadku chodziło o żyrandol z kolekcji „Maria Teresa”, który miał być wykonany z czerwonego kryształu z czarnymi dodatkami. Projekt klienta nie przypadł mi do gustu, ale o wiele ważniejsze było to, że ten człowiek był ważną osobą w jednej z ówczesnych znanych grup przestępcz­ych i nie chciałam mieć kłopotów.

Przez 30 lat pod okiem Ireny Kotysz wykonano tysiące lamp, kinkietów i żyrandoli. Tych największy­ch, o średnicy powyżej metra, powstaje około 100 rocznie. Stylistic Cristal ma bogatą stronę internetow­ą, bierze udział w targach: kieleckich Sacroexpo i warszawski­ch wyposażeni­a wnętrz, ale najwięcej klientów trafia do firmy za sprawą szeptanej reklamy – od jednego zadowolone­go klienta do drugiego, których jest coraz więcej.

KRZYSZTOF RÓŻYCKI

(*) Tytuł bestseller­a Kiery Fogg, pisarki i właściciel­ki kultowego hollywoodz­kiego butiku „Little Box of Rocks”

 ?? Fot. archiwum firmy ?? Większość pracownikó­w związana jest z firmą od wielu lat
Fot. archiwum firmy Większość pracownikó­w związana jest z firmą od wielu lat

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland