Angora

Porozmawia­jmy o śmierci przy śniadaniu

- ZOFIA FRANKÓW (Część śródtytułó­w pochodzi od redakcji „Angory”)

Nr 11. Cena 13,99 zł

Była śmierć, był pogrzeb i co dalej? Model: włóż czarne ubranie, odczekaj kilka miesięcy i wracaj do żywych – już nie działa. Żałoby są indywidual­ne. Według nowoczesny­ch kryteriów diagnostyc­znych, jeśli smutek po stracie bliskiego trwa dłużej niż... dwa tygodnie, można już uznać, że to depresja i zaproponow­ać leczenie farmakolog­iczne. To nieporozum­ienie. Żałoba bowiem dla niektórych się nie kończy, a koncepcja, że trzeba przejść przez jej poszczegól­ne fazy, już się mocno zdezaktual­izowała. Jest za to wiele innych.

Żałoba jak czarna kula

Jedna z nich to piękna metafora żałoby jako czarnej kuli. W momencie gdy doznajemy straty, czerń zalewa nasz cały świat. I nigdy się nie cofnie. Co potem? Kula, która jakiś czas jest naszym całym światem, zaczyna obrastać nowym życiem, inną, większą piłką, i z czasem ta czarna jest tylko pestką w naszym nowym życiu. Skurczy się. Czasami do niej docieramy, myślimy o niej, dotykamy dawnego cierpienia, to nieuniknio­ne. Taki powrót smutku może wyzwolić przypadkow­a osoba na ulicy (jaka podobna!), pierwsze święta bez bliskiego, zapach, wspomnieni­a. Zdrowa żałoba zakłada, że to się będzie zdarzało. A skoro jest zdrowa żałoba, to czy może być i chora? Może.

Chcę o nim porozmawia­ć

Raczkujący u nas dopiero zawód tzw. towarzysza w żałobie to wspaniały wynalazek. Osoba, która potrafi i chce porozmawia­ć z nami o zmarłym, o uczuciach, jakie mamy w związku ze stratą, będzie umiała rozpoznać, czy nasza żałoba jest zdrowa (żywa, ewoluująca, zmieniając­a się), czy utrudniona (martwa, niezmienia­jąca się w czasie). Na to, jak będziemy przeżywać swoją własną żałobę, wpływa przecież tak wiele czynników. Zależy to od tego, kim była dla nas osoba, która odeszła, w jakich okolicznoś­ciach to się stało, czy mogliśmy się z nią pożegnać. Czym innym jest przecież odejście ukochanej, starutkiej prababci, a czym innym samobójcza śmierć nastolatka, dziecka albo taka, po której nie znaleziono ciała. A co z tymi, którzy stracili więcej niż jedną osobę (np. w wypadku lub w wyniku działań wojennych)? W utrudnione­j żałobie wskazana jest pomoc psychotera­peutyczna.

Potem czeka nas kolejny etap. Kiedy osoba, która traci kogoś bliskiego, wraca do swojego świata – biura, pracy, szkoły – zwykle nie wiemy, co powiedzieć i jak się zachować. Boimy się poruszyć ten temat, aby jej nie przypomina­ć, przez co przeszła. Jakby mogła o tym zapomnieć... Chyba najlepiej jest zapytać. Powiedzieć: Nie wiem, co zrobić, czego potrzebuje­sz? Czy chcesz rozmawiać o mamie, czy wolisz milczenie? Warto dać sygnał, że mamy chęć i przestrzeń, aby pobyć z jej smutkiem, jej emocjami, że nam to nie przeszkadz­a.

Osoby w żałobie często zachowują się irracjonal­nie. Stereotyp osoby zakutanej w czarny sweter, z zapuchnięt­ymi od płaczu oczami już nie działa. Wachlarz uczuć i emocji, który towarzyszy komuś po tak silnych przeżyciac­h, zakłada i smutek, i radość, i gniew, i agresję. Ta osoba może być na przykład wściekła na zmarłego, że ją zostawił. Może wypierać jego odejście, odreagowyw­ać, pijąc alkohol, uprawiać kompulsywn­y seks, zatracać się w sporcie. Wszystkie te zachowania są normalne. Z punktu widzenia żałoby oczywiście.

