Całkowicie odjechany seks?
Fragment książki
– Sporo kobiet broni dostępu do pornografii, bo wciąż uważa ją za wspomniany przez pana „pakiet wolnościowy”, tyle tylko że w dziedzinie równouprawnienia. Czy kobieta ma prawo zabronić mężczyźnie oglądania pornografii?
– Oczywiście, że powinna tak zrobić, jeżeli widzi, że ma to kiepski wpływ na ich bycie razem. Ale wówczas sama też nie powinna jej oglądać.
– Ale przecież każdy ma prawo do swojego prywatnego życia seksualnego i – jak to pięknie nazywamy – rozwoju potencjału erotycznego.
– Jasne, że tak, ale pod warunkiem że ma on dodatni wpływ na wspólną relację erotyczną. Jeżeli daje satysfakcję tylko jednej stronie, a druga czuje się z tym źle – pornografia nie jest wskazana. Pewnie pani spyta, co w zamian. Odpowiem na przykładzie pary, którą miałem w terapii. On masturbował się przy pornografii. Przez pół godziny trwania filmu oglądał mnóstwo kobiet, mężczyzn i pozycji. Zaleciłem tej parze jogę seksualną – tam stosunek trwa dwie godziny. Co się wydarzyło? Pojawił się seks jakościowy, który okazał się dla niego ciekawszy niż masturbacja przy ekranie komputera. Poćwiczyli technikę przedłużonego stosunku i porno zeszło na plan dalszy. Miał szczęście, że trafił na partnerkę, której odpowiadały takie przedłużone stosunki, nie wszystkie kobiety to lubią.
– To może jesteśmy świadkami narodzin następnego kobiecego pragnienia: „żeby on nie oglądał pornografii”?
– Na szczęście są mężczyźni, których pornografia nie kręci, wręcz razi, kojarzy im się z powierzchownością. Filmy pornograficzne pobudzają wyobraźnię, jednocześnie ją zubożając. Kiedyś rycerz masturbował się, patrząc na obrazek z wizerunkiem wybranki swojego serca, wyobrażał sobie, co i jak by z nią zrobił. A współcześni rycerze nie muszą uruchamiać wyobraźni, wystarczy, że uruchomią laptop. Dlatego męskie fantazje stają się uboższe. A szkoda. Wcześniej problem oddziaływania pornografii na osoby dorosłe został zbagatelizowany, ponieważ skupiono się na badaniach na młodzieży. Uznano, że to sprawa oczywista – każdy dorosły może sobie oglądać, co chce, i to jest jego sprawa. Na szczęście mamy teraz te bostońskie badania, do których można się odwołać.
– Kiepskie jest także to, że w społecznym odbiorze krytyka pornografii może być uznana za manifest konserwatyzmu. A przecież nim nie jest.
– Nie można polemizować z faktami naukowymi. Bez względu na to, jaki się ma światopogląd: lewicowy czy konserwatywny. Niewątpliwie pornografia wpłynęła na upowszechnienie seksu oralnego i analnego. Prawdopodobnie także na wymianę partnerów, bo słyszę w gabinecie, że ludzie wpadają na takie pomysły właśnie po obejrzeniu filmu porno – on ich podniecił i zachęcił.
– Niedawno toczyłam dyskusję z pewnym mężczyzną, który twierdził, że podobnie szkodliwa jak pornografia dla mężczyzn jest dla kobiet... literatura erotyczna i filmy erotyczne. Że obejrzawszy „356 dni” czy „50 twarzy Greya”, mają zwiększone oczekiwania wobec mężczyzn, typu wielkość penisa czy prywatny odrzutowiec. I że to także rujnuje związki w podobny sposób jak porno. Co pan na to?
– Mężczyźni w ogóle najchętniej by ocenzurowali seksualność kobiet i ich pragnienia erotyczne, bo boją się, że wzrośnie pułap ich wymagań i oczekiwań. Rodzi się w nich poczucie zagrożenia, co odzwierciedla się w dewaluacji kobiecych pragnień. Jest ogromna różnica między pornografią a filmami erotycznymi. Te ostatnie polecam do oglądania np. kobietom z hipolibidemią, traktuję to jako jedną z metod terapeutycznych. Erotyka w przypadku kobiet to paliwo wrzucone do kominka, czyli uruchomienie libido, które się przecież przez cały czas tli. I jeżeli szukałbym gdzieś powodów do niepokoju dla mężczyzn, to nie byłyby to romanse czy filmy erotyczne, tylko jednak pornografia oglądana przez kobiety.
– Bo one tak jak mężczyźni mogą się uwarunkować na wygląd i zachowanie gwiazd porno? Porównywać penisa partnera z penisami porno stars płci męskiej?
– Zapewniam, że to porównanie nie wyszłoby na korzyść mężczyzny.
Dlatego również w jego interesie jest, żeby kobieta wolała seks z nim niż oglądanie pornhuba. Mężczyźni kochają ograniczać kobiety. Zżymają się na popularną dzisiaj postawę kobiet, które uważają, że mężczyzna na seks i mężczyzna do stałego związku to dwie różne sprawy.
– Nie łącząc dwóch kropek: że gdyby nie takie przekonanie kobiet, to byliby skazani tylko na seks ze swoją partnerką lub prostytutką.
– David Buss pisze o takim męskim pragnieniu, które jest całkowicie w kontrze do doświadczeń życiowych i pragnień kobiet. Mężczyźni cenią kobiety, które nie mają doświadczeń albo mają małe doświadczenie w seksie.
– Chcą z nimi uprawiać całkowicie odjechany seks, czyli de facto wymagają od niedoświadczonych w seksie kobiet... doświadczenia w obsługiwaniu mężczyzn. Buss pisze także o ciekawym kobiecym pragnieniu: mianowicie o „partnerze zapasowym”.
– Właściwie to są trzy rodzaje tego „zapasowego partnera”. Pierwszy to konkretny partner zapasowy, czyli długoletni kochanek, z którym już się rozstała, ale – jeżeli ma ochotę – może do niego wrócić. W razie np. śmierci męża. I to wcale nie są takie rzadkie przypadki, jak się nam wydaje. Na pewno nie dotyczy to większości kobiet, ale sporo z nich takiego partnera ma. Drugi rodzaj partnera zapasowego to ten, który obraca się w gronie przyjaciół kobiety. Zwykle nawet jest ich tam kilku – kobiety zresztą zaprzeczają, że po to chodzą na wszystkie imprezy, żeby podtrzymywać z nimi kontakty, mówią, że idą „tak po prostu”. Jest także trzeci typ partnera zastępczego – to bardziej opiekun, mentor niż mężczyzna do seksu.
– Czyli majętny z wpływami?
– Na przykład taki. Raczej nie partner seksualny z powodu np. dużej różnicy wieku, może także on być w związku. Kobieta jednak zawsze może na niego liczyć, znajdzie jej pracę, zaopiekuje się nią.
Partnerem zastępczym bywa także ekspartner. Bywa, że kobiety uaktywniają z nim znajomość, kiedy z obecnym partnerem dzieje się coś niedobrego, a w nowym związku przestaje się układać.
Miałem pacjenta, którego eks przyjechała po latach, żeby odnowić znajomość. Okazało się, że jej obecny partner jest po wylewie. Nie chcę przez to powiedzieć, że kobiety są populacyjnie interesowne i wyrachowane, ale takie zachowania wcale nie są rzadkie. David Buss jako psycholog ewolucyjny powiedziałby, że to zachowanie z czasów dawnych, kiedy większość mężczyzn ginęła na wojnie, i osamotnione kobiety musiały się posiłkować jakimś opiekunem.
– Z badań dotyczących przyjaźni damsko-męskiej przeprowadzonych przez naukowców na Uniwersytecie SWPS wynika, że szukając przyjaciół przeciwnej płci, kierujemy się dokładnie takimi samymi kryteriami jak podczas szukania partnerów seksualnych. Czyli mężczyźni szukają atrakcyjnych przyjaciółek, a kobiety – silnych, wpływowych i bogatych przyjaciół mężczyzn. Czyli de facto ta przyjaźń – chociaż byśmy bardzo nie chcieli – jest nieustannie podszyta seksem, tylko boimy się do tego przyznać.
– Niech pani sobie wyobrazi grupę trzydziestoosobową na eleganckim przyjęciu. Szykowna pani mówi w tym gronie: „Słuchajcie, tak naprawdę moja przyjaźń z Jankiem to fatamorgana. Jeżeli mój Stachu umrze, to ciebie widzę pierwszego w telefonie”.
– No tak, nie uchodzi.
– Ale często, zaznaczam – jest to mechanizm podświadomy – robią tak kobiety, których partnerzy pracują w niebezpiecznym zawodzie, takim, że nie wiadomo, czy wróci do domu. Co ciekawe, ten zapasowy partner nigdy się w terapii nie pojawia. Kobiety nie mówią o tym, bo to by źle o nich świadczyło, a – jak pani wie – przekonanie „co ludzie powiedzą, co ludzie pomyślą” jest w kobietach zakorzenione szalenie głęboko. Dlatego one nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mają w zanadrzu następcę swojego partnera. Gdyby to sobie uświadomiły, mogłyby pomyśleć: „jestem wyrachowana”. A wyrachowanie to określenie, które się nadaje, ale... innym kobietom.
Partner zastępczy daje też poczucie dowartościowania wobec innych kobiet, czasami wręcz poczucie wyższości z powodu posiadania czegoś w rodzaju męskiego haremu. Mały, bo mały, ale lepszy taki niż żaden.
– Czyli jaką mamy radę? Nie wyrzucaj nigdy telefonów od swoich eks, zwłaszcza jeżeli byli świetni w łóżku?
– Można nie wyrzucać, zawsze się przyda. Stąd, jak pani pamięta, ten kobiecy sposób na rozstanie, czyli niezamykanie do końca drzwi i mówienie: „Zostańmy przyjaciółmi”. To także na wypadek, gdyby były partner był świetnym dentystą lub wprawnym mechanikiem samochodowym.