TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Ja to się cieszę byle czym. A gdy pojawi się jakiś niespodziewany, konkretny powód do zadowolenia, wtedy moja radość nie zna granic ni kordonów. Szaleję z uciechy! Jestem w szampańskim nastroju. Ostatnio dopadło mnie takie właśnie wyśmienite samopoczucie na wieść o tym, iż nasi parlamentarzyści nie muszą teraz ani w przyszłym roku dziadować, zaciskać pasa. Ominie ich ta niepryjatność. Będą mogli nadal prowadzić rozrzutny i hulaszczy tryb życia. Żartuję – rzecz jasna – jaki tam rozrzutny i hulaszczy?! Przecież wiadomo nie od dziś, że wybrańcy narodu będą jak zawsze sumiennie i ciężko, z Bożą oczywiście pomocą, pracowali dla dobra Polski i Polaków! Będą wypełniali powierzoną im misję, a nie nabijali sobie kabzę! To są idealiści, a nie materialiści! Ci najbardziej oddani ojczyźnie proobywatelscy parlamentarzyści ruszą od nowego roku w pielgrzymkę po kraju z dobrą nowiną, workami obietnic. Już się nie mogę doczekać. Ich wrodzony optymizm, wyborne samopoczucie i zadowolenie z życia z pewnością dodadzą Polakom otuchy, pozwolą uwierzyć w nadejście lepszego jutra! Toteż dobrze się stało, że na same wyjazdy służbowe samochodem każdy poseł i senator będzie mógł w przyszłym roku wydać 43 tysiące złotych (9 tysi więcej niż w tym roku)! Nic tylko jeździć i pocieszać strapionych rodaków! Wyzwalanie w narodzie nadziei i entuzjazmu KOSZTUJE! Trzeba mieć tego świadomość. Dlatego nie należy oszczędzać na spotkaniach – na żywym kontakcie z posłami i senatorami. I też nikt w klasie próżniaczej tego nie robi. Wszyscy pomazańcy wyciągają łapy po pieniądze podatników. Aż tacy głupi nie są, żeby wydawać swój szmal na wyjazdy i spotkania z wyborcami. I to jest dla mnie również powód do radości i zadowolenia. Utarła się w społeczeństwie opinia, że scena polityczna opanowana jest przez SKOŃCZONYCH kretynów, co to nie potrafią ani be, ani me, ani kukuryku! Nawet jeżeli to są kretyni, to na pewno nie tacy skończeni, wszak doskonale wiedzą, gdzie stoją konfitury i z której strony chlebuś jest posmarowany!
sędziowskiej według Karty praw podstawowych, więc zawieszamy wam wypłatę środków w ramach KPO. O poziomie naszych negocjacji najlepiej świadczy fakt, że może dojść do sytuacji, gdy przyznane nam pieniądze w ramach KPO trafią do innych państw, a my i tak będziemy musieli spłacać część pożyczkową, którą Komisja Europejska zaciągnęła w imieniu wszystkich państw.
– A co z funduszami strukturalnymi?
– Na tej samej podstawie wstrzymają nam fundusze strukturalne, czyli tradycyjne. Tutaj też zgodziliśmy się na Kartę praw podstawowych, chociaż przy ratyfikacji traktatu z Lizbony prezydent Lech Kaczyński doprowadził do wyłączenia wobec Polski Karty praw podstawowych w omawianym zakresie.
– Niektórzy politycy i prawnicy związani z opozycją upatrują praprzyczyny konfliktu z Brukselą w wyborze przez Zjednoczoną Prawicę, zaraz po jej dojściu do władzy, tzw. sędziów dublerów do Trybunału Konstytucyjnego.
– TSUE nie podawał w wątpliwość tych nominacji. Robił to tylko Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Komisja Europejska w 2017 r. w tzw. uzasadnionym wniosku wyraźnie wspominała o naszym Trybunale Konstytucyjnym, ale potem, kierując skargi do TSUE na reformę naszego sądownictwa, już do tego nie wróciła. Bruksela najwyraźniej chciała uniknąć czołowego zderzenia polskiego TK z trybunałem unijnym.
– Czy można podważać wyroki wydane przez sędziów, którzy byli opiniowani przez nową KRS?
– Tylko gdyby można było udowodnić, że inny sędzia orzekający w tej samej sprawie, ale powołany na podstawie opinii starej KRS, wydałby inny wyrok tylko z tego powodu, że miał rekomendację starego składu Krajowej Rady Sądownictwa, co praktycznie jest nie do udowodnienia.
– W ostatnim czasie 30 sędziów Sądu Najwyższego powołanych jeszcze na podstawie opinii dawnej KRS oświadczyło, że nie będą orzekać z nowymi sędziami.
– To fatalna decyzja z prawnego punktu widzenia. Moim zdaniem w takiej sytuacji należałoby utworzyć getta sędziowskie.
– Zamknąć ich gdzieś w odosobnieniu?
– (śmiech) Nie chodzi o żadne nawiązania do czasów drugiej wojny światowej, tylko o getta mniejszości narodowych, jakie znam jako wykładowca z Birmingham i Brukseli. Jak „starzy” sędziowie nie chcą orzekać z „nowymi”, niech jedni i drudzy orzekają tylko w swoich składach.
otrzymać
– Jak Polska może wstrzymane fundusze?
– Dualizm orzecznictwa luksemburskiego i strasburskiego nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy Polska spełnia wymogi Krajowego Planu Odbudowy w zakresie niezawisłości i bezstronności sędziowskiej. Dlatego według mnie jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest renegocjacja z Komisją Europejską naszego KPO i dokumentów dotyczących funduszy tradycyjnych. Natychmiast! Ale żeby tak się stało, konieczne jest zdiagnozowanie problemu. Tymczasem przedstawiciele naszego rządu, przynajmniej ci odpowiedzialni za politykę wobec Unii, chyba nadal nie widzą problemu. Mieszkałem w Brukseli i na korytarzach instytucji unijnych spotykałem polskich negocjatorów. Ci ludzie w kraju wypowiadali buńczuczne komentarze, obiecywali bronić naszych interesów, a po przyjeździe do Brukseli nagle coś się z nimi zaczynało dziać. Godzili się na skrajnie niekorzystne dla nas rozstrzygnięcia i po powrocie do Warszawy zrzucali za to odpowiedzialność na Unię Europejską. Dlatego od lat proponuję, aby nad wszystkimi przedstawicielami naszego państwa w Brukseli czy Strasburgu roztoczono opiekę kontrwywiadowczą i ekspercką. Proponowałem też stały monitoring tego, co nasi przedstawiciele w Unii na co dzień robią, aby skoordynować ich działania. Często jeden negocjator nie wie, na co zgodzi się inny. Dotyczy to nie tylko funduszy, ale przede wszystkim tworzenia olbrzymich ilości prawa unijnego wykonującego traktaty.
– Sugeruje pan, że nasi politycy działali na rzecz rządów innych państw Unii?
– Niczego nie sugeruję, ale w instytucjach unijnych nasi przedstawiciele odpowiedzialni za fundusze godzili się na coś, co po powrocie do kraju potępiali. Im szybciej godzili się, tym szybciej potępiali.
– Zjednoczona Prawica przez lata majstrowała przy ustawach dotyczących sądownictwa. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu próba skrócenia kadencji pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. Po przeczytaniu ze zrozumieniem art. 183 punkt 3 Konstytucji RP nawet student pierwszego roku prawa wie, że skrócenie jej kadencji było działaniem bezprawnym. Ale jak to można porównać do sytuacji niemieckiej, gdzie sędziowie są podporządkowani politykom i nikt w TSUE się temu nie przeciwstawia.
– Sędzia z Erfurtu kilkanaście miesięcy temu zwrócił się do TSUE z pytaniem: Czy w Niemczech jest przestrzegana niezawisłość sędziów, skoro za zadanie pytania prejudycjalnego bez zgody przełożonego, czyli właściwej izby, ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną i karną, co w Polsce jest nie do pomyślenia. W Niemczech o nominacjach sędziów wprost decydują politycy i np. minister sprawiedliwości powołuje sędziego tylko na pięć lat, po czym od tego ministra zależy, czy ktoś będzie dalej sędzią. W Polsce każdego sędziego powołuje prezydent na czas nieoznaczony. Oficjalnie proponowałem prezesowi TSUE, aby połączył jakąś sprawę polską z niemiecką, a wtedy Trybunał zorientuje się, gdzie są większe gwarancje niezawisłości i bezstronności sędziowskiej. Odmówił.
– Coraz częściej pojawiają się głosy, że powinniśmy rozważyć wyjście z Unii i mówią to politycy oraz dziennikarze niezwiązani z PiS-em.
– Unia Europejska ze względu na nasze położenie geograficzne jest dla Polski najlepszym możliwym do wyobrażenia projektem politycznym. Powtarzam, najlepszym. Dlatego ewentualny polexit byłby czymś niewyobrażalnie złym. A to, że rzesze rozmaitego szczebla niewybieranych brukselskich urzędników psują Unię, to już zupełnie inna kwestia i Polska, tak jak inne kraje, nie powinna się na to godzić. Tego trzeba pilnować 24 godziny na dobę. Dla mnie jako adwokata i byłego pełnomocnika polskiego rządu najbardziej smutne jest jednak to, że rękę do tego psucia przykłada unijny Trybunał z Luksemburga.
– Złożył pan rezygnację z bycia pełnomocnikiem 3 marca 2020 r.
– Dwa dni później Konrad Szymański zostawał konstytucyjnym ministrem do spraw europejskich.