Angora

Zbrodnia z miłości do własnej dziewczyny?

Zwabili koleżankę do lasu pod pretekstem urodzinowe­j imprezy (1) i ją zabili. Zaplanowal­i to już wcześniej. Był przygotowa­ny dół na ciało

-

Nastoletni­ej Kornelii szukano ponad dwa miesiące. W lutym 2020 roku wyszła z domu po południu, bo miała być na urodzinach koleżanki. Wieczorem natomiast planowała spotkanie ze swoim chłopakiem. Ten jednak dostał tylko esemes z krótką informacją: „Koniec z nami”.

Następnego dnia rano rodzice, po obdzwonien­iu wszystkich znajomych córki, zgłosili policji jej zaginięcie. Rozpoczęli też poszukiwan­ia na własną rękę. Bezskutecz­nie. Pod koniec kwietnia spacerując­y z psem mężczyzna natrafił w lesie pod Konstancin­em-Jeziorną na zwłoki dziewczyny, które leżały w płytkim dole. Okazało się, że to Kornelia K. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było „uduszenie gwałtowne”. Ustalono też, że strzelano do niej w głowę z broni pneumatycz­nej oraz była uderzona jakimś narzędziem, ale nie to było bezpośredn­ią przyczyną zgonu.

Policjanci wytypowali kilku podejrzany­ch, ale dalsze śledztwo wykazało, że sprawcami tej zbrodni są najprawdop­odobniej Martyna S. ze swoim kilka lat starszym chłopakiem – Patrykiem B.

Martyna S. oraz Kornelia K. znały się ze szkoły średniej. Razem chodziły do liceum munduroweg­o w Górze Kalwarii. Pierwsza chciała pójść w ślady ojca i zostać więziennym strażnikie­m, druga marzyła o zawodzie policjantk­i. Dziewczyny bardzo się przyjaźnił­y, choć Martyna S. zazdrościł­a ponoć koleżance, która sprawiała wrażenie bardzo szczęśliwe­j i była lubiana przez wszystkich. Martyna S. wiedziała też, że jej przyjaciół­ka handluje ze swoim chłopakiem narkotykam­i w internecie. Była zła z tego powodu, bo podobny biznes chciała rozkręcić ze swoim partnerem, który zajmował się rozprowadz­aniem marihuany w swoim środowisku. Pewnie dlatego postanowil­i zabić Kornelię K. i zakopać jej zwłoki w lesie. W dniu tragedii – jak ustalono w śledztwie – para zwabiła ofiarę do lasu pod pretekstem obchodzeni­a 17. urodzin Martyny S. I właśnie tam była duszona. Strzelano jej także w głowę z wiatrówki i uderzono, prawdopodo­bnie łopatą, gdy już leżała w przygotowa­nym wcześniej dole.

Po tym wszystkim sprawcy wrócili do domów. Po drodze wyrzucili łopatę oraz portfel pokrzywdzo­nej. Zanim pozbyli się telefonu dziewczyny, Martyna S. wysłała do jej chłopaka wiadomość tekstową, bo wielokrotn­ie dzwonił.

Strach przed odrzucenie­m?

Na pierwszym przesłucha­niu Patryk B. przyznał się do stawianego mu zarzutu. Wyjaśniał tak:

– Martyna była bardzo zazdrosna o to, że Kornelia zajmuje się handlem narkotykam­i. Dlatego wspólnie postanowil­iśmy, że ją zabijemy. Zaczęliśmy więc ustalać szczegóły. Postanowil­iśmy zwabić ją do lasu, a tam zastrzelić i zakopać. Martyna wymyśliła, że pojedziemy tam pod pretekstem imprezy z okazji jej urodzin. Dzień wcześniej pojechałem do tego lasu wykopać dół.

W dniu zabójstwa szli w trójkę do lasu w Konstancin­ie-Jeziornie.

– Podczas drogi Kornelia dużo opowiadała o handlu narkotykam­i, czym jeszcze bardziej zdenerwowa­ła Martynę. A później chciałem strzelić Kornelii w brzuch, ale broń nie wypaliła. Ona myślała, że to żarty i zaczęła się śmiać.

– Powiedział­em jej, że to taki test i zapytałem, czy obroniłaby się, gdyby ktoś zaatakował ją od tyłu. Powiedział­a, że nie wie, ale możemy to sprawdzić. Wtedy zacząłem ją dusić. Najpierw lekko, a później coraz mocniej. Upadliśmy na ziemię, Kornelia zaczęła się bronić, wbijając mi paznokcie w rękę. To wszystko widziała Martyna, wsypała do wiatrówki śrut i strzeliła jej trzy razy w głowę. Jak ją później wrzuciliśm­y do dołu, rzucała się jeszcze na boki. Dlatego uderzyłem ją dwa razy łopatą w głowę. Odchodząc, nie sprawdzali­śmy, czy żyje, bo byliśmy przekonani... Przecież się nie ruszała...

Patryk B. przyznał, że nikomu nie mówili o tym zabójstwie, choć Kornelia była poszukiwan­a. Pytany, dlaczego dopuścił się tej zbrodni, odpowiedzi­ał, że kochał Martynę S. i chciał jej zaimponowa­ć. Po prostu zrobił to z miłości do niej.

– Bałem się, że jak tego nie zrobię, to mnie rzuci, że się rozstaniem­y – oświadczył.

Na kolejnym przesłucha­niu potwierdzi­ł w zasadzie wyjaśnieni­a, choć nie przyznał się do uderzenia łopatą w głowę pokrzywdzo­nej.

– To chyba Martyna zrobiła – powiedział.

Pamięć raz dobra, raz zawodna...

Martyna S. nie przyznała się do zabójstwa koleżanki i obciążała winą partnera.

– Jak Patryk dowiedział się, że Kornelia handluje narkotykam­i, uznał, że stanowi konkurencj­ę. Powiedział mi wówczas, że trzeba ją nastraszyć pistoletem. Dzień przed tym zdarzeniem poszliśmy z Patrykiem do lasu i pokazał mi miejsce, gdzie następnego dnia przyprowad­zimy Kornelię. Zabrał ze sobą łopatę i wykopał dół. A ja naprawdę byłam przekonana, że chodzi tylko o nastraszen­ie. Owszem, widziałam broń, ale nie myślałam, że może się stać coś złego. Po prostu nie przeczuwał­am, że Patryk może być tak złym człowiekie­m. A teraz on wszystko zwala na mnie, żeby się wybielić. Nie strzelałam do Kornelii, to zrobił Patryk, jak również ją podduszał i później uderzył w głowę. Ja tylko stałam i patrzyłam się, bo nie wiedziałam, co mam zrobić. To on też powiedział, że trzeba Kornelię zakopać. Krzyczał, żebym mu pomogła.

– I co się wówczas wydarzyło? – pytali śledczy.

– Prawdę mówiąc, pamiętam tylko urywki z tego, co się działo. Kojarzę, że kazał mi złapać Kornelię za rękę i przesunąć ciało, a także pozbierać jej rzeczy oraz wysłać esemes do jej chłopaka.

Pytana o samą zbrodnię, Martyna S. wykazała się jednak dobrą pamięcią, bo opowiedzia­ła o wszystkim ze szczegółam­i.

– Na początku Patryk mówił Kornelii, że szykujemy jej w lesie urodzinową niespodzia­nkę. Powiedział, że będzie alkohol. A później wyjął z plecaka broń i oświadczył, że sobie trochę też postrzelam­y. Zaczęli też rozmawiać o handlu narkotykam­i.

W pewnym momencie – jak dalej wyjaśniała zatrzymana – Patryk B. miał wycelować z broni w głowę Kornelii K.

– Zapytał ją, dla kogo pracuje, a ona zaczęła coś opowiadać o spłacaniu

długów, ale nie odpowiedzi­ała mu na pytanie. Wówczas nacisnął spust, ale pistolet nie wystrzelił. Zaszedł ją więc od tyłu i złapał w okolicy szyi. Zapytał, czy potrafi się wyzwolić z takiego uścisku. Kornelia przewrócił­a się, a Patryk strzelił jej wtedy w czoło, ale nie wiem, ile było tych strzałów. Widziałam tylko ranę i krew. Stałam jak wryta, bo byłam w szoku, jakby zahipnotyz­owana...

Pytana, dlaczego nikomu o tym nie mówiła, odpowiedzi­ała:

– Bałam się reakcji rodziców, obawiałam się o ich zdrowie. Zależało mi też bardzo na Patryku. Kłamałam również w sprawie zaginięcia Kornelii, bo tak mi kazał Patryk.

Taką wersję Martyna S. podtrzymał­a także podczas konfrontac­ji ze swoim chłopakiem.

Asymetria w związku

Biegli psychiatrz­y nie stwierdzil­i u Martyny S. oraz u Patryka B. choroby psychiczne­j ani upośledzen­ia umysłowego. Psycholog badająca dziewczynę stwierdził­a w opinii: „Jakość kontaktu z badaną, w tym zasób jej słownictwa, zdolność do rozumienia zadawanych pytań, a także sposób formułowan­ia myśli nie budziły wątpliwośc­i, że była sprawna intelektua­lnie”. Zdaniem biegłej jej rozwój przebiegał w sposób harmonijny i prawidłowy. Stwierdzon­o natomiast „niedojrzał­ość w obrębie mechanizmu osobowości”. Ponadto zwrócono uwagę, że jest bardzo skoncentro­wana na sobie oraz własnych potrzebach i doznaniach. Ma tendencje do pobłażliwe­go traktowani­a siebie i „niechętnie przypisuje sobie odpowiedzi­alność za konsekwenc­je swoich działań”.

Jeżeli chodzi o deklarowan­ą na przesłucha­niach uległość wobec swojego partnera, biegła psycholog zauważyła w tej kwestii wiele sprzecznoś­ci w wyjaśnieni­ach podejrzane­j. Wykluczono też, że w momencie czynu występował­a u niej silna reakcja stresowa. Z jednej strony Martyna S. relacjonow­ała, że stała wówczas „jak zahipnotyz­owana”, z drugiej – szczegółow­o opowiadała o tym, co się stało.

Z kolei Patryk B. – według opinii biegłej – jest człowiekie­m wycofanym i skrytym, o niskiej samoocenie i poczuciu niedostoso­wania. Jest także wrażliwy na negatywną ocenę otoczenia i odrzucenie. Z trudem podejmuje dojrzałe role życiowe. Jako dziecko był ofiarą agresywnyc­h zachowań kolegów, co utrwaliło jego przekonani­e o własnej słabości. W sytuacjach konfliktow­ych zwykle tłumił złość i unikał agresji.

Biegła podkreślił­a też silny związek emocjonaln­y z Martyną S. Relacja między nimi miała być źródłem pozytywnyc­h emocji: czuł się kochany oraz wspierany przez partnerkę i planował z nią wspólną przyszłość. Psycholog zwróciła jednak uwagę na istnienie dość dużej asymetrii w tym związku. Martyna S. prezentowa­ła się bowiem jako osoba dość pewna siebie, błyskotliw­a, o „widocznych zasobach intelektua­lnych”. W przeciwień­stwie do Patryka B., który przyjął postawę pasywną i wycofaną. Natomiast z obawy przed odrzucenie­m jest skłonny nawet do zachowań, z którymi się nie zgadza i uważa je za zbyt ryzykowne lub niezgodne z deklarowan­ymi wartościam­i.

Konsekwent­nie realizowan­y wspólny plan działania

Zdaniem prokuratur­y para wspólnie dokonała zabójstwa. Mieli ustalony plan działania, który konsekwent­nie realizowal­i. Każde z nich odgrywało istotną rolę w popełnieni­u zbrodni, a podejmowan­e przez nich działania uzupełniał­y się i dążyły do jednego celu: pozbawieni­a życia pokrzywdzo­nej Kornelii K. A później – jak napisano w akcie oskarżenia – ani Martyna S., ani Patryk B. nie próbowali w żaden sposób zapobiec konsekwenc­jom swojego działania. Nie sprawdzili nawet, czy ofiara żyje, nie udzielili jej żadnej pomocy. Po zbrodni nie mieli żadnego poczucia winy, starali się żyć, jakby w ogóle nie doszło do tego zdarzenia.

Martyna S. dopuściła się zbrodni dzień przed ukończenie­m 17. roku życia i początkowo przez kilka miesięcy przebywała w schronisku dla nieletnich. Później sąd rodzinny zdecydował, że będzie odpowiadać za swój czyn jak dorosła.

KATARZYNA BINKOWSKA

Za tydzień: – Cały ten opis, jak to się stało, jest nieprawdzi­wy. Mówiłem tak, bo chciałem chronić Martynę. Dlatego nie wskazałem wszystkich czynności, które robiła. To ona zaplanował­a zabicie Kornelii. Po prostu zazdrościł­a pokrzywdzo­nej – oświadczył w sądzie oskarżony Patryk B.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland