Po co nam takie państwo?
Rozmowa z ANDRZEJEM SADOWSKIM, prezydentem Centrum im. Adama Smitha
– W ubiegłym tygodniu grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości skierowała do Sejmu projekt ustawy o radzie ds. bezpieczeństwa strategicznego. To nowe ciało miałoby głos decydujący w sprawie odwołania władz pięciu spółek energetycznych: Orlenu, PERN-u, Gaz-Systemu, PSE i Polfy Tarchomin. Kilkadziesiąt godzin później projekt został wycofany. Dlaczego koalicja rządząca decyduje się na tak nieprzemyślane ruchy, które z pewnością nie pomogą jej w pozyskaniu nowych wyborców?
– Każdy przedstawiany projekt ustawy – czy to przez rządzących, czy to przez opozycję – będzie kontrowersyjny, bo nie istnieje dla nich wspólna racja stanu polskiego społeczeństwa i państwa. Większość polityków ze wszystkich bez mała ugrupowań nie ma pojęcia, jakie zmiany są dziś potrzebne, żeby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne czy rozwój Polski bez nakładania przy tym nowych podatków.
– Do wyborów został rok. Tymczasem PiS występuje z kolejnym nieprzemyślanym, wręcz szkodliwym projektem gospodarczym.
– Jeżeli celem tych projektów ustaw byłaby realna poprawa jakości życia obywateli, w tym również przedsiębiorców, to należałoby je wprowadzić bez względu na krytykę ze strony opozycji i tym bardziej jeszcze przed wyborami. Niestety, żaden z tych projektów tego nie zakładał.
– Powołanie rady ds. bezpieczeństwa strategicznego byłoby niekonstytucyjne, gdyż ograniczałoby prawo własności akcjonariuszy tych spółek.
– Konstytucja z roku 1997 nie chroni realnie praw obywateli, a tym bardziej przedsiębiorców przed bezprawnymi działaniami władz, dla których w tejże konstytucji nie ustanowiono żadnych jednoznacznych i nieprzekraczalnych granic. Odwoływanie się do ustawy zasadniczej jako gwaranta nienaruszalnych praw coraz częściej przypomina w swojej skuteczności powoływanie się na prawa obywatelskie w czasach PRL.
– Spółki energetyczne, w których głównym udziałowcem jest Skarb Państwa, wymagają wzmocnienia w nich ochrony pozycji Skarbu Państwa?
– Mamy pozatwierdzaną politykę dotyczącą m.in. bezpieczeństwa energetycznego czy żywnościowego, którą wystarczy konsekwentnie realizować. Bezpieczeństwo państwa w jakimkolwiek wymiarze nie zależy od niezmienności na stanowiskach, lecz trwałości i realizacji przyjętych zasad. Wielokrotnie w Kancelarii
Prezydenta RP, podczas Kongresu 590, przedstawialiśmy z Andrzejem Laskowskim „Adopcję nowych technologii informatycznych w energetyce jako warunek bezpieczeństwa Polski”. Energetykę należy przemyśleć od nowa i nie sprowadza się to wyłącznie do budowy elektrowni atomowej. Następuje zmiana na rzecz energetyki rozproszonej, która jest bardziej odporna na konsekwencje awarii, ataków terrorystycznych czy w czasie obcej agresji, czego dowodem jest sytuacja na Ukrainie, której skoncentrowaną energetykę znacznie łatwiej niszczą równie skoncentrowane uderzenia wojsk Rosji.
– Czy takie przedsiębiorstwa jak Orlen, KGHM czy PGE nadal powinny być kontrolowane przez państwo?
– Rząd federalny USA nie posiada udziałów w firmach zbrojeniowych czy paliwowych, a mimo to sprawuje znacznie skuteczniejszą nad nimi kontrolę niż rząd w Polsce, który jest wręcz właścicielem coraz większej części gospodarki w naszym państwie. Rząd jako właściciel ma przecież narzędzia zapewniające mu kontrolę i ingerencję nie tylko wobec spółek ze swoim udziałem, ale również tych całkowicie prywatnych, których akcje poprzez giełdę skupował i rynkowymi metodami nacjonalizował. Rządy przez dekady sprzedawały strategiczne dla Polski firmy, m.in. Telekomunikację Polską francuskiej państwowej spółce France Télécom (dziś Orange – przyp. autora), zamieniając monopol polskiego państwa na bardziej bezwzględny państwa obcego.
– O ile pamiętam, niektórzy politycy rządzącego wówczas AWS mówili, że sprzedajemy firmę naszemu ważnemu sojusznikowi.
– Francja prowadzi swoją politykę, a nie propolską. W Unii jest przede wszystkim naszym gospodarczym konkurentem, a jeżeli sojusznikiem, to Niemiec. Według zachodnich standardów prywatyzacja powinna doprowadzić do obniżenia cen towarów i usług, zwiększenia ich dostępności i poprawy jakości. To, co wyrabiano w Polsce pod hasłem prywatyzacji, niewiele z nią miało wspólnego, bo nie spełniło żadnego z wymienionych celów.
– Wróćmy do energetyki.
– Bez uwolnienia tego rynku, co przyniosłoby w efekcie nadprodukcję energii, nie będzie skutecznego, bo rynkowego, obniżenia jej cen w Polsce. Jednym z kroków powinno być zniesienie obowiązku sprzedaży energii elektrycznej poprzez giełdę energii. W sytuacji zamykania się polskich firm rodzinnych ze względu na drastyczne dla nich ceny energii niewytłumaczalna jest zwłoka między zapowiedzią zniesienia tegoż obowiązku przez przedstawiciela partii rządzącej a przegłosowaniem jej w Senacie. Jednak zamiast znieść obowiązek, tylko go zawieszono do końca roku 2023. Jak to jest, że w błahych dla funkcjonowania naszego państwa kwestiach uchwalano ustawy w kilkadziesiąt godzin, a w sprawie tak ważkiej zwlekano tyle czasu bez podania uczciwego powodu? Jednak nawet po zniesieniu wspomnianego obligu może nie nastąpić radykalne obniżenie cen energii elektrycznej, gdyż jej produkcja w Polsce zdominowana jest przez spółki należące do rządu, które nie mają realnej konkurencji.
– Nie tak dawno wicepremier Sasin proponował wprowadzenie podatku od nadmiarowych zysków. Mnie to przypomina PRL-owski domiar. Ten pomysł jest sprzeczny z samą istotą spółek prawa handlowego, których naczelnym zadaniem jest maksymalizacja zysków.
– Wystarczy sięgnąć po publicznie udostępniane dane Ministerstwa Finansów, aby wiedzieć, że największe zagraniczne korporacje prowadzące legalną działalność w naszym państwie nie wykazują zysków do opodatkowania od wielomiliardowych przychodów, dlatego też nie płacą podatku dochodowego CIT albo płacą go symbolicznie. Od dekad znane jest moje stwierdzenie, że podatek CIT jest podatkiem od braku umiejętności jego niezapłacenia i w tym permanentnie „uszczelnianym” systemie jest w praktyce podatkiem dobrowolnym. Zaskakujące w tej sytuacji są apele premiera, aby koncerny zagraniczne same z siebie zaczęły go płacić, skoro w tym systemie zgodnie z prawem nie muszą. Warto przypomnieć doświadczenia Norwegii po wprowadzeniu dobrowolnego podatku dla osób bogatych, który w efekcie zapłaciło kilka osób w tym państwie. Premier zamiast apelować może zmienić ten nieefektywny system, szkodliwy zwłaszcza dla polskich firm rodzinnych. Rząd może skorzystać z przygotowanego przez Centrum im. Adama Smitha systemu podatkowego zgodnego z dyrektywami Unii Europejskiej, z którego w małych dawkach korzystają kolejne rządy, a pod którego projektem w 2004 r. zebraliśmy 100 tys. podpisów. Prosty system podatkowy, który proponujemy, sprawia, że budżet państwa nic by nie stracił, a polskie firmy zyskałyby wreszcie uczciwe warunki do konkurowania z zagranicznymi koncernami, jeżeliby tylko rząd chciał takiej zmiany.
– Teraz ich nie mają?
– Polskie firmy płacą znacznie większe podatki niż międzynarodowe korporacje przy zauważalnie mniejszych od nich przychodach. Dzieje się tak dlatego, że kolejne rządy nieustannie obdarowują korporacje przywilejami. Taki system to ekonomiczny apartheid. Po co nam takie państwo?
– Ale przecież PiS cały czas mówi o repolonizacji polskiej gospodarki. Państwo przejęło Pekao, państwowy Orlen kupił od Passauer Neue Presse 20 regionalnych dzienników, a teraz prezes Kaczyński sugeruje, że zagraniczny fundusz kapitałowy, który jest właścicielem 9 tys. sklepów Żabka, może je sprzedać instytucjom finansowym związanym ze Skarbem Państwa.
– Czym realnie jest repolonizacja kilku firm, które należą do rządu, wobec pogorszenia w tym czasie warunków prowadzenia działalności setkom tysięcy polskich firm rodzinnych?
– Już same propozycje zabetonowania władz wspomnianych pięciu spółek energetycznych lub opodatkowania nadmiarowych zysków mogą wpłynąć na kursy ich akcji. Jakie mamy gwarancje, że ktoś mający takie informacje, zanim zostały upublicznione, nie zarobił na tym? Przypomnę, że gdy w 1990 r. wprowadzono sztywny kurs dolara, to ci, którzy byli pewni, że taka sytuacja utrzyma się wiele
miesięcy, zarobili fortunę. Profesor Kieżun twierdził, że Polskę kosztowało to dziesiątki miliardów dolarów.
– Jeżeli powoływać nadzwyczajne komisje w polskim parlamencie, to nie tylko do spraw kalibru Amber Gold czy GetBack, ale właśnie przypomnianych, co powinno prowadzić do zmiany prawa. Jak to się dzieje, że przez ponad trzy dekady istnienia warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych nigdy nikogo na poważnie nie skazano za wykorzystywanie informacji poufnych, chociaż budzących podejrzenia transakcji było wiele?
– Nasi politycy pytani o to, dlaczego w Polsce nie przeprowadza się gruntownych reform od 2004 r., mówią, że na przeszkodzie stoją unijne dyrektywy.
– Często jest wręcz przeciwnie. Zastanawiam się, dlaczego żaden rząd nie stosował unijnej dyrektywy, która pozwala na wyłączenie koncernów z przetargów na budowę zwłaszcza lokalnych dróg międzynarodowych i dopuszczenie miejscowych polskich firm? Zaskakujący jest w warunkach przetargu np. wymóg międzynarodowego doświadczenia, i to dla budowy lokalnej drogi. Przy tak ustawionych warunkach kontrakt otrzymuje międzynarodowy koncern, który poza wygraniem nic nie musi robić, tylko zatrudnić lokalne polskie firmy, które realnie te drogi zbudują.
– Czy podobnie jest z systemem podatkowym?
– W tej samej Unii Europejskiej są systemy podatkowe znacznie mniej szkodliwe i znacznie mniej skomplikowane niż w Polsce, np. w Irlandii, na Malcie czy na Cyprze. My mamy najgorszy system w grupie państw OECD (przed Włochami). Polscy przedsiębiorcy emigrują do
Czech, na Słowację lub do Estonii, gdzie system podatkowy nie jest tak opresyjny i nie panuje biurokratyczne domniemanie, że są przestępcami, jak w praktyce ma to miejsce u nas.
– Polska, tak jak cała Unia, znajduje się w kryzysie. Jeżeli wprowadzimy bardziej liberalny system podatkowy, to może zabraknąć pieniędzy w budżecie i wówczas być może rzeczywiście trzeba będzie wrócić do projektu wicepremiera Sasina dotyczącego podatków od nadmiarowych zysków.
– Od pokoleń wiadomo, że im bardziej restrykcyjny system podatkowy, tym mniejsze wpływy do budżetu, gdyż przedsiębiorcy będą bronić się przed wyzyskiem rządu, przechodząc do gospodarki nierejestrowanej, zwanej szarą strefą. Rządy konsekwentnie pracowały, aby system stał się patologicznie skomplikowany i wymagający nieustannych interpretacji urzędniczych, co spowalnia działalność i wprowadza ryzyko, ponieważ urzędy mogą zmienić wydane interpretacje podatkowe i wymierzyć domiar podatkowy wstecz.
– A może chodzi o to, żeby ten system taki był, ogromna armia urzędników miała nad nami kontrolę?
aby
– Proponowany przez nas system podatkowy, podobnie jak niezapomniana do tej pory ustawa Wilczka z 23 grudnia roku 1988 przywracająca wolność gospodarczą, uwalnia przedsiębiorców od urzędniczej interpretacji przepisów i tym samym odbiera prawo niszczenia polskich firm rodzinnych. Jedną z miar szkodliwości niemoralnego oraz szkodliwego systemu podatkowego w Polsce są prowadzone przez agencje rządowe szkolenia dla polskich przedsiębiorców, jak przenosić działalność do państw, gdzie są prostsze przepisy podatkowe i łatwiej też jest prowadzić samą firmę.
– Wielu polityków rządowej koalicji uważa, że trzeba zmienić przepisy, ale dopiero po wyborach, gdyż takie reformy mogłyby im zaszkodzić.
– Skoro rząd nie decyduje się na ograniczenie podaży pieniądza w Polsce, to powinien zrobić wszystko, żeby odblokować podaż towarów i usług. Może to osiągnąć, uwalniając gospodarkę i zmieniając niszczący polskich przedsiębiorców system podatkowy. Każdy dzień zwłoki utrzymywania tak jawnie patologicznych ograniczeń zmniejsza, a nie zwiększa szanse wyborcze partii rządzącej. Skoro przepisy tzw. Polskiego Ładu przyniosły natychmiastowe negatywne skutki odczuwalne przez wszystkich, łącznie z parlamentarzystami, a w gospodarce zamykanie i wyrejestrowywanie firm, to nie ma wątpliwości, że nasze rozwiązania spowodowałyby równie szybki odwrotny i pozytywny skutek.
– O potrzebie obniżenia kosztów pracy, uwolnienia działalności gospodarczej z pajęczyny zbędnych i szkodliwych przepisów, zracjonalizowania podatków rozmawiam z panem już ćwierć wieku. Nie ma pan dość?
– Nie. Kropla drąży skałę nie siłą, tylko częstotliwością. Do rządzenia potrzebne są przede wszystkim kompetencje moralne, dzięki którym można wybierać rozwiązania najlepsze dla społecznego dobrobytu. Nie mam wątpliwości, że znajdą się politycy o moralnych kompetencjach, którzy wykorzystają znajdujące się na wyciągnięcie ręki rozwiązania, o których rozmawialiśmy, i dzięki nim wygrają wybory.