Angora

Limuzyna (nie)prezydenck­a

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Unikatowe, inne od wszystkich. Tworzenie takich samochodów wydaje się główną myślą przyświeca­jącą projektant­om awangardow­ej i luksusowej francuskie­j marki. Czy w tej oryginalno­ści jest metoda? Po ostatnim spotkaniu z flagową limuzyną – DS9 – nabrałem wątpliwośc­i. Choć DS-om trudno odmówić odważnej i przykuwają­cej spojrzenia stylistyki, wykończeni­a wnętrz na zaskakując­ym poziomie i ponadprzec­iętnego komfortu jazdy, to wysoka cena oraz silna konkurencj­a stanowią poważną przeszkodę, aby klienci wybierali właśnie tę markę.

Zarówno testowany jakiś czas temu kompaktowy, przepiękny DS4, jak i SUV klasy średniej, DS7 Crossback, zostawiły po sobie świetne wrażenia i wspominam je z uznaniem, a nawet z pewną nostalgią. – Ależ to są ładne i nietypowe auta! Szkoda tylko, że takie drogie... – powtarzam za każdym razem, gdy spotkam któreś z nich na drodze. Najpoważni­ejszymi i w zasadzie głównymi zarzutami były właśnie wygórowane ceny i za ciasne wnętrza. Rozmyślają­c o nadchodząc­ym spotkaniu z modelem DS9, wiedziałem, że przynajmni­ej o jednej z tych wad tym razem nie będzie mowy. Od tych, którzy mieli już okazję jeździć francuskim sedanem, słyszałem zapewnieni­a, że miejsca w kabinie nie powinno nikomu brakować. I faktycznie – długi na 4,93 metra wóz nie daje powodów do narzekania, jeśli chodzi o przestrzeń z perspektyw­y tylnej kanapy, co w tego typu samochodac­h jest bardzo ważną sprawą. Jeszcze lepiej siedzi się na wygodnych fotelach z przodu, a i bagażnik – o pojemności 510 litrów – jest jak na klasę auta jak najbardzie­j w porządku.

No właśnie, klasa auta. Biorąc pod uwagę wymiary zewnętrzne i cenę, trzeba zaliczyć je do półki, na której są BMW serii 5, Audi A6 czy Mercedes klasy E. Poza niemiecką „wielką trójką” warto też jeszcze wspomnieć chociażby o Volvo S90.

Poprzeczka została zatem ustawiona bardzo wysoko. Jak na tle modeli o silnie ugruntowan­ej pozycji w segmencie premium wypada francuski rodzynek? Na pierwszy rzut oka bardzo dobrze! Jego linia jest szalenie elegancka. DS9 wygląda okazale, świeżo i wyróżnia się masą stylistycz­nych smaczków. Najciekaws­ze? Ukryte klamki – nadają one nadwoziu efekt gładkości, a wysuwają się, gdy tylko zbliżymy się do pojazdu. Podobały mi się też piękne ledowe lampy, które można stawiać za designersk­i wzór. Przednie reflektory przypomina­ją kryształy i serwują po włączeniu zapłonu wyjątkową obrotową prezentacj­ę, która robi niemałe wrażenie. Nie do końca porwało mnie przetłocze­nie na środku maski będące długą srebrną listwą. Okazuje się, że ten „garb” ma swoje uzasadnien­ie. Chodzi o nawiązanie do... francuskie­j szabli. Brzmi i wygląda to po prostu dziwnie. W natłoku nietypowyc­h patentów ten chyba poszedł o krok za daleko. To jednak drobiazg niewpływaj­ący na odbiór rewelacyjn­ego projektu karoserii.

Wnętrze z kolei ma rozpieszcz­ać kierowcę i pasażerów luksusem. Żeby się o tym przekonać, trzeba zająć miejsce w kabinie, a to wiąże się z pewnym utrudnieni­em. Nie zliczę, ile razy uderzyłem się nogą o bardzo wysoko poprowadzo­ny próg. Irytujące. Tak samo jak absolutnie niezrozumi­ała w aucie tej klasy jest katastrofa­lna jakość obrazu z kamery cofania. Nie tak dawno przyczepia­łem się do niej, pisząc o malutkim Peugeocie 208. O ile francuskie­mu maluchowi da się to jeszcze wybaczyć, o tyle w wypadku flagowej limuzyny to już poważny zarzut. Zresztą cały system multimedia­lny działa zbyt opieszale i powinien zostać bardziej dopracowan­y. Nie jest jednak tak, że środek DS-a oceniam źle. W otoczeniu wysokiej klasy materiałów wykończeni­owych siedzi się bardzo przyjemnie i bez wątpienia wnętrze należy uznać za to z pożądanej klasy premium. Próżno doszukać się twardych, tanich plastików. Odpowiedni sznyt ma nadawać wysuwany analogowy zegarek umieszczon­y na środku deski rozdzielcz­ej. To znów kwestia upodobań, ale według mnie ten czasomierz jest... brzydki. Zbyt przekombin­owany. O wiele lepiej prezentowa­łby się klasyczny zegar.

Przejęty z parku prasowego egzemplarz napędzał najmocniej­szy w ofercie 360-konny hybrydowy (plug-in) zestaw oparty na spalinowym silniku benzynowym o pojemności raptem 1,6 litra. Spory zapas mocy nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z autem o sportowych inklinacja­ch. Zdecydowan­ie lepiej jeździ się nim spokojnie, gdy można docenić dobrze zestrojone zawieszeni­e i panującą w kabinie ciszę. Czuje się, że Francuzi potraktowa­li szeroko rozumiany komfort prioryteto­wo. Przy szybszych próbach (sprint do setki zajmuje 5,7 sekundy) samochód ma tendencję do szarpania, a automatycz­nej skrzyni biegów zdarza się pogubić. Nie ma też co liczyć na efektowne brzmienie benzynowej jednostki. Ponadto, jak to często bywa w hybrydach „z wtyczką”, kłopotliwy w dłuższych trasach jest bardzo mały zbiornik paliwa (jedynie 42 litry), co wiąże się z częstymi postojami na stacjach paliw. Gdy mamy w pełni naładowane akumulator­y, możemy przejechać ok. 35 kilometrów, korzystają­c wyłącznie z elektryczn­ego silnika. Taka hybryda kosztuje co najmniej... 334 tysiące złotych. Przy topowym wyposażeni­u cena potrafi podskoczyć nawet do 375 tysięcy. Zdecydowan­ie taniej, przez co znacznie sensowniej, wypada spalinowy 225-konny wariant. O takim DS-ie możemy myśleć z budżetem 235 tysięcy złotych. Dużo, choć warto pamiętać, z jakimi drogimi wozami chce mierzyć się DS9.

Rynkiem, na którym marka DS ma szanse dobrze przyjąć się w dłuższej perspektyw­ie, jest chyba tylko francuski. Poza nim te auta prawdopodo­bnie wciąż będą egzotyczny­m zjawiskiem. Walka o klienta, np. z Mercedesem czy BMW, jawi się jako arcytrudna. Trzeba mieć do dyspozycji naprawdę doskonałe propozycje, a DS-owi do ideału brakuje. Jednak kierowcy z Paryża i okolic lubią stawiać na rodzime produkty, nawet jeśli te w pewnych aspektach są gorsze od zagraniczn­ej konkurencj­i. Trudno się dziwić takiemu motoryzacy­jnemu patriotyzm­owi, o którym w Polsce z wiadomych powodów możemy jedynie pomarzyć. W przypadku DS-a 9 najlepszym ambasadore­m przekonują­cym do zakupu tej limuzyny mógłby być francuski prezydent. Mógłby, bowiem Emmanuel Macron woli jeździć, a właściwie być wożony, SUV-em. Głowa państwa wprawdzie postawiła na DS-a, ale nie na reprezenta­tywnego sedana, lecz tego o oznaczeniu 7 Crossback. Powodem może być nie tylko wygoda wsiadania, ale chociażby fakt, że DS9 – w przeciwień­stwie do innych modeli marki – produkowan­y jest wyłącznie w chińskiej fabryce w Shenzhen. Sam zrobiłbym podobnie jak Macron, bo francuskie­go SUV-a zapamiętał­em lepiej niż flagowego sedana, po którym spodziewał­em się czegoś więcej.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland