Zabierają dzieci
Dziewczyna urodziła sześcioro dzieci. Wszystkie jej odebrano. Uznano, że jest złą matką. Podobnie jak jej własna matka, która oddała ją do bidula. Dlaczego więc tyle rodziła? Bo chciała mieć rodzinę. Rozpaczliwie do tego dążyła i przegrała. Obaj partnerzy okazali się do niczego. Pragnąc miłości, napotkała odrzucenie. Bardzo kocha swoje dzieci, a one tęsknią i chcą do domu. Oskarżano ją o różne rzeczy. Za każdym razem umiała dowieść, że to oszczerstwa. Kiedy lekarz stwierdził, że dzieci nie tylko nie były bite, ale że są bardzo zadbane, gdy okazało się, że w domu jest idealny porządek, to oskarżono ją o branie narkotyków. Od razu poszła się zbadać. Badanie „nie wykazało obecności substancji psychoaktywnych”. Jest bardzo szczupła, więc przyklejono jej łatkę narkomanki.
W uzasadnieniu wyroku sądu pojawiają się bardzo zawiłe analizy jej psychiki. Zapewne słuszne. Nie ma pewności siebie charakterystycznej dla ludzi, którym dobrze się wiedzie. Biegli czynią zarzut z tego, że była bita przez partnera i że to znosiła. Skąd my to znamy? To znana śpiewka o tym, że ofiary same są sobie winne.
Dzieci, te starsze, były niegrzeczne. Wychodziły z domu i wracały, kiedy chciały. Jak wielu zbuntowanych nastolatków. Skarżyły się na matkę. Zwłaszcza najstarszy, którego próbowała odciągnąć od komórki i komputera. Ten problem występuje w większości rodzin, ale skargi dzieci nie są podstawą do natychmiastowego, przymusowego odstawienia szóstki dzieci do trzech różnych domów dziecka.
Bytowo, dzięki zasiłkom, życie tej rodziny funkcjonowało normalnie. Wynajęto im ładne mieszkanie socjalne. Ale kobieta „śmiała mieć” kłopoty wychowawcze. Gdyby te problemy, drobne zresztą, miały miejsce w normalnej, pełnej rodzinie, gdyby matka nie była wychowanką domu dziecka, nikomu nie przyszłoby do głowy ograniczać jej władzy rodzicielskiej.
Wreszcie jest kwestia pani z opieki, która pokochała jej dzieci. Sama bezdzietna, miała na ich punkcie obsesję. Zwierzyła jej się kiedyś, że gdyby dzieci zostały odebrane, to chętnie je zaadoptuje. I robiła wszystko, żeby tak się stało. Jak widać, skutecznie.
Zamiast udzielić matce wsparcia, od początku ją zaszczuwano i czyhano na jej błędy. System się poddał. Niczego nie naprawił i odebrał dzieciom matkę, a matce dzieci. Za nasze pieniądze.