Niedola ze świadomym wyborem
„Zawód nauczyciela – niedola czy czas na świadomy wybór?”
Panie Pawle, autorze „Niedoli czy świadomego wyboru” (ANGORA nr 40), oto stary jak świat problem uposażenia nauczycieli – począwszy od tych od przedszkola, a na szkole wyższej skończywszy. Piszę o tym ja – nauczyciel dyplomowany, absolwent trzech wyższych uczelni i studiów podyplomowych różnych maści (kursów nie wspominam), bo człowiek współczesny całe życie winien się kształcić. Ten, kto tego nie robi, stanął w miejscu albo się cofa w rozwoju. Postęp na świecie jest tak duży, że jeszcze sto lat temu do niewielu miejscowości dochodziła energia elektryczna, a komputery i nośniki informacji były bajkami w ludzkiej wyobraźni.
Nauczyciel, w prostej definicji, to prowadzący dziecko, osobę dorosłą ku lepszej przyszłości. Prowadzić to znaczy nauczać, kształcić umiejętności, nawyki, wreszcie dobrze wychować na dziś i na jutro. Zawód nauczyciela został przez samo państwo zdegradowany, przez miłościwie rządzących od okresu transformacji do dzisiaj. Piszę „zawód”, choć myślę, że to niepoprawnie. Nauczyciel, podobnie jak duchowny czy lekarz, to jest powołanie do prowadzenia drugiej osoby, do mistrzostwa lepszego, niż się samemu osiągnęło, bo to rodzi postęp.
Myślenie kategoriami, że 20 godzin pracuje w szkole, czyli o połowę mniej niż inni, jest nieuprawnione. Obróbka istoty ludzkiej to nie obróbka papieru, blachy czy innego przedmiotu. Każde dziecko jest inne, inaczej z domu ukształtowane, czasem po wielu perypetiach rodzinnych, w szkole musi nauczyć się odpowiedzialności za siebie i za innych. 20 godzin dydaktyki w szkole i drugie 20 minimum w domu tygodniowo. Poprawa jednej pracy z języka polskiego wytrawnemu poloniście zajmuje pół godziny, do tego recenzja i omówienie.
Jestem po kierunku przyrodniczym, po 30 latach tylko środek na perz został ten sam, reszta się zmieniła. Państwa na mapach świata obszarowo te same, ale to nie te same państwa, o których ja się kiedyś uczyłem. Podobnie w chemii, fizyce – nowe jednostki. W matematyce 2 + 2 było, jest i będzie 4, ale nauczyciel uczy zastosowania matematyki w życiu codziennym, a to już jest sztuka.
Panie Pawle, czy pan miał do szkoły „pod górkę?” Nie ma co zazdrościć tym chodzącym po świecie wiedzy i nauki. Nauczyciel musi się uczyć całe życie, jeżeli chce być NAUCZYCIELEM.
A teraz krótko: na godzinę zegarową składa się: jednostka lekcyjna 45 minut, dyżur nauczyciela na przerwach, przygotowanie pomocy naukowych do następnych zajęć, odpowiedzi na pytania uczniów po zajęciach lekcyjnych i trzy szybkie łyki herbaty, bo w gardle zaschło. Przyzna pan, że to równe 60 minut. I wyjść ze szkoły tak, aby jutro chciało się do niej wrócić. Bagaż problemów opiekuńczych i wychowawczych pomijam, a tych jest coraz więcej. To na osobne rozważania.
A zatem, szanowny panie Pawle, nauczyciel postrzegany przez małe „n” musi uświadomić ministrowi edukacji, który od wielu lat na oświacie zna się tak jak wilk na gwiazdach, że zawód nauczyciela musi być dowartościowany, tak jak urzędnika państwowego będącego dla ludzi, a nauczyciela – dla dziecka.
Bonus ze zniżką na bilety PKP, do muzeum może pan sobie podarować, to nie jest nawet śmiechu warte. Pozdrawiam pana. I to byłoby tyle. GRZEGORZ KONIECZNY, Radzewice (adres internetowy do wiadomości
redakcji)