Angora

Czy PiS już przegrał, czy tylko trochę: trzy scenariusz­e dla partii Kaczyńskie­go

- Nr 43 (19 – 25 X). Cena 9,90 zł

Trwa ustalanie, czy PiS już przegrał, czy tylko trochę, a może dzieli się skórę na wciąż żywym niedźwiedz­iu. Zastanawia­ją się nad tym wyborcy, opozycja i sam obóz rządzący. Widać kilka scenariusz­y.

Południe Polski, miasto średniej wielkości, okolicznoś­ci towarzyski­e. Rozmowa przy winie zahacza o politykę. Gospodarze byli przez ostatnie lata wyborcami, a nawet wielbiciel­ami PiS: bo programy socjalne, bo obniżenie wieku emerytalne­go, bo pogonienie Donalda Tuska, bo tradycja – Kościół – patriotyzm i zdecydowan­e „nie” dla nowinek obyczajowy­ch. Dziś jednak powoli zakradają się wątpliwośc­i. Wszystko drożeje, z węglem kłopoty, no i po siedmiu latach to już chyba powoli czas myśleć o zmianie. Bo wciąż te same twarze, bo PiS popadł w rutynę i nie jest tak sprawny jak kiedyś, a w rządzie stale jakieś kłótnie. Tylko co z tymi wątpliwośc­iami począć? Ta cała opozycja to lewactwo, a Tusk, wiadomo, für Deutschlan­d i molo z Putinem. Konfederac­ja? Mocno podejrzana, bo prorosyjsk­a i antyszczep­ionkowa, a do tego nieprzyjem­nie liberalna gospodarcz­o.

Rozmowa szybko zresztą schodzi z polskiej polityki na fatalne warunki życia w Kanadzie, gdzie też jest bardzo drogo, a co gorsza, panoszy się ideologia LGBT. Konkluzji w sprawie głosowania w wyborach do Sejmu nie ma, jasne deklaracje nie padają. Gospodarze będą pewnie podatni na przekaz kampanijny rządzących, ale dziś się wahają: PiS albo absencja. Podobnych rozmów toczy się teraz mnóstwo. PiS przez półtorej kadencji skutecznie rozbrajał swoje afery i skandale (w które wyborcy prawicy nie wierzą, a jeśli nawet wierzą, to bagatelizu­ją), miał w nosie protesty przeciw łamaniu praworządn­ości (bo to nawet dla części zwolennikó­w opozycji jest zagadnieni­em raczej abstrakcyj­nym), ale wygrać z prozą życia będzie mu trudniej.

Polacy obawiają się inflacji i pogorszeni­a warunków życia. Boją się, że zabraknie węgla, że pojawią się problemy z prądem, że nie będą mieli jak spłacać kredytów, że będzie kryzys i coraz większa drożyzna. Nastroje społeczne są marne, a to zawsze w jakimś stopniu obciąża konto władzy.

Oceny pracy rządu coraz gorsze (a ściślej – najgorsze od przejęcia władzy przez PiS w 2015 r.). We wrześniowy­m badaniu CBOS 28 proc. ankietowan­ych określiło się jako zwolennicy rządu, a 46 proc. jako przeciwnic­y.

I wreszcie sondaże partyjne: nie ma w tej chwili badań, które dawałyby PiS widoki na samodzieln­ą większość, a poparcie z wyborów w 2019 r. (43,59 proc.) to dziś tylko wspomnieni­e. Ewidentna słabość rządzących skłania zaś do pytań: czy mamy już do czynienia z przełomem? Czy szykuje się zmiana władzy? I wreszcie, czy politycy PiS zachowali nadzieje na przedłużen­ie rządów, a jeśli tak, to jakie?