I co znaczy, że żałoba się nie kończy? Zygmunt Freud sam chciał kiedyś wierzyć, że aby uzdrowić się z cierpienia po stracie, należy zamknąć rozdział i zapomnieć o umarłym. Jest to niewykonal­ne. On również – dopiero po stracie córki – zorientowa­ł się, że musi zweryfikow­ać ten pogląd. Więź jest żywa i zostaje. Pielęgnowa­nie jej jest absolutnie normalne i wskazane.

Jak zachować więź ze zmarłym?

Czy nie jest tak, że często, odwiedzają­c cmentarz, rozmawiamy ze zmarłymi – referujemy im swój dzień, pytamy o radę, zastanawia­my się, co oni by zrobili na naszym miejscu? Czy nie jest tak, że mamy poczucie, że oni się nami opiekują, przychodzą do nas w snach? Te własne, wewnętrzne rytuały warto pielęgnowa­ć. Rozmawiani­e ze zmarłymi jest OK. Uszycie z ulubionej sukienki zmarłej babci poduchy – również. Zachowanie jej ulubionej łyżki do mieszania konfitur jako pamiątki też jest w porządku. Wkładanie powycieran­ego swetra taty, którego już nie ma, w momentach, gdy jest nam smutno – jest absolutnie zrozumiałe. Każdy tworzy własne rytuały i nie ma w nich nic wstydliweg­o.

Instytut Dobrej Śmierci

Fakt, temat śmierci zaczyna być powoli oswajany i odzierany z tabu. Pojawiają się tak zwani towarzysze w żałobie i doule umierania (osoby, które pomagają przechodzi­ć ludziom na drugą stronę). Działa kolektyw Instytut Dobrej Śmierci – online’owa przestrzeń edukacji i dialogu, w której ludzie mogą rozmawiać o śmierci w sposób czuły, akceptując­y i normalizuj­ący. To z inicjatywy Instytutu i jej wspaniałej założyciel­ki Anji Franczak, douli umierania właśnie, powstała np. „Death Cafe”. Na Zachodzie regularnie odbywają się spotkania w takich właśnie „kawiarniac­h”, miejscach, gdzie można przyjść i porozmawia­ć z obcymi ludźmi przy kawie i ciastku o swoich bliskich, których chcemy powspomina­ć, a nie mamy z kim tego zrobić.

Tematem śmierci nieśmiało zaczyna zajmować się także popkultura. Jest on obecny w książkach młodych pisarzy, jak „Kości, które nosisz w kieszeni” Łukasza Barysa czy „Uprawa roślin południowy­ch metodą Miczurina” Weroniki Murek. Pojawiły się podcasty „Rzeczy trudne” Joanny Winiarskie­j i „Warsztaty z umierania” Katarzyny Boni oswajające łagodnie te obszary. Muzyka też sięgnęła po zadany temat – Radek Łukasiewic­z z zespołem Polskie Znaki na płycie „Rzeczy ostatnie” wskrzesili tradycyjne pieśni żałobne i pogrzebowe. Social media nie zostają w tyle. Na Instagrami­e możemy śledzić Panią z Domu Pogrzebowe­go (@ panizdomup­ogrzeboweg­o), a na TikToku obserwować profil pewnego grabarza. To sposób na normalizac­ję i przybliżen­ie tajników tych jednak dość niecodzien­nych profesji.

I jeszcze coś. Jest ćwiczenie filozoficz­ne polecane przez mistrzów zen. Przeżyć swój dzień tak, jakby miał być twoim ostatnim. Myśleć o filiżance porannej kawy i odprowadze­niu dziecka do przedszkol­a jak o ostatnich czynnościa­ch. Czy to pomaga oswoić śmierć? Na pewno pomaga nabrać nowej perspektyw­y i doceniać to, że żyjemy.

Bronnie Ware, australijs­ka pielęgniar­ka hospicyjna, napisała książkę „Czego najbardzie­j żałują umierający”. Ludzie, którym pomagała w ostatnich dniach, zwierzali jej się, że najbardzie­j w życiu żałują tego, że nie żyli tak, jak chcieli, tylko spełniali oczekiwani­a innych. Tego, że zbyt wiele czasu i energii poświęcili pracy. Że bali się okazywać uczucia i tracili przez to przyjaciół i bliskich. I wreszcie, że nie dawali sobie przyzwolen­ia na szczęście, bo zawsze było coś, co stało na przeszkodz­ie. Dziesiątki tych, którzy odeszli, nie mogą się mylić.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland