Porozmawiajmy o śmierci przy śniadaniu
Nr 11. Cena 13,99 zł
Była śmierć, był pogrzeb i co dalej? Model: włóż czarne ubranie, odczekaj kilka miesięcy i wracaj do żywych – już nie działa. Żałoby są indywidualne. Według nowoczesnych kryteriów diagnostycznych, jeśli smutek po stracie bliskiego trwa dłużej niż... dwa tygodnie, można już uznać, że to depresja i zaproponować leczenie farmakologiczne. To nieporozumienie. Żałoba bowiem dla niektórych się nie kończy, a koncepcja, że trzeba przejść przez jej poszczególne fazy, już się mocno zdezaktualizowała. Jest za to wiele innych.
Żałoba jak czarna kula
Jedna z nich to piękna metafora żałoby jako czarnej kuli. W momencie gdy doznajemy straty, czerń zalewa nasz cały świat. I nigdy się nie cofnie. Co potem? Kula, która jakiś czas jest naszym całym światem, zaczyna obrastać nowym życiem, inną, większą piłką, i z czasem ta czarna jest tylko pestką w naszym nowym życiu. Skurczy się. Czasami do niej docieramy, myślimy o niej, dotykamy dawnego cierpienia, to nieuniknione. Taki powrót smutku może wyzwolić przypadkowa osoba na ulicy (jaka podobna!), pierwsze święta bez bliskiego, zapach, wspomnienia. Zdrowa żałoba zakłada, że to się będzie zdarzało. A skoro jest zdrowa żałoba, to czy może być i chora? Może.
Chcę o nim porozmawiać
Raczkujący u nas dopiero zawód tzw. towarzysza w żałobie to wspaniały wynalazek. Osoba, która potrafi i chce porozmawiać z nami o zmarłym, o uczuciach, jakie mamy w związku ze stratą, będzie umiała rozpoznać, czy nasza żałoba jest zdrowa (żywa, ewoluująca, zmieniająca się), czy utrudniona (martwa, niezmieniająca się w czasie). Na to, jak będziemy przeżywać swoją własną żałobę, wpływa przecież tak wiele czynników. Zależy to od tego, kim była dla nas osoba, która odeszła, w jakich okolicznościach to się stało, czy mogliśmy się z nią pożegnać. Czym innym jest przecież odejście ukochanej, starutkiej prababci, a czym innym samobójcza śmierć nastolatka, dziecka albo taka, po której nie znaleziono ciała. A co z tymi, którzy stracili więcej niż jedną osobę (np. w wypadku lub w wyniku działań wojennych)? W utrudnionej żałobie wskazana jest pomoc psychoterapeutyczna.
Potem czeka nas kolejny etap. Kiedy osoba, która traci kogoś bliskiego, wraca do swojego świata – biura, pracy, szkoły – zwykle nie wiemy, co powiedzieć i jak się zachować. Boimy się poruszyć ten temat, aby jej nie przypominać, przez co przeszła. Jakby mogła o tym zapomnieć... Chyba najlepiej jest zapytać. Powiedzieć: Nie wiem, co zrobić, czego potrzebujesz? Czy chcesz rozmawiać o mamie, czy wolisz milczenie? Warto dać sygnał, że mamy chęć i przestrzeń, aby pobyć z jej smutkiem, jej emocjami, że nam to nie przeszkadza.
Osoby w żałobie często zachowują się irracjonalnie. Stereotyp osoby zakutanej w czarny sweter, z zapuchniętymi od płaczu oczami już nie działa. Wachlarz uczuć i emocji, który towarzyszy komuś po tak silnych przeżyciach, zakłada i smutek, i radość, i gniew, i agresję. Ta osoba może być na przykład wściekła na zmarłego, że ją zostawił. Może wypierać jego odejście, odreagowywać, pijąc alkohol, uprawiać kompulsywny seks, zatracać się w sporcie. Wszystkie te zachowania są normalne. Z punktu widzenia żałoby oczywiście.