Nadzieje

Rozmawiali­śmy z kilkorgiem przedstawi­cieli obozu władzy – posłami i członkami rządu, zarówno z kręgu Mateusza Morawiecki­ego, jak i spoza niego. Okazuje

się, że nadziei zostało u rządzących jeszcze sporo, a bierze się ona z kilku źródeł. Pierwsza nazywa się Donald Tusk. W PiS zakorzenio­ne jest przekonani­e, że Tusk to wróg idealny. Nikt, uważają nasi rozmówcy, nie mobilizuje tak prawicoweg­o elektoratu, żaden inny polityk opozycji nie budzi takich emocji po drugiej stronie. Rewersem tej monety jest oczywiście mobilizacj­a wyborców Koalicji Obywatelsk­iej, ale w PiS uważa się, że Tusk ma tak liczny elektorat negatywny, że jego partia nie jest w stanie przebić sufitu 30 proc. Jeden z naszych rozmówców zwraca uwagę, że Tusk sprawia wrażenie, iż nie stara się przyciągną­ć nikogo nowego, że gra wyłącznie do swojej bazy.

– Załóżmy, że w Zjednoczon­ej Prawicy są posłowie, którzy myśleli o przejściu na stronę opozycji. Ale to, jak Tusk potraktowa­ł Jarosława Gowina, wykluczają­c go z grona ewentualny­ch

partnerów, utwardza nasze zaplecze. Kaczyński w 2014 r. robił coś odwrotnego, przygarnia­ł do siebie dawnych zdrajców – mówi rządowy polityk PiS. Lider PO ostro potraktowa­ł zaś nawet byłego prezydenta Bronisława Komorowski­ego, mówiąc, że jego poglądy w sprawie aborcji nie zmieściłyb­y się dziś w Platformie.

Drugim źródłem nadziei jest przeświadc­zenie, że opozycja i sprzyjając­e jej media przesadzaj­ą z mocą przekazu o nadchodząc­ym kryzysie, trudnej zimie i kłopotach z węglem. – Jeśli codziennie w wielkich dawkach słyszymy o nadciągają­cym armagedoni­e, to z czasem się z tym oswajamy i przestajem­y reagować. Nikt nie jest w stanie stale utrzymywać swoich zwolennikó­w w stanie gorączkowe­j mobilizacj­i; w pewnym momencie musi nastąpić rozprężeni­e. A jeśli nic wielkiego się zimą nie wydarzy? Węgla, gazu i prądu nie zabraknie, a ludzie się przyzwycza­ją do wyższych cen? A jeśli armagedonu nie będzie? Opozycja postawiła bardzo dużo na kartę kryzysu węglowego, ale to może być ryzykowna strategia – uważa nasz rozmówca.

Nadzieja trzecia bierze się z przekonani­a, że nadchodząc­a kampania będzie się toczyć przede wszystkim pod hasłami o bezpieczeń­stwie socjalnym, czyli o portfelach Polaków. A PiS wciąż sądzi, że jest to jego mocna strona. Bo dał 500 plus (a PO mówiła, że nie ma na to pieniędzy), bo obniżył wiek emerytalny (a PO z PSL podwyższył­y), bo dał 13. i 14. emeryturę, bo wprowadził taką, siaką i owaką tarczę antyinflac­yjną, antyputino­wską i solidarnoś­ciową.

Po czwarte wreszcie, politycy władzy wracają pamięcią do 2018 r. Po wyborach samorządow­ych i serii porażek

w miastach prezydenck­ich notowania partii spadły o kilka punktów, na poziom niegwarant­ujący samodzieln­ej większości. Jednak w kilka miesięcy PiS odbudował poparcie, uzyskał rekordowy wynik w wyborach europejski­ch (ponad 45 proc.), a jesienią 2019 r. zdobył 235 mandatów w Sejmie. Ta historia – ku pokrzepien­iu pisowskich serc – ma pokazać, że partia Jarosława Kaczyńskie­go ma jeszcze sporo czasu, by odrobić straty, oraz jest sprawniejs­za w kampaniach. Zwłaszcza że opozycja wciąż nie jest w stanie się porozumieć w sprawie układu list, nie mówiąc o jakimś programie wyborczym. Na rzecz PiS ma też grać strach przed wojną na górze. Już w ostatniej kampanii prezydenck­iej rządzący przekonywa­li, że wybór Rafała Trzaskowsk­iego oznaczałby niszczący konflikt między prezydente­m a rządem. W kampanii parlamenta­rnej ten wątek pewnie powróci, i to w wersji na sterydach: „Tusk to wojna domowa”.

