Rijksmuseum zdobyte przez pająki!
Holandia
W słynnym amsterdamskim muzeum zabroniono firmie sprzątającej usuwania pajęczych sieci. Wszystko za sprawą wystawy, trwającej od 30 września do 15 stycznia, zatytułowanej „Stworzenia pełzające – od przerażenia do zadziwienia”.
Ponad tysiąc motyli, chrząszczy, węży, mrówek i innych małych zwierząt można podziwiać na obrazach, sztućcach i wspaniałych naczyniach ceramicznych – niektóre z nich zdobią odlewy prawdziwych stworzeń. Zobaczyć tu można też spreparowane zwierzęta, pisma naukowe oraz XVII-wieczną „pelerynę wstydu” z miasta Den Bosch – drewnianą budkę do postawienia na wozie, pokrytą wizerunkami demonicznych ropuch i węży, w której cudzołożne, „grzeszne” kobiety obwożono po mieście przed wygnaniem. Wystawa pokazuje, jak na przestrzeni dziejów zmieniało się podejście do „stworzeń pełzających” – jak były przedstawiane przez artystów oraz jak traktowała je nauka.
Pracująca przy zorganizowaniu wystawy Julia Kantelberg mówi, że do tego przedsięwzięcia zachęcał Tomás Saraceno, argentyński artysta mieszkający w Berlinie. Jego zdaniem pająki należy doceniać, a pajęczyny podziwiać wszędzie, gdzie się pojawiają. Kantelberg wyjaśnia, że według organizatorów wystawy dzieło pająków zasługuje na takie samo traktowanie jak obrazy
Rembrandta czy Vermeera, należące do najcenniejszych w kolekcji Rijksmuseum. Według niej Saraceno poniekąd wymusił na pracownikach zmianę perspektywy i uznanie, że na terenie muzeum działają wspaniali artyści – pająki. Aby chronić ich prace, trzeba było zmienić obowiązujące w muzeum procedury.
Kantelberg tłumaczy, jak sztuka odzwierciedla zmiany w postrzeganiu. Na przykład wynalezienie mikroskopu sprawiło, że ludzie otworzyli się na zupełnie nowy świat. Uprzedza też, że zwiedzający wystawę będą musieli skonfrontować się z własnymi odczuciami wobec „stworzeń pełzających” – nie tylko pająków, ale też węży czy żab, będących często motywami zgromadzonych na niej dzieł sztuki.
W średniowiecznej Europie jaszczurki, owady i pająki kojarzono ze śmiercią i diabłem, jednak już w XVI i XVII wieku te wyobrażenia uległy zmianie – po wynalezieniu mikroskopu, który artystom i uczonym pozwolił docenić ich nieoczywiste piękno. Konserwator Jan de Hond dodaje, że w tym okresie świat małych zwierząt bardzo fascynował. Ludzie zaczęli dokładnie się im przyglądać i próbowali oddać ich piękno, na przykład na obrazach, by pokazać, że „wielkość boskiego stworzenia najłatwiej dostrzec w tym, co najmniejsze”.
De Hond wyznaje, że dla niego najciekawsza jest praca Albrechta Dürera z 1505 roku, przedstawiająca chrząszcza jelonka rogacza, wypożyczona z Muzeum Getty’ego w Los Angeles. On również ostrzega, że niektórzy mogą mieć dreszcze, zwiedzając wystawę, ale zaznacza, że na tym między innymi polega jej urok. Rzecz w tym, że część ludzi do dziś odczuwa pierwotny strach na widok istot, które wyświadczają nam wielkie przysługi i są bardzo ważne dla ekosystemów.
Na wystawę trafiły między innymi dzieła Albrechta Dürera, Petera Paula Rubensa, złotnika Wenzela Jamnitzera, przyrodnika nazywanego ojcem mikrobiologii – Antoniego van Leeuwenhoeka oraz przyrodniczki i malarki Marii Sibylli Merian. Można też na niej zobaczyć, jak rodziło się barokowe malarstwo znane jako sottobosco – bo przedstawiało leśną florę i faunę. Holender Otto Marseus van Schrieck hodował nawet płazy, gady i owady, żeby lepiej je poznać i wierniej przedstawiać na swoich obrazach.
Na końcu wystawy znajduje się praca Tomása Saracena. Rzeźba wykonana jest z jedwabiu, utkanego przez cztery gatunki pająków mieszkające w pracowni artysty, który tłumaczy, jak trudno mu mówić, że to jego dzieło, bo uważa pająki za jego współtwórców. W liście otwartym, który także można przeczytać w muzeum, zachęca on, by „stworzenia pełzające” postrzegać jako naszych współlokatorów, a nie jako szkodniki. Podkreśla przy tym, że to raczej ludzie mieszkają w świecie należącym do pająków niż odwrotnie. (AS)