Karmienie pelikanów
Spędziłem kiedyś kilka dni w Walvis Bay, rybackiej mieścinie w Namibii, gdzie popołudniową porą lubiłem zajść do przystani, gdy z morza wracały kutry. Rybacy patroszyli ryby na nabrzeżu, na betonowych stołach, a resztki rzucali za siebie, do wody, gdzie jak w ukropie uwijały się dziesiątki pelikanów pożerające wszystko, co im w dzioby spadało. Gdy żarcia zabrakło, ociężałe ptaszyska długo i głośno rozpędzały się, bijąc łapami o wodę, by nabrać niewielkiej wysokości i gdzieś poszybować.
Trwają tournée partyjnych przywódców po Polsce, co przypomina mi tamtych namibijskich rybaków, rzucających ochłapy do żarłocznych dziobów. Tusk ma ciut gorzej od Kaczyńskiego, bo jemu każdy może zadać pytanie, którym można się udławić, zaś Kaczyński ryzyka uniknął, zarządzając selekcję widowni! Mogą wejść wyłącznie takie pelikany, które łykną wszystko. Kaczyński jako domorosły stand-uper przechodzi sam siebie, „tumaniąc i strasząc”, bawiąc się własnymi sucharami, a nawet stanowiąc prawo. Pelikany to łykają! Jakiś pelikan w Wejherowie zaczął palić w domowym piecu toksycznymi odpadami meblowymi, ale odmówił przyjęcia mandatu, bo przecież „prezes pozwolili”...
Przyjrzyjmy się więc tym, którym pozwolono usiąść na widowni, by obejrzeli show starego prezesa. Kim są zwykli ludzie, których nie obchodzą fakty, logika i prawda? Kim są wyznawcy Kaczyńskiego, widzący rzeczywistość inną niż ci, którzy w tym samym czasie złorzeczą mu na ulicy? Prezes PiS zaliczył już kilkadziesiąt przedstawień, na których wzruszał, bawił i nauczał. Showman ma prawo mówić wszystko, bo musi utrzymać uwagę widowni, by jej nie utracić. Ale czy rzeczywiście uważa, że na widowni siedzą same dzbany? Szydził z polskich polityków wprowadzających Polskę do Unii i nie było wśród widzów nikogo, kto myślałby inaczej. Gdy Kaczyński mówi, że albo chrześcijaństwo, albo nihilizm, nie ma nikogo rozumnego, kto zawołałby do niego: to nieprawda! Publika siedzi, klaszcze, śmieje się rubasznie, gdy mówca w dwugodzinnym ględzeniu rzuca czerstwym dowcipem o transseksualistach. Czy naprawdę wśród słuchaczy nie ma nikogo, kto ma w rodzinie lub wśród sąsiadów kogoś z problemem seksualnym? Czy naprawdę pośród tysięcy wyznawców Kaczyńskiego nie ma nikogo, czyj syn, bratanek, wnuk albo córka bądź kuzynka nie okazali się gejem albo lesbijką? Nie wierzę, by wszystkie pelikany z widowni wiodły takie samo puste życie przetrąconego singla jak ich przywódca.
Czy wszyscy wierzą w rydzykowe insynuacje Kaczyńskiego o tym, jak bardzo jest podejrzane, że nic nie wiadomo, o czym Tusk rozmawiał w Moskwie w 2008 roku? Czy nikogo nie zastanawia, po co staruszek klepie o czymś, czego nie wie? Czy żadnego z pelikanów łykających fałsze, półprawdy i zmyślenia nie zastanawia, że nikt nie potwierdził horroru polskich eurodeputowanych wyrzucanych przez Niemców z wagonów I klasy? Nie potwierdziły tego faktu nawet orły z PiS-u, ale pelikany i tak łykają brednie niczym rybie flaki. Nie obchodzi ich, jaka jest prawda? A dyrdymały Kaczyńskiego o węglu? Naprawdę sprawa nie interesuje ludzi zwożonych na partyjne mityngi? Przecież za chwilę aż przysiądą ze zgrozy, gdy przyjdzie im płacić po trzy tysiące za tonę opału! A może wierzą wodzowi, że warto zacisnąć zęby i kupić drogi, ale bezpieczny węgiel z Australii, który pokazują w telewizjach, że się... nie pali? Czyli nie truje! Mam za sobą dobry ogólniak, gdzie uczono mnie chemii, ale polucje umysłowe Kaczyńskiego o „niefizycznym mieszaniu węgla z importu z węglem krajowym” nie mieszczą się w skali żadnej wyobraźni. Podejrzewam, że pelikanom też nie, ale, do diabła, czemu o nic nie pytają? Kiedy prezes beztrosko nawija o wielkim lotnisku Haroł, w kilkudziesięciu polskich miastach nie ma na widowni nikogo, kto z tego lapsusu po prostu roześmiałby się? – Mylenie miejsc, nazwisk, nieumiejętność nazywania współczesnych urządzeń jest rysą na wizerunku „genialnego stratega”. Pokazuje też upływ czasu i sił – diagnozuje tymczasem dr Oczkoś, spec od marketingu politycznego.
Plecie Kaczor durne historyjki, którymi zdrowy pelikan by się udławił. Oto pisowski efeb, Obajtek, zyskał boską moc tworzenia faktów nieistniejących. Ale czemu nikt z ptaszysk na widowni w Grudziądzu, Sieradzu czy innych Puławach nie spytał Kaczyńskiego wprost o adres sklepu, tego w stylu amerykańskim, jaki Obajtek zbudował w Pcimiu, gdzie można wjechać autem? Na jakiej pcimskiej ulicy znajdziemy ten sklep? Ale pelikanów to nie interesuje, one chcą tylko chwytać rybie ochłapy...
Pewnej inteligencji wymaga rozróżnienie prawnych pojęć: reparacji i odszkodowań, którymi bezmyślnie dziś żongluje Kaczyński. Ale od niego nikt nie wymaga takich subtelności! Bo ptactwo z partyjnych żerowisk nie myśli! I niczego nie czyta! Ostatnio prezes na zlocie pelikanów w Stalowej Woli doniósł, że Niemcy nie płacą Polsce reparacji, ale wspomnianej Namibii Berlin już wypłacił miliardowe odszkodowanie za dokonane ludobójstwo przed wiekiem. To wymysł Kaczyńskiego, bo żadne euro nie popłynęło dotąd do Namibii, aliści wśród pelikanów karmionych padliną żaden bredni nie zaprzeczył. Bo nikomu nie chodzi o prawdę, tylko żeby się po prostu nażreć...