Szczodra Polska biednych Polaków
Pytam Niemca, ile państwo zwraca im z tytułu pogrzebu. Nic – słyszę z ust zdumionego sąsiada. No dobrze, z Niemcami władza ma na bakier, nawet rozmowa może być odnotowana przez Pegasusa jako zdrada stanu. To może zapytajmy Holendra albo Duńczyka. Zero – słyszę. Na Zachodzie wykształcił się fundusz, na który można odkładać w przypadku nieszczęścia, np. śmierci. W Polsce też jest taki fundusz, ale Polak kocha dostawać, lubi być roszczeniowy.
Tutaj wrócę do dawnych czasów, kiedy to moja babcia na pytanie, co tam tak chowa w mieszku, powiadała: – Na czarną godzinę, wnusiu. – A kiedy ta godzina wybije? – dopytywałem. – Kiedy trzeba będzie trumnę kupować...
Było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Dzisiaj polska rodzina z tytułu śmierci członka rodziny otrzymuje ustawowy zasiłek pogrzebowy w wysokości 4 tys. zł. Wypłaca ZUS, ale to nasze, wspólne pieniądze. Ostatnio w internecie rozgorzała dyskusja – dlaczego od kilkunastu lat, mimo wzrostu kosztów, droższych trumien, miejsc pochówku i usług kościelnych, zasiłek pogrzebowy ani drgnie? Koszty pogrzebu najczęściej są dwa razy wyższe od zasiłku z ZUS, a pogrążeni w żalu uważają, że im się należy.
W 2021 r. zmarło 477 tys. Polaków. Przeliczanie pogrzebów na pieniądze nie jest zbyt eleganckie, a może i nieprzyzwoite, ale tutaj chcę wykazać, jak potrafimy doić państwo, biedne w sumie, a na pewno potwornie zadłużone.
Zatem liczba zgonów przemnożona przez 4 tys. zł da nam sumkę 1,9 mld zł. Trochę mniej niż rząd PiS utopił w ostrołęcką elektrownię. No, ale urodziło się 355 tys. dzieci, a każde nabyło z chwilą otwarcia oczek tysiąc zł becikowego plus kilkaset zł rodzinnego. Na starcie, nie licząc i nie oceniając celowości wydanych pieniędzy (a w dzieci opłaca się inwestować), zadłużona po uszy Polska (dobija do półtora biliona zł) w prezencie daje rodzicom ponad pół miliarda zł.
Dzieci rosną, wydatki też. Wujek Jarek pomyślał o tym już w 2016 roku, kiedy to (1 kwietnia...) zakupił wyborców kwotą 500 plus. Piszę „zakupił”, ale raczej zakpił, bowiem plany wzrostu dzietności po wprowadzeniu dodatku finansowego dla każdego rodzica można – delikatnie mówiąc – rozbić o kant pewnej części ciała. Dzietność w Polsce spada od lat na łeb na szyję i żadne plusy finansowe tu nie pomogą. Ale to temat odrębny.
No więc 500 plus rocznie wyrywa z budżetu państwa (naszego) ca 40 mld zł. Do tego doliczmy tornistrowe, letniskowe bony, zapomogi itd., 13. i 14. emeryturę, zasiłki opiekuńcze, a uzbiera się niezła sumka. I tak na zasiłkach można nieźle żyć.
Mówimy wyłącznie o wydatkach socjalnych, ale wnioskowanie, że Polska socjalem stoi, nie jest szczęśliwe. Zwłaszcza że obszarów biedy i nędzy nie brakuje. Znacznie, ale to znacznie więcej kosztuje dyletanckie rządzenie sprowadzające się na przykład do wyparowania z giełdy papierów wartościowych w ciągu jednego dnia kończącego wrzesień kwoty 70 mld zł. A co, nie wolno PiS-owi sasinować, urządzać zabawy w kopertowe wybory, bawić się zepsutymi respiratorami czy maseczkami?
Pragnę spointować te smutne wynurzenia zakończeniem wiersza Maurycego Polaskiego z 41. numeru
ANGORY: „Burdel jest, a winnych nie ma/Twoja wina, bęc”. Z pozdrowieniami HENRYK KIN z Białegostoku (adres internetowy do wiadomości redakcji)