I co znaczy, że żałoba się nie kończy? Zygmunt Freud sam chciał kiedyś wierzyć, że aby uzdrowić się z cierpienia po stracie, należy zamknąć rozdział i zapomnieć o umarłym. Jest to niewykonalne. On również – dopiero po stracie córki – zorientował się, że musi zweryfikować ten pogląd. Więź jest żywa i zostaje. Pielęgnowanie jej jest absolutnie normalne i wskazane.
Jak zachować więź ze zmarłym?
Czy nie jest tak, że często, odwiedzając cmentarz, rozmawiamy ze zmarłymi – referujemy im swój dzień, pytamy o radę, zastanawiamy się, co oni by zrobili na naszym miejscu? Czy nie jest tak, że mamy poczucie, że oni się nami opiekują, przychodzą do nas w snach? Te własne, wewnętrzne rytuały warto pielęgnować. Rozmawianie ze zmarłymi jest OK. Uszycie z ulubionej sukienki zmarłej babci poduchy – również. Zachowanie jej ulubionej łyżki do mieszania konfitur jako pamiątki też jest w porządku. Wkładanie powycieranego swetra taty, którego już nie ma, w momentach, gdy jest nam smutno – jest absolutnie zrozumiałe. Każdy tworzy własne rytuały i nie ma w nich nic wstydliwego.
Instytut Dobrej Śmierci
Fakt, temat śmierci zaczyna być powoli oswajany i odzierany z tabu. Pojawiają się tak zwani towarzysze w żałobie i doule umierania (osoby, które pomagają przechodzić ludziom na drugą stronę). Działa kolektyw Instytut Dobrej Śmierci – online’owa przestrzeń edukacji i dialogu, w której ludzie mogą rozmawiać o śmierci w sposób czuły, akceptujący i normalizujący. To z inicjatywy Instytutu i jej wspaniałej założycielki Anji Franczak, douli umierania właśnie, powstała np. „Death Cafe”. Na Zachodzie regularnie odbywają się spotkania w takich właśnie „kawiarniach”, miejscach, gdzie można przyjść i porozmawiać z obcymi ludźmi przy kawie i ciastku o swoich bliskich, których chcemy powspominać, a nie mamy z kim tego zrobić.
Tematem śmierci nieśmiało zaczyna zajmować się także popkultura. Jest on obecny w książkach młodych pisarzy, jak „Kości, które nosisz w kieszeni” Łukasza Barysa czy „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” Weroniki Murek. Pojawiły się podcasty „Rzeczy trudne” Joanny Winiarskiej i „Warsztaty z umierania” Katarzyny Boni oswajające łagodnie te obszary. Muzyka też sięgnęła po zadany temat – Radek Łukasiewicz z zespołem Polskie Znaki na płycie „Rzeczy ostatnie” wskrzesili tradycyjne pieśni żałobne i pogrzebowe. Social media nie zostają w tyle. Na Instagramie możemy śledzić Panią z Domu Pogrzebowego (@ panizdomupogrzebowego), a na TikToku obserwować profil pewnego grabarza. To sposób na normalizację i przybliżenie tajników tych jednak dość niecodziennych profesji.
I jeszcze coś. Jest ćwiczenie filozoficzne polecane przez mistrzów zen. Przeżyć swój dzień tak, jakby miał być twoim ostatnim. Myśleć o filiżance porannej kawy i odprowadzeniu dziecka do przedszkola jak o ostatnich czynnościach. Czy to pomaga oswoić śmierć? Na pewno pomaga nabrać nowej perspektywy i doceniać to, że żyjemy.
Bronnie Ware, australijska pielęgniarka hospicyjna, napisała książkę „Czego najbardziej żałują umierający”. Ludzie, którym pomagała w ostatnich dniach, zwierzali jej się, że najbardziej w życiu żałują tego, że nie żyli tak, jak chcieli, tylko spełniali oczekiwania innych. Tego, że zbyt wiele czasu i energii poświęcili pracy. Że bali się okazywać uczucia i tracili przez to przyjaciół i bliskich. I wreszcie, że nie dawali sobie przyzwolenia na szczęście, bo zawsze było coś, co stało na przeszkodzie. Dziesiątki tych, którzy odeszli, nie mogą się mylić.