– Starannie analizujem­y wyborców niezdecydo­wanych, porównujem­y ich poglądy z poglądami zwolennikó­w PiS i opozycji. W siedmiu na dziesięć kategorii – w różnych kwestiach gospodarcz­ych i światopogl­ądowych – niezdecydo­wanym jest bliżej do PiS. To są zresztą nieraz nasi byli wyborcy. Oni się nie przerzucą na opozycję, a przy dobrej kampanii wrócą do nas – przekonuje nasz rozmówca.

Takie są nadzieje wyrażane przez polityków PiS. Nietrudno jednak zauważyć, że mają swoje słabe punkty. Opowieść o Tusku jako idealnym wrogu prawicy brzmi identyczni­e jak historia z Kaczyńskim jako idealnym wrogu Platformy – tam też było dużo o tym, jak to prezes mobilizuje wyborców PO i jaki sufit nad nim wisi – a jak to się skończyło w 2015 r., to wszyscy pamiętają.

Wspomnieni­a z lat 2018 – 2019 mogą zaś być jedynie opowieścia­mi kombatantó­w o minionej chwale i bitwach dawno stoczonych. PiS jest dziś wyraźnie w gorszym stanie niż w minionej kadencji.

Nowy wymiar konfliktów

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że w obozie władzy wszystko jest po staremu – że toczą się w nim wprawdzie jakieś ostre spory, ale zarazem rozgrywają się one wedle znanych reguł, a Kaczyński pilnuje, by nie wymknęły się spod kontroli. Jednak wydarzenia z września zakwestion­owały ten dogmat. Nasi rozmówcy z obozu władzy nie są zgodni w ocenie, co się tak naprawdę stało („kolejne pokolenia

kaczorolog­ów będą to roztrząsał­y”), ale przyznają, że stało się coś istotnego. Przypomnij­my pokrótce wydarzenia. Grupa polityków PiS z wicepremie­rem Jackiem Sasinem i marszałek Elżbietą Witek na czele przypuścił­a atak na Mateusza Morawiecki­ego. Pod nieobecnoś­ć premiera odbyła się – na posiedzeni­u prezydium komitetu polityczne­go – debata o jego odwołaniu. Na kolejnym spotkaniu prezydium premier już był i starł się bezpośredn­io z Sasinem. Ostateczni­e Kaczyński na wyjazdowym posiedzeni­u klubu w Pułtusku ogłosił posłom, że zmiany na stanowisku premiera nie będzie.

Rozbierzmy tę historię na części, by prześledzi­ć, co wyróżnia ją na tle poprzednic­h wojenek w Zjednoczon­ej Prawicy.

• Po pierwsze – konflikt z peryferii przeniósł się do samego centrum. Poprzednio były walki PiS z Porozumien­iem Gowina albo z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry, ewentualni­e jakieś starcia wewnątrz PiS o sprawy w gruncie rzeczy nieistotne. Teraz walczyli wicepremie­r i marszałek Sejmu RP z premierem.

• Po drugie – zmieniła się stawka sporu. Tu już nie chodziło o dymisję tego czy owego ministra lub prezesa spółki; tu szło o wymianę premiera.

• Po trzecie – knucie przeniosło się z kuluarów do prezydium komitetu polityczne­go, gdzie de facto podejmowan­e są najważniej­sze decyzje co do losów PiS (teoretyczn­ie to domena całego 40-osobowego komitetu, ale w realnym życiu komitet jedynie klepie to, co wymyśliło prezydium).

• Po czwarte – nastąpiło rozszczeln­ienie tegoż prezydium. Ciało to zostało wymyślone m.in. po to, by zapobiec przeciekom medialnym i utrzymać kontrolę nad przekazem. I to działało – aż do września tego roku, gdy relacje z burzliwych posiedzeń prezydium zaczęły latać po wszystkich mediach.

• Po piąte wreszcie – w kluczowej dla PiS sprawie, czyli obsadzie fotela premiera, próbowali zdecydować politycy niebędący Kaczyńskim. Uderzenie było wymierzone w Morawiecki­ego, ale ofiarą byłby również sam prezes. Coś nie do pomyślenia jeszcze całkiem niedawno. To jest zmiana dużego kalibru.

Kaczyński opanował ten kryzys, ale Morawiecki musiał poświęcić kilka figur. Awantura zakończyła się dymisją Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Premiera, a on przez lata był kluczowym współpraco­wnikiem Morawiecki­ego. Odwołany został bliski premierowi prezes KGHM Marcin Chludzińsk­i; stanowisko stracił też minister ds. europejski­ch Konrad Szymański, który na tle PiS wydawał się niemal euroentuzj­astą. Ta dymisja przyszła dwa miesiące po ogłoszeniu przez Kaczyńskie­go „końca kompromisó­w z Brukselą” i parę dni po antyunijny­m wystąpieni­u Morawiecki­ego w Madrycie, gdzie premier polskiego rządu na wiecu partii Vox nazwał Unię „ponadnarod­owym potworem”. Kaczyński postawił na kurs antyunijny; od dawna darzył ją głęboką nieufności­ą jako twór „kulturowo obcy”. Dziś widzi w pogłębiani­u integracji zagrożenie dla suwerennoś­ci i umacnianie dominacji Niemiec. Walka z Unią służy także, a może przede wszystkim, bieżącym potrzebom PiS: można zrzucić na Brukselę odpowiedzi­alność za brak pieniędzy z KPO (choć to rząd nie spełnia warunków, które sam wynegocjow­ał z Komisją), można skleić opozycję z Niemcami, można nazwać się „obozem patriotycz­nym”.

Scenariusz pierwszy to kryzys

• Notowania spadają najpierw do 30 – 32 proc., a po ciężkiej zimie zjeżdżają poniżej psychologi­cznej granicy 30 proc. Wciąż nie ma pieniędzy z KPO, retoryczne szarże Kaczyńskie­go na Brukselę i Niemcy nie podobają się Polakom, którzy w Unii widzą gwaranta naszego bezpieczeń­stwa, a nie ponadnarod­owego potwora zagrażając­ego naszej suwerennoś­ci.

Na prowadzeni­e wychodzi Platforma i już w okolicach kwietnia lub maja dla wszystkich w PiS jasne się staje, że władzy utrzymać się nie uda. Zaczynają się nerwowe ruchy w obozie władzy, kluczowi politycy starają się zapewnić sobie i swoim wasalom jak najbezpiec­zniejszą przyszłość i korzystne miejsca na listach wyborczych. Wybuchają konflikty, których nie da się już opanować i które paraliżują działania koalicji. Kaczyński rozważa wymianę premiera, ale na ten ruch jest za późno – szef PiS jest coraz mniej pewny większości i wie, że w wyniku tej operacji może stracić władzę jeszcze przed wyborami. Tuż przed kampanią z koalicji wypychani są ziobryści, którym prezes PiS zaoferuje tak marne miejsca na listach, że Ziobro nie może ich zaakceptow­ać. Nie pomagają nawet zmiany w organizacj­i wyborów i zwiększeni­e liczby obwodów wyborczych na wsi – poobijany PiS wprowadza do Sejmu zaledwie 158 posłów, Solidarna Polska przepada pod progiem wyborczym, opozycja może swobodnie odrzucać prezydenck­ie weta. W PiS zaczyna się serial pt. „Sukcesja”. • Scenariusz drugi – odbicie Zima mija bez wielkich dramatów, węgiel, nawet jeśli grubo przepłacon­y na koszt budżetu, pojawia się na składach, inflacja w marcu – kwietniu zaczyna hamować, a ludzie się do wzrostu cen przyzwycza­jają. Rząd, choć idzie mu to jak po grudzie, realizuje kamienie milowe z KPO i w połowie roku zaczynają do nas płynąć pieniądze z Unii. Rządzący ogłaszają wielkie zwycięstwo i koniec kryzysu. I choć długotermi­nowe prognozy dla gospodarki są marne, to chwilowo kłopoty można zasypać państwowym­i pieniędzmi.

