Będzie nam Cię, Krzysiu, brakowało...
Są ludzie, którzy tworzą Historię, są tacy, którzy są przez nią porwani, i ci dający jej świadectwo w twórczości. Krzysztof Talczewski, zmarły w wieku 63 lat wybitny reżyser filmów dokumentalnych, należał do tych wszystkich kategorii.
Krzyś czy Kiki, jak nazywali go przyjaciele, był łodzianinem, któremu rodzinne miasto było wciąż bliskie – jego historycznej dzielnicy poświęcił w 2001 roku przepiękny, poetycki film „Księży Młyn”. Losy Krzysztofa Talczewskiego były w pewnym stopniu historią jego pokolenia, które, jako młodzi ludzie, poznało epokę „Solidarności”, walki o demokrację, a następnie wielką deziluzję stanu wojennego.
Krzysztof studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, można więc powiedzieć, że zawsze spoglądał na teraźniejszość poprzez pryzmat tego, co było, jakby starając się przerzucać między nimi most, aby lepiej zrozumieć mechanizmy rzeczywistości. Nigdy nie oceniał. W czasie stanu wojennego Historia porwała go w chwili, gdy zapragnął ją tworzyć: zatrzymany przez ZOMO z torbą pełną ulotek został aresztowany i internowany. Po zwolnieniu wyjechał do Francji, gdzie znalazło się wielu młodych działaczy „Solidarności”. W Paryżu przebywała już jego narzeczona i montażystka jego późniejszych filmów – Aśka Talczewski.
Nad Sekwaną mieszkali od 1983 ponad 20 lat. Pamiętam, że osobiście przewoziłam oficjalne zaświadczenie o internowaniu Krzysia – nie można go było wtedy przesłać pocztą. We Francji Krzysztof Talczewski kontynuował studia na Sorbonie, jednocześnie działając w ruchu pomocy Polsce – to wtedy nawiązała się jego długoletnia przyjaźń z dr Aliną Margolis-Edelmann, patronką roku 2022 w Łodzi, księdzem Eugeniuszem Platerem, który regularnie gościł emigrantów politycznych z Polski, i reżyserką Agnieszką Holland. Paryż żył sytuacją nad Wisłą: organizowano transporty lekarstw i ubrań, interweniowało francuskie MSZ, pomoc proponowały organizacje i osoby prywatne.
Młodzi Polacy nad Sekwaną też pragnęli działać twórczo. Krzysztof współpracował ze studiem „Video Kontakt” stworzonym przez Mirosława Chojeckiego, produkującym filmy o historii Polski, oraz agencją „Point du Jour”. Razem z przyjaciółmi założył stowarzyszenie „Modus Video”. Tak powstały pierwsze filmy w jego reżyserii, w tym ten o księdzu Platerze. Do francuskiego świata mediów Krzysztof wkroczył triumfalnie dokumentem „Solidarność”, zrealizowanym wraz z Gabrielem Mérétikiem i Jeanem-Michelem Meurice’em.
Organizator festiwalu „Kino uwolnione” dla Cinémathèque Française i Fundacji Danielle Mitterrand specjalizował się w tematyce Europy Wschodniej i Centralnej i jej historycznych meandrów: w latach 1983 – 2004 stworzył dla kanałów telewizyjnych ARTE, ANTENNE 2, FRANCE 3, TF1, Canal+, La 5 i Wytwórni Gaumont ponad 30 historycznych filmów dokumentalnych, znakomicie przyjętych przez specjalistów i publiczność. Powstała wtedy m.in. seria „Mitteleuropa”, „Geneza wojny w Jugosławii”, tryptyk o Związku Radzieckim, „Stalin”, słynna seria o Watykanie – „Narodziny państwa” i „Jan Paweł II”, cykl „Olbrzymi wieku” oraz „Katolicy – między ziemią i niebem”. W 2005 roku Krzysztof postanowił wrócić z rodziną do Polski – czekało nań stanowisko szefa Redakcji Filmów Dokumentalnych I Programu TVP. Nigdy nie zasiadł za biurkiem. W okresie „warszawskim” powstały m.in. „Tajemnice Watykanu”, „Na Wschód od Europy” i seria „Papieskie podróże”. Od 2006 roku Krzysztof Talczewski został powołany na stanowisko eksperta PISF. Przez jakiś czas związany z wytwórnią Alwernia, następnie działał jako niezależny twórca. Pracował bez przerwy – kiedy nie realizował, pisał. Jego wielkie sukcesy to „Krzyżacy”, film o powstaniu warszawskim „Umrzeć za Warszawę”, cykl dokumentalny „Polskie 100 lat” oraz „Sabordage” dla francuskiego ministerstwa wojny o głośnej historii zatopienia przez Francuzów własnych statków w Tulonie. „Aram” z udziałem Andrzeja Chyry, fabularyzowany dokument o polityku i przyjacielu Arkadiuszu Rybickim, który zginął w katastrofie smoleńskiej, był wyświetlany w Gdańsku na otwarciu Europejskiego Centrum „Solidarności”. Słynna „Niepodległość”, pod patronatem Prezydenta RP, miała premierę w Warszawie 12 listopada 2018 roku na uroczystej gali w Teatrze Wielkim w Warszawie z udziałem najwyższych władz. Film złożony z unikatowych, archiwalnych materiałów ukazuje proces uzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Krzysztof otrzymał za niego Nagrodę Specjalną Mediów Publicznych, która dołączyła do szeregu wyróżnień w Polsce, we Francji, w Anglii i USA. W Ameryce znalazł się dwukrotnie w finale Emmy Awards, otrzymał też Złoty Medal na Festiwalu w Nowym Jorku oraz nagrodę na Festiwalu Filmu Polskiego w Chicago. W 2000 roku francuski Senat przyznał mu nagrodę „Bouquet de Lauriers” dla osobistości zasłużonych dla Republiki. Nad Wisłą głośnym echem odbiła się również premiera jego „Wojny światów” z 2021 roku – dzieła o wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku.
Tuż przed nagłym odejściem Krzysztof Talczewski ukończył film o słynnym bazarze Różyckiego „Zawsze świeży pieniądz”. Na planie panowała prawdziwie rodzinna atmosfera: funkcję asystenta reżysera pełnił jego syn Nicolas, przy montażu współpracowała zaś, jak w przypadku wszystkich jego prac, żona – Aśka Talczewski. Pozostawił wiele projektów, niektóre znajdujące się już w fazie przygotowawczej. Krzysztof nigdy nie był sam – fascynowali go ludzie. Był też niezwykle wierny – najbliższych przyjaciół znał od ponad 40 lat, Joannę poznał w liceum.
Paryskie spotkania z jego udziałem przeszły do legendy – kto z postsolidarnościowej emigracji nie pamięta mieszkania Talczewskich przy Avenue d’Ivry czy też loftu przyjaciół przy ulicy Petit? W świecie politycznych podziałów potrafił zachować umiar. Liczył się dla niego człowiek. Rodzina, Jerzy, Ewa, dwóch Piotrów, Agnieszka, Sławomir, Maciek, Bożena, Bogusław, Aleksander, ja sama – nie sposób wymienić wszystkich bliskich, którym odejście Krzysia sprawiło ból.
Krzysztof był kimś niezwykłym – i jako człowiek – ciepły, życzliwy, otwarty, o pozornie bezproblemowym, ale zarazem trzeźwym podejściu do rzeczywistości – i jako twórca – perfekcyjny, nieidący na łatwiznę i niepoddający się obowiązującym schematom. Szukał zawsze własnej prawdy, zachowując jednocześnie pełen czułości i swoistego rozbawienia stosunek do innych. Cechowało go ogromne poczucie humoru. Krzysztof kochał świat, kochał ludzi i życie, a życie okazało się dla niego łaskawe. Aż do tego ranka, 20 października. Nie sądziłam, że przyjdzie mi o nim pisać w czasie przeszłym. Będzie nam Ciebie bardzo brak, Krzysiu.