Depresja sama nie minie
Rozmowa z KINGĄ ROCHALĄ, psychologiem i psychoterapeutką w Mazowieckim Szpitalu Mind Health im. prof. Antoniego Kępińskiego
– Od 30 lat obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Co jest jego celem?
– Choćby skłonienie nas do zastanowienia się nad tym, w jakiej kondycji jest nasza psychika i w jaki sposób powinniśmy o nią dbać. Warto o tym przypominać choćby przez jeden dzień w roku, skoro nie mamy zbytnio czasu na to codziennie. Tym bardziej że jakość zdrowia psychicznego ma olbrzymie znaczenie w kontekście wielu chorób o charakterze somatycznym. Niektóre z nich pojawiają się bowiem na skutek różnych emocji, których doświadczamy.
– Jak wynika z niedawnego Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna, 45 proc. Polaków dostrzega w swoim otoczeniu osoby z problemami psychicznymi. Jest aż tak źle?
– Z pewnością coraz więcej osób boryka się z takimi problemami i często trafiają one do specjalistów dopiero wtedy, gdy jest już bardzo ciężko. Wciąż wiedza na ten temat jest niewystarczająca. Tymczasem obecnie mnóstwo ludzi żyje w permanentnym stresie ze wszystkimi jego negatywnymi konsekwencjami. A od tego w wielu przypadkach zaczynają się zaburzenia depresyjne. Dlatego należy uczyć się wyłapywać sygnały wysyłane przez organizm i baczniej przyglądać się swemu życiu. Trzeba też rozmawiać o emocjach, choć dla większości społeczeństwa jest to trudne. W efekcie nie zawsze na czas dostrzegamy, że dzieje się z nami coś niedobrego. I dlatego dużą rolę do spełnienia mają ci, z którymi jesteśmy na co dzień.
– Według danych Ministerstwa Zdrowia, w 2020 roku na depresję chorowało w Polsce ok. 4 mln osób. To więcej niż liczba chorych na cukrzycę.
– Nie znam dokładnych danych, ale mam świadomość, że bardzo wiele osób z problemami psychicznymi nie zgłasza się po pomoc. Dlatego też prawdziwa liczba osób z depresją i innymi podobnymi chorobami może być większa. Przypomnę, że zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia depresja była w roku 2020 drugą najczęściej występującą chorobą na świecie, a do 2030 roku będzie już pierwszą.
– Wspomniała pani o permanentnym stresie, który sprzyja zaburzeniom depresyjnym. Jakie inne czynniki mają na to wpływ?
– Jest ich wiele. Uznaje się, choć do końca tego nie wiemy, że może to być pewna skłonność dziedziczna. Częściej jednak takimi czynnikami sprawczymi są pewne sytuacje obciążające, takie jak np.: samotność, utrata pracy, trudności finansowe, kłopoty rodzinne, traumatyczne przeżycia, nadużywanie alkoholu czy innych substancji psychoaktywnych. Ponadto w każdej chwili bombardowani jesteśmy informacjami wywołującymi w nas różne lęki i napięcia, co prowadzi do obniżenia nastroju i pojawienia się smutku. Często ma to też związek z bagażem doświadczeń kształtowanych przez całe życie, które uruchamiają się teraz na skutek różnych wydarzeń. I wreszcie depresja może pojawić się w przebiegu wielu chorób – udaru, zawału serca, cukrzycy, choroby Parkinsona, nowotworów, zaburzeń hormonalnych czy przewlekłych zespołów bólowych.
– Większość osób wrzuca różne problemy psychiczne do jednego worka z napisem „depresja”. Czy słusznie?
– Oczywiście, że nie. Często pojawiają się pewne objawy depresyjne, ale nie musi to od razu być choroba w sensie klinicznym. Przykładowo teraz wiele osób uskarża się na tzw. jesienny smutek. Depresję można rozpoznać na podstawie określonych objawów o znacznym nasileniu, które trwają odpowiednio długo.
– Jak prawdziwa jest teza, że depresja częściej dotyka kobiety?
– Z danych epidemiologicznych wynika, że w ciągu życia choroba ta występuje u 16 – 20 proc. kobiet i 6 – 12 proc. mężczyzn. Może to mieć jednak związek z pewnym stereotypem, że mężczyzna musi być silny i nie powinien okazywać słabości. W efekcie trudniej jest im zwrócić się o pomoc do specjalisty. Co ciekawe, ze statystyk naszego szpitala wynika, że liczba hospitalizowanych kobiet i mężczyzn jest podobna.
– Ostatnio dużo mówi się o rosnącej liczbie przypadków tej choroby wśród dzieci i młodzieży. Z czego to wynika?
– Sytuacja jest rzeczywiście niepokojąca. Według niektórych danych w Polsce nawet 20 proc. młodzieży cierpi z powodu zaburzeń depresyjnych, a objawy chorobowe można stwierdzić nawet u co trzeciego nastolatka. To w dużej mierze efekt szybkiego tempa życia i braku wystarczającego wsparcia ze strony rodziny. Dzieci gonią z jednych zajęć na drugie i nie ma w tym ciągłym pędzie miejsca na rozmowy z rodzicami o emocjach. Sytuację dramatycznie pogorszyła izolacja spowodowana pandemią. A ponieważ jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie pod względem liczby psychiatrów na 100 tys. mieszkańców (wskaźnik 9,2), psychiatrów dziecięcych mamy jak na lekarstwo i brakuje systemowej opieki, to liczba dzieci z zaburzeniami depresyjnymi będzie lawinowo rosła.
– Jakie symptomy mogą zwiastować depresję?
– Może chodzić zarówno o objawy psychologiczne, jak i somatyczne. Do pierwszej grupy można zaliczyć: brak lub utratę zdolności odczuwania przyjemności i radości, obniżony nastrój, niską samoocenę, brak wiary we własne siły, pesymistyczne myśli, osłabienie koncentracji i uwagi, myśli samobójcze. Z kolei do objawów somatycznych należą m.in.: różne dolegliwości bólowe, zaburzenia snu, brak apetytu lub nadmierne objadanie się, zaburzenia układu pokarmowego.
– I co w takiej sytuacji powinno się zrobić?
– Przede wszystkim konieczna jest pomoc specjalisty. Nie warto tkwić w kryzysie i liczyć, że sam minie i wszystko wróci do normy. Ciężko jest samemu sobie z tym poradzić. Specjalista potrafi wskazać rozwiązanie indywidualnie dobrane do potrzeb pacjenta. Problem w tym, że aż 59 proc. osób uważa, że w naszym kraju w niewystarczającym stopniu mówi się o psychicznych problemach zdrowotnych, a tylko połowa wie, jak uzyskać pomoc specjalisty.
– Niektórzy wybierają jednak inne metody.
– Myśli pan zapewne o alkoholu i narkotykach lub o uzależnieniach behawioralnych. Taka ucieczka od problemu jest złudna i przynosi jedynie chwilową ulgę, po czym pacjent wpada w błędne koło, z którego jest mu coraz trudniej się wyrwać.
– Czy podstawą leczenia powinna być farmakologia?
– Z pewnością sama psychoterapia nie będzie wystarczająca dla osoby zmagającej się z chorobą psychiczną. Dlatego niezwykle ważne jest leczenie farmakologiczne. Najlepsze efekty daje połączenie obu tych terapii. Jeśli są one prawidłowo dobrane i realizowane, to efekty są naprawdę dobre. Poprawia się jakość życia pacjentowi, a on sam uczy się rozpoznawania wczesnych objawów nawrotu choroby.
– Problem depresji dotyczy także rodzin osób chorych. Jak powinny one postępować?
– To niezwykle ważna sprawa, bo pacjenci często mierzą się z totalnym niezrozumieniem ze strony innych, także najbliższych. Często słyszą rady w stylu „weź się w garść”, „nie smuć się”, które są nieskuteczne i wręcz wzmagają poczucie winy u chorego. Także namawianie na siłę do aktywności fizycznej przynosi zazwyczaj więcej szkody niż pożytku. Tym powinien zająć się terapeuta. Rolą bliskich jest natomiast samo towarzyszenie choremu, rozmawianie z nim, lecz bez oceniania go i dawania mu rad. Dlatego radzę rodzinom osób zmagających się z depresją nauczyć się prawidłowego postępowania.
– Jakie mogą być konsekwencje nieleczenia depresji?
– Bardzo poważne, a często nawet tragiczne w skutkach. Może to być życie w wyniszczającej izolacji, a właściwie wegetacji. Depresja jest ciężką, podstępną chorobą, która może zakończyć się nawet śmiercią. Osoba chora może być już tak bardzo zrezygnowana, że nie widzi dla siebie żadnej nadziei i gotowa jest nawet targnąć się na własne życie. Z danych Komendy Głównej Policji w 2021 roku liczba prób samobójczych wzrosła o jedną piątą. Ponad 1300 przypadków dotyczyło dzieci i nastolatków w wieku od 7 do 18 lat.
– Czy można się skutecznie wyleczyć z depresji?
– Tak, ale nie zawsze jest to łatwe i może trwać długo. Można doprowadzić do sytuacji, że zdarzy się jeden epizod depresyjny i przez wiele lat nie będzie się działo nic niepokojącego. Z pewnością nie należy bagatelizować jakichkolwiek objawów i dbać całościowo o własne zdrowie, nie tylko psychiczne. Ktoś, kto podejmuje leczenie i chce je konsekwentnie prowadzić, ma wielką szansę na powrót do normalnego funkcjonowania.