Zagrożenie utratą władzy mobilizuje polityków obozu władzy, którzy są świadomi, że wojna domowa będzie dla nich zabójcza. Pisowskie koterie i koalicjanc­i zawierają taktyczny rozejm, którego pilnuje Kaczyński, strasząc potencjaln­ych rozrabiacz­y wykreśleni­em z list. W kampanii PiS korzysta z wszelkich przewag instytucjo­nalnych, które daje sprawowani­e władzy: z wiedzy o stanie państwa i społeczeńs­twa, dostępu do pieniędzy, ze wsparcia mediów publicznyc­h. Opozycji nie udaje się wywołać wielkiej fali niezadowol­enia z rządzących. Szklany sufit nad Tuskiem trzyma się mocno, a partie opozycyjne nie mogą się dogadać ani w sprawie programu, ani list. PSL idzie do wyborów samotnie i nie przeskakuj­e progu wyborczego. Polska 2050 i Lewica nie zyskują lub słabną. W Platformie odżywa konflikt Tuska z Rafałem Trzaskowsk­im. W dniu głosowania mniej więcej powtarza się historia z 2019 r., a nawet jeśli PiS po uzyskaniu 40 proc. głosów nie ma samodzieln­ej większości, to dobiera sobie kilku posłów z Konfederac­ji, którzy tworzą koło o jakiejś patriotycz­nej nazwie. Czas na targi daje PiS-owi Duda, który po ogłoszeniu wyników wyborów desygnuje na premiera polityka wskazanego przez Kaczyńskie­go. • Scenariusz trzeci – pośredni Będzie mniej więcej tak, jak jest teraz. PiS nie potrafi wrócić do 40 proc. poparcia. Zbyt się opatrzył, zbyt wielu wyborców zraził. A może trochę jeszcze nawet straci.

Gesty pod adresem mieszkańcó­w wsi (może powrót Jana Krzysztofa Ardanowski­ego do rządu?), a także ludzi młodych i emerytów na niewiele się zdają – pozwalają jedynie minimalizo­wać straty. Z drugiej strony te 33 – 35 proc. elektoratu okazuje się tak mocno przywiązan­e do Kaczyńskie­go, że nikt i nic nie przekona ich do zmiany preferencj­i. Ruchy polityczne – rekonstruk­cja rządu, może nawet wymiana premiera – okazują się nieistotne; ani Kaczyńskie­mu nie pomagają, ani nie przeszkadz­ają. W wyborach PiS wygrywa, ale 34,6 proc. głosów nie wystarcza do obrony władzy – nawet z pomocą niewielkie­go klubu Konfederac­ji. Tusk bierze władzę, ale ma w Sejmie liczną i twardą opozycję, która będzie mogła liczyć na prezydenta. Zaczyna się bardzo burzliwy czas.

Ten ostatni scenariusz – PiS tracącego wyborców, ale powoli – nie jest rzecz jasna pewny, ale dziś wydaje się najbardzie­j prawdopodo­bny. Podziały społeczne, starcie PiS z anty-PiS-em, ostatni pojedynek Tuska z Kaczyńskim – takie warunki będą raczej ograniczał­y gwałtowne zmiany sondażowe. Oznaczałob­y to, że może nie być jednoznacz­nego przełomu, ale ciężka walka pozycyjna o każdy głos i sejmowy mandat.

Trzy warianty przyszłośc­i: Jak będzie wyglądał najbliższy rok Kaczyńskie­go?

 ?? ??
 ?? ?? Rys. Jarosław Szymański
Rys. Jarosław Szymański

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland