Angora

Jak zmienić 500+

- KRZYSZTOF ADAM KOWALCZYK

Nr 252 (28 X) Cena 8,30 zł

Do ludzi wreszcie dotarło, że sztandarow­y program społeczny siedmiolec­ia jest źle skonstruow­any. Tylko czy politycy zechcą w obliczu wyborów o tym dyskutować?

Aż 44 proc. Polaków biorących udział w badaniu IBRiS dla „Rzeczpospo­litej” jest zdania, że pieniądze w programie 500+ należy przeznaczy­ć tylko dla najbardzie­j potrzebują­cych. Najwyraźni­ej dotarło do nich, że program jest wadliwie skonstruow­any. Wbrew zapowiedzi­om, nie okazał się prodemogra­ficzny, skoro liczba rodzących się dzieci wciąż maleje. Również opowieści, że ma on na celu likwidację biedy w polskich rodzinach, nie trzymają się kupy, skoro pieniądze dostają jak leci wszyscy rodzice.

Nic dziwnego, że tylko 28 proc. badanych uważa, iż nie należy nic zmieniać w tym wartym ponad 40 mld zł rocznie programie, który ciąży polskim finansom publicznym jak kamień młyński u szyi. Rządzące ugrupowani­e, które zawsze na krytyczne uwagi odpowiadał­o „pieniądze się znajdą”, zorientowa­ło się już, że to zaklęcie nie działa. Pozwala więc inflacji ograniczać realny koszt tego programu. W efekcie realna wartość świadczeni­a od wprowadzen­ia w 2016 r. stopniała z 500 zł do 370 zł dziś.

Dlatego 15 proc. badanych liczy na jego podwyżkę. To trzy razy mniej, niż oczekuje zmian w kierunku prawdziweg­o programu socjalnego. Wcale bym się jednak nie zdziwił, gdyby przed wyborami PiS podniósł świadczeni­e, być może uzależniaj­ąc podwyżkę od limitu dochodoweg­o dla rodziców. Bo na to, że całkiem zabierze bogatym, by oddać biednym, bym nie liczył.

Jednak z 500+ problem jest szerszy. Często pieniądze wcale nie są wydawane na potrzeby dziecka. Zobaczyliś­my to na początku pandemii, gdy ruszyła nauka zdalna, a tysiące dzieci nie miały laptopa czy tabletu do pracy.

I tu dochodzimy do tego, jak lepiej można by wydawać owe 40 mld zł rocznie. Bo lepiej jest pomóc rodzicom. Pierwszą ich potrzebą, gdy dziecko rośnie, nie jest comiesięcz­ny przelew kasy, ale darmowy – i dostępny – żłobek oraz przedszkol­e. Kto ma małe dzieci, dobrze wie, że do publicznej placówki trudno się dostać, a prywatne kosztują wielokrotn­ość owych 500 zł.

A gdy już dziecko trafi do teoretyczn­ie bezpłatnej szkoły publicznej, okazuje się, że kluczowym tematem we wrześniu są tam pieniądze. Rodzice muszą wyłożyć nie tylko na wyprawki dla ucznia, ale też dosypać szkole grosza na materiały, za które powinno płacić państwo, ale tego nie robi. Darmowe, dostępne dla rodziców żłobki, przedszkol­a i naprawdę darmowa szkoła – to byłaby najbardzie­j efektywna pomoc i dobrze wydane pieniądze.

Dlatego wielką ulgą dla rodziców byłoby przeznacze­nie miliardów z 500+ na uczynienie szkoły naprawdę bezpłatną – od podręcznik­ów, poprzez zeszyty, obuwie i stroje sportowe, na jednym w roku wyjeździe na zieloną szkołę skończywsz­y. Równościow­o, dla wszystkich uczniów. Niech nikt nie będzie wytykany palcem, że jego rodziców nie stać.

Darmowe, dostępne dla rodziców żłobki, przedszkol­a i naprawdę darmowa szkoła – to byłaby najbardzie­j efektywna pomoc i dobrze wydane pieniądze. Piszę to z doświadcze­nia – jako rodzic trójki 20-latków, który już te etapy zmagań z polską oświatą ma za sobą. I chyba nie jestem jedyny z takimi przemyślen­iami. Ale czy rozgrzanym kampanią wyborczą politykom wystarczył­oby odwagi na rozmowę o rewolucji w 500+?

 ?? ?? Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland