Hejtem po oczach
(173)
„Zazwyczaj to, co ludzie chcą usłyszeć, jest w jakimś stopniu dezinformacją” (Fuji Nakamura, 100 maksym o dezinformacji). W ostatnich dniach (dez)informacyjny chaos zdominował przekazy medialne. A zaczęło się od artykułu w „Newsweeku” o aferze podsłuchowej (tej z 2014 r.). Potem była konferencja prasowa Donalda Tuska, a po niej Zbigniewa Ziobry.
„Newsweek” ujawnił, że w czerwcu 2021 roku Marcin W., wspólnik Marka Falenty, stojącego za nielegalnym nagrywaniem polityków w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, powiedział w gdańskiej prokuraturze, że Falenta sprzedał Rosjanom nagrania z podsłuchanymi politykami. Dzień później lider PO domagał się powołania komisji śledczej, która zbadałaby rosyjski wątek w obaleniu rządu PO – PSL. W odpowiedzi Zbigniew Ziobro podjął decyzję o upublicznieniu przez Prokuraturę Krajową niektórych relacji Marcina W. i wtedy okazało się, że jest kolejna „afera” z Tuskiem. Żeby być precyzyjnym, trzeba dodać, że Marcin W. mówił o Michale, synu Donalda, który rzekomo otrzymał w reklamówce z Biedronki łapówkę w kwocie 600 tysięcy euro.
Wątek korupcji Tusków został od razu podjęty przez „Wiadomości” TVP. Już w środę 19 października Danuta Holecka grzmiała: „Sześćset tysięcy euro łapówki dla Donalda Tuska – szokujące zeznania Marcina W.”, choć na pasku „informacji” pojawił się znak zapytania i pozostawiono samo nazwisko Tusk, usuwając imię. Jak podał Adrian Borecki, Marcin W. zeznał, że „łapówkę dla Tuska przekazał za zgodą Rosjan” (!). A w ogóle to z zeznań Marcina W. „wyłania się ponury obraz przeżartego korupcją państwa w czasie rządów Donalda Tuska”. Dzień później Holecka znów pytała: „Czy Rosjanie skorumpowali Donalda Tuska?”. W piątek 21 października materiałowi Konrada
Węża towarzyszył pasek „Marcin W.: Dałem łapówkę Tuskowi”. Propagandysta TVP przekonywał, że „Donald Tusk wpadł w sidła, które próbował zastawić na swoich politycznych rywali”.
„Dezinformacja to sztuka manipulacji treścią i kursem strumieni informatycznych” (Nakamura). Akcja Ziobry została zorkiestrowana z publikacjami w TVP i była próbą przykrycia oskarżeń wysuniętych przez Donalda Tuska. W relacjach propagandystów aż się roi od manipulacji.
W publikacjach celowo miesza się fakty, sugerując, że Marcin W. mówi o przekazaniu pieniędzy Donaldowi Tuskowi, podczas gdy jako bezpośredniego „odbiorcę” reklamówki wymienia on w zeznaniach Michała Tuska. Ważniejsze jest jednak, że poza słowami Marcina W. nie ma żadnych dowodów, że w ogóle do takiego spotkania M.W. i Falenty z Michałem Tuskiem doszło. Marcin W. zeznania złożył w 2017 roku i przez pięć lat nikt nie dostał zarzutów; wspomniał, że w pomieszczeniu znajdowały się dwie kamery, które Tusk na pewno widział (a mimo to przyjął łapówkę?!), ponoć miał nagrania z tego spotkania, ale przepadły, bo jego telefon został uszkodzony, a kopii nagrań nie zrobił... Absurd i niewiarygodność tych rzekomych rewelacji wydaje się oczywista. A mimo to TVP grzeje temat, bo takie ma zlecenie. Trzeba przecież dokopać Tuskowi i ośmieszyć go dlatego, że uznał Marcina W. za wiarygodnego, kiedy ten zeznał o sprzedaży taśm z nagraniami polityków PO Rosjanom. Nie ma tu jednak prostego wynikania. Wątek łapówkarski można łatwo zakwestionować, bo nie wytrzymuje krytyki. Ale jest przecież możliwe, że Falenta rzeczywiście sprzedał te nagrania Rosjanom, bo to byłoby w obopólnym interesie. Nie znaczy to, że Rosjanie inspirowali nagrania (to wykluczył sam Marcin W.), ale przecież mogliby na nich skorzystać. I niewykluczone, że skorzystali. Dlatego konieczne jest powołanie komisji śledczej, by tę sprawę wyjaśnić. I żadne bajeczki o łapówkach w reklamówkach w tym nie przeszkodzą.