Hanna jest ocaleniem
W „Dziewczynce zagubionej w swoim stuleciu szukającej taty” Hanna i Marius odbywają surrealną, a momentami metafizyczną podróż. Spotykają się w pewnym niemieckim miasteczku. Hanna ma 14 lat, jest chora na zespół Downa i tak jak informuje tytuł – szuka taty. Marius, mężczyzna w średnim wieku, na pewno niestary jeszcze, przed czymś ucieka. Spotkawszy Hannę, zaczyna odczuwać potrzebę udzielenia jej pomocy. Po tym, jak nie znajduje domu dziewczynki ani żadnej instytucji, z której mogła uciec lub która chciałaby się nią zaopiekować, idą na dworzec i jadą do Berlina. Zmęczeni drogą zakwaterowują się w małym hoteliku. Pokoje zamiast numerów mają nazwy: Buchenwald, Gross-Rosen, Auschwitz... Po przejrzeniu pudełeczka, z którym chodzi Hanna, Mariusowi wydaje się, że wie już, jakim tropem pójść, żeby znaleźć jej ojca. Zaczynają chodzić w różne miejsca i spotykać dziwne postacie.
Koncepcja podróży tych dwojga jest do odczytania na bardzo wielu poziomach. Literalnie to wyprawa czternastoletniej, chorej dziewczynki w poszukiwaniu utraconego kochanego rodzica. Wchodząc poziom wyżej – to szukanie uczucia, które sprawi, że chory przestanie się bać i będzie mógł żyć. Jeszcze w górę – szukanie ocalającej miłości; do siebie, do kogoś, do świata. W to wpisują się oboje bohaterowie. Marius inaczej niż otwarta na życie Hanna – on szuka powodu, dla którego miałby w ogóle sam siebie ocalić, ponieważ jest w nim silna potrzeba zabicia się.
Druga warstwa powieści to inny rodzaj podróży – przez XX wiek. Jego kataklizmy i hekatomby, które zachwiały podstawami świata.
Zupełnie niezwykłe przeżycie.