SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO Zmieniać rzeczywistość
Po przejęciu telewizji publicznej przez nową władzę został wyrzucony z TVP jako pierwszy. Piotr Maślak najwięcej swobody ma w Radiu TOK FM
Dziennikarzem został trochę przez przypadek. Pracował w Polsacie, w TV Puls, w Radiu Zet, przez osiem lat w TVP. Wyrzucony stamtąd w 2016 r. trafił na okładkę „New York Timesa” jako ofiara politycznej czystki dokonywanej przez PiS w TVP. Został trenerem biznesu. Od 2012 r. jest związany na stałe z Radiem TOK FM.
W ostatnim czasie był bardzo zapracowany. – Miałem sporo zajęć, wyjazdów. Cały czas pracuję w TOK FM. Jestem gospodarzem programu „Pierwsze śniadanie w TOK-u” emitowanego na antenie od godz. 5 do 7. Robię to już dziesięć lat.
Radio to obecnie jego jedyna dziennikarska aktywność. – Mam dwie firmy. Oprócz tego jestem nauczycielem akademickim. Niedawno wrócił z Karpacza z Forum Ekonomicznego. – Byłem tam w roli gospodarza paneli dyskusyjnych w strefie Szkoły Głównej Handlowej. To przyjemna praca, bo rozmawia się z wybitnymi ludźmi, a to uczy i rozwija. Tematyka przede wszystkim gospodarcza, oczywiście wszystko odnosiło się do wojny, do pandemii, do dzisiejszego świata.
A jak pandemia wpłynęła na jego życie i pracę? – To właśnie dzięki koronawirusowi powstał jeden z moich nowych projektów. Spotkaliśmy się z przyjacielem i uznaliśmy, że w tym trudnym czasie trzeba coś wymyślić. I tak powstała platforma Travicon.pl, gdzie proponujemy krótkie kursy prowadzone przez niekwestionowane autorytety, np. Dorotę Zawadzką, która przygotowała specjalne szkolenie dla rodziców – „Pierwszy rok z życia dziecka”. W swoim pakiecie mamy również kurs jeździectwa z Jerzym Sawką, dyrektorem Toru Wyścigów Konnych Partynice we Wrocławiu, a także kurs szachowy z arcymistrzowskim małżeństwem – Moniką i Bartoszem Soćko. Cały czas przybywa nam nowych dyscyplin, które prezentujemy w lekkiej formie. Sprawdziło się to w okresie najcięższej pandemii i sprawdza nadal. – Myślę, że ludzie przestawili się już na tryb online, szczególnie młodzi. Dzięki temu mam sporo roboty, której, jak sądzę, długo mi jeszcze nie zabraknie.
Wiele czasu zajmowała mu także firma produkująca treści i wideo na potrzeby mediów społecznościowych dla różnych firm i instytucji. – Są to również flesze informacyjne, a także zaproszenia do udziału w różnych wydarzeniach. Zajmuję się tym od ośmiu lat. I zapotrzebowanie rośnie. Ale taki jest wymóg naszych czasów. Jeśli chce się funkcjonować na rynku, trzeba być obecnym w mediach społecznościowych.
Pochodzi z Opola. Tam się urodził, spędził dzieciństwo i młodość. Dopiero po maturze wyjechał do Warszawy, gdzie rozpoczął studia dziennikarskie. Śmieje się, że to zupełny przypadek, że poszedł w tym kierunku. – Po szkole podstawowej jechałem w Opolu autobusem złożyć papiery do liceum. Chciałem iść do klasy z rozszerzonym angielskim w II LO. W autobusie spotkałem jednak kolegę. Zagadaliśmy się, więc przejechałem przystanek. Tym samym poszedłem z nim do I LO, gdzie on składał papiery. A tam akurat powstawała klasa o profilu dziennikarskim. Spodobało mu się to i uznał, że zostaje w tej szkole. – Na początku roku szkolnego poszliśmy do Rozgłośni Regionalnej Polskiego Radia. Wychowawca powiedział nam, że kto się w Radiu zahaczy, ma usprawiedliwione wszystkie nieobecności do końca roku szkolnego.
Śmieje się, że pomyślał wówczas, że nie może przegapić takiej okazji. – Wylądowałem w Redakcji Młodzieżowej i tam zdobywałem pierwsze szlify. Choć może to zabrzmi górnolotnie, doszedłem do wniosku, że to doskonały sposób, aby zmieniać rzeczywistość. W Radiu Opole prowadził m.in. trzy autorskie programy: „Studnię” z Jackiem Podsiadłą, „Magazyn nasz” i „Odjazdową listę przebojów”. – Był rok 1990 i Radio Opole z rozgłośni nadającej dwie godziny programu dziennie właściwie z dnia na dzień stało się stacją całodobową. Do pracy mógł się załapać każdy, kto chciał i miał minimum predyspozycji.
W tym samym czasie grał w zespole punkowym. – I to dobrodziejstwo usprawiedliwionych nieobecności pozwoliło mi jeździć na koncerty. Po maturze naturalną konsekwencją były studia dziennikarskie. Wybrał Warszawę.
Dlaczego, skoro bliżej miał uczelnie we Wrocławiu, w Katowicach czy w Krakowie? – To był znowu przypadek. Tato pracował dla jednej ze stołecznych firm. I powiedział kiedyś: „Chodź, pojedziemy razem, zobaczysz, jak to wygląda na Uniwersytecie Warszawskim”.
Spodobał mu się budynek Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. – Zauroczyły mnie skrzypiące schody, podłogi. I tak to zadziałało. Gdy zdawał egzaminy, na jedno miejsce przypadało jedenastu chętnych. – Ale udało się. Studiowałem na roku i w jednej grupie m.in. z Andrzejem Stankiewiczem, który dziś jest wicenaczelnym w Onecie, i z Michałem Samulem, obecnie szefem TVN24.
Kolejny przypadek sprawił, że trafił do Radia Wawa. – Wciąż grałem w kapeli punkowej, mieliśmy koncert w Warszawie. Wtedy Radio Wawa grało jeszcze rockową i czasami bardzo niemainstreamową muzykę. Zaprosiło nas na krótki wywiad. Ktoś wówczas powiedział, że mam radiowy głos, a ja odpowiedziałem, że pracowałem przez cztery lata w Radiu Opole. I usłyszałem, że oni szukają kogoś do czytania newsów. Tak zacząłem występować w tej rozgłośni.
Spędził tam trzy lata, jednocześnie studiując. – Potem zrobiłem sobie przerwę w pracy, aby studiować drugi kierunek, japonistykę. Ale ją przerwałem, bo to trudny kierunek, a ja nie chciałem być wiecznym studentem. Po zakończeniu przygody z japonistyką trafił do Radia Zet. – Wcześniej przeszła tam koleżanka z Radia Wawa. Pracowała tu już świetna ekipa, m.in. Justyna Pochanke, Piotr Marciniak, Gosia Łaszcz, Kamila Ceran. Była to znakomita szkoła
Przez trzy lata czytał serwisy informacyjne. Z Zetki zwolniła go Kamila Ceran, która kilka lat później... ściągnęła go do Radia TOK FM. Po Zetce było Radio Plus. – To była korzystna oferta, bo mogłem łączyć pracę w radiu z robotą w Telewizji TV4.
W Radiu Plus prowadził poranne pasmo, w TV4 zajął się tematami zagranicznymi. Było to spore wyzwanie, uczył się bowiem zupełnie nowej zawodowej ścieżki. – I chyba dobrze to robiłem, bo gdy przeszedłem do Polsatu, Tomasz Lis zaproponował mi, abym zajął się tematyką zagraniczną we właśnie tworzonych „Wydarzeniach”.
Pracował tam trzy i pół roku. – Bardzo ciężka praca, ale i największy komfort zawodowy. Poza tym sporo podróżowałem, co pozwoliło się rozwijać.
Dzięki współpracy Polsatu z telewizją CNN załapał się na staż dziennikarski w Atlancie, w USA. – Najlepsza lekcja dziennikarstwa w życiu. Kiedy magnat mediowy Rupert Murdoch i TV Fox wchodzili na polski rynek i kupili Telewizję Puls, otrzymał propozycję stworzenia działu zagranicznego. Zgodził się. – Byłem już trochę zmęczony pracą w „Wydarzeniach”, dlatego przyjąłem to wyzwanie. Niestety, pracował tylko rok. – Nowego właściciela dosięgnął kryzys zapoczątkowany przez amerykański sektor bankowy w 2008 roku i wycofał się z Polski. Na szczęście akurat tworzyła się „Polska The Times” i zostałem szefem dodatku „Męska rzecz”.
To było jednak bardzo nieprzemyślane ekonomicznie przedsięwzięcie. Nie godził się na radykalne cięcie wynagrodzeń zespołu i po roku znalazł się w telewizji publicznej. – Ściągnął mnie tam ówczesny szef Dwójki Wojciech Pawlak. Zaczął przygotowywać „Magazyn Kontakt”, program informacyjny, który reżyserował Jacek Kęcik. – Potem reżyser zabrał mnie do programu „Kawa czy herbata?” na prowadzącego. Towarzyszyła mi Aleksandra Rosak. Wtedy był to raczej program publicystyczno-społeczny, a nie rozrywkowy.
W porannym programie pracował tylko pół roku. Dlaczego? – Nową szefową Jedynki została Iwona Schymalla. Bardzo nie lubiła ekipy, która nas zatrudniła. Myślę, że wylecieliśmy w zestawie z poprzednią dyrekcją. Miałem już wtedy dość dobrą pozycję na rynku, ale też przechodziłem kryzys zawodowy. Potrzebowałem resetu od układów i układzików. I zatęskniłem za newsami. Złożyłem CV na reportera do TVP Info. Szefowie, Tomasz Sygut i Ewa Godlewska, postawili warunek: muszę też prowadzić program. Zgodziłem się. Z krótką przerwą na TVP Polonia spędziłem tam siedem lat.
W TVP Info pracował do stycznia 2016 r. – Byłem pierwszą osobą wyrzuconą z tego kanału przez nową władzę. To też był przypadek. Ale dzięki niemu stałem się sławny na świecie (śmiech). Moje zdjęcie pojawiło się bowiem na czołówce „International New York Times” i w środku amerykańskiej edycji tej najbardziej prestiżowej gazety na świecie.
Odszedł z TVP, jak to określa, z wielką radością, bo wreszcie mógł rozkręcać własny biznes. Ale wielokrotnie publicznie komentował różne wydarzenia w kraju, np. sytuację na granicy polsko-białoruskiej albo wpis Samuela Pereiry atakujący Szymona Hołownię. – Po to szedłem do tego zawodu, żeby zmieniać świat na lepszy. W Radiu TOK FM mam najwięcej swobody dziennikarskiej, mam tam także od kogo się uczyć. A to ważne, by wciąż podnosić sobie poprzeczkę.