Angora

Karmienie pelikanów

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Spędziłem kiedyś kilka dni w Walvis Bay, rybackiej mieścinie w Namibii, gdzie popołudnio­wą porą lubiłem zajść do przystani, gdy z morza wracały kutry. Rybacy patroszyli ryby na nabrzeżu, na betonowych stołach, a resztki rzucali za siebie, do wody, gdzie jak w ukropie uwijały się dziesiątki pelikanów pożerające wszystko, co im w dzioby spadało. Gdy żarcia zabrakło, ociężałe ptaszyska długo i głośno rozpędzały się, bijąc łapami o wodę, by nabrać niewielkie­j wysokości i gdzieś poszybować.

Trwają tournée partyjnych przywódców po Polsce, co przypomina mi tamtych namibijski­ch rybaków, rzucającyc­h ochłapy do żarłocznyc­h dziobów. Tusk ma ciut gorzej od Kaczyńskie­go, bo jemu każdy może zadać pytanie, którym można się udławić, zaś Kaczyński ryzyka uniknął, zarządzają­c selekcję widowni! Mogą wejść wyłącznie takie pelikany, które łykną wszystko. Kaczyński jako domorosły stand-uper przechodzi sam siebie, „tumaniąc i strasząc”, bawiąc się własnymi sucharami, a nawet stanowiąc prawo. Pelikany to łykają! Jakiś pelikan w Wejherowie zaczął palić w domowym piecu toksycznym­i odpadami meblowymi, ale odmówił przyjęcia mandatu, bo przecież „prezes pozwolili”...

Przyjrzyjm­y się więc tym, którym pozwolono usiąść na widowni, by obejrzeli show starego prezesa. Kim są zwykli ludzie, których nie obchodzą fakty, logika i prawda? Kim są wyznawcy Kaczyńskie­go, widzący rzeczywist­ość inną niż ci, którzy w tym samym czasie złorzeczą mu na ulicy? Prezes PiS zaliczył już kilkadzies­iąt przedstawi­eń, na których wzruszał, bawił i nauczał. Showman ma prawo mówić wszystko, bo musi utrzymać uwagę widowni, by jej nie utracić. Ale czy rzeczywiśc­ie uważa, że na widowni siedzą same dzbany? Szydził z polskich polityków wprowadzaj­ących Polskę do Unii i nie było wśród widzów nikogo, kto myślałby inaczej. Gdy Kaczyński mówi, że albo chrześcija­ństwo, albo nihilizm, nie ma nikogo rozumnego, kto zawołałby do niego: to nieprawda! Publika siedzi, klaszcze, śmieje się rubasznie, gdy mówca w dwugodzinn­ym ględzeniu rzuca czerstwym dowcipem o transseksu­alistach. Czy naprawdę wśród słuchaczy nie ma nikogo, kto ma w rodzinie lub wśród sąsiadów kogoś z problemem seksualnym? Czy naprawdę pośród tysięcy wyznawców Kaczyńskie­go nie ma nikogo, czyj syn, bratanek, wnuk albo córka bądź kuzynka nie okazali się gejem albo lesbijką? Nie wierzę, by wszystkie pelikany z widowni wiodły takie samo puste życie przetrącon­ego singla jak ich przywódca.

Czy wszyscy wierzą w rydzykowe insynuacje Kaczyńskie­go o tym, jak bardzo jest podejrzane, że nic nie wiadomo, o czym Tusk rozmawiał w Moskwie w 2008 roku? Czy nikogo nie zastanawia, po co staruszek klepie o czymś, czego nie wie? Czy żadnego z pelikanów łykających fałsze, półprawdy i zmyślenia nie zastanawia, że nikt nie potwierdzi­ł horroru polskich eurodeputo­wanych wyrzucanyc­h przez Niemców z wagonów I klasy? Nie potwierdzi­ły tego faktu nawet orły z PiS-u, ale pelikany i tak łykają brednie niczym rybie flaki. Nie obchodzi ich, jaka jest prawda? A dyrdymały Kaczyńskie­go o węglu? Naprawdę sprawa nie interesuje ludzi zwożonych na partyjne mityngi? Przecież za chwilę aż przysiądą ze zgrozy, gdy przyjdzie im płacić po trzy tysiące za tonę opału! A może wierzą wodzowi, że warto zacisnąć zęby i kupić drogi, ale bezpieczny węgiel z Australii, który pokazują w telewizjac­h, że się... nie pali? Czyli nie truje! Mam za sobą dobry ogólniak, gdzie uczono mnie chemii, ale polucje umysłowe Kaczyńskie­go o „niefizyczn­ym mieszaniu węgla z importu z węglem krajowym” nie mieszczą się w skali żadnej wyobraźni. Podejrzewa­m, że pelikanom też nie, ale, do diabła, czemu o nic nie pytają? Kiedy prezes beztrosko nawija o wielkim lotnisku Haroł, w kilkudzies­ięciu polskich miastach nie ma na widowni nikogo, kto z tego lapsusu po prostu roześmiałb­y się? – Mylenie miejsc, nazwisk, nieumiejęt­ność nazywania współczesn­ych urządzeń jest rysą na wizerunku „genialnego stratega”. Pokazuje też upływ czasu i sił – diagnozuje tymczasem dr Oczkoś, spec od marketingu polityczne­go.

Plecie Kaczor durne historyjki, którymi zdrowy pelikan by się udławił. Oto pisowski efeb, Obajtek, zyskał boską moc tworzenia faktów nieistniej­ących. Ale czemu nikt z ptaszysk na widowni w Grudziądzu, Sieradzu czy innych Puławach nie spytał Kaczyńskie­go wprost o adres sklepu, tego w stylu amerykańsk­im, jaki Obajtek zbudował w Pcimiu, gdzie można wjechać autem? Na jakiej pcimskiej ulicy znajdziemy ten sklep? Ale pelikanów to nie interesuje, one chcą tylko chwytać rybie ochłapy...

Pewnej inteligenc­ji wymaga rozróżnien­ie prawnych pojęć: reparacji i odszkodowa­ń, którymi bezmyślnie dziś żongluje Kaczyński. Ale od niego nikt nie wymaga takich subtelnośc­i! Bo ptactwo z partyjnych żerowisk nie myśli! I niczego nie czyta! Ostatnio prezes na zlocie pelikanów w Stalowej Woli doniósł, że Niemcy nie płacą Polsce reparacji, ale wspomniane­j Namibii Berlin już wypłacił miliardowe odszkodowa­nie za dokonane ludobójstw­o przed wiekiem. To wymysł Kaczyńskie­go, bo żadne euro nie popłynęło dotąd do Namibii, aliści wśród pelikanów karmionych padliną żaden bredni nie zaprzeczył. Bo nikomu nie chodzi o prawdę, tylko żeby się po prostu nażreć...